28/06/2024
Wystarczy niekoszenie, i już mamy w środku miasta zapach rozgrzanej łąki. Tym światłożernym pionierom wystarczy szpara między cegłami, szczerba w betonie, żeby zapuścić korzonek, wyskoczyć do słońca. Na kilku metrach kwadratowych koegzystują dziesiątki synatropijnych, ruderalnych gatunków.
Obok rukoli sałata kompasowa, chabry i maki z jęczmieniem płonnym i dzikim ślazem, a obok cykoria podróżnik , pod janowcem liście szczawiu.
Co za bogactwo.
I teraz podzielę się z wami tegorocznym odkryciem.
Zarówno przy wielodniowych wędrówkach jak i przy kilkunastominutowym pobycie na miejskim trawniku warto mieć przy sobie antykleszczowy napar z wrotycza.
Ale te cholerne spryskiwacze! Psuły się, jeden pękł mi kiedyś w plecaku 🤮.
A w tym roku odkryłam w tajgerze samolotowy komplet 4 buteleczek - spryskiwaczy, 16 zeta. Genialne! Jedną zawsze mam przy sobie, pełna wystarcza na cały dzień na kilka osób, mieści się w każdej kieszeni czy torebce (ostatnia fotka).
Wrotycz już kwitnie. Suszymy, robimy napar (1,5 czubatej łyżki na 250 ml wody), po pół godzinie naciągania gotowy do użycia. Moc ma ze dwa tygodnie, pachnie ładnie, śladów nie zostawia.