12/08/2021
W krainie ognia i lodu czyli rzecz o Islandzkich wulkanach.
Życie bywa nieprzewidywalne, także to zawodowe. Jeszcze w czwartek siedząc w domu nie sądziłem, że w nocy z soboty na niedzielę wyląduję na Islandii. A jednak jestem w krainie ognia i lodu, tak bowiem nazywają tę wyspę autochtoni. Jest to wynikiem stykania się tych dwóch skrajnych żywiołów w tym właśnie miejscu. I o jednym z tych żywiołów, czyli o ogniu będzie ten artykuł. W marcu tego roku doszło do erupcji wulkanu Fagradalsfjall, będącego częścią systemu wulkanicznego Krysuvik, znajduje się on na półwyspie Reykjanes, w południowo-zachodniej części Islandii, w odległości ok. 40 km od Reykjaviku i niecałe 20 kilometrów od międzynarodowego lotniska w Keflaviku. Po krótko trwającym alarmie skutkującym wstrzymaniem lotów sejsmolodzy stwierdzili nikłe niebezpieczeństwo dla podróżnych oraz mieszkańców i wyspa szybko powróciła do normalnego życia. Niemniej sam wybuch znów rozsławił Islandię i spotęgował ilość odwiedzających wyspę turystów mimo trwającej pandemii. Dzięki temu i ja mogłem odwiedzić to miejsce ponownie w roli pilota wycieczek. Zatem przez kolejnych kilka dni opisywać Wam będę krainę Ognia i Lodu.
Wulkany stanowią ważny czynnik, dzięki któremu Islandia jest taka jaka jest. Być może bardziej niż jakakolwiek inna siła określają naturę ziemi, tworząc nieskończone pola lawy pokrytej mchem, rozległe równiny czarnego piasku, poszarpane szczyty i ogromne kratery.
Siły wulkaniczne pod powierzchnią ziemi tworzą także niektóre z najpopularniejszych atrakcji w kraju, takie jak naturalnie występujące gorące źródła i gejzery, rozległe jaskinie oraz klify. Te miejsca co roku przyciągają turystów z całego świata, a także tych, którzy liczą na pojawienie się erupcji i doświadczenie jednego z najbardziej niesamowitych zjawisk na Ziemi. Biorąc pod uwagę jak ważna jest aktywność wulkaniczna na Islandii, jak oddziałuje na przemysł i charakter kraju, nie można ignorować tej pięknej i zarazem niszczycielskiej siły.
Na Islandii jest około 30 aktywnych wulkanów, a tych nieaktywnych, których żywot zakończył się setki tysięcy lat temu jest ponad setka. Rozrzucone są po niemal całym kraju z wyjątkiem obszaru fiordów, który położony jest w północno-zachodniej części wyspy. Wyjątkowa duża ilość wulkanów jest efektem tego, że wyspa stanowi de facto granicę pomiędzy Europą a Ameryką Północną i nie mam tu na myśli bynajmniej prawie równej odległości pomiędzy lądem stałym obu kontynentów ale fakt, że właśnie przez tę wyspę przebiega dokładnie styk płyt tektonicznych, na których położone są wspomniane powyżej kontynenty. Jedynym innym miejscem gdzie na styku tych płyt tektonicznych możemy znaleźć aktywność wulkaniczną jest portugalski archipelag Azorów. Grzbiet Śródatlantycki – czyli granica pomiędzy płytami kontynentalnymi przebiega przez całą Islandię i sprawia, że większość kraju znajduje się na kontynencie północnoamerykańskim. Jest tu wiele miejsc, w których można zobaczyć części grzbietu. Wśród nich są półwysep Reykjanes, gdzie właśnie doszło do wybuchu wulkanu Fagradalsfjall oraz jedna z największych atrakcji lodowej wyspy, czyli Park Narodowy Thingvellir. Tam dosłownie można stać w dolinie między płytami i wyraźnie widzieć ściany kontynentów po przeciwnych stronach parku narodowego. Nadmienię, że dolina ta ma tylko kilka metrów szerokości.
Zatem skoro wiemy już, dlaczego dochodzi tu do licznych erupcji zadajmy pytanie jak często te erupcje mogą mieć miejsce? Odpowiedź jest oczywista – nikt tego nie wie, ale dzieje się to stosunkowo regularne. Od przełomu XIX i XX wieku nie było tu dekady bez erupcji, ale to czy kolejna zdarzy się niedługo, jest nie do przewidzenia. Dodam w tym miejscu, że w przeciągu ostatnich jedenastu lat mieliśmy do czynienia z czterema wybuchami. Oprócz wspomnianej powyżej doszło jeszcze do erupcji wulkanu Holuhraun, w 2014 roku, wulkanu Grímsfjall w 2011 roku oraz Eyjafjallajökull w 2010 r. Ważnym jest aby podkreślić, że erupcja z 2010 roku przyczyniła się do sporych problemów nie tylko na Islandii, ale praktycznie na całym świecie. Jeśli pamiętacie wybuch, który uniemożliwił loty nad połową świata na kilka tygodni (tuż po katastrofie smoleńskiej) to wiecie o czym piszę.
Jak groźne są erupcje tutejszych wulkanów? Tu odpowiedź jest również nieznana. To co przed nami w tej kwestii nie jest bowiem możliwe do zbadania, a tym bardziej do odgadnięcia. Niemniej wyspa jest coraz lepiej przygotowana do zmierzenia się z żywiołem a wszelkie ostatnie erupcje nie niosły ze sobą licznych ofiar. Duża w tym zasługa naukowców, którzy nieustannie monitorują śpiące demony. Stacje sejsmiczne w całym kraju doskonale pomagają przewidywać erupcje, a jeśli duży wulkan, taki jak Katla lub Askja, wykazuje oznaki aktywności, obszary dookoła są zamykane i ściśle monitorowane. W dodatku większość aktywnych wulkanów znajduje się daleko od miast, co jest wynikiem doświadczeń pierwszych osadników. Na przykład południowe wybrzeże Islandii ma niewiele miast i wiosek, ponieważ główne wulkany, takie jak Katla i Eyjafjallajökull, znajdują się właśnie w tej części kraju. Dodatkowo, oba leżą pod lodowcami i ich erupcje mogą spowodować ogromne powodzie, które z łatwością pochłonęłyby wszystko pomiędzy nimi a oceanem, co już wielokrotnie w historii miało miejsce. Tego typu zjawisko nazywa się lodowymi powodziami lub powodziami glacjalnymi, gdzie nagle w wyniku gwałtownego podgrzewania od spodu czapy lodowej, miliony ton lodu osuwa się wraz z kamienistym podłożem po zboczach wulkanów spychając wszystko na swojej drodze w kierunku oceanu. Tu rada dla Was. Jeśli występuje choć niewielkie ryzyko takiego zjawisko (a może wystąpić w każdej chwili) obszar zagrożony jest przez służby natychmiast zamykany. Wówczas pod żadnym pozorem nie wkraczajcie na ten obszar. Ani autem ani pieszo. Jeśli zakaz zignorujecie, a zjawisko faktycznie nastąpi, nie będziecie mieć żadnych szans w starciu z taką powodzią. Zginiecie marnie!
Pomimo nowych technologii oraz doświadczenia islandzkich naukowców, nadal istnieją pewne zagrożenia związane z erupcjami, o których podróżni powinni wiedzieć. Jeśli podczas pobytu na Islandii nastąpi erupcja, ważne jest, aby być świadomym kierunku wiatru. Nawet erupcja w centralnej części wyspy może wpłynąć na jakość powietrza na wybrzeżu, jeśli wiatr jest niekorzystny, to powoduje problemy z oddychaniem u dzieci, osób starszych i chorych. Wówczas zaleca się pozostanie w domach z zamkniętymi oknami w dni, w których poziom toksyczności jest wysoki. Wszelkie ostrzeżenia o erupcjach i jakości powietrza możecie zobaczyć w na islandzkich stronach z pogodą oraz na stronie www.safetravel.is
Zatem jeśli chcecie w bezpieczny sposób i przy pięknych okolicznościach przyrody rozkoszować się krajem bogatym w historię i kulturę, jakże inną od tego co mamy na co dzień, polecam Wam to miejsce z całego serca. Pakujcie walizkę, rezerwujcie bilet na Islandię i przylatujcie. Nikt bowiem nie zagwarantuje Wam kiedy będzie kolejna okazja zobaczyć „wulkan w akcji” i to w dodatku w bezpiecznej dla nas „akcji”, tak jak to ma miejsce właśnie teraz.
I na sam koniec informacja o aktualnych wymogach dla tych którzy chcą odwiedzić Islandię. Każdy przylatujący musi się zaszczepić na Covid-19 i zrobić test na obecność korona-wirusa nie wcześniej niż 72 godziny przed wylotem oraz zarejestrować swoją podróż na stronie https://visit.covid.is, która prowadzona jest nie tylko w języku wikingów, ale także po angielsku i po polsku. Zatem do zobaczenia na Islandii!