11/04/2020
Narodowa kwarantanna trwa, a my przyjmujemy gości? Tak. To my i nasz kolega z Hongkongu Sum. Po krotce opowiemy Wam jego historię i tego jak się u nas w ogóle znalazł.
Sum odezwał się do nas jeszcze sporo przed realnym zagrożeniem wirusem, ponieważ podróżował rowerem z Hongkongu do Londynu, a później też po naszych wschodnich sąsiadach, chcąc także odwiedzić nas. I zaczął się nagle czas zagrożenia, bo wirus dotarł do Europy. Dzień przed zamknięciem polskich granic, ewakuował się szybko z Ukrainy i udało mu się dostać do Krakowa. Tam sam postanowił chwilę przeczekać ale sytuacja robiła się coraz bardziej poważna, zamykano hotele i ograniczano przemieszczanie. Szybko zatem podjęliśmy decyzję żeby do nas przyjechał bo później może być jeszcze trudniej z jakimkolwiek transportem. I tak dotarł do nas tydzień przed końcem marca, z nadzieją, że uda mu się jeszcze wrócić do domu. Ogólnie lot do Hk miał wykupiony na 30 marca, ale granice zaczęły się zamykać i droga dostania się tam byla prawie niemożliwa. Ostatnią dla niego szansą było udanie się do Mińska na Białorusi, skąd mógłby jeszcze wziąć międzynarodowy lot. Szanse były spore, bo my mieszkamy 30 km od granicy, Sum nie potrzebował tam teoretycznie wizy więc miał ostatnią szansę na wydostanie się z Europy i powrót do domu. Zaczęliśmy więc dzwonić od konsulatu, po ambasadę, a nawet do jednostki lokalnej straży granicznej i niestety szansę malały ale nie chcieliśmy się poddać. Sum w chwilę się spakował i Marcin podwiózł go na granicę, żeby złapał stopa i z kimś ją przekroczył. I już był na miejscu, już prawie dogadał się z polskimi pogranicznikami, ale Ci zadzwonili do białoruskiej strony i niestety, ale musieli go cofnąć. Marcin nadal czekał na rozwój sytuacji, więc kiedy już się to stało i Sum wrócił na naszą stronę zabrał go do nas na czas... Nieokreślony, ale cieszymy się z tego. I tak właśnie od ponad 2,5 tygodnia jest z nami, bezpieczny ale nie tak jakby chciał w swoim domu. Spędzamy miło czas bawiąc się z Mikim, a wieczorem grając w karty albo oglądając filmy, a Sum gotuje nam pyszne chińskie dania. Niestety nie dane nam będzie wspólnie spędzić tych Świąt, bo to już oddzielna historia, ale Sum jest bezpieczny i cóż odpoczywa i nudzi się czekając na rozwój sytuacji.
Czy to było rozsądne co zrobiliśmy? Z naszej perspektywy tak, bo chcialiśmy pomoc człowiekowi, który znalazł się w tak patowej sytuacji, że do domu wrócić nie może, a tutaj swojego domu nie ma. A wiecie jak wiele może być takich osób? Co Wy byście zrobili? My, po naszych podróżniczych przeżyciach wiemy, że w niektórych sytuacjach bez pomocy innych sami byśmy nie przetrwali, a szczególnie w takich trudnych czasach. No właśnie, czy w tej całej sytuacji my naprawdę myślimy o innych, czy tylko zamykamy się we własnym świecie i każdego traktujemy jak zagrożenie? Oczywiście jest to poważne, lepiej zostać w domu, ograniczyć kontakty i wyjścia bo wirus szalaje, ale nie zapominajmy jednak o innych. Pomóżmy komuś, kto w tym czasie może czuć się wyjątkowo samotny. Zadzwońmy, pomóżmy załatwić sprawy przez internet, wspomozmy jakaś organizacje, bo tak niewiele trzeba. To właśnie tak ekstremalne sytuacje sprawdzają nasz poziom człowieczeństwa. Bądźmy więc razem, chociaż fizycznie osobno, bądźmy dla innych i dzielimy się radością i życzliwością codziennie. Tak od razu wszystkim świątecznie życzymy, bo naprawdę fajnie jest szerzyć dobro 😉