Wszystkie góry świata

  • Home
  • Wszystkie góry świata

Wszystkie góry świata Chciałabym poznać wszystkie góry tego świata. Brzmi butnie, prawda?

W okolicach tego miejsca ryczały aż trzy b*ki. W okresie rykowiska bywają niekiedy tak nieostrożne, że łatwo zbliżyć się...
25/09/2024

W okolicach tego miejsca ryczały aż trzy b*ki. W okresie rykowiska bywają niekiedy tak nieostrożne, że łatwo zbliżyć się do nich na odległość nawet kilkunastu metrów. 🦌

Ryk niesie się po lesie i polanach na kilka kilometrów. Kiedy większość ludzi jeszcze śpi albo dopiero co otwiera jedną powiekę, natura pędzi tu żywot już w pełni.

Program leśnych warsztatów dla kobiet tworzyłam przez wiele tygodni, a moją myślą przewodnią przy jego rozkminianiu, był...
11/09/2024

Program leśnych warsztatów dla kobiet tworzyłam przez wiele tygodni, a moją myślą przewodnią przy jego rozkminianiu, była przede wszystkim chęć przekazania "twardej" wiedzy. Wiedzy o nawigacji za pomocą mapy i kompasu, bezpiecznego poruszania się w górach, biwakowania, pakowania i planowania samodzielnych wyjazdów. 🌍

Choć po feedbacku od dziewczyn wiem, że założenia te zostały spełnione, nie zdawałam sobie do końca sprawy, jak bardzo w czasie naszych wędrówek istotna stała się jeszcze inna kwestia. Już od pierwszej majowej wyprawy zobaczyłam ten zachwyt w oczach dziewczyn - zachwyt naturą, jej dzikością, jej wielowymiarową ciszą i różnorodnością. I wcale nie mówię tu o spektakularnych widokach, o nie!

Większość zaplanowanych przeze mnie tras przebiegała z dala od nich. Chodziłyśmy zazwyczaj po mało znanych, niekiedy zarośniętych i mocno zalesionych trasach. Bywało, że gałęzie wbijały nam się w nogi, a dziki, prawdziwy las przysłaniał wszelkie widoki. A mimo to dziewczyny pochłaniały ten krajobraz wzrokiem i zachwycały się nim, jakby właśnie przemierzały lasy deszczowe w Azji albo Ameryce Południowej.

Na jednej z wypraw któraś z dziewczyn zagaiła, że nigdy nie widziała tak gęstego lasu, bo jako harcerce było jej dane nocować jedynie w typowej dla naszego kraju monokulturze sosnowej. Patrzyłam na tę karpacką puszczę, słuchając jej i myśląc, że rozumiem. Rozumiem, bo sama wtedy dopiero co wróciłam z Nepalu i widok tych gęstych, mieszanych lasów cieszył mnie bardziej niż azjatyckie lasy deszczowe. 🌳

Zachwyt nad naturą zagrał na tych wyprawach pierwsze skrzypce. I chciałabym, by grał dalej. W przyszłym roku planuję powrót z warsztatami dla kobiet, w nowej odświeżonej wersji. Tegorocznym Uczestniczkom dziękuję za zaufanie i życzę wspaniałych wędrówek i biwaków. ⛺️

W ich fikuśnych skokach i pełnych werwy susach nie ma nic z przypadku. Można by całe te hasanie jakoś zantropomorfizować...
27/08/2024

W ich fikuśnych skokach i pełnych werwy susach nie ma nic z przypadku. Można by całe te hasanie jakoś zantropomorfizować i romantycznie jak na człowieka przystało określić. Na przykład "tańcem smukłych kopyt" czy "pląsem dostojnych rogaczy".

Ale patrząc na nie w niemym zachwycie przez kilka dni z rzędu, przechodzi człowiekowi ubieranie zjawisk przyrody w wymyślne metafory. W końcu tworzy się je bardziej z myślą o innych ludziach, nieobecnych, którym trza po powrocie opisać jakoś widziane cuda.

Czyż samym cudem nie jest po prostu obserwacja stada koziorożców azjatyckich z tak bliskiej odległości?

Jeszcze do niedawna myślano, że te żyjące od Syberii po, Pamir, Tien-szan i Himalaje ssaki, to podgatunek znanego nam koziorożca alpejskiego. Kiedy jego dobrze zbadany europejski kuzyn biegał po alpejskich łąkach, koziorożec azjatycki stanowił jeszcze dla naukowców niełatwą do rozgryzienia zagadkę. Żyjący wysoko, w trudno dostępnych siedliskach, przez dziesiątki lat sprawiał problemy w oszacowaniu populacji oraz poznawaniu jego zwyczajów. Wyniki wieloletnich badań, zakończonych niedawno, bo ledwie 4 lata temu, wskazały jednak, że koziorożec azjatycki jest odrębnym i o wiele starszym gatunkiem.

Mimo to, z naukowego punktu widzenia, wciąż nie jest otwartą księgą, wręcz przeciwnie.

cdn.

Zdecydowanie łatwiej go usłyszeć aniżeli zobaczyć, ale tutaj, w Tienszanie, ze świstakiem było inaczej. Już od dłuższej ...
21/08/2024

Zdecydowanie łatwiej go usłyszeć aniżeli zobaczyć, ale tutaj, w Tienszanie, ze świstakiem było inaczej.

Już od dłuższej chwili próbowałam zawiesić oko na jednym z pobliskich głazów. Do zachodu słońca miałam jeszcze sporo czasu, a coś wszakże trzeba było z nim zrobić. Skanowałam więc wzrokiem rozsiane po polanie skały.

Lustrując wzrokiem okolicę po raz enty, moje spojrzenie spoczęło na jednym z najbardziej okazałych głazów. W promieniach późnego, popołudniowego słońca jawił mi się on wyjątkowo dostojnie, choć gdybym pewnie tylko przechodziła przez polanę, nie zwróciłby mojej uwagi. Oto, zwykła skała jakich wiele.

Teraz coś się w niej zmieniło. A dokładniej - coś przycupnęło na jej wypłaszczonym szczycie. Świstak. Powoli wyciągnęłam aparat, by w obiektywie dojrzeć nie jednego, a dwa osobniki. Wybrały sobie doskonały, typowo świstakowy punkt obserwacyjny. Być może, gdzieś niedaleko, w sieci płytkich i krótkich letnich norek, czają się młode, a rodzice czuwają nad ich bezpieczeństwem. Choć po czasie dostrzegam, że świstakowa para dostrzegła i mnie, nie od razu postanawia podnieść raban. Obserwujemy się wzajemnie przez dłuższą chwilę, a momentami mam wrażenie, że świstaki wręcz przestają zwracać na mnie uwagę. Wtem na polanie rozlega się przenikliwy gwizd, a za nim kolejny.

Znikły tak jak się pojawiły - nie wiadomo kiedy, ani skąd.

14/08/2024

"Wszystko milczy poza potokiem toczącym głucho wody za gąszczem drzew, pośród ciszy"
"(…) odgłosy wodospadów wydają mu się paradoksalnie dołączać do ‘niemego trwania’ wysokich szczytów, lodowców… i nocy".

Szum wodospadów i potoków towarzyszył mi niemal codziennie w czasie wędrówki po Tienszanie. Niekiedy ich ryk był tak donośny, że zagłuszał wszystko wokoło, w tym śpiewy ptaków i moje własne kroki.

‘Jeżeli przyszłaś szukać ciszy, to chyba nie w tych górach’ - uderzyła mnie ta myśl, kiedy jednej z pierwszych nocy próbowałam zasnąć, a do snu układał mnie niczym kołysanka huk lodowcowej rzeki.

Intensywnie wsłuchiwałam się w tę fonię.

Czy tu wszystko brzmi tak samo czy może są jakieś drobne, niewyczuwalne dla ludzkiego ucha różnice? Czy właśnie poleciał wraz ze strumieniem jakiś kamień? Aby jakie kopyta przed chwilą nie tupnęły na pobliskim głazie?

Tu, pośród strzelistych szczytów i ryczących rzek, mogę być zupełnie nikim. Niespodziewany, ale jakże słodki to podarune...
06/08/2024

Tu, pośród strzelistych szczytów i ryczących rzek, mogę być zupełnie nikim. Niespodziewany, ale jakże słodki to podarunek od matki natury - wolność od bata społecznych zobowiązań i odgrywania wszelkich ról, nawet tych lubianych.

Ciało w naturze to ciało wolne.

Po pięciu dniach samotności, to ciało, które staje się niebywale wrażliwe na najcichsze choćby szmery, ale nie musi już żywiołowo reagować na nieznane dźwięki. Instynktownie bowiem już wie, że to nie tutaj za każdym drzewem czy kamieniem kryje się zagrożenie. Jedyne co przychodzi mu do odkrycia pośród nich, to kolejne, nowe wymiary ciszy i barw. Wszystko inaczej dźwięczy o innej porze dnia. Wszystko odmiennie maluje się, kiedy ze szczytów schodzi mgła, a inaczej kiedy słońce wisi na niebie w pełni.

Ciało w naturze to ciało wolne, które dostrzega detale i delektuje się nimi nieustannie.

Zupełnie wypadło mi z głowy, że gdzieś w kwietniu ukazał się zapis mojej rozmowy o Górach Dynarskich z dziennikarką Wpro...
21/06/2024

Zupełnie wypadło mi z głowy, że gdzieś w kwietniu ukazał się zapis mojej rozmowy o Górach Dynarskich z dziennikarką Wprost, a ja tego tutaj nie publikowałam. Zostawiam zatem, a nuż zainspiruje kogoś do podróży na Bałkany. 😊

Ile pasji i zaufania do gór potrzeba, by samotnie przemierzać dzikie i tajemnicze szlaki? To wiedzą tylko nieliczni, którzy sięgają po marzenia i decydują się na wymagające wędrówki. Jedną z takich osób jest Emma Pawłowska. W rozmowie z Wprost.pl opowiedziała, jak przemierza się solo...

"Za­pach zie­mi wil­got­nej i zzięb­nię­tych kwia­tówZle­wa się w je­den moc­ny i wy­sta­ły tru­nek.Wie­trzyk spadł mi n...
16/06/2024

"Za­pach zie­mi wil­got­nej i zzięb­nię­tych kwia­tów
Zle­wa się w je­den moc­ny i wy­sta­ły tru­nek.
Wie­trzyk spadł mi na czo­ło niby po­ca­łu­nek -
Skąd, od kogo? - sam nie wiem! Może spo­za świa­tów...

A na nie­bie roz­pię­tym, bez­brzeż­nie roz­le­głem,
Księ­życ pała, chmur srebr­ne zwi­sa­ją od­le­wy,
Ja­kiś anioł (on nie wie, że go tam do­strze­głem!),
Ja­kiś anioł błę­kit­no­oki i zło­ci­sto­bre­wy
Z go­rącz­ko­wym ru­mień­cem w zwier­cia­dle księ­ży­ca
Prze­glą­da swe o Bogu za­du­ma­ne lica"

Bolesław Leśmian
Gorce 2024

Wszystko zaczęło się od Islandii - podróży zupełnie niezaplanowanej. Nie zabrzmi to zbyt odkrywczo, a być może nawet zap...
07/06/2024

Wszystko zaczęło się od Islandii - podróży zupełnie niezaplanowanej. Nie zabrzmi to zbyt odkrywczo, a być może nawet zapachnie cytatem powziętym prosto z dzieł pewnego pretensjonalnego, brazylijskiego pisarza, jednak jest coś w tym, że najciekawsze odpowiedzi przychodzą z niespodziewanych stron. A przychodząc, poruszają częstokroć najczulsze struny. Odsłaniają to, co głęboko skrywane i co nigdy z jakiś powodów nie wyszło na wierzch.

A jak już się wyłoniło, to zasadniczo w dość zaskakującym momencie. Wydawać by się mogło, że tygodnie wędrówki w dziczy to jednak lepszy moment na głębszą zadumę niż siedzenie na skale i patrzenie się w bezdeń. Skonfrontowanie tych dwóch antagonizmów, objawia zgoła co innego, uzmysławiając przede wszystkim różnice doświadczeń.

Ruch poszerza horyzonty. Bezruch - percepcję.

Pozornie bezczynne siedzenie i wpatrywanie się w równie pozornie bezczynny lodowiec uzmysłowiło mi, jak bardzo potrzebuję bezruchu. Podróży bez szczególnego celu.

Wpatrywania się w przestrzeń. Przestrzeń tak rozległą, że samo spojrzenie w nią sprawia, że na chwilę traci się dech.

Nie szukałam zbyt długo miejsca, które tę przestrzeń by mi dało. Tak naprawdę parę miesięcy temu rozejrzałam się po prostu po mapie świata. Mój wzrok od razu powędrował w ogrom bezkresu, jaki kryje się w tym kraju, choć winny wpierw przyciągnąć go majestatyczne góry.

Dziwne to rzeczy przychodzą z podróży niezaplanowanych…

Nieśpiesznie czas płynie w tej łemkowskiej krainie.Beskid Niski to jeden z nielicznych Beskidów, gdzie wracając po latac...
04/06/2024

Nieśpiesznie czas płynie w tej łemkowskiej krainie.

Beskid Niski to jeden z nielicznych Beskidów, gdzie wracając po latach w te same miejsca można rzec - wszystko po staremu, na Łemkowszczyźnie bez zmian.

Istnieje szansa, że po powrocie z podróży po Nepalu, to nie Himalaje staną się obiektem twoich najbardziej żywych wspomn...
14/05/2024

Istnieje szansa, że po powrocie z podróży po Nepalu, to nie Himalaje staną się obiektem twoich najbardziej żywych wspomnień. Owszem, zapiszą się one w pamięci na stałe. To w końcu najwyższe góry świata i nie ma bata, by ich mistyka, tak pieczołowicie kreowana przez tysiące podróżników oraz wspinaczy, pozostawiła cię obojętną/ym.

Nie zdziwi mnie jednak, jeżeli większe piętno aniżeli Himalaje, odciśnie na tobie Prithvi Highway - 185 kilometrowa trasa łącząca stolicę kraju, czyli Katmandu z leżącą na wschodzie Pokharą. Przejeżdża nią większość osób chcących wędrować w okolicach Annapurny, Manaslu czy Królestwa Mustangu. Większość też, jest zupełnie nieświadoma tego, co je czeka.

Pierwsze zaskoczenie następuje wraz z wklepaniem trasy w Google, które odważnie informuje, że na jej pokonanie trzeba zarezerwować sobie ok. 7 godzin. Drugie, może nastąpić wraz ze skonfrontowaniem tej informacji z lokalnym kierowcą, który googlowską estymację skwituje uśmieszkiem i powie: “przy dobrych wiatrach to i owszem”.

A dobre wiatry na Prithvi Highway to rzadkość. Właściwie to można by rzec, że wiatry ciągle wieją tu komuś w twarz. Najboleśniej odczuwają je mieszkańcy wiosek i miasteczek niemal wklejonych w tę drogę. To oni bowiem “dla dobra” rozrastającej się infrastruktury, muszą wyburzać część swych domów, by władze mogły poszerzać jezdnię. Dziennie przejeżdża nią dziesiątki tysięcy ciężarówek z zaopatrzeniem i busów z turystami, które ku przerażeniu tych ostatnich, non stop wymijają się na grubość lakieru. Widowiskowym manewrom towarzyszy niebywała kakofonia. Żeby to były jeszcze normalne klaksony! Im bardziej melodyjny i głośny, tym lepiej. Wisienką na tym lokomocyjnym torcie są pojawiające się nie wiadomo skąd motocykle, stojące na środku drogi kozy, krowy i sprzedawcy wszelkiej maści oraz biegające z piłką dzieci. Patrząc na to zza szyby busa, będziesz wielokrotnie zastanawiać się, ile obserwowanych przez ciebie osób właśnie oszukało przeznaczenie nie wpadając pod koła. To główna rozkmina, która będzie cię dręczyć przez całą drogę.

Próba ogarnięcia chaosu Prithvi Highway zapewne również zagości na pierwszych kilometrach twojej podróży. Ale nie licz na to, że to ogarniesz. To rocket science rozwikłane jedynie przez nepalskich kierowców.

Majówkowe Pogórze Przemyskie - choć gdzieś po drodze był jeszcze Nepal i Himalaje, to właśnie od tego skrawka południowo...
06/05/2024

Majówkowe Pogórze Przemyskie - choć gdzieś po drodze był jeszcze Nepal i Himalaje, to właśnie od tego skrawka południowo-wschodniej Polski zacznę wspominki z ostatnich dni.

Dlaczego? Bo ma ono specjalne miejsce w moim sercu. Bo pięknie kontrastuje tą soczystą zielenią z relacją, którą wyrzuciłam tu ledwie miesiąc temu. Bo wędrowałam po nim z fantastyczni kobietami, które podobnie jak ja zachwyciły się tym miejscem i wspólnie mogłyśmy w ciszy chłonąć jego magię.

Do snu utulało nas szczekanie saren i pohukiwania puszczyka, o świcie zaś program przestawiał się na ptasie radio: drozdy, sosnówki, sikorki, dzięcioły, mysikróliki, wilgi - to tylko niektóre z gwiazd. Słowem - pełnia wiosennego życia. 🌳🦌

Sport Adventure - Łowcy Przygód

Ptasie trele to chyba najmilszy ze zwiastunów wiosny.🐦Dobrze jest dać się porwać tej pasjonującej ścieżce dźwiękowej z d...
02/04/2024

Ptasie trele to chyba najmilszy ze zwiastunów wiosny.🐦

Dobrze jest dać się porwać tej pasjonującej ścieżce dźwiękowej z dala od szumu cywilizacji. To właśnie teraz las jest głośny jak nigdy dotąd ani nigdy potem - większość gatunków ptaków dobiera się w pary, ale by to nastąpiło, samce muszą pokazać na co je stać. Wiele z nich oznacza swoje terytoria, imponując samicom zasięgiem, a niektóre zdają się na piękno swojego śpiewu (i wyglądu przy okazji). Ileż to randek odbywa się teraz w lesie!

Zresztą nie tylko ptasich - poruszenie dotyczy wielu innych gatunków i widoczne jest na każdym kroku. Lada chwila na świecie pojawią się szczenięta wilków, większość gatunków sów wysiaduje złożone niedawno jaja, a przy stawach i rzekach można natknąć się już na żabi skrzek. Natura budzi się po czasie zimowania

This od the end, czyli ostatnia prelekcja z Via Dinarica. 😊 Cieszę się, że przez te ostatnie kilka miesięcy dane było mi...
25/03/2024

This od the end, czyli ostatnia prelekcja z Via Dinarica. 😊

Cieszę się, że przez te ostatnie kilka miesięcy dane było mi gościć w fajnych miejscach w całej Polsce oraz poznawać przy tym ciekawych, pełnych pasji i marzeń ludzi. Dziękuję i do zobaczenia na szlakach!

WedrowkiPub
Klub Podróżników Keja
Festiwal Włóczykij
Klub Podróżników - Namaste
Południk Zero
Klubokawiarnia Tam i z Powrotem

Prawie zawsze zaczyna się tak samo – serią krótkich szczeknięć wydobywających się z jednego pyska. Nic tak nie wyrywa cz...
11/03/2024

Prawie zawsze zaczyna się tak samo – serią krótkich szczeknięć wydobywających się z jednego pyska. Nic tak nie wyrywa człowieka z zamyślenia na szlaku, jak tak ten dźwięk. Szczególnie jeżeli mowa o szlaku w górach słynących z wypasu owiec.

Kto doświadczył już tego nie raz i dwa wie, że po jednym szczeknięciu z reguły dołącza drugie. Czasem i trzecie oraz czwarte, ale wszystko powyżej jednej sztuki już i tak nie robi różnicy. Choć wychowywane i tresowane są w różnych miejscach i przez różnych ludzi, strategię na „obcego” mają zawsze podobną, bez względu na kraj i górskie pasmo, w jakim ich spotkamy. Okrążają wędrowca, na początku z bezpiecznej i dla niego i dla nich odległości. Następnie krąg zaczyna się zacieśniać, a ujadanie staje się coraz bardziej głośne oraz agresywne. Ostatni etapem strategii jest atak jednego z osobników, po nim na zmianę do podgryzania rzucają się kolejne. Od pierwszego szczeknięcia do fizycznego ataku mija kilka minut, a jeżeli psy nie muszą nadbiegać do ciebie z daleka, wszystko może trwać nie więcej niż minutę. Jeżeli trafiasz na nieco lepiej wytresowane oraz nieszczególnie agresywne stado, spokój i powolne oddalenie się może uratować ci życie. Jeżeli nie – twoją ostatnią deską ratunku jest pasterz, który być może błąka się gdzieś w pobliżu. No i ten ściskany kurczowo w ręce gaz, którego nigdy nie chciałabym użyć…

Nic tak nie wzbudza mojego lęku w czasie solo podróży jak psy właśnie. Ale nic tak również nie wzbudza i mojego szacunku. Psy pasterskie słyną z bycia niezłomnymi strażnikami owczych stad, pełniąc jednocześnie rolę wartowników, pilnujących mniej widocznej granicy: granicy świata człowieka i świata wilka. To bardzo krucha równowaga, której utrzymanie zależne jest od pracy psów pasterskich. Jasnym jest bowiem, że gdyby nie one, człowiek sięgnąłby po najłatwiejsze z rozwiązań.

Bój się więc psa pasterskiego, ale i szanuj psa pasterskiego, łaziku.

Błogi poranek nad Cetiną w Chorwacji. Tak błogi, że prawie zapominam o czekających mnie tego dnia żmudnych 25 kilometrac...
15/02/2024

Błogi poranek nad Cetiną w Chorwacji. Tak błogi, że prawie zapominam o czekających mnie tego dnia żmudnych 25 kilometrach wędrówki asfaltem do granicy z Bośnią i Hercegowiną.

Okolice wsi Otok, Chorwacja, 2023

Do zobaczenia jutro w Łodzi 😊
12/02/2024

Do zobaczenia jutro w Łodzi 😊

Przetłumaczone przez translator google słowa Damira, ocuciły mnie nagle z letargu, w który wprowadziłam się dzięki serbs...
25/01/2024

Przetłumaczone przez translator google słowa Damira, ocuciły mnie nagle z letargu, w który wprowadziłam się dzięki serbskiemu neo-folkowi wylewającemu się strumieniami z telewizora. Zawsze wiedziałam, że dobra muzyka może upajać nawet na trzeźwo. Ale że sztuka ta uda się bałkańskiemu disco polo – tego się nie spodziewałam. Tak jak informacji, którą już trzeci raz sczytywałam z ekranu smartfona, a którą przekazał mi mój gospodarz.

"Pracowałem w grupie zajmującej się zbrodniami wojennymi w BiH"

Po raz pierwszy w moim podróżniczym życiu odczułam prawdziwą boleść nad językową barierą, która nas dzieliła. W głowie zakołatało mi w jednym momencie dziesiątki myśli i pytań gotowych do wyartykułowania. Mimo całej tej pokraczności porozumiewania się za pomocą translatora, Damir był ciekawym rozmówcą. Chętnie mówił o górach, zwierzętach, lokalsach, mieście, w którym mieszkał i wiosce, do której wracał na weekendy jak w ten teraz. O pracy w policji powiedział dopiero wtedy, kiedy wprost zapytałam czym się zajmuje. Parsknęłam śmiechem, kiedy ujrzałam tę informację na ekranie. Dzień wcześniej bowiem natknęłam się na dwóch oficerów, a dwa dni temu jadłam śniadanie z weteranem wojny w Bośni i Hercegowinie. Umundurowany kraj, pomyślałam sobie.

Damir dostrzegł moją zadumę i uśmiechnął się wyciągając rękę po telefon. Po chwili oddał go, a na translatorze pojawiły się słowa:

"Rozumiem. Ale nie chciałbym o tym rozmawiać. Wolałbym o czymś wesołym…"

"Jasne. O czym? Może o tej waszej osobliwej muzyce?" - zagajam odważnie.

"Podoba ci się? "

"Jest dobra… jako narzędzie do tortur. Ale spokojnie, w Polsce też takie mamy. :)"

Damir uśmiecha się szeroko, a z ekranu tv sypią się kolejne nuty novokomponovanej muziki. Wystarczy chwila nieuwagi i ciszy, by znowu wprowadzić mój mózg w bezwład. Myśli tańcują do nich jak oszalałe, umysł po czasie wręcz pulsuje w metrum 2/4, na którym oparta jest każda piosenka. Upijam się bez łyka alkoholu.

Jak oni to robią?

Gryfino, Łódź, Wrocław - do tych miast zajrzę w lutym i marcu z prelekcją o Via Dinarica, które będą jednocześnie już ty...
24/01/2024

Gryfino, Łódź, Wrocław - do tych miast zajrzę w lutym i marcu z prelekcją o Via Dinarica, które będą jednocześnie już tymi ostatnimi w tym temacie 🏔️

Choć rozmawianie o Bałkanach i Górach Dynarskich z uczestnikami tych spotkań jest bardzo ciekawym i inspirującym doświadczeniem, czuję, że to już czas, by powoli zamknąć "temat", a przynajmniej w takiej formie. Jak ktoś ma zatem jeszcze ochotę posłuchać o tym, jak wędrowało się przez dwa miesiące w niemiłosiernym bałkańskim upale z namiotem, zapraszam:
Łódź 1200 km wędrówki przez dzikie góry Bałkanów 👉 13 luty
Gryfino Festiwal Włóczykij 👉 22 luty
Wrocław 1200 km pieszo przez dzikie Góry Dynarskie - Via Dinarika 👉 24 marca

Najpierw pomyślałam, że dobiegający do moich uszu śpiew to jakiś fantazmat wynikający ze zmęczenia. Nie pierwszy i nie o...
03/01/2024

Najpierw pomyślałam, że dobiegający do moich uszu śpiew to jakiś fantazmat wynikający ze zmęczenia. Nie pierwszy i nie ostatni zresztą. W lesie co rusz wydaje mi się, że słyszę coś, czego nie powinnam słyszeć - rozhuśtane na wietrze pnie jęczą, szarpane wiatrem liście szepczą, a korony kwilą. W pierwszych dniach wędrówki mimowolnie podrywam się jeszcze pod naporem niektórych leśnych odgłosów. Bo kiedy wchodzę do lasu, czuję się jak ten spóźniony na koncert symfoniczny słuchacz, który wkracza obcesowo między pochłoniętą już muzyką widownię. Wszyscy są już częścią tego, co dzieje się na scenie, a ja zakłócam występ wpuszczając do zaciemnionej sali smugi światła i kakofonię niepasujących dźwięków. Sama tu jeszcze nie pasuję, przynajmniej nie na początku. Mija trochę czasu nim poczuję się częścią widowni i złapię skupienie.

Tak, to na pewno śpiew.

Kilka kroków dalej wiem już skąd dobiega i jaki jest jego cel, ale tutaj z pomocą przychodzi mi zmysł wzroku i wiedza kulturowa. Iglica smukłego minaretu mieni się w promieniach upalnego słońca nie mniej ode mnie. Muezzin prawie kończy adhan kiedy docieram pod meczet. Zrzucam plecak i siadam na pieńku obok chaty i spoglądam na mapę. Szlak przechodzi niemal dokładnie przez środek polanki, na której teraz modlą się kobiety. Obserwuję je z takim samym hipnotycznym wręcz zaciekawieniem, jak i zresztą samą Bośnię i Hercegowinę od jakiegoś czasu. Zaledwie kilka dni wcześniej jak otumaniona spacerowałam po Sarajewie, nie mogąc ogarnąć rozumem tego kulturowo-religijnego miszmaszu – kościoły, stojące w sąsiedztwie synagog i meczetów, kobiety ukryte za hidżabami, z rzadka nikabami, przeciskające się obok kobiet zakrytych letnimi bluzeczkami oraz szortami. To konglomerat muzułmańsko-boszniackich, prawosławno-serbskich, katolicko-chorwackich i żydowsko-sefardyjskich dusz, który wymyka się definicjom kreowanym nawet przez najtęższe umysły etnologii i antropologii kulturowej. A jak to mawiają lokalsi, "kraj, w którym wszystko jest bardziej – góry, ludzie, i Bóg i wojna".

Jedyna i niepowtarzalna to będzie okazja, by pojawić się jako prelegentka na kameralnym i fajnym festiwalu podróżniczym....
19/12/2023

Jedyna i niepowtarzalna to będzie okazja, by pojawić się jako prelegentka na kameralnym i fajnym festiwalu podróżniczym. 🏔

To będzie doskonałe miejsce, by opowiedzieć o światach ginących - nie tylko tych społeczno-kulturowych, których przemijanie jest dla nas bardziej oczywiste i widoczne (a nawet zrozumiałe), ale przede wszystkim tych naturalnych - zmieniającej się przyrodzie i klimacie. Współcześni wędrowcy, choć nie są już eksploratorami nowych lądów i kultur, zaczynają pełnić rolę reporterów. Relacje z wędrówek długodystansowych to coraz częściej przekazy, w których zachwyty nad naturą przeplatają się ze strachem o jej stan i przyszłość.

Pożary, powodzie, gwałtowne zmiany pogody, koszmarnie wysokie temperatury, topniejące lodowce to nie tylko puste frazesy z przemów aktywistów ekologicznych, ale realne problemy thru-hikerów. Przejście legendarnego Pacific Crest Trail w USA za jednym razem, staje się coraz bardziej nierealne dla większości wędrowców. Szalejące latem w południowych stanach pożary z roku na rok eliminują coraz większą liczbę piechurów i zmuszają ich do rozkładania przejścia na części. Żywioł ognia niepokoił również piechurów wędrujących odcinkowo bądź całościowo Via Dinaricą - chmurę dymu z płonących lasów z okolic Dubrovnika obserwowałam ze szczytów Velebitu, do którego w linii prostej jest jakieś 450 kilometrów. Klimat będzie zmieniał jednak nie tylko nasze zwykłe, przyziemne wędrownicze plany. Przekształceniom będzie podlegać cała natura i ludzie mieszkających na terenach szczególnie dotkniętych zmianami klimatycznymi. Śledzenie relacji z podróży i wędrówek to dziś jak śledzenie relacji na żywo z tych zmian.
Termin 👉 21-25 luty 2024. 🏔
Festiwal Włóczykij

Mało popularny, piekielnie gorący, wymagający logistycznie i psychicznie, trudny nawigacyjnie – Via Dinarica to szlak długodystansowy, którego zagwozdki można by długo wymieniać.
Niemal tak długo jak szlakiem się wędruje, a niektórym zajmuje to w porywach 2,5 miesiąca. Przejście 1250 kilometrów przez najdziksze europejskie pasmo górskie nie może jednak trwać krótko.
Szkoda byłoby po prostu przebiec przez te jeszcze pachnące dziczą lasy, zapomniane bałkańskie wioski i rzadko odwiedzane przez człowieka szczyty i przełęcze. Szkoda byloby przeżyć tę przygodę w wersji instant!

Tak naprawdę trudno o niej nawet w skrócie mówić. Jak streścić bowiem dwa miesiące wędrowania z plecakiem i namiotem w kilkadziesiąt minut?

Zapraszam na profil Wszystkie góry świata

Jedno z najciekawszych, a na pewno najmniej banalnych pytań, jakie usłyszałam kilka tygodni po powrocie z Gór Dynarskich...
17/12/2023

Jedno z najciekawszych, a na pewno najmniej banalnych pytań, jakie usłyszałam kilka tygodni po powrocie z Gór Dynarskich brzmiało: pewnie w czasie tak długiej wędrówki udało ci się przemyśleć całe swoje życie?

Niemal automatycznie zapragnęłam zaprzeczyć i zadowolić rozmówcę ripostą, jakobym dotychczasowe istnienie miała już całkiem dobrze przemyślane. Nie byłoby to kłamstwo, ale po dłuższej refleksji doszłam do wniosku, że nie byłaby to również prawda. Zresztą kogóż satysfakcjonowałaby taka odpowiedź z ust filozofki, która tylko w warszawskim metrze potrafi wpaść tak głębokie kontemplacje egzystencjalne, iż jest w stanie pomylić nitkę metra przy jedynie dwóch istniejących? Mnie samej, by ona nie zadowalała.

Jak jednak ująć w słowach mnogość i niejednolitość myśli, które przepływają przez umysł człowieka wędrującego non stop przez wiele dni? Określenia jakie przychodziły mi na myśl jako pierwsze, były jak te wszystkie wielkie, ale zbyt często już powtarzane myśli filozoficzne, które uległy zbanalizowaniu i stały się pustymi słowami, nie nadającym się do głębszej refleksji. Jako drugie zaś przychodziły takie, które nie nadają się do publicznego zamanifestowania. To efekty próby konfrontacji z jungowskim cieniem – tą częścią naszej osobowości, którą wolimy wypierać i odrzucać. Nasza druga, nikczemna strona, stanowiąca nierozłączną część naszej psyche. Ukryta nie tylko przed innymi, ale samym sobą. Nadszedł w końcu podręcznikowy wręcz dla mojego wieku czas na konfrontację z cieniem.

A gdzież nie lepiej konfrontować się z nieprzeniknionym mrokiem, jak nie w promieniach bałkańskiego słońca?

- W waszym rejonie Europy to pewnie tak spokojnie, co nie? - Marko rzuca mi nieco wyzywające spojrzenie, nie przerywając...
08/12/2023

- W waszym rejonie Europy to pewnie tak spokojnie, co nie? - Marko rzuca mi nieco wyzywające spojrzenie, nie przerywając grzebania w plecaku.

Nikt z naszej trójki nie zdołał się nawet porządnie ogarnąć po wejściu do schronu, a rozmowa już zdążyła przetoczyć się przez tematy naprawdę ciężkiego kalibru. Wszystko zaczęło się jak w dowcipie: do pomieszczenia wchodzą Polka, Boszniak i Austriak.

Pomieszczenia nie byle jakiego, bo zdecydowanie jednego z najbardziej eleganckich schronów, jakie bośniackie góry mają w swoim arsenale. Schodząc ze szczytu uznaję, że to będzie istny raj na ziemi – położna z dala od cywilizacji przełęcz w noc spadających perseidów! Choć w kalendarzu stukało mi już prawie 1,5 miesiąca solo wędrówki, perspektywa samotności radowała mnie jak nigdy dotąd. Dlatego też mimowolnie prychnęłam śmiechem, kiedy po otwarciu drzwi ujrzałam dwóch facetów. Nie wiem, kto z nas wygrałby konkurs na najbardziej zaskoczoną twarz, ale wiem przynajmniej, że byłabym na podium. Onieśmielenie pierwszych chwil niespodziewanego spotkania wypełnia nam epicki zachód słońca. To jedyna kwestia, co do której całe nasze trio jest wyjątkowo zgodne – jest pięknie. W sprawach pozostałych nieco się spieramy, ale bez większych antagonizmów. Moi towarzysze reprezentują obcy mi ideologicznie świat: obaj są oficerami, jeden wojska bośniackiego, drugi – austriackiego. W nizinnych warunkach zapewne nie byłoby nam tak łatwo się między sobą porozumieć. Ale konsolidacyjna moc gór pokazuje mi kolejne oblicze. Ze znaną sobie lekkością kruszy bańki o ścianach grubych, jak się okazuje – grubych jedynie na pozór. Lecą one, jedna po drugiej i jedna na drugą jak domino, za każdym wypowiadanym słowem. Kiedy na dyskusjach mija już sporo czasu, a w schronie zastaje nas niemal noc i wydaje się, że nie ma już co upadać, oznajmiam, że muszę zdjąć buty. Sugeruję, iż bezpieczniej byłoby, ażeby panowie założyli maski przeciwgazowe albo przynajmniej otworzyli drzwi. Widzę jednak jak na ich twarzach maluje się brak zrozumienia.

- Chcesz nam przez to powiedzieć, że smród będzie większy niż w szatni, w której 30 żołnierzy po ćwiczeniach ściąga jednocześnie buty? - mówi Marko, a ostatnia ściana bańki pęka od ryków naszych śmiechów.

Bośnia i Hercegowina | sierpień, 2023

„Kur**, nie wyrobię się” – myśl ta zdąży jeszcze kilka razy przetoczyć się przez moje zwoje mózgowe, zanim wykonam takty...
04/12/2023

„Kur**, nie wyrobię się” – myśl ta zdąży jeszcze kilka razy przetoczyć się przez moje zwoje mózgowe, zanim wykonam taktyczny odwrót przed wyłaniającą się za drzew burzą. Jak się potem okaże – w ostatnim możliwym momencie. Gnając jednak trawiastymi zboczami Sinjajeviny nie wiem jaki będzie finał tej ucieczki. Ostatnie kilka kilometrów było rozciągającym się po horyzont pustkowiem, raz po raz poprzecinanym niewielkimi wzniesieniami.

Co znajdę za tymi pagórami? Czy w ogóle COŚ znajdę?

Wprawiające mnie do tej pory w nieopisany zachwyt pasmo, postanowiło pokazać pazur. I trzeba przyznać, że nagła burza to idealnie skrojone dla tego miejsca zagrożenie. Słabo zaludniona, w większości niemal pozbawiona domostw i schronów Sinjajevina, z łagodnej krainy zmienia się w piekło. Piekło dla wędrowczyni, która przeszarżowała w ocenie niebezpieczeństwa.

„Kur**, gdzie teraz?” - zwoje zdają sobie sprawą, że na to pytanie, muszą zareagować nieco szybciej niż na poprzednie. W polu mojego widzenia dostrzegam jedynie otoczony niskim płotem nagrobek przycupnięty na wzniesieniu. Dobiegając do celu, moim oczom ukazuje się to, co skryte za nim – gospodarstwo. Alleluja! Lecę w jego stronę jak na skrzydłach, z radości już niemal skacząc, kiedy pierwsze krople grzmocą mi o plecak i twarz. Przy wejściu do chaty stoi kobieta, ale na mój widok znika w sieni. Dobiegam do zagrody i wołam ją, ale ta trzyma dystans. Próbuję wytłumaczyć w kilku językach, że szukam schronienia, choć mam wrażenie, że walące za moimi plecami pioruny przemawiają lepiej niż jakikolwiek moje słowo czy gest. Szybko dochodzę do wniosku, że z gościny jednak nici i biegnę do sąsiednich chat. Wszystkie są opuszczone i zamknięte na cztery spusty, poza sławojką, której próg przekraczam niczym wojowniczka wchodząca do Valhalli. „Uratowana” – myślę sobie, wtem do moich uszu dochodzi głośne gwizdanie. Przez szparę widzę jak gospodyni, która jeszcze chwilę temu miała mnie w nosie, wykonuje ręką gest przywoływania. Wychodzę na zewnątrz, ale niechętnie – z nieba leją się już strumienie wody i światła. Do chaty dobiegam zupełnie mokra i nim udaje mi się ściągnąć buty, na moim ramieniu ląduje ręcznik. Kobieta gestem zaprasza mnie do stołu w kuchni, na którym rozstawione są już talerzyki, napoje i jakieś jedzenie.

„Tośmy się dogadały” – pomyślałam siadając przy stole i śmiejąc się jak głupia do sera. A ser, trza przyznać, był najpyszniejszy.

Wkrótce zacznie się mój ulubiony górski czas.Byki rozpoczną swój coroczny koncert, niosąc groźnymi porykiwaniami wyzwani...
24/08/2022

Wkrótce zacznie się mój ulubiony górski czas.

Byki rozpoczną swój coroczny koncert, niosąc groźnymi porykiwaniami wyzwanie swoim rywalom. Ich donośne wołania i przeciągłe westchnienia, będą towarzyszyć mi w niejednej nocnej zasiadce, gdzieś na skraju świerkowego lasu albo progu opuszczonej chatki.

To jedyny w swoim rodzaju, niebiletowany festiwal natury, który choć co roku serwuje ten sam line-up, za każdym razem wzbudza wielkie poruszenie. Zeszłoroczne rykowisko w Karpatach Ukraińskich na przykład, do dzisiaj wywołuje u mnie gęsią skórkę.

Miejscówka była to doprawdy pierwszorzędna. Drewniana chatka na skraju małej polanki, pod jednym z odległych grzbietów Czarnohory, robiła wrażenie odludnej. Szukając ciszy, znalazłam się jednak w samym środku leśnej filharmonii.

Zaczęło się od niesfornej popielicy, buszującej bezpardonowo w mojej paczce z jedzeniem.

Szelest, szmer, cichy pisk.

‘A zjedz sobie te liofy mały łotrze. I tak mam już ich dość’ – pomyślałam, ale łakomstwo zwoływało już kolejnych amatorów mojej szamy. Zaledwie chwilę później usłyszałam bowiem jak 'coś' próbuje zrobić podkop w przeciwległym kącie podłogi.

Drapanie, szmer przerzucanego piasku i pazurów ocierających się o ziemię oraz drewno.

Jedno tąpnięcie odstraszyło stworzenie jedynie na kilka minut, bo ledwie wgramoliłam się do śpiwora, a popielica i ‘coś’ ruszyło do kolejnej ofensywy. Za oknem kibicowały im świerszcze i puszczyk, jednak po chwili na scenę wkroczyła bezapelacyjna gwiazda wieczoru - b*k. W pierwszej sekundzie zdrętwiałam, bo dźwięk jaki z siebie wydobył nie był dla mnie oczywisty i przypominał niedźwiedzie warknięcie. Następne jednak przyniosły ulgę i błogą świadomość, że oto jestem ponownie gdzieś w środku jednego z najpiękniejszych festiwali świata – rykowiska.

Przeciągłych basowych ryków, rozchodzących się echem na wiele kilometrów.

Już niedługo edycja 2022.

Address


Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Wszystkie góry świata posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Videos

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Videos
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Travel Agency?

Share