Los Celebritos

  • Home
  • Los Celebritos

Los Celebritos Los Celebrytów, którzy postanowili dokonać pierwszego polskiego przejścia Atacamy na bosaka tyłem. Występują: Polly, Kakuś, Kanion i Sokół. Kim są? E.

Paulina ‘Polly’ Wierzbicka
Szara eminencja – speleolog, który nie lubi eksploracji, rekreacyjny taternik, niedzielny biegacz, okazjonalny kanioningowiec, sezonowy skiturowiec. Urzędas duszący się w swej pracy, pilot wycieczek, ratownik WOPR, animator czasu wolnego. Absolwentka AWF im. Piaseckiego w Poznaniu. Członek Speleoklubu Dąbrowa Górnicza, z przewagą działalności powierzchniowej na swym konc

ie. Autorka bloga pollyenespana.blogspot.com, który z rzeczoną Españą od dłuższego czasu nie ma nic wspólnego. Na wyprawie Los Celebritos pierwszy tłumacz i prawdopodobnie jedyny głos rozsądku z domieszką pesymizmu. MARTA GRZESIOK-JAMRÓZ
instruktor wspinaczki, pilot wycieczek. Ukończyła matematykę na Politechnice Śląskiej. Jest współautorką pierwszych wejść na przełęcze i szczyt w górach Tien-Shan (Kirgizja). Autorka nowych dróg wspinaczkowych na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Nominowana do prestiżowej nagrody „Kolosy 2007” za cykl podróży do Kirgizji i do nagrody "Kolosy 2008" za pierwsza w historii próbę opłynięcia jeziora Bajkał wpław. Współautorka programu podróżniczego „Hop na Glob” prezentowanego w TVS. Przez 10 lat aktywnie grała w koszykówkę, wielokrotnie brała udział w Akademickich Mistrzostwach Polskich w koszykówce i wspinaniu. Kraje, min Kirgizji, Maroka, Chile, Argentyny, Francji, Turcja

Maciek - najstarszy, nienachalnie owłosiony uczestnik wyprawy. himalaista teoretyk. Zna na pamięć składy wypraw Andrzeja Zawady ale nie wie którą stroną zakłada się raki do przodu. Pojechał kiedyś na Elbrus ale nie wszedł. Potem nie wszedł jeszcze na kilka innych gór. Ponieważ prowadzi kilka festiwali górskich zwiódł czujność Kaniona i dał się zaprosić na wyprawę życia. Pisuje do gazet i pamiętnik ale to nic poważnego. Nie je mięsa bo dzisiejsze produkty mięsne są drogie i prawie nie zawierają zwierząt. Pije żeby się nie odwodnić. i czwarty, który nadal o sobie milczy.

10/01/2017
1 czerwca, Janusz Gołąb, Wojciech Grzesiok i Andrzej Życzkowski,  stanęli na Denali (McKinley, 6194 m) po przejściu drog...
08/06/2015

1 czerwca, Janusz Gołąb, Wojciech Grzesiok i Andrzej Życzkowski, stanęli na Denali (McKinley, 6194 m) po przejściu drogi Cassina na południowej flance masywu.

Filar Cassina to najwybitniejsza formacja południowej ściany, pokonana przez Riccardo Cassina w 1961 roku.

W 1989 roku miało miejsce pierwsze polskie wejście drogą Cassina. Chłopcy są trzecim polskim zespołem, który "wkosił" ją - i to w trzy dni!

Gratulacje Los Celebritos!

02/06/2015

Krótka acz bardzo treściwa wiadomość sprzed chwili:

"3 dni, 2 biwaki we did it!"

W sumie jakoś tak bez większego pomyślunku tekst ten zaistniał w inny miejscu niż powinien. Więc udostępniam tutaj - jeż...
28/05/2015

W sumie jakoś tak bez większego pomyślunku tekst ten zaistniał w inny miejscu niż powinien. Więc udostępniam tutaj - jeżeli po trzech miesiącach ktoś jeszcze pamięta, że na Ojosa nie weszli wszyscy, to tutaj znajduje się wyjaśnienie czemu.

Poniższy tekst nie jest śmieszny wcale. Ale nie można ciągle ze swojej nieaktywności się śmiać i puszczać oko do wszystkich - "jest OK".
Tydzień po ostatnim, lutowym wpisie wyjechałem na wyprawę w Góry. O drobnym fragmencie tej wyprawy, i skąd ta długa cisza - poniżej:

-„…jede-naś-cie, dwa-naś-cie, trzy-naś-cie” - Ciężko dyszę i zagryzam zęby. Mentalnie, bo fizyczne ściśnięcie mięśni żuchwy kosztowałoby mnie zbyt wiele energii. Podniesienie i przesunięcie stopu o 30 – 40 centymetrów do przodu jest wysiłkiem, który na zmianę wywołuje moją wściekłość, rozpacz, depresję i zażenowanie. Przede mną stoi on – szczyt –Góra - cel. „T. wszedł na niego w jeden dzień, od asfaltu!” zdążyła przed wyjazdem poinformować mnie koleżanka. Z odrobiną satysfakcji w głosie jak mi się wydawało. Ale może tylko wydawało? W jeden dzień, jeden dzień, w 24h, pulsuje w głowie i bezsensu powtarzam to jak mantrę już dzień… dziesiąty. Gdzie mi tam do T. to był automat, cyborg, ideał…

Ciepły głos odliczający kolejne kroki przerywa rozmyślania kim jestem ja - „…czter-naś-cie, piętnaś-cie, szesnaś-cie” – Zegarek wskazuje 5400 metrów nad poziomem morza. W Europie pewnie byłyby to ostatnie przedszczytowe turnie, albo w najlepszym razie wąska ścieżką.
My nie idziemy wąską ścieżką. Idziemy drogą, która przejedzie niemalże każdy samochód z napędem na cztery koła. Nie idziemy, bo człowiek jak idzie to spacerkiem pokonuje 4km na godzinę. Ja pokonuję w 4 godziny jeden km. Czołgam się w pozycji stojącej. Dookoła same kamienie, mniejsze większe, żadnego listka, niczego zielonego. Wszystko w szaro–burych kolorach. Atacama. Ponoć najmniej przyjazne miejsce do życia dla człowieka, ale po współtowarzyszach tego nie widać. Po mnie owszem. Nagle na większej skale, przede mną, widzę T. z gitarą, który patrząc na mnie z politowaniem zaczyna wykonywać swój popisowy numer - „pamiętam dobrze ideał swój, marzeniami żyłem jak król…”. Otrząsam się ze złością, kamień pusty, T. zniknął.
„Po co ja tu w ogóle jestem???” pytanie, którego się kompletnie nie spodziewałem wraca co chwilę. Jak to po co? Krzysiek Wielicki mówił, że tego nie trzeba tłumaczyć. Że Ludzie Gór wiedzą. Ja zawsze wiedziałem, ale teraz, po 40 latach istnienia z myślą, że góry to istota mojego życia, nie wiem! I nie wiem kim jestem. W obliczu Góry jestem nikim.

- „siede-mnaś-cie, już prawie, dasz radę, o-siem-naś-cie, dzie-wię-tna-ście” – Marta z tym samym, niczym niezmąconym spokojem, absolutnym brakiem zniecierpliwienia, uśmiechem i wewnętrzną radością odlicza kolejne kroki. Jestem zły na nią. Gdyby powiedziała tylko „dajesz, dajesz, dasz radę” i sobie poszła mógłbym pomęczyć się chwilkę, odpocząć dłużej, a potem zawrócić. Jakoś bym to potem w bazie wytłumaczył. Ale ona nie. Uparła się, żeby mnie tam wciągnąć. Po co?!? I tak nie wejdę na wierzchołek. Czy ona robi to specjalnie? Może chce mi pokazać, że jest lepsza? Na pewno. Ja i czuję się jak g***o i nim jestem. Stukilogramą masą tłuszczu i odpadów zwierzęcych. Brak jakiejkolwiek kondycji, ambicji, refleksji.

- „dwa-dzieś-cia. Odpoczywamy!” - Marta pochyla się i też ciężko oddycha. Teraz mi głupio. Nie dość, że dla niej to też wysiłek, to jeszcze opiekuje się mną. Przecież nie musi. Jestem dorosły, sam wiedziałem na co się piszę. O górach, chorobach, wysiłku przeczytałem kilogramy książek, obejrzałem wszystkie filmy które światowa kinematografia górska wyprodukowała w ostatnich pięciu latach, wysłuchałem dziesiątek prelekcji. A jednak zdziwienia, że mówili prawdę nie da się opisać. Gdyby nie Marta zawróciłbym, bo nie znajduję ani jednego sensownego powodu aby być tu i teraz i się gnoić. Po co? Szczyt zdobyło przede mną niezliczona ilość wspinaczy. W tym On – T. – w jeden dzień. Nie odkrywam świata, wszystko pomierzone, zdobyte, niemalże na szczyt wjechane samochodem. Jedyne co mogę odkryć to siebie, ale tu akurat nie ma nic ciekawego.
Marta przerywa rozmyślania troskliwym- „Jak się czujesz?”. Pyta o to co przerwę, anihilując ciszę przerywaną nierównymi oddechami. Kiwam głową, bo co mam odpowiedzieć? Zresztą słowa to wysiłek. Niepotrzebny wysiłek. – „To idziemy” - dyryguje. Co robić? Idę. Przyjaciele są ważni.

- „raz, dwa, trzy, cztery” - wychodzone dość rytmicznie daje nadzieję. Może jednak da się wejść? Powoli, wypluwając płuca i godność, ale może się da? W końcu wszyscy przecież cierpią. Prawie 7000 metrów góry. Start z 5800. 1200 metrów przewyższenia. Proste działanie matematyczne 7000 minus 5800 zajmuje mi cały etap dwudziestu kroków. Karkołomna próba wyliczenia ile to etapów spala na panewce. Nie jestem w stanie przeliczyć kroków na metry. Nie jestem. W głowie wirują równania, wzory. Gorączka, która towarzyszy mi nie wiadomo skąd od dwóch dni niczego nie ułatwia. Czy T. też tak przeliczał? Zastanawiam się. Na pewno nie, nie miał czasu, zrobił to w 24h!

- „pięć, sześć, sieee-dem” – troszkę trudniej ale się idzie! Nadzieja rośnie. Jeszcze nie wiem, że najgorsze przyjdzie dopiero nazajutrz wieczorem. W bazie. Kaszel którego nie da się opanować. To co prawda 1000 metrów niżej, ale wieczorem zakasłuję się do niemalże wymiotów. Oddychając głośno – rzęże. Telefon satelitarny i sms do lekarza pozostają bez odpowiedzi. Nie ma internetu, który ma odpowiedź na wszystko. Trzeba podjąć decyzję tu i teraz – przeczekać kaszel do rana, może to niewinne podrażnienie, a dzięki temu nie będzie ryzyka, że wyprawa się załamie i reszta nie wejdzie na Górę, czy w nocy uciekać w dół, bo rano… bo rano na przykład moje pęcherzyki płucne nie będą w stanie nadążyć wymianie tlenowej, bo większości ich już nie będzie. Nagle książkowa wiedza jest warta co papier na której powstały. Trzeba podjąć decyzję. DE-CY-ZJĘ. Nie można przekartkować książki i zobaczyć co będzie dalej. W codziennym życiu ktoś decyduje za nas – przepisy, instrukcje, światełka – wszystko wymyślane aby zminimalizować stres jej podejmowania.

Idzie się jakoś. – „osiem, dzie-więć, dzie-sięć”. Półmetek etapu, Marta obok jest dla mnie dowodem, ba - pewnością, że gdyby T. miał kogoś obok siebie tej zimowej nocy na ośmiu tysiącach to by stamtąd dał radę wrócić. Bo ktoś jak Marta spytałby „Jak się czujesz” co zmusiłoby jego mózg do pracy. Chociażby o sekundę dłużej.

DECYZJĘ podjął za mnie Wojtek - „Macia, spadamy, nie ma co”. Ulga. Największa, że decyzja już podjęta.
Wojtek pakuje z Martą i Polly całe obozowisko, również mój namiot, moje rzeczy. Sami zmęczeni, po ciemku pakują wszystko. Ja siedzę w cieplutkim samochodzie, kaszlę i myślę sobie, że może właśnie zawdzięczam im … życie? Na dole okaże że mi nic nie jest. Ale mogło mi być wszystko. Przyjaciele są ważni.

Dochodzimy do 5600m.
– „idź dalej tym tempem prosto, ja zobaczę dokąd biegnie droga” – mówi Marta z wahaniem, pewnie się zastanawiając, czy może mnie zostawić przez chwilę samego na drodze o trudności szutrówki w Beskidzie Niskim. „Już ja jej pokażę!” myślę, zamierzając robić po trzydzieści kroków w etapie zamiast dotychczasowych dwudziestu. Jednak odpoczywam już po ośmiu. Po kolejnych dziesięciu, opierając się na kijkach zasypiam na chwilę na stojąco. Budzi mnie krzyk Marty z oddali – „wracamy!”. Koniec odyseji. Jeszcze nie wiem, że więcej tu nie wrócę, jeszcze sądzę, że pojutrze wracam tu na ostatni nierówny pojedynek z samym sobą, który mam szansę przetrwać tylko dzięki Marcie. Jak T. to zrobił w jeden dzień?!?!??

***
Siedzę u Banana, właściwie u profesora Banasiewicza w salonie. Pijemy whisky próbując dociec co się wydarzyło. - „Byłeś na ujemnym bilansie tlenowym, za szybko, za wysoko. Następnym razem będzie lepiej” - mówi, i sam nie zdaje sobie sprawy, że dopiero u niego zwrot „następny raz” w ogóle zaczyna ma mieć jakikolwiek sens. - „nie przejmuj się, ja też raz tak miałem podczas…” – snuje opowieść w połowie butelki i połowie nocy. Przyjaciele są ważni.

***

O T. ma się ukazać książka. Dobrze, bo zasłużył. Ważna dla mnie Osoba podsyła fragment. Okazuje się, że T. w 24h wszedł, owszem, ale na zupełnie inny szczyt. „Nasz” zajął mu dni cztery. Mając aklimatyzację już z Aconcagui. Czuję się odrobinę mniejszym sierotą. Odrobinę.

|***

Postawiam wrócić w kolejnym roku pod Górę.
Aby zmierzyć się z sobą.
Po to się tu przyjeżdża. Właśnie po to.
Postanawiam wziąć się za siebie.
Bieganie, rower, strata tłuszczu ma mi dać szansę nawiązać walkę.
Dla mnie przyszłoroczny wyjazd już się rozpoczął.
Potrzebuję motywacji i nagrody.
Postanawiam wyłączyć sobie prawo publikowanie czegokolwiek na FB aż do zobaczenia na wadze 90kg. Tylko 90kg.
Może głupie, ale może moje uzależnienie od like'ów da mi kopa do działania?

***
Dzisiaj zobaczyłem na wadze 89,9kg
Cholera, muszę iść kupić sobie nowe spodnie.

28/05/2015

Losy Celebrytów cd:

Po okresie kiepskiej pogody Wojtek Grzesiok, Andrzej Życzkowski i Janusz Gołąb zaliczyli 6 noclegów na wysokości 4300 m n.p.m. i jeden na 5300 m n.p.m., a następnie zeszli do swojej bazy u wylotu lodowca North East Fork (North East fork of the Kahiltna glacier – nazywany „Valley of Death” czyli Doliną Śmierci). Obecnie dokonują cudów sztuki kulinarnej za pomocą palnika i liofów i oczekują na okno pogodowe, które pozwoli wbić się w Cassina.
Pozdrawiają wszystkich trzymających kciuki! :)

ps. a my swoją drogą zastanawiamy się, który z nich jest taki uzdolniony kulinarnie i dlaczego swych zdolności nie okazuje na co dzień? :)

Alaska -Denali updejt 27.05Za naszymi chłopakami długi i pracowity dzień. Zjechali bowiem z obozu 17-tki (5242 m n.p.m.)...
27/05/2015

Alaska -Denali updejt 27.05

Za naszymi chłopakami długi i pracowity dzień. Zjechali bowiem z obozu 17-tki (5242 m n.p.m.) do obozu głównego na 2370 metrów (Ski Hill - na zdjęciu).
Jedzenia i paliwa maja w bród, samopoczucie dobre. Przed nimi kilka dni restu i następnie marsz, a raczej szus pod drogę Cassina.
Na Cassinie działają inne zespoły (w niezbyt oszałamiającej liczbie 4) w związku z czym sami być nie powinni :)
Pogoda zdecydowanie lepsza niż rok temu i rangersi dają duże szanse na atak w tym sezonie.
Trzymamy kciuki i myślimy o Was ciepło!

Newsletter z AlaskiAklimatyzacja trwa. Andrzej, Jasiu i Wojtek są w tzw 14-tce czyli obozie na 14.280 ft (4267 m n.p.m.)...
21/05/2015

Newsletter z Alaski
Aklimatyzacja trwa. Andrzej, Jasiu i Wojtek są w tzw 14-tce czyli obozie na 14.280 ft (4267 m n.p.m.). Pogoda niestety się skiepściła, więc bezpieczni w namiocie czekają na jej polepszenie i w celach aklimatyzacyjnych atakować będą szczyt drogą normalną, by później przenieść się na drogę Cassina.

18/05/2015

Chłopcy nadają z lodowca pod Denali:
Jesteśmy w naszej głównej bazie pod Ski Hill, powoli się aklimatyzujemy, pogoda świetna (warto dodać, że w zeszłym roku spędzili na lodowcu 35 dni, podczas których spadło na nich 6 metrów śniegu), żarcia dużo (znów zapoznali się pewnie z wracającymi z wyprawy amerykańskimi żołnierzami, którzy zostawili im swój depozyt), humory dopisują. No i oczywiście pozdrawiają!

To już ostatni lot przed akcją górską. W końcu odpowiedni warun by wzlecieć w przestworza i przebić się na lodowiec.Chwi...
15/05/2015

To już ostatni lot przed akcją górską. W końcu odpowiedni warun by wzlecieć w przestworza i przebić się na lodowiec.
Chwile przed startem z lokalną latająca legendą i zarazem właścicielem TAT Paulem Rodderickiem

I oto są - Wojtek Grzesiok, Andrzej Życzkowski i Janusz Gołąb - zwarci, gotowi, z bagażami - czekają na odpowiednie waru...
14/05/2015

I oto są - Wojtek Grzesiok, Andrzej Życzkowski i Janusz Gołąb - zwarci, gotowi, z bagażami - czekają na odpowiednie warunki pogodowe w ostatniej z możliwych wiosek, by airtaxi dostać się już bezpośrednio na lodowiec i działać tam aż do połowy czerwca.
Cel - Filar Cassina na Denali.

Nasze Alaskańskie gwiazdy po wielu perypetiach i prawie dwóch dobach opóźnienia wylądowały w końcu w Anchorage. Najpierw...
12/05/2015

Nasze Alaskańskie gwiazdy po wielu perypetiach i prawie dwóch dobach opóźnienia wylądowały w końcu w Anchorage.

Najpierw w Houston spędzili kilkadziesiąt godzin czekając na jakikolwiek dalszy lot po tym, jak w kolejce do odprawy celnej uciekł im samolot do San Francisco.

Następnie przez Los Angeles dotarli w końcu do portu docelowego na Alasce, czego nie można powiedzieć z całą pewnością o ich ekwipunku...

Z 6 sztuk bagaży doleciała tylko jedna - uwaga - narty!

No nic - jesteśmy z Wami! Ahoj ku nowej przygodzie chłopaki!

Najpierw była nas czwórka, później trójka...a teraz na placu boju pozostał ON jeden... (oczywiście chwilowo, bo reszta L...
10/05/2015

Najpierw była nas czwórka, później trójka...a teraz na placu boju pozostał ON jeden... (oczywiście chwilowo, bo reszta Los Celebritos wytacza powoli swe działa ;))
Mowa o naszym wielkim Kanionie! Wraz z Andrzejem Życzkowskim oraz Januszem Gołębiem - nasz El Celebrito - Wojtek wyruszyli dziś na Alaskę z zamiarem przejścia drogi Cassina na Denali. Z resztą popatrzcie i poczytajcie!
No i trzymajcie kciuki za... losy Los Celebritos!
Pozdrawiamy!

A tymczasem… w niedzielę 10 maja rusza wyprawa na Alaskę! Trzymacie kciuki?

Janusz Gołąb, Wojciech Grzesiok i Andrzej Życzkowski, członkowie Klubu Wysokogórskiego Gliwice, zamierzają wspiąć się na Denali (McKinley) - najwyższy szczyt Ameryki Północnej - położony w górach Alaski i wchodzący w skład Korony Ziemi. Ich celem jest trzecie polskie powtórzenie drogi Cassina na południowej flance masywu.

Filar Cassina to najwybitniejsza formacja południowej ściany. Droga z bazy na szczyt wynosi ok. 2438 m (8000 ft.). Baza znajduje się na wysokości 2195 m (7200 ft.), a szczyt - 6194 m n.p.m. (20.320 ft.).

Pionierem drogi był Riccardo Cassin, który w 1961 r. dokonał pierwszego przejścia, uprzednio wyznaczając linię wspinaczki na szczyt na podstawie zdjęć lotniczych. Po przejściu drogi Cassin otrzymał depeszę gratulacyjną od prezydenta Johna Kennedego.

Pierwsze polskie przejście zachodniego żebra południowej ściany przypada na rok 1974. W wyprawie pod kierownictwem Henryka Furmanika wzięli udział alpiniści z dwóch śląskich Klubów Wysokogórskich – Gliwickiego i Katowickiego, w tym m.in. Jerzy Kukuczka, który nabawił się tam rozległych odmrożeń stóp. Trzeba jednak zaznaczyć, że przejście to było znacznie łatwiejsze niż droga Cassina – zdobyli szczyt przez West Rib i przez West Buttress.

W 1989 r. miało miejsce pierwsze polskie wejście środkiem południowej ściany - Filarem Cassina. Kierownikiem 4-osobowego zespołu był Leszek Cichy.

Drugiego przejścia dokonał Rafał Sławiński i Joshua Lavigne w 2011.

Denali słynie z trudnych warunków pogodowych – w niewielu miejscach na świecie pogoda potrafi zmieniać się aż tak dramatycznie. Unikalną cechą Denali jest intensywne zimno i niższe ciśnienie niż w innych górach na tej samej wysokości (a zatem w powietrzu jest mniej tlenu).

Warto także wspomnieć o pewnej osobliwości związanej z Denali – bez względu na wybraną drogę podejścia, wspinacze musza przejść przez Dolinę Śmierci (Valley of Death), gdzie często dochodzi do katastrofalnych w skutkach lawin stanowiących dodatkowe ryzyko. Z kolei z Kuluarem Japońskim wiążą się lawiny kamienne i lodowe.

Droga Cassina ze swoją elegancką i wymagającą linią, mimo że dziś jest już standardem, to wciąż pozostaje poważnym wyzwaniem dla zespołów próbujących ją przejść.

Dziękujemy naszym SPONSOROM:
- Przedsiębiorstwo Handlowo - Usługowe "BYCHOWO" Witold Zgubiński
www.bychowo.lublin.pl
- FAR EAST LAND BRIDGE
www.felb.world
- Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki
www.fundacjakukuczki.pl
- Sklep WODA GÓRY LAS
www.wgl.pl
- 8a.pl Górski Sklep Internetowy
http://8a.pl
- Zamberlan
www.zamberlanusa.com
- RAVEN Spółka Jawna
www.ravenoutdoor.com
- ELITECLIMB
www.eliteclimb.com
- HiMountain
www.himountain.pl
- Ubezpieczenie PZU-PZA "Bezpieczny Powrót"
www.pza.org.pl/ubezpieczenie
- Wojciech Jamroz
- Sławomir Mroczek
- Ryszard Pawłowski
- Dorota Puchała
- Henryk Szczęsny

--
Źródło:
npm.pl „Jubileusz na Denali” - Andrzej Życzkowski
wspinanie.pl „Ważne postacie alpinizmu. Riccardo Cassin - człowiek z kamienia” Mariusz Wilanowski
drytooling.com.pl „Rekord szybkości na Drodze Cassina na Denali - Aktualizacja!”
kw.warszawa.pl „Sylwetki członków honorowych - Leszek Cichy”
drytooling.com.pl „Leszek Cichy - "Gdyby to nie był Everest"
httpa//wgorach.com/:::wgorach.com „Wyprawa na Mount McKinley” Andrzej Niziński
Artur Hajzer „Korona ziemi. Nie-poradnik zdobywcy”

Pływania ciąg dalszy...
28/03/2015

Pływania ciąg dalszy...

Ålesund. Tu rozpoczyna się nasza kolejna przygoda
27/03/2015

Ålesund. Tu rozpoczyna się nasza kolejna przygoda

We are back in the game :-D
27/03/2015

We are back in the game :-D

Chile żegna nas rozległą panoramą Andów... Buenos wita na lotnisku problemami z nadbagażem.
14/03/2015

Chile żegna nas rozległą panoramą Andów... Buenos wita na lotnisku problemami z nadbagażem.

Los Celebritos juz na Kolosach :-D
13/03/2015

Los Celebritos juz na Kolosach :-D

Ta karczma Rzym się nazywa.... :-D
12/03/2015

Ta karczma Rzym się nazywa.... :-D

Zdobywamy dalej :-D
12/03/2015

Zdobywamy dalej :-D

Copiapo - Ojos Del Salado - Copiapo w 28h :D
09/03/2015

Copiapo - Ojos Del Salado - Copiapo w 28h :D

Wulkan w krzakach :-D
09/03/2015

Wulkan w krzakach :-D

Kiedy wybudują tu już w końcu asfaltowe drogi - może już nie być tak ładnie...
09/03/2015

Kiedy wybudują tu już w końcu asfaltowe drogi - może już nie być tak ładnie...

Szoł mi di ołszyyyyyn sialalalala :-D
05/03/2015

Szoł mi di ołszyyyyyn sialalalala :-D

04/03/2015

Wczoraj około godziny 22.30 polskiego czasu, rodzeństwo Kakuś i Kanion zdobyli Ojos (6893 m.n.p.m). GRATKI!

Parę zdjęć z ostatnich paru dni. W ciągu najbliższych 24h nastąpi finał akcji OJOS. Drużyna w aucie napiera do Camp Tejo...
03/03/2015

Parę zdjęć z ostatnich paru dni. W ciągu najbliższych 24h nastąpi finał akcji OJOS. Drużyna w aucie napiera do Camp Tejos, skąd rozpocznie atak szczytowy. W Copiapo oczekuje ich Maciek.

28/02/2015

"Kamienie, widzę kamienie"

Żyją! Dzwonili. "Wszędzie kamienie, ani krzty zieleni!". Obecnie są w Base Atacama (5300 mnpm). Wybierają się na wycieczkę aklimatyzacyjną a potem powrót na 4200.

"Wszystko przebiega zgodnie z planem"

Atacama jest w porzo. Zwłaszcza gdy udostępnia uroczy domek dla turystów.
24/02/2015

Atacama jest w porzo. Zwłaszcza gdy udostępnia uroczy domek dla turystów.

Szczególnie wyjątkowe wydają nam się w Chile zachody słońca. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy tak dramatycznie chowającej s...
22/02/2015

Szczególnie wyjątkowe wydają nam się w Chile zachody słońca. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy tak dramatycznie chowającej się naszej ukochanej gwiazdy w wodach Pacyfiku. Ten obraz pozostanie z nami na zawsze.

Srogie rejony :-D
22/02/2015

Srogie rejony :-D

Los celebritos opuścili wybrzeze Chile by ruszyć w zdecydowanie bardziej srogie rejony...
22/02/2015

Los celebritos opuścili wybrzeze Chile by ruszyć w zdecydowanie bardziej srogie rejony...

Address


Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Los Celebritos posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Travel Agency?

Share