08/06/2022
📅Równe 2 miesiące mnie tu nie było. Mam nadzieję, że ktoś z Was choć trochę tęsknił.
🌌W swoim debiutanckim wpisie obiecałem, że pierwszy wpis poświęcony sztuce będzie o łączącym Warszawę i Kraków „Szale Uniesień” Podkowińskiego. Pisałem tam też, że jestem szczęśliwym singlem… Cóż… zacząłem pisać ten wpis i zacząłem być bardzo nieszczęśliwym singlem i przytrafił mi się niemały „krakowski spleen”. Przypomniał mi się bowiem cały „mój szał uniesień” i bardzo ciężko było go unieść. W ostatnią niedzielę jednak powiał „Wiatr co rozgonił ciemne skłębione zasłony” (dzisiaj otwarto skwer Kory w Krakowie), więc wracam z nową energią.
🔜Obiecałem codzienne wpisy, ale to jest niemożliwe, a zresztą moje wpisy są tak długie, że internetowa rzeczywistość każe je dozować, no a poza wszystkim taka codzienna pisanina to rutyna i nie ma już „show”. Wracam więc do co środowego pisania, które bardzo dobrze mi wychodziło. Będę publikował też w niedziele i tego mam zamiar się trzymać „na sztywniutko”. W tę niedzielę przedstawię moje dalsze plany związane z rozwojem tego przedsięwzięcia.
🤕Dlaczego „Szał uniesień” tak mnie przytłoczył? Mocno można się zakochać po trzydziestce. Okazuje się, że nawet mocniej niż za młodzieńczych lat. Czasem jednak dosłownie wszystko potrafi być przeciwko ludziom - wydawałoby się - świetnie zgranym. Taka historia, prawie każdemu się zdarzyła. Jednakże... Artystyczne dusze jak moja, przeżywają tego rodzaju sytuacje wyjątkowo długo i boleśnie, stąd moje długotrwałe milczenie tutaj.
💘Mężczyzna chcący zdobyć serce kobiety i odrzucony, to historia stara jak świat. Gdzieś tam w rajskim ogrodzie się zaczęła i tak do dziś trwa. Prus II tomy o tym napisał. „Cierpienia młodego Wertera” Goethego (który w przeciwieństwie do swego romantycznego polskiego odpowiednika w Krakowie był), gdzie bohater nie zgadzający się z tym dziwnym światem, albo nawet przeżywający „ból świata”, czy po niemiecku „Weltschmerz” (które to sformułowanie właśnie za tą powieścią weszło do języka powszechnego), a jeszcze nade wszystko doznający zawodu miłosnego, w końcu popełnia samobójstwo - to też znana lektura. Można też całą taką melodramatyczną historię - namiętności, pożądania, pragnienia, napięcia czy w końcu uniesienia i szału – pokazać na płótnie. I to w genialny sposób zrobił bohater mojego dzisiejszego wpisu.
🎨„Szał uniesień” Władysława Ansgarego (😍) Podkowińskiego to jedno z najbardziej znanych na świecie polskich dzieł sztuki. Nic dziwnego, bo wyjątkowo działa na wyobraźnię. Obraz mający rozmiary 310x275 cm, kiedy został wystawiony w warszawskiej Zachęcie wzbudził powszechną sensację w Warszawie końca wieku XIX. Na wernisaż 18 marca 1894 roku przyszło tysiąc osób, a całą wystawę odwiedziło wtedy ponad 12 tysięcy ludzi. Każdy ten obraz chciał zobaczyć.
🖌Podkowiński urodził się w 1866 roku w Warszawie. W 1889 roku zamieszkał w Paryżu wraz z innym znanym dziś malarzem Józefem Pankiewiczem w mieszkaniu Józefa Chełmońskiego. Jakoś tak jest, że artyści przyciągają się wzajemnie. Już tam pochłaniała go wizja tego obrazu. W 1891 roku wrócił do Warszawy. Artyści zawsze chętnie portretowali akty. Artyści la belle époque szczególnie chętnie. Ten akt jest jednak wyjątkowy i robi wrażenie nawet w dzisiejszym pełnym erotycznych bodźców świecie. Może to rozmiar obrazu. Może piękno sportretowanej kobiety. Może przerażenie i piana toczona z końskiego pyska. Może to, że bujne włosy przenikają się z końską grzywą. Na pewno wszystko to razem wzięte już robi wrażenie.
✂️To co w tym obrazie jest najciekawsze to fakt, że artysta po miesiącu od jego wystawienia przyszedł do galerii poprosił o drabinę, postawił ją przy obrazie, wszedł na nią i zaczął spokojnie i metodycznie ciąć obraz. Nie wykonywał jednak przypadkowych cięć. Obiektem jego agresji była wymalowana przez niego blondwłosa piękność. Byłem dziś w Zachęcie. W tym samym budynku Eligiusz Niewiadomski zamordował pierwszego prezydenta II Rzeczpospolitej Gabriela Narutowicza. Tutaj też Daniel Olbrychski przyszedł kiedyś z szablą (rekwizytem z „Potopu”) i również zniszczył wystawę, na której był przedstawiony. To miejsce lubi skandale. Na weekend byłem w Sukiennicach i nakręciłem obraz tak, aby „wyciągnąć” z niego te cięcia. W komentarzu zamieściłem rolkę.
💔Dlaczego młody 28-letni malarz zniszczył dzieło nad którym tyle pracował i które tyle czasu tworzył? Po prostu. Jego wizja, którą chciał zaimponować wybrance swojego serca nie zrobiła na niej takiego wrażenia jak chciał i właśnie to niespełnione uczucie popchnęło go do tego czynu.
😈Podkowiński zapałał wielkim uczuciem do żony Miłosza Kotarbińskiego Ewy. Z tego małżeństwa narodził się Tadeusz Kotarbiński, późniejszy bardzo znany filozof i logik. W tym okresie Podkowiński zaczął bardzo dobrze zarabiać na portretowaniu bogatych dam. To niespotykane u artystów, więc skoro poczuł się pewnie pojechał wyznać Kotarbińskiej miłość. Mężatka i matka odrzuciła jego zaloty… Może… A może ich relacje nie były jedynie platoniczne. Tego się nie dowiemy. Na pewno, to było jego najsilniejsze uczucie, a rysy twarzy przedstawionej na obrazie kobiety należą właśnie do Kotarbińskiej. Szczegóły anatomiczne jej ciała, też wydawały się jej mężowi zbyt podobne, a przedstawienie jej w ekstatycznej pozie i plotki jakie cała ówczesna Warszawa kolportowała musiały mocno nadszarpnąć ich małżeńską relacją. Właśnie te wszystkie czynniki spowodowały zapewne dramatyczną próbę „rozprawienia się” ze swoim dziełem przez malarza.
⚰️5 stycznia 1895, w niespełna rok po wystawieniu swojego obrazu, Podkowiński umiera, targany gruźlicą, która go wykończyła. „Szał” także malował mając problemy zdrowotne. Inna wersja mówi o tym, że popełnił samobójstwo. Historia ta jest pełna zagadek i niejasności. Już po jego śmierci jeden z jego przyjaciół napisał: „Obraz ten stoi żywo w pamięci tych wszystkich, którzy go oglądali. Chorobliwa jakaś fantazja kierowała ręką artysty gdy go malował. I koń, który tym razem uosobił tę samą myśl, którą ongi szkielety ilustrowały, i kobieta zlewająca się z nim w jedną całość, były to nie żywe istoty, lecz symboliczne jakieś bestie, które za chwilę ziemia miała pochłonąć.”
🖼Zniszczony obraz odrestaurował Witold Urbański. Płótno trafiło do matki malarza, Walerii, która w końcu sprzedała je wielkiemu krakowskiemu mecenasowi sztuki Feliksowi „Manggha” Jasieńskiemu, a ten w 1920 roku przekazał je Muzeum Narodowemu w Krakowie, którego do dziś jest ozdobą i zagadką.
Na zdjęciu mój zeszyt w którym wiele swoich wizji zapisuję, a jaki dostałem kiedyś (w grudniu 2016) od pewnej studentki architektury, ale to nie była akurat wielka miłość, chociaż trochę szału było, ale bez uniesień.
🪦Po tym jak wyszedłem dziś z Zachęty poszedłem na Powązki, obok których aktualnie mieszkam (a to dosyć spory cmentarz) i znalazłem grób Podkowińskiego w jakieś 5 minut, nie sprawdzając uprzednio gdzie spoczywa. Zawezwał mnie. Jest pochowany wraz z matką, która ufundowała nagrobek i napisała „ukochanemu i dobremu synowi”. Może to była jedyna kobieta, która go kochała.