MRU i okolice-przewodnik Mateusz

  • Home
  • MRU i okolice-przewodnik Mateusz

MRU i okolice-przewodnik Mateusz Contact information, map and directions, contact form, opening hours, services, ratings, photos, videos and announcements from MRU i okolice-przewodnik Mateusz, Tour guide, .
(6)

Pomóżmy koledze odbudować zasięgi!Polityka Facebooka niestety jest jaka jest, wcale się nie zdziwię, jeśli kiedyś nagle ...
24/02/2024

Pomóżmy koledze odbudować zasięgi!

Polityka Facebooka niestety jest jaka jest, wcale się nie zdziwię, jeśli kiedyś nagle zniknie strona moja czy Ocalić od zapomnienia - Staropole i Boryszyn.

Dlatego gorąca prośba ode mnie, żeby polubić jego nową stronę i pomóc mu odbudować to co utracił!

ZACZYNAM OD ZERA...

Szanowni Państwo, jak już Was informowałem, po prawie 10 latach pisania, przestała istnieć moja strona "Festung Glogau 1944-1945" 🙁 Najpierw przyszła wiadomość o jej tymczasowym zawieszeniu, zaś po moim odwołaniu, ta kolejna o jej usunięciu, gdyż "strona narusza nasze Standardy społeczności dotyczące niebezpiecznych osób i organizacji", co widać na załączonym niżej obrazku. Nadal nie znam dokładnych przyczyn takiej "decyzji" i wygląda na to, że mam raczej wyjątkowo marne widoki na ich ustalenie :(

Strona miała ponad 10 tysięcy obserwatorów i to takich poważnie czynnych, setki postów, galerii, zdjęć, komentarzy, rozmów, emocji. Wszystko nagle zniknęło i nawet ślad nie pozostał, co jest dla mnie bardzo okrutnie zaskakujące, bo w mgnieniu oka ktoś mi wymazał kawał życia, a nie wiem dlaczego🙁 Sposób prowadzenia profilu nie zmieniał się od lat, wiem o tym najlepiej, bo wszystko robiłem wyłącznie sam, a dla mnie najważniejsze jest pokazywanie historii, nie jej komentowanie. Ale widocznie gdzieś została przekroczona jakaś znana tylko przez facebook granica lub komuś nie podobały się zamieszczane treści, czego niestety nie wykluczam :(

Spotkałem się, po opublikowaniu tego "nekrologu", z niepoliczalną wręcz ilością Państwa komentarzy, sms'ów, telefonów i maili :) Były słowa otuchy, pocieszenia, zachęty do walki o odzyskanie profilu, ale głównie ogromna złość czy niedowierzanie, że można tak sobie kogoś "skasować" i zamknąć dyskusję jednym zdaniem :( Ja również nie wierzę i aż mnie skręca z takiej wściekłości bezsilnej...

Pozostaje okruch nadziei, że fb odpowie na przesłane zgłoszenia i uda się wypracować jakieś porozumienie, które może doprowadzi do przywrócenia usuniętej strony. Na razie, za namową kilku osób, robię "zapasowy" profil, żeby trzymać z Wami kontakt, publikować kolejne posty i nie poddawać się zawczasu, choć myśli mam takie, że lepiej na głos nie mówić :( Nie wiem ile to potrwa, nie wiem też jak długo będzie istniał, sami widzicie, że wszystko jest możliwe i dzieje się poza wszelką kontrolą z mojej strony :( Na razie w ogóle tego dalej nie widzę, zaczynam praktycznie od zera...

Nikogo tutaj jeszcze nie ma, nikt niczego nie czyta i nie komentuje, a cisza brzmi jakoś złowrogo :( Zapraszam ponownie wszystkich do siebie, proszę również o udostępnianie tej wiadomości znajomym, im nas będzie więcej tym szybciej może cokolwiek się zmieni. Aha, nie kłóćcie się w komentarzach o tęcze, polityków, prezesów, Unię Europejską, premiera, zły internet, ekologów, nowy ład, i tego typu kwestie. I tak jesteśmy podenerwowani na maxa, choć to jest i tak najdelikatniejsze określenie tego stanu. Nie ma co się "nakręcać", może lepiej poszukać rozwiązania. Jeśli ktoś coś wie lub zna kogoś kto wie jeszcze więcej i może pomóc to czekam w napięciu, żeby to się stało jak najprędzej...

Całą tą sytuację doskonale opisała Ania z dalekiego kraju, która dziś odezwała się pomimo notorycznego braku czasu i wielu problemów swoich na głowie: "Chłopaku, 3maj się! Miałam dawno dokładnie to samo i doskonale Cię rozumiem. To jest tak jakbyś wyszedł rankiem z domu, cały uśmiechnięty i szczęśliwy, wracasz po południu, klucz nie pasuje do zamka, światła pogaszone, cisza, pusto, nikt już tam nie mieszka, wszyscy gdzieś zniknęli, a Ty nawet nie możesz zajrzeć do środka. Kopiesz w drzwi i krzyczysz, niczego to zmienia, a jeszcze w skrzynce na listy leży zawiadomienie, że to wszystko Twoja wina, gdyż na przykład dwa lata wcześniej chodziłeś zimą bez czapki, co mogło mieć bardzo negatywny wpływ na dzieci z Twojej ulicy, choć wcale nie musiało tak być, ale na wszelki wypadek masz karę"...

Może jeszcze kiedyś tam będziemy się z tego wszystkiego śmiać ;) Pozdrowienia dla wszystkich, gdziekolwiek teraz jesteście :)

PRZEMYSŁAW LEWICKI :)

p.s.

Wesprzyj mój nowy profil na buycoffee.to/festungglogau dziękuję bardzo :) "Mała kawa to Wielka sprawa", a może to właśnie dzięki Tobie szybciej ukażą się kolejne posty albo moja nowa książka :) ?

Może ktoś nas widział w terenie ;)A później krążą opowieści o duchach na MRU
14/02/2024

Może ktoś nas widział w terenie ;)

A później krążą opowieści o duchach na MRU

12/01/2024
W końcu premiera!Zapraszam do oglądania :D
28/12/2023

W końcu premiera!

Zapraszam do oglądania :D

ODCINEK INNY NIŻ WSZYSTKIE:
KREW, BETON i STAL:
https://youtu.be/5IbsLRZRU6c
Odcinek nakręcony w bunkrach, lasach i zabytkach województwa lubuskiego pokazujący jak nowe badania obalają dotychczas przedstawiany przebieg przełamania niemieckiej obrony. Oprócz tego pokażemy Wam forteczne mosty zwodzone, jazy w potężnych bunkrach oraz oprowadzimy Widzów po Panzerwerku 717 w Pniewie oraz jego podziemiach i dworcu kolejowym z kolejką znajdującym się 35m pod muzeum. Wielkie podziękowania dla Mateusza Pisery oraz dla Mikołaja Wiktorowskiego za pomoc podczas prac nad odcinkiem.

Zapraszam do oglądania i przesyłania dalej!

„Podżegacze” w Kreis Meseritz, czyli potyczka pancerna pod PieskamiKolumna radzieckich czołgów wyjechała z Nietoperka w ...
09/12/2023

„Podżegacze” w Kreis Meseritz, czyli potyczka pancerna pod Pieskami

Kolumna radzieckich czołgów wyjechała z Nietoperka w kierunku Kęszycy chcąc przejść przez ufortyfikowany front przeciwnika, kiedy znaleźli się w dolince „Podżegacz” wypalił, niszcząc pierwszego t-34. Drugi jadący za nim został wyłączony z walki przez panzerfausty, które posypały się z okopów, załoga nie zdążyła zareagować…

…Był koniec stycznia 1945 roku. Zima była wyjątkowo mroźna, kiedy droga na zachód od miasta trzęsła się pod naporem gąsienic radzieckich czołgów 40 Brygady Pancernej Gwardii, ścigających oddziały niemieckie wycofujące się z Międzyrzecza. Pewni szybkiego zwycięstwa parli za nieprzyjacielem, kiedy na wzgórzach przed miejscowością Pieski wyrosła gotowa do walki Grupa Bojowa Waffen-SS. Wtem padły pierwsze strzały, a most nad Strugą Jeziorną został wysadzony. Dowódcy radzieccy zdali sobie sprawę, że nie docenili sił przeciwnika.

SS-Brigadeführer (Generał Brygady) Werner Ballauff, przyglądał się rozmieszczeniu swoich wojsk opartych o Międzyrzecki Rejon Umocniony, starając się wybrać odpowiednie punkty do obrony przed przeważającym przeciwnikiem. Miał przed sobą istną mozaikę formacji, poza swoją elitarną grupą bojową pod jego nazwiskiem złożoną z podchorążych szkoły podoficerskiej SS z Owińsk pod Poznaniem wspierany był przez jednostki przeciwlotnicze z Luftwaffe, żołnierzy z 433 Dywizji Piechoty Rezerwowej generała Vollratha Lübbego oraz bataliony lepiej lub gorzej uzbrojonego Volkssturmu. Zadanie było proste i konkretne – zatrzymać i spowolnić przeciwnika za wszelką cenę, dopóki nie nadejdzie wsparcie znad Odry. Hordy uchodźców nie napawały żołnierzy optymizmem.

Kiedy rozgorzały pierwsze walki stało się jasne, że sama 40 Brygada Pancerna Gwardii nie zdoła przebić się przez niemieckie umocnienia, skierowano w rejon działań liczne jednostki strzeleckie, zmechanizowane oraz artylerię w tym dobrze znane „Organy Stalina”. Potworna salwa Katiusz wzburzyła wody i rozryła brzegi spokojnie dotychczas płynącej rzeki, piechota przy wsparciu czołgów i transporterów opancerzonych ruszyła na pozycje niemieckie walcząc o każdy metr okopów, jeden z najstarszych obiektów na Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, niewielki MGuPAK Stand stojący przy drodze bronił się, dopóki nie otrzymał bezpośredniego trafienia prosto w stalowy pancerz osłaniający jego karabin maszynowy. Dochodziło również do walki wręcz, trzonki saperek pękały przy uderzeniach w stalowe hełmy, a bagnety pękały w ferworze walki. SS–manni raz po raz odpowiadali ogniem, często kontratakując, chłopcy z Luftwaffe z trudem przeładowywali działa po kolejnych salwach. Volkssturm również walczył dzielnie wiedząc, że jeśli w tej chwili zawiodą – los ich miast będzie przesądzony.

Sowieci opracowali plan oskrzydlenia Kampfgruppe Ballauff i towarzyszących jej jednostek, uderzyli jednocześnie na północ i południe od niej chcąc zamknąć przeklętych SS-mannów w kotle i ostatecznie ich unicestwić. W trakcie tego manewru generał Lübbe wydał swoim żołnierzom Werhmachtu rozkaz wycofania się, od tej pory Ballauff i Volkssturm walczyli w osamotnieniu co sprzyjało radzieckim planom. Kiedy ruszyli w kierunku Grupy Warownej Schill, broniące jej oddziały Volkssturmu skapitulowały chcąc ratować życie. Ale jak śmieli stawić opór, spowolnić marsz niezwyciężonej Armii Czerwonej? Zostali rozstrzelani na miejscu przez czerwonoarmistów, z masakry uratowało się jedynie dwóch rannych. Jednostki sowieckie przebiły się wychodząc na skrzydła zgrupowania Ballauffa, ten prowadząc już odwrót swoich wojsk zorientował się, że już za późno. Stalowe pancerze t-34 coraz bardziej zacieśniały kleszcze, już za chwilę zgniotą te mizerną jednostkę.

W tej samej chwili od strony miejscowości Kursko zdało się słyszeć ryk silników, jeden po drugim na wzgórze wjeżdżały niewielkie pojazdy szykujące się do strzału. Kiedy znalazły się na pozycji w swoich radiach usłyszeli rozkaz; „Feur frei!”

„Podżegacze”, a raczej z niemieckiego Jagdpanzer 38(t) „Hetzer” rozpętały piekło w radzieckim natarciu, kompania 14 z nich dowodzonych przez doświadczonego Oberleutnanta (Porucznika) Lützowa weszło do walki korzystając z najlepszych swoich zalet, niskiej sylwetki, świetnego układu jezdnego i mocnej armaty 75mm. Radzieckie t-34 jeden po drugim stawały w ogniu wprowadzając chaos na polu bitwy. Ten moment wykorzystał Ballauff, wyprowadzając przez powstałą lukę swoich ludzi. Pozostawił na miejscu jednak coś bardzo cennego – swój wóz sztabowy, a w nim dokumenty i mapy z rozmieszczeniem Panzerwerków Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Od tej pory los załóg schronów, które wciąż się broniły został przesądzony.

Ale jak niemieckie jednostki pancerne znalazły się kilka kilometrów od Międzyrzecza? Nie były one częścią niemieckiego kontrataku posuwającego się w tym samym czasie z Frankfurtu nad Odrą w kierunku Świebodzina, jednostki wyposażone w Hetzery miały za zadanie polować na sowieckie czołgi, które przebiły się przez linię Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Do tego zadania została stworzona 104. Panzer Jagd Brigade, czyli 104 Brygada Niszczycieli Czołgów. Nigdy jednak nie weszła do walki w pełnym składzie, co uniemożliwiło wykonanie wyżej wymienionego rozkazu. W założeniach miała składać się z sześciu „Abteilung”:

Panzerjagd-Abteilung 1
Panzerjagd-Abteilung 2
Panzerjagd-Abteilung 3
Panzerjagd-Abteilung 4
Panzerjagd-Abteilung 5
Panzerjagd-Abteilung 6
+ Inne jednostki, które finalnie nie weszły w skład brygady, lub weszły w późniejszym okresie.

Każda z nich (Poza 1 wyposażoną w działa samobieżne Sturmgeschütz III i IV) miała być wyposażona w dwie kompanie po 14 hetzerów każda, do tego po kompanii zwiadu złożonej z pojazdów pancernych Sdkfz 251 i 250, w tym wersje przeciwlotnicze. W sumie dawało to 154 Hetzery, 20 wozów Sturmgeschütz oraz prawie setkę wozów opancerzonych rozpoznania. Ze względu jednak na bardzo szybkie sowieckie postępu brygada nigdy nie walczyła w pełnym składzie, nawet poszczególne Abteilung rozbijane były na części celem rzucania ich w najbardziej potrzebne części frontu, tak w odległości kilku kilometrów od Międzyrzecza w osamotnieniu znalazła się Kompania Oberleutnanta (Porucznika) Lützowa, kolejne kompanie zostały rzucone do kontrataku znad Odry walczącego w tym czasie na zachód od Świebodzina, na Pomorze oraz później front odrzański.

To tylko jeden z epizodów użycia niemieckiej broni pancernej pod Międzyrzeczem w styczniu 1945 roku, działo się tutaj dużo więcej w tym temacie i jeśli post się podoba, to na pewno napiszę dla was coś więcej w tym o wspomnianym w tekście kontrataku w kierunku Świebodzina. Ciekawostka – utratę map przez Wernera Ballauffa właśnie pod Pieskami potwierdził mi… wnuk Pana Ballauffa 😉

Zdecydowana większość z Was kojarzy pewnie historię o pewnym majorze Karabanowie i jego „przełamaniu” Międzyrzeckiego Re...
02/12/2023

Zdecydowana większość z Was kojarzy pewnie historię o pewnym majorze Karabanowie i jego „przełamaniu” Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, ale dziś nie o nim. Czym była 44 Brygada Pancerna Gwardii, z której się wywodził ów sołdat, oraz czy znamy inne nazwiska poza nim samym?

„Rewolucyjna Mongolia” jak nazywała się jeszcze wtedy 112 Brygada Pancerna Czerwonego Sztandaru zbudowana została ze środków zebranych przez mieszkańców Mongolskiej Republiki Ludowej, otrzymanych przez Wniesztorgbank 10 lutego 1942 r. - 3 815 725 rubli radzieckich.

12 stycznia 1943 r. kolumna - 32 t-34 i 21 t-70 - została przyjęta przez 112 Brygadę Pancerną Czerwonego Sztandaru. Delegacji przedstawicieli Mongolskiej Republiki Ludowej przewodniczył marszałek Chorlogijn Czojbalsan, który ufundował osobiście jeden tank. Na wieżach czołgów, oprócz nazwy własnej brygady "Rewolucyjna Mongolia", wskazano, za czyje konkretne fundusze zbudowano ten pojazd bojowy. Znane nazwy własne pojazdów t-34:

„Z aratów środkowego aimag” (arat - w mongolskim „lud”, aimag to jednostka administracyjno-terytorialna w Mongolskiej Republice Ludowej, z grubsza odpowiadająca regionowi w ZSRR.);

„Z aratów Aimag Bain-Khongor”;
„Z aratów Zhabkhalant-Sharba Aimag”;
„Z aratów ze wschodniego Gobi Aimag”;
„Z aratów z południowego Gobi Aimag”;
„Z aratów Aimag ze Środkowego Gobi”;
„Z aratów Aimag Gobi-Ałtaj”;
„Z aratów Bain-Ulgiy Aimag”;
„Z aratów z Kosogol Aimag”;
„Z aratów Uburkhangai Aimag”;
„Z aratów wschodniego Aimag”;
„Z aratów Aimag Selenginsky”;
„Z aratów Bulgan Aimag”;
„Z aratów Arakhangai Aimag”;
„Z aratów Aimag Dzankhyn”;
„Z aratów Ubsanur Aimag”;
„Z aratów Kobdos Aimag”;
„Z aratów z Aimag Kentey”;
„Od robotników Ułan Bator”;
„Suchy Bator”;
„Marszałek Czojbalsan”;
„Od rewolucyjnej młodzieży MPR”; (MPR – Mongolska Republika Ludowa)
„Od cyryków i dowódców MNRA”;
„Od robotników i pracowników Zespołu Przemysłowego im. Czojbalsana";
„Od straży granicznej MPR”;
„Z Milicji Ludowej MPR”;
„Od obywateli radzieckich do Mongolskiej Republiki Ludowej”;
„Z Rady Ministrów MPR”;
„Z KC MPRP”;
„Z Małego Churału MPR”;
„Bumtsende” (przewodniczący Prezydium Małego Khuralu Mongolii).

„Khatan-Bator Maksarzhav” (mongolski dowódca wojskowy, uczestnik mongolskiej rewolucji narodowo-wyzwoleńczej 1911 r., minister wojny Mongolii w latach 1922–1927).

30 października 1943 r . Dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR „za doskonałe wykonywanie zadań dowódczych oraz bohaterstwo i odwagę wykazaną przez personel w walkach z hitlerowskimi najeźdźcami” 112. ”Mongolia” otrzymała honorowy tytuł „Gwardia” i została przekształcona w 44. Brygadę Pancerną Czerwonego Sztandaru Gwardii „Rewolucyjna Mongolia”, którą znamy z walk o Międzyrzecki Rejon Umocniony. Dowódcą brygady w styczniu 1945 był Józef Irakliewicz Gusakowski.

Od lutego 1942 – zastępca szefa sztabu ds. operacyjnych, od kwietnia 1942 – szef sztabu 112. Brygady Pancernej w 50. Armii Frontu Zachodniego.

W sierpniu 1943 roku podczas bitwy pod Kurskiem, na polu bitwy pod Oboyanem, zastąpił poległego dowódcę brygady Leonowa i pełnił jego obowiązki. 12 sierpnia 1943 w pobliżu miasta Bogoduchow podczas ostrzału artylerii wroga został lekko ranny w prawą nogę i ewakuowany do szpitala. Po wyjściu ze szpitala, 20 września 1943 roku został mianowany dowódcą 112. Brygady Pancernej. Wchodził w skład 11. Korpusu Pancernego Gwardii.

17 lipca 1944 pod jego dowództwem brygada przekroczyła Bug Zachodni.

Za umiejętne dowodzenie brygadą ( 1 Armia Pancerna Gwardii , 1 Front Ukraiński ) podczas operacji lwowsko-sandomierskiej , odwagę osobistą, waleczność i bohaterstwo gwardii, pułkownik Gusakowski został odznaczony 23 września 1944 roku tytułem Bohatera Związku Radzieckiego.

W czasie ofensywy wiślano-odrzańskiej ponownie wykazał się niezwykłymi umiejętnościami jako dowódca czołgu i osobistą odwagą . 15 stycznia brygada walczyła za rzeką Pilicą i szybko rozbudowując przyczółek, 17 stycznia zdobyła miasto Łowicz. Stamtąd brygada weszła w przełom i pełniąc funkcję przedniego oddziału korpusu pancernego, przez kolejne dwa tygodnie stycznia 1945 roku walczyła przed nacierającymi oddziałami na dystansie około 300 kilometrów. W tych dniach brygada wyzwoliła 4 miasta i aż 250 innych osad. Zniszczono 10 czołgów wroga, 12 dział samobieżnych, 59 transporterów opancerzonych i pojazdów opancerzonych, 43 działa różnych kalibrów oraz około 4000 żołnierzy i oficerów wroga. Schwytano 6 różnych magazynów i ponad 130 jeńców. Za wybitną odwagę i bohaterstwo gwardii pułkownik Gusakowski został odznaczony 6 kwietnia 1945 r. drugim medalem Złotej Gwiazdy .

Pod jego dowództwem w ciągu niecałych 2 lat udziału w bitwach brygada otrzymała sztandar Gwardii oraz honorowe imię „Berdyczewska”. Otrzymała 16 odznaczeń od Naczelnego Wodza. Rozpoczynając wojnę w stopniu starszego porucznika Gusakowski zakończył ją w stopniu pułkownika . Został dwukrotnie ranny (pierwszą ranę otrzymał 12 sierpnia 1943 r. w pobliżu miasta Bogoduchow, drugą poważną ranę otrzymał 27 kwietnia 1945 r. na ulicach Berlina ). Na frontach walczyło pięciu braci Gusakowskich (szósty, najstarszy, zmarł w 1935 r.). Najmłodszy brat Aleksander zmarł pod koniec marca 1945 r.

Kolejną znaną postacią z 44 Brygady Pancernej Gwardii jest… czołg! Mianowicie t-34 o nazwie własnej „Marszałek Czojbalsan”, przy którym chętnie wykonywano zdjęcia. Pełnił on rolę „symbolu” tej jednostki. Dowódcą był porucznik I. M. Leushin , kierowcą – Tokariew, a strzelcem radiowym - sierżant Okunev - zniszczyli 1 czołg nieprzyjaciela.

Starszy porucznik Gwardii, dowódca plutonu czołgów 44. Gwardii Leushin Ivan Michajłowicz, urodzony w 1918 r., pochodzący z obwodu kirowskiego, spłonął w czołgu w Niemczech 2 marca 1945 roku. Koledzy z brygady o miesiąc przeżyli majora Karabanowa.

W następnym poście o pancernych "podżegaczach" z drugiej strony zębów smoka ;)

Raport Otto Wernera, ówczesnego menadżera biznesowego spółdzielni sprzedaży w Międzyrzeczu, członek Volkssturmu z Pszcze...
25/11/2023

Raport Otto Wernera, ówczesnego menadżera biznesowego spółdzielni sprzedaży w Międzyrzeczu, członek Volkssturmu z Pszczewa (W nawiasach moje dopiski/wyjaśnienia/spostrzeżenia na temat danych wydarzeń).

Część II (ostatnia)

Potem rozmawiałem z siedmioma innymi volkssturmistami, którzy w wyniku ostrzału stracili zapchany powóz konny. Konie uciekły.

Więc się zaczęło (odwrót). Kiedy dotarliśmy na przejazd kolejowy, konie zaczepiły się łańcuchem o słupki kolejowe, a chłopaki byli szczęśliwi, że odzyskali swój zaprzęg. Chcieli po prostu iść w stronę Stołunia, na co sam jednak odmówiłem (Otto bardzo przejmował się losem rodziny, chciał za wszelką cenę dostać się do Międzyrzecza). Zostałem sam na przejeździe. Most kolejowy był nienaruszony i dobrze skomunikowany. Więc w końcu poczułem się trochę bezpieczny! Jednak w dołach polickich łąk zawsze tonęło się głęboko. Dzięki mocnemu, leszczynowemu kijowi poradziłem sobie z nimi. Szedłem, dopóki nagle nie natknąłem się na płot i zobaczyłem w pobliżu pięć osób. Zaległem.

Krzyknęli: „Niemieccy żołnierze! Nie strzelaj!” Oni byli obstawą mostu ze szkoły podoficerskiej. Wszyscy z nich porzucili broń, tylko jeden miał pistolet, niesamowicie bali się Rosjan. Uspokoiłem ich na początku, że tutaj nie można się na nich natknąć od razu. I zasugerowałem później marsz w kierunku Kuligowa. Nie korzystaliśmy ze ścieżek, osłonę stanowiła nam Obra i głęboki śnieg, dzięki temu dotarliśmy bezpiecznie.

Poszliśmy do rolnika Wittchena, którego znałem. Ale on sam stał na warcie w kierunku Stołunia (gdzie zginął). Jego żona zrobiła nam kawę. Byliśmy bardzo zmęczeni. Po dłuższym czasie, na zewnątrz, około północy usłyszeliśmy tętent koni i dzwonienie: To były sanie konne z woźnicą i jakimś porucznikiem, którzy chcieli znać drogę do Międzyrzecza. Zaproponowałem, że do nich dołączę i wskażę drogę. I tak w szóstkę pojechaliśmy do Międzyrzecza.

Wszystko było w chaosie, wszędzie w okopach trwały walki. To było bez sensu! Znalazłem w trakcie ucieczki swojego przyjaciela i poszliśmy coś zjeść. Okazało się, że moi bliscy są w pobliskim lazarecie, ale kiedy tam dotarłem okazało się, że wszystkich już ewakuowano.

Moje spostrzeżenia:

W dalszej części autor listu opisuje ucieczkę i ponowne spotkanie z rodziną oraz pobyt w Danii, najważniejsze to informacje zebrane wyżej. Wynika z nich, że Otto to niesamowity szczęściarz, który wraz z opisaną grupą żołnierzy ze szkoły podoficerskiej przemknął się idealnie pomiędzy natarciem 40 Brygady Pancernej Gwardii, a nadejściem brygad strzeleckich podążających za nią. Wspomniana brygada pancerna skręciła bardziej na południe przez Rańsko, Janowo, Karolewo w kierunku Skoków, dzięki czemu mogli przejść w miarę spokojnie w kierunku bardziej północnym (Kuligowo jak wynika ze wspomnień było wciąż w rękach niemieckich). Nieznane pozostają losy reszty jego oddziału, być może faktycznie próbowali się przebić przez linie rosyjskie? Albo mieli informacje o trwającym niemieckim kontrataku w rejonie Borowego Młyna i chcieli go odciążyć działaniem zaczepnym?

Otto wspomina o walkach okopowych w drodze z Kuligowa do Międzyrzecza, pokrywa to się z linią Pozycji Pośredniej i potwierdza wersje o krwawej walce pozycyjnej międzyrzeckiego Volkssturmu w celu opóźnienia natarcia radzieckiego, aby cywile mogli opuścić miasto. Walka pozycyjna i cywile, którzy uciekając mijają radzieckie czołgi zatrzymywane przez żołnierzy niemieckich pojawiają się w innych relacjach zebranych przeze mnie w ostatnim czasie.

Raport Otto Wernera, ówczesnego menadżera biznesowego spółdzielni sprzedaży w Międzyrzeczu, członek Volkssturmu z Pszcze...
24/11/2023

Raport Otto Wernera, ówczesnego menadżera biznesowego spółdzielni sprzedaży w Międzyrzeczu, członek Volkssturmu z Pszczewa (W nawiasach moje dopiski/wyjaśnienia/spostrzeżenia na temat danych wydarzeń).

Część I

Jesienią 1944 roku nagle przybyła cała gromada starszych ludzi, zakwaterowanych w halach w pobliżu Hohla i Fischbocka, aby kopać rowy przeciwczołgowe (mowa tu o rozbudowie Pozycji Trzcielskiej i Pozycji Pośredniej od lata 1944 roku do stycznia 1945).
Wykopano i dobrze ustawiono także stanowiska dział (Według planów obronnych Pozycji Trzcielskiej - Pszczew miał zamienić się w silny punkt oporu). Powstały pod okiem porucznika Jägera w pobliżu rolnika Fabiana na „Meseritzer Chaussee”. Spotkałem się z tym porucznikiem ponownie, kiedy przydzielono mnie do 4. Oddziału Zastępczego Niszczycieli Czołgów w Danii. „Okopowi Ludzie” mieli także złe nawyki poza pracą. Ukradli między innymi mój płaszcz przeciwdeszczowy i dużą maszynę do pisania Conti z biura. Starszy policjant Sachs wziął tę sprawę pod uwagę, ale nic z niej nie osiągnął. W końcu wszystko przepadło.

Ponieważ zostałem przeszkolony na mechanika w straży pożarnej, poszedłem do Volkssturm II i nie musiałem iść na bezpośredni front (Drugi pobór Volkssturmu, pierwszy został rzucony wcześniej do Twierdzy Poznań). Uważaliśmy, że powinniśmy stanąć w obronie Pszczewa, wszystko, żeby tylko nie spłonął. Byliśmy wtedy obecni, aby odebrać rozkazy w „Cafe Sommer” 29 lub 28 stycznia 1945 wieczorem. Nie mogę tego określić dokładnie (daty). Obecni byli wszyscy obywatele miasta płci męskiej - jako funkcjonariusze (komisarz okręgowy) Krumrey (określany jako „wojskowy”) i Inspektor pocztowy Hentschel (określany jako „polityczny”), także hrabia zu Dohna i jego Adiutant Brundke - szwagier Fischbocka.

Został wydany rozkaz ewakuacji ludności cywilnej. Oddziały miały zabrać tych, którzy chcieli uciec do Policka, ale nie dlatego, że wysadzony został przejazd kolejowy w Szarczu, ale dlatego, że dworzec był już zagrożony! Przejazd ocalił obywatel przez cięcie przez kabel zapłonowy. Widzieliśmy go w zeszłym roku w złym stanie (Otto wyjaśnia w ten sposób, dlaczego cywile uciekali pieszo, a nie koleją). Na spotkaniu hrabia zu Dohna oświadczył:

„Któż może mi dać pewność, że mój lud, moja żona i ja nie umrzemy z głodu podczas ucieczki? Zapewniam moim ludziom wolny wybór, sam tu zostanę.”

Brundke również przyłączył się do tego oświadczenia. Hrabia Dohna wiele oczekiwał od swojej znajomości języka rosyjskiego, którą nabył. Najwyraźniej nie myśląc o swoich najgorszych wrogach, w których skierowana była lufa (pamiątkowej armaty z 1865 r.) stojąca przed jego zamkiem.

Powiedziano mi później, że jego psa zauważono w Annahof. Zakładam, że jako lojalny towarzysz swego pana został z hrabią tam, gdzie zmarł (Dotyczy dalszych losów hrabiego).

Kiedy samochody z uchodźcami odjechały rano do Policka, zostaliśmy w Pszczewie na kolejny dzień i zakwaterowaliśmy się u rolnika Dahlke, niedaleko Willego Hoffmanna, niedaleko Jeziora Chłop, aby chronić i obserwować ten odcinek akwenu. Przede wszystkim znów dobrze nakarmił swoje krowy, ponieważ były bardzo głodne!

Rano musieliśmy wracać do Pszczewa, mijaliśmy działo przeciwlotnicze 8cm obok Hoffmanna. Potem jeszcze trzy przy Meseritzer Chaussee (skrzyżowanie w kierunku Kuligowa). Około 10 całkiem nowych stanowisk przeciwpancernych zostało w sumie wykonanych wokół Pszczewa.

Nawet wszystkie buldogi z posiadłości zostały zarekwirowane
w roli koni zaprzęgowych. Około godziny 15:00 kazano nam maszerować przez jeden dzień w kierunku Politzig, po czym mieliśmy wracać (Najpewniej w celu połączenia się z planowanym niemieckim kontratakiem)!

Miałem na sobie przydziałowy płaszcz z czapką polową, nowe wojskowe spodnie i trzewiki, ale swoją cywilną marynarkę i swój plecak z bielizną i prowiantem, na głowie za to mój hełm strażacki pomalowany na biało, oraz jako kamuflaż, bo leżał śnieg, białe lniane prześcieradło z rozcięciem na środku, oczywiście też karabin.
Więc około 16:00 udaliśmy się rozciągniętym oddziałem na zachód. Miałem ze sobą mój rower, ale przez śnieg nie mogłem na nim jechać, tylko go pchałem. W okolicy nie widziałem już żadnych furgonetek z uchodźcami. (Hrabia wraz ze sztabem i cywilami wycofał się poprzedniego dnia, musieli wiedzieć o masakrze w Policku, bowiem w dalszej części tekstu możemy przeczytać, że wcale nie skorzystali z głównej drogi, a uciekali bocznymi). Kiedy byliśmy w lesie niedaleko leśniczówki Waldecke, na drodze stołuńskiej, nagle z przodu rozległ się dźwięk „br, br”, smugacz zasyczał z dala od nas. W tej chwili, po lewej stronie drogi, w rowie leżała sterta drewna: zaległem za nią. Kiedy wszyscy otrząsnęli się
z pierwszego szoku, ktoś krzyknął: „dowodzący naprzód!” Ale przyszedł tylko lekarz z sierżantem. Został wysłany patrol, który stwierdził, że: „Na skraju lasu i przy moście stoi kilku Rosjan.” Było bardzo cicho.

Dowództwo chciało przeprowadzić natarcie, ale nie było ani amunicji przeciwpancernej, ani przeciwlotniczej, ani do karabinów maszynowych. A szpica z dowództwem już dawno miała być w Międzyrzeczu (Czyli nie wiedzieli o śmierci hrabiego i reszty). Co teraz? Mieli wrócić z odsieczą. Ale nikt nie przyszedł (Musieli wiedzieć o planach kontrataku, wiele wspomnień i raportów na to wskazuje, przez szybkie natarcie radzieckie na południu i opóźnienie w wymarszu Kampfgruppe Langkeit został on powstrzymany jeszcze przed Świebodzinem). Obok mnie był rolnik Schild i jakiś agent ubezpieczeniowy. Jego imienia nie pamiętam. Mieszkał naprzeciwko rzeźnika Bogajewicza (Znalazłem go – Werthmann). Chciałem się z nimi wyrwać w kierunku Stołunia przez linię kolejową, a dalej przez polickie łąki. Odmówili.

Niedługo część II.

20/11/2023

A tak powstają najlepsze produkcje filmowe o MRU ;)

Coś z okolic pogranicza 😉
19/10/2023

Coś z okolic pogranicza 😉

Opalenitzaer Kleinbahn (1886 - 2006) w latach 40. XX wieku.
Na zdjęciu parowóz Krauss & Co. Typ ###Vbh i jakaś baba.

Zapowiadam tym wszystkim, którzy przyłożyli swoje łapska do likwidacji kolejki, że jak traficie już do piekła to będziecie się smażyć w kotle tej lokomotywy.
Mam rację Opalenicka Kolej Dojazdowa ?

📸 zbiory własne

Na moich ekstremalnych tak się zapindala, że podeszwy to się topią! :D Przez wakacje zapraszam na trasy ekstra 3, 4, 6 l...
30/06/2023

Na moich ekstremalnych tak się zapindala, że podeszwy to się topią! :D

Przez wakacje zapraszam na trasy ekstra 3, 4, 6 lub 8h w systemie podziemnym, ALBO trasy terenowe po obiektach na powierzchni i nie tylko ;)

Post z pozdrowieniami dla chłopaków z ostatniej ekstremalnej!

Tak przy majówce, wycieczka z lotu ptaka! Zapraszam w ten długi weekend majowy do oderwania się na chwilę od siedzenia p...
28/04/2023

Tak przy majówce, wycieczka z lotu ptaka!

Zapraszam w ten długi weekend majowy do oderwania się na chwilę od siedzenia przy grillu na wycieczki krótkie, długie czy ekstremalne trwające nawet do 8 godzin! :D

Powrót z każdej wycieczki możliwy jest naszą niezastąpioną taksówką BTR 152

Już w poniedziałek zapraszam na trasę 6 godzinną po podziemiach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego! (Kontakt bezpośrednio do mnie lub z kasą - prosić o dopisanie do wycieczki Mateusza, cennik według strony muzeum
https://bunkry.pl/cennik/ )

Zdjęcia: Paweł Pochocki czyli ekipa Bauwerk 765

06/02/2023
Bo trzeba coś z tym zrobić.Holikistki Bunkerites of Poland 3 Bastion Grolman STOWARZYSZENIE WĘDRÓWKI PO ZAKAMARKACH MRU
22/12/2022

Bo trzeba coś z tym zrobić.

Holikistki
Bunkerites of Poland
3 Bastion Grolman
STOWARZYSZENIE WĘDRÓWKI PO ZAKAMARKACH MRU

 

Zdobycie Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego w świetle archiwum prasowego TASS.W trakcie badań nad faktycznym przebiegiem...
05/11/2022

Zdobycie Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego w świetle archiwum prasowego TASS.

W trakcie badań nad faktycznym przebiegiem walk o Międzyrzecz oraz Międzyrzecki Rejon Umocniony natknąłem się na wyżej wymienione archiwum, prześledzimy w tym poście wszystkie wymienione w tym temacie wiadomości:

"Ofensywa rosyjska to jeden z najwspanialszych momentów w historii

„Gazety i radio nadal witają nową ofensywę Armii Czerwonej”, donosi TASS z Nowego Jorku. „Gazety codziennie publikują wiadomości o zwycięstwach Armii Czerwonej pod dużymi nagłówkami i drukują zdjęcia sowieckich dowódców na pierwszych stronach. Wiadomości w radiu: spikerzy najpierw donoszą o zwycięstwach wojsk sowieckich, a potem nadają inne wiadomości”.

Komentator radiowy Morgan mówi: „Rosyjski postęp jest naprawdę jednym z najwspanialszych momentów w historii. Ten cios przewyższa wszystkie dotychczasowe ofensywy, a dokonuje go najpotężniejsza machina wojskowa w historii wojny – machina wojskowa, która zmierza w kierunku Berlina."

Tak rosjanie chwalili się pierwszymi dwoma tygodniami operacji Wiślańsko-Odrzańskiej, chwalili się również między innymi wysłaniem 60 tysięcy ton chleba do Warszawy czy "ewakuacją Berlina", jak jednak przedstawiali dalej dotarcie do "przeklętej Germanii"?

"Niemcy Hitlera - na samym skraju przepaści

Gazeta „Izwiestia” w artykule redakcyjnym donosi, że „oficerowie sztabowi formacji 1. Frontu Białoruskiego przykleili niedawno do swoich map roboczych nowy arkusz mapy topograficznej. Na tej kartce znajduje się legowisko bestii nad Szprewą – Berlin ”. Izwiestija zapewnia, że ​​„Teraz Niemcy Hitlera stoją na skraju przepaści”.

"Ryk naszych wojskowych pojazdów wstrząsa Niemcami" - telegrafują wojskowi korespondenci Prawdy. "Ludzie, którzy wkroczyli na faszystowskie ziemie, nie mogą się zatrzymać - pamiętają mękę Mińska, piece Majdanka, popioły i kamienie Warszawy. Czołgi pędzą do przodu. Ich przełomy są fantastyczne. Ich przełomy są nie do powstrzymania. To się nigdy wcześniej nie wydarzyło. "Naprzód, tylko naprzód! Nad Odrę! Do Berlina! Do całkowitego i ostatecznego zwycięstwa!" - wzywa "Prawda"."

Jeśli według Rosjan przełamanie frontu za pomocą wojsk pancernych nigdy wcześniej się nie wydarzyło, to chyba słabo pamiętają pierwsze miesiące Barbarossy doskonale opisywanej przez II wojna światowa w kolorze, pędzą naprzód jak znamy z ich wszelkich kronik, ale czy na pewno?

Informacja z 31 stycznia jest nader optymistyczna:

"MOSKWA, 31 stycznia. /TASS/. Oddziały 1. Frontu Białoruskiego „kontynuując udaną ofensywę na zachód i południowy zachód od Poznania, przekroczyły granicę niemiecką, najechały na prowincję Brandenburgię i zdobyły miasta Landsberg, Merseritz ( o jak ciekawa pisownia :D ), Schwiebus i Züllichau, obejmując podejścia do Frankfurtu nad Odrą ”. Tak stwierdzono w zarządzeniu Naczelnego Wodza Marszałka Związku Radzieckiego Józefa Stalina z 31 stycznia. Na pamiątkę zwycięstwa naczelny wódz polecił „przedstawić do nadania nazwy „Brandenburgia” i nadawania orderów „formacjom i oddziałom, które najbardziej zasłużyły się w bitwach podczas inwazji na Brandenburgię”.

„Dziś 31 stycznia o godz. 20.00 stolica naszej Ojczyzny, Moskwa, w imieniu Ojczyzny, oddaje hołd dzielnym oddziałom 1 Frontu Białoruskiego, które najechały prowincję brandenburską, dwudziestoma salwami artyleryjskimi z dwustu dwudziestu czterech armat”, mówi rozkaz.

Podsumowanie Sovinformburo na 31 stycznia wskazało, że oddziały 1. Frontu Białoruskiego zniszczyły do ​​5 tysięcy żołnierzy i oficerów wroga w ciągu dnia walki. „Według niepełnych danych wojska radzieckie jednostki zdobyły od Niemców 24 czołgi, 120 dział polowych, 1070 pojazdów, 70 parowozów, osiem wozów kolejowych z amunicją i materiałami wojskowymi. Do niewoli trafiło 1,7 tys. niemieckich żołnierzy i oficerów” głosi oświadczenie.

„Sowiecka ofensywa przeciwko żywotnym centrom nazistowskich Niemiec rozwija się z niepowstrzymaną siłą” – napisała gazeta Izwiestia – „Potężna siła szybkiego ruchu Armii Czerwonej napełnia sowieckich patriotów radością i dumą. Zręczność militarna, z jaką Armia Czerwona zadaje ciosy, przełamując desperacki opór wroga.

"Brandenburgia, w kategoriach niemieckich, jest prowincją Berlina. Niech polityczni imbecyle pocieszają się, że Niemcy wciąż "redukują front". Zostały już zredukowane", zauważa artykuł, "Wiemy, że sam Berlin nie otworzy dla nas swojej Bramy Brandenburskiej. Na drodze do Odry i Szprewy jest jeszcze wiele trudności, ale nie ma na świecie siły, która mogłaby teraz stanąć na świętej drodze Armii Czerwonej – podkreśla Izwiestia.

"Ziemia słowiańska od starożytności / Naciski niemieckie, / Kiedyś to nazywano / Nie Brandenburgia - Branny Bor // Wjechaliśmy klinem w Brandenburgię, / W Berlinie szalony niepokój. / Z Brandenburgii do Berlina / Najkrótsza droga" - odpowiedział na zwycięstwo poety Armii Czerwonej Demyana Bedny w Prawdzie. - "Tu wejdą goście, / Nieoczekiwani, niechciani goście! / Od okropnych wiadomości z pierwszej linii / Mrozi faszystów do kości / Przeklęci przechodzą przez wszystkich!" - mówi wiersz."

3 luty:

"Wojska radzieckie maszerują na Berlin
„Nasze wojska nieustannie poruszają się autostradą (Berlin-Hindenburg) na północny zachód, kolumny ciężkich czołgów dudnią i brzęczą gąsienicami, pełzają ogromne haubice, pędzą zmotoryzowana piechota na wąskich skrzyniach transporterów opancerzonych. gąsienic, parskanie silników” – pisał korespondent „Prawdy” Boris Polevoy z Górnego Śląska.

„I ku temu zwycięskiemu strumieniowi, płynącemu w głąb Niemiec, płynie inny strumień, na widok którego drżą nawet najbardziej zatwardziałe serca. To ludzie wyzwoleni przez Armię Czerwoną z niemieckiej niewoli.

Poszarpane, w rozpadających się butach, kuśtykają, opierając się na kijach, niosąc na rękach lub ciągnąc na sankach chudy dobytek i żywność zdobytą na drogę. Mężczyźni wspierają pod pachami kobiety chwiejące się ze zmęczenia. Kobiety, odwracając się od wiatru, niosą na rękach dzieci.

Zaleca się, aby poczekali kilka dni na rozpoczęcie zorganizowanej repatriacji. Nie, nie chcą czekać ani godziny. Są gotowi przezwyciężyć wszelkie trudy drogi, choćby jak najszybciej opuścić kraj, który ci uwolnieni z niewoli nazywają z nienawiścią „non-metchina”, zeznaje Polevoy"

No właśnie, 3-go lutego wciąż brak informacji w prasie o przełamaniu wielkiej linii fortyfikacji jaką był według rosyjskich źródeł Międzyrzecki Rejon Umocniony, co ewentualnie dalej możemy znaleźć w archiwum?

I przy okazji, ładna próba usprawiedliwienia sowieckich zbrodni na ludności cywilnej oraz licznych kradzieży:

„Najpierw bojownicy byli zdumieni obfitością rzeczy w domach Niemców, ale gdy tylko wzięli rzecz do ręki, okazało się, że została skradziona w Związku Radzieckim” – pisze korespondent. wykonane w Kijowie, Mińsku, Leningradzie i innych sowieckich fabrykach. Futra, płaszcze, różne artykuły gospodarstwa domowego, także sowieckiej produkcji. Czy można się dziwić, że rabusie boją się teraz kary!"

Czyli sowieci nie kradli, tylko odzyskiwali swoje dobra :D

Ale teraz w końcu! Informacja na temat zdobycia MRU, dokładnie z 18 lutego 1945 roku:

"W Brandenburgii, na południe od miasta Schwerin, nasze wojska zablokowały niegdyś długoletnią twierdzę niemieckiego obszaru umocnionego, składającą się z 30 żelbetowych konstrukcji obronnych. „Po długim oblężeniu i ostrzale artyleryjskim dużej mocy garnizon tej twierdzy skapitulował, a nasze oddziały zdobyły 1245 niemieckich żołnierzy i oficerów i zdobyły następujące trofea: działa – 48, moździerze – 25, miotacze ognia – 15, karabiny maszynowe – 230 , karabiny - 800, pojazdy - 40, przyczepy - 338 - podało w oświadczeniu Sovinformburo."

Twierdza na południe od Schwerin-Skwierzyny to dużo powiedziane, czy nota mówi o Grupie Warownej Ludendorff? O Schillu, który według innych informacji wytrwał do 14 lutego czy może odcinku centralnym, a na nim przecież według map oddziałów frontowych i wspomnień volkssturmistów walki trwały do końca lutego, a może nawet dłużej. Liczb wyżej wymienionych nawet nie skomentuję, czysta propaganda, a od każdej wartości należy odjąć co najmniej jedno zero. Najpewniej informacja może jednak dotyczyć całego odcinka północnego.

Co jednak ciekawsze, to nie jedyna wzmianka o zdobyciu MRU!

"Fortyfikacje na obrzeżach Berlina

Gazety publikują zdjęcia umocnień zdobytych przez wojska radzieckie na obrzeżach Berlina. Pancerne czapki bunkrów wykonane na niemieckim czynniku jakości, podziemne galerie na głębokości 35 metrów, "zęby smoka" - ciągnące się kilometrami pasy przeciwczołgowych wyżłobień betonowych, nie były w stanie powstrzymać naszej ofensywy."

Co ciekawe jest to informacja dopiero z... 2 marca! Tak więc miesiąc po słynnym przełamaniu Karabanowa i dwa tygodnie po ostrzelaniu panzerwerku 717.

W swoim archiwum prasowym Rosjanie podają dwukrotnie informacje o zdobyciu fortyfikacji Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, ciężko określić czy jest to celowe działanie, być może coś w rodzaju sytuacji z Kostrzynem nad Odrą i przedwczesnym raporcie o jego zdobyciu, a może po prostu pierwsza informacja odnosi się do odcinka północnego, druga zaś centralnego co jest bardziej prawdopodobne. Tak czy siak same wzmianki z gazet, które z dużą szybkością (nawet w ciągu dnia od danej sytuacji) podawały informacje dużo nam mówią.

Skoro oficjalna informacja prasowa o upadku fortyfikacji pojawiła się 2 marca coraz bardziej prawdopodobnym jest przyjęcie daty 28 lutego jako ostatecznym upadku obrony i wycofania się ostanich obrońców z obiektów Frontu Fortecznego Łuku Odry i Warty.

Źródło: tass.ru

O walkach w Staropolu czy Boryszynie warto poczytać u kolegi:
Ocalić od zapomnienia - Staropole i Boryszyn

Zapraszamy również na grupę!
Ocalić od zapomnienia - Międzyrzecz i Świebodzin

Address


Telephone

+48723048082

Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when MRU i okolice-przewodnik Mateusz posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Shortcuts

  • Address
  • Telephone
  • Alerts
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Travel Agency?

Share