05/11/2020
Zaduszki 1945 r.
Jerzy Waldorff w książce „Czarne Owce Apolla” pisał:
„Młodszym pokoleniom warszawiaków trudno sobie wyobrazić nasze posępne marsze wśród ruin i podwójnego zaduchu, który prześladował nas od rana do wieczora- pogorzeli i rozkładających się trupów, bo pod gruzami domów leżały ich jeszcze tysiące. A cóż mówić o nocnym wędrowaniu po ostatnich audycjach radiowych do domu: ulice ciemne, potykanie się o cegły i żelastwo opadłe z usypisk gruzu, spoza których – bywało – atakowali przechodniów rabusie, nikczemny pomiot katastrofy. Raz tylko szedłem Nowym Światem jasno, zgoła rzęsiście oświetlonym. Na Zaduszki owego roku 1945. Po obu stronach jezdni, na rumowisku, ocaleni bliscy zasypanych pod nim ludzi rozstawili płonące znicze, wyżej, niżej, jak daleko sięgałem okiem. I było to, jak gdyby zabici przypominali żywym o swej najtrudniejszej ofierze dla miasta. zić nasze posępne marsze wśród ruin i podwójnego zaduchu, który prześladował nas od rana do wieczora- pogorzeli i rozkładających się trupów, bo pod gruzami domów leżały ich jeszcze tysiące. A cóż mówić o nocnym wędrowaniu po ostatnich audycjach radiowych do domu: ulice ciemne, potykanie się o cegły i żelastwo opadłe z usypisk gruzu, spoza których – bywało – atakowali przechodniów rabusie, nikczemny pomiot katastrofy. Raz tylko szedłem Nowym Światem jasno, zgoła rzęsiście oświetlonym. Na Zaduszki owego roku 1945. Po obu stronach jezdni, na rumowisku, ocaleni bliscy zasypanych pod nim ludzi rozstawili płonące znicze, wyżej, niżej, jak daleko sięgałem okiem. I było to, jak gdyby zabici przypominali żywym o swej najtrudniejszej ofierze dla miasta.