02/05/2019
Dzień 5. Relacja z obsuwą gdyż wczoraj gościłem na imprezie pt Rock Wolności”. Przy dźwiękach rockandrolla noga sama podawała i to do tego stopnia że po powrocie do domu od razu podała w kierunku wyra. Sen był ostatnim ratunkiem dla mnie bo narkotyki przestały już działać pobudzająco. Piękne uczucie móc iść spać przed północą. Mniej piękne kiedy budzisz się rano i masz pierdylion wiadomości o treści których nie powstydziliby się windykatorzy providenta. Czyli jednak kogoś obchodzi los nieślubnych synów Aleksandra Doby. Wyobraźcie sobie że wczoraj podczas swojego koncertu Kobranocka zadedykowała (świadomie lub nie, tego nie wiem) hipisówkę naszym dzielnym ułanom kajaka. Podczas wyśpiewywania wersu „To pływanie, to żegluga z dziurą w łodzi” prawie udusiłem się ze śmiechu. Taka to wolność na rzece. Wczoraj pogoda siadła jak ta lala. Chłopaki nawet zaczęli trochę marudzić że dawno nie padało i w tym upale, a może bardziej dlatego że święto pracy a może jeszcze bardziej dlatego, że piszący te słowa wczoraj właśnie, pierwszego maja obchodził okrągłą dziewiątą rocznicę pożycia małżeńskiego z pierwszą żoną Dorotą, urobili w stylu alpejskim 69 kilometrów kończąc etap w Warcie. Uprzedzając pytania, jacht im jeszcze nie zatonął choć niewiele brakuje i bukmacherzy przyjmują już zakłady ile jeszcze pociągną, Warta to też taka miejscowość o nazwie jak rzeka, analogicznie jak Wisła i Wisła, Prudnik i Prudnik czy Odra i Wrocław. Ten ostatni to może nie najlepszy przykład ale zawsze jakiś. Z atrakcji etapowych, chłopaki spotkali matkę naturę. Gdzieś na łące niczego nie świadoma pewna panna opalała się w stroju takim w jakim przyszła na ten łez padół. Nie chcąc spłoszyć tak pięknego widoku dzielni mężowie stanu (nazywam ich tak bo Jarek też jest mężem stanu choć wszyscy kawalerowie) nacieszyli swe oczy pięknym widokiem i popłynęli dalej gdyż na mecie etapu czekała na nich już załoga G. w skład której wchodzili Paweł Baranowski, Michał Malinowski i człowiek który podważył teorię Kazimierza Górskiego o tym że piłka jest okrągła, on woli jajowatą - Marol Kalik. Ten ostatni jest też mistrzem Sławkowa w grze w statki a jego ulubiona pozycja do zatopienia jednomasztowca to L4. Zdjęć owej białogłowej oczywiście do galerii nie wrzucę ale jakby ktoś bardzo chciał to w wiadomości prywatnej mogę udostępnić numer konta na które trzeba przelać abonament za prawa autorskie. Na postoju było ognisko, kiełbaski , grochówka i woda mineralna ;) a potem sen, chyba pierwszy raz w suchym namiocie ale jak mówi stare indiańskie przysłowie „ jeżeli wszystko idzie poprawnie to zło pierdolnie z nienacka”. A Więc czekamy na wiadomości z frontu.