07/09/2016
Kaukaz jest wprost niesamowity! Skrywa w sobie niezliczoną ilość krajobrazów oraz... narodów, które zamieszkują jego tereny.
Zaczynając od początku: dotarliśmy pod Elbrus, do miejscowości Terskol. Jest to nieduża wioska, położona na wysokości 2400 m n.p.m. Składa się z kilkunastu hoteli, kilku sklepów, bazy robotników i niewielu domostw. Turyści nie przybywają tu nadzwyczaj licznie, dla nich atrakcyjniejsze są np soczińskie kurorty.
Ale wcale nie znaczy to, że nie ma tu nic do oglądania. Wręcz przeciwnie. Do Terskola prowadzi droga przez dolinę o długości ponad 80 km. Przez ten odcinek, kilkukrotnie mamy wrażenie, jakbyśmy zmieniali otoczenie. Ułożenia, ogólny wygląd i wysokości skał zmieniają się co rusz na tyle diametralnie, że wciąż jesteśmy zaskoczeni różnorodnością tego górskiego pasma. A najlepsze czeka na nas na górze. Zdjęcia i filmy w galerii przestawiają tzw "Przyelbrusie" na wysokościach: 3800 m, 3400 m, 3100 m oraz w dolinie (wysokości różne :) ). Na wysokości, głównie z powodu braku czasu, dostawaliśmy się przeważnie kolejkami. Bardzo nad tym ubolewamy, więc zapewne postaramy się jeszcze zdobyć szczyt o własnych siłach!
Żal było nam opuszczać Przyelbrusie, ale przyszła pora ruszać w drogę do Machaczkały. Szybkim przejazdem zaliczyliśmy Władykaukaz, który poza krajobrazami w tle miasta nie miał nic ciekawego do zaoferowania. Ale wystarczyło raptem 100 km, żeby wszystko diametralnie się zmieniło.
Czeczenia. Podobno kraj pogrążony w chaosie i biedzie. Absolutnie tak go nie zapamiętamy. Ale skojarzenia z tym krajem już nigdy nie będą miłe. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: islam i szariat. Choć szariat teoretycznie nie obowiązuje w tym kraju, odczułem szybko że jego mieszkańcy mają w głębokim poważaniu zwierzchnictwo Moskwy. Tuż po przekroczeniu granicy, na stacji benzynowej zostałem przez miejscowych upomniany, że chodzenie w krótkich spodenkach jest absolutnie zabronione. Szybko oddaliłem się z tego miejsca i ruszyłem do stolicy kraju - Groznego. A tam, całkowicie poczułem się jak na Bliskim Wschodzie. Miasto w żadnym wypadku nie przypomina innych rosyjskich miast. Napisy w języku arabskim, meczety i półksiężyce jawiły się na każdym kroku. Kobiety w burkach, wszyscy mężczyźni ubrani i uczesani identycznie. Nie mieliśmy ochoty zostawać tam ani chwili dłużej i czym prędzej udaliśmy się do Machaczkały.
Dagestan, choć też w większości składający się z muzułmanów, jest krajem znacznie bardziej tolerancyjnym. Tu nie ma problemów z ubiorem, choć sporo kobiet i mężczyzn ubranych jest wg. praw szariatu.
Pewne jest jedno: od momentu przekroczenia granicy Czeczeni, o tym że jesteśmy wciąż na terenie Federacji Rosyjskiej (bo Rosji zdecydowanie już nie), przypominają nam tylko trzy rzeczy:
- plakaty wyborcze
- tablice rejestracyjne samochodów
- nazwy sklepów.
Mieszkańcy, choć znają rosyjski (lepiej lub gorzej), nie posługują się nim w rozmowach między sobą. A samo miasto Machaczkała, poza dostępem do Morza Kaspijskiego niewiele ma do zaoferowania.
To już ostatnia noc w FR. Ruszamy do Azerbejdżanu!