16/05/2023
Dokładnie dziewięćdziesiąt sześć lat temu została brutalnie zamordowana Zofia Frontczakówna Paluchowa - znana modelka krakowskich malarzy: Piotra Stachiewicza, Wojciecha Kossaka czy Wincentego Wodzinowskiego. Przedstawiano ją głównie w strojach krakowskich (w myśl obowiązującej wówczas chłopomanii). Miała regularne propozycje pozowania nago, nigdy jednak nie zgodziła się na to. Mówiono o niej "Piękna Zośka". Niestety - wyszła za mąż za szewca Macieja Palucha. Ten wprowadził się do jej niewielkiego gospodarstwa i zmienił jej życie w piekło. Pił, bił, był chorobliwie zazdrosny. Nie pozwalał jej zarabiać na życie pozowaniem. Musiała chodzić boso, bo - choć szewc - jej akurat butów nie zrobił. Kobieta urodziła kilkoro dzieci, dwójka zmarła wcześnie.
Nie chcąc zadrażnień w domu, Zofia zrezygnowała z pozowania artystom, ale to niewiele zmieniło w jej życiu. Mąż nie przestał jej bić nawet wtedy, gdy przepisała na niego część gospodarki. We wrześniu 1926 r. po kolejnym pobiciu uciekła. Zabrała ze sobą dzieci. Wniosła do sądu o alimenty, separację i odwołanie darowizny. Doczekała wyroku przyznającego jej alimenty na dzieci. Maciej Paluch płacił je nieregularnie. Czarował, by do niego wróciła, a gdy tak się stało, już pierwszego dnia pobił ją do nieprzytomności. Znów uciekła.
Groził jej i jej bliskim, w asyście których raz w tygodniu przychodziła do swojego przeciez gospodarstwa po odrobinę warzyw. Głodowała. Jeden jedyny raz poszła do swojego domu, w którym mieszkał mąż - zupełnia sama. Nie wróciła już stamtąd. Dwa dni później jej matka zgłosiła w prokuraturze, że Paluch najprawdopodobniej zabił żonę. Znaleźli się świadkowie, którzy widzieli ją wchodząca żywą do tego domu, później już nikt jej nie widział. Oględziny w domu okazały się makabryczne. wszędzie były ślady krwi, nieudolnie ścieranej. Palucha aresztowano. Wtedy sąsiedzi przypomnieli sobie, że ten jeździł wozem nad wodę. W kolejnych dniach wyłowiono z rzeki fragmenty ciała Zofii Frontczakówny. Prawie wszystkie, brakowało głowy...
Człowiek, który przez kilka lat był katem tej kobiety, której portret tutaj Państwo widzicie, został skazany za morderstwo na piętnaście lat więzienia (karę ostatecznie zmniejszono do dwunastu lat). Jego obrońcy w obecności połowy artystycznego Krakowa kłamali, że kobieta źle prowadziła się, dlatego mąż "miał prawo zdenerwować się". Z więzienia morderca pisał prośby o ułaskawienie do prezydenta Mościckiego. Nie otrzymał go. Po wyjściu z więzienia żył jeszcze dwie dekady. Zmarł jako żebrak. Jego piękna żona była od dawna legendą artystycznego Krakowa. Żyła tylko dwadzieścia osiem lat...
Tutaj sportretowana przez Piotra Stachiewicza (Domena publiczna):