19/01/2021
Wspomnienie z Dubaju - 4 września 2018
W poniższym linku znajdziecie wspomnienie w wersji audio z większą ilością zdjęć i filmów, a na końcu postu KONKURS!
https://youtu.be/41qyWa4FS0k
Podczas rozmowy o podróżach z nowo poznanymi ludźmi zawsze pada z ich strony pytanie ,,jakie jest najfajniejsze miejsce, w jakim byłeś?" Za każdym razem z tyłu głowy pojawia się od razu Dubaj. Nie dlatego, że był najpiękniejszy i najlepszy, ale dlatego, że szokował i jest inny niż reszta miast, w których byłem. Faktycznie takiej odpowiedzi wszyscy zazwyczaj oczekują. Mówią coś w stylu ,,Wow byłeś w Dubaju?", ,,Jak tam jest?", ,,Zawsze chciałem tam pojechać". Dlatego zabieram dziś w podróż każdą osobę, która chce tam jechać i postaram się przybliżyć wam to miejsce moim wspomnieniem.
Pomysł na lot do Dubaju był spowodowany chęcią zobaczenia czegoś innego, niż europejskie miasta. Lot znaleźliśmy tanio i to był dodatkowy motywator. Zapłaciliśmy za lot z Katowic Wizzairem 600 zł w obie strony, więc jest to naprawdę przystępna cena. Z Warszawy do Dubaju jest 4000 km, więc lot trwał 6 godzin. Jak na tanie linie lotnicze jest to bardzo dużo. Dwie, trzy godziny lecąc tanimi liniami, gdzie jest mało miejsca to jak najbardziej znośny/wygodny sposób, ale 6 godzin to już jest porządna przesada. Piąta i szósta godzina to była męczarnia, więc naprawdę nie polecam. Do Dubaju dolecieliśmy o 22. Wychodząc z samolotu po sześciu godzinach, poczułem straszny żar i gorąc z silnika. Zrobiłem kilka kroków po schodkach i okazało się, że to na dworze jest tak gorąco. Tam było 40 stopni we wrześniu! Roczna minimalna dzienna temperatura to 25 stopni Celsjusza, maksymalna sięga 40 stopni. To jest po prostu nie do wytrzymania. W nocy w okresie zimowym temperatura spada do 15 stopni, a latem do 30 stopni. 30 stopni w nocy!!! Tak wysokie temperatury, że się w głowie nie mieści. Lądowaliśmy na lotnisku Dubaj l-maktoum, z którego dojechaliśmy autobusem do metra, a metrem do hotelu. W Dubaju metro ciągnie się praktycznie przez całe miasto. Składa się z dwóch linii o długość 70 km. Jest to najdłuższe automatyczne (bez konduktora) metro na świecie. Pierwotnie mieliśmy lecieć na dwie noce, ale zmienili nam lot, więc wyszły cztery. Mieliśmy dzięki temu więcej czasu na zwiedzanie i zmianę miejsca zakwaterowania po dwóch dniach. Oczywiście każdy hotel to ogromny wieżowiec. Ceny w sklepach i hotelach zazwyczaj nie są wysokie. Słysząc Dubaj, wszyscy myślą, że tu drogo. Walutą w ZEA są dirhamy, a w przeliczeniu 1 dirham to 1 złoty. Ceny w sklepach i hotelach są niewiele wyższe niż w Polsce. Jednak za takie pieniądze, takich warunków i standardów u nas nie znajdziesz. Wchodząc do hotelu, od razu podchodzi pięć osób z obsługi. Dostajesz drink powitalny na wejście i jesteś traktowany jak król. Stumetrowy apartament na 45 piętrze dwa kilometry od centrum. Ogromny taras z widokiem na najwyższy budynek na świecie - Burj Khalifa. Hotel obok stacji metra. W cenie 3 gwiazdkowego pokoju w Warszawie. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich religią jest islam, który nie pozwala mieszkać razem bez ślubu. Ja poleciałem z siostrą, więc mieliśmy to samo nazwisko, dzięki czemu nie było z tym problemu. Gdybym poleciał z dziewczyną nie mógłbym tam nocować, ponieważ przy zameldowaniu sprawdzali to bardzo dokładnie. W Dubaju populacja to 3,4 miliona mieszkańców. Jest to 7 najczęściej odwiedzane miasto świata. Szejkowie chcą uniezależnić się od ropy naftowej, dlatego coraz bardziej nastawiają się na turystykę. Rezygnują z kolejnych obostrzeń związanych z religią. Jednak nadal nie można iść po ulicy z dziewczyną za rękę, całować się, itp. Miejscowe kobiety chodzą w burkach, a w metrze są osobne wagony dla kobiet.
Następnego dnia o ósmej rano nie mogliśmy uwierzyć, że jest już 40°C. Miasto jest zbudowane na pustyni, więc stąd wysokie temperatury. Na całym balkonie ponownie znajdował się pustynny pył, który dzień wcześniej przetarliśmy. W mieście czasami zdarzają się burze piaskowe, dlatego w całym Dubaju znajduje się mnóstwo zabudowanych i klimatyzowanych tuneli. Zaczynają się w galeriach, hotelach i prowadzą do metra, tworząc wielką sieć. Można dzięki niej przejechać całe miasto bez wychodzenia na panujący na zewnątrz skwar. My po śniadaniu wyszliśmy, aby przespacerować się ulicą, jednak po kilkunastu minutach prawie zemdlałem. Musieliśmy wejść do sklepu schłodzić się i kupić wodę. Uświadomiłem sobie, że trzeba cały czas pić, aby nie paść z odwodnienia. Nadal źle się czułem, więc wróciliśmy do hotelu. Gdy trochę odpocząłem, wróciliśmy do centrum. Tym razem staraliśmy się, nie wychodziliśmy na dwór. Podjechaliśmy jedną stację metrem, z której przeszliśmy kilometrowym tunelem do największego na świecie centrum handlowego - Dubaj Mall. Byłem w szoku. Pięć pięter sklepów i chyba z 8 podziemnych parkingów. Nie da się opisać ogromu tego budynku. W marcu byłem w Londynie, gdzie jest trzecie pod względem wielkości centrum handlowe w europie. Nie ma porównania. W tej galerii jest lodowisko i gigantyczne oceanarium. Idziesz między sklepami, a obok wielka szyba na trzy piętra, za którą pływają rekiny i płaszczki. Ceny w sklepach były nawet przystępne. Po wyjściu na zewnątrz ujrzeliśmy Burj Khalifa. Symbol i najpopularniejszy budynek w Dubaju o wysokości 828 metrów. Przed najwyższym obiektem na świecie znajdują się fontanny. Tylko nie takie jak w Polsce. Największy na świecie kompleks fontann położony na sztucznym jeziorze. Długi na 275m i wystrzeliwujący wodę na wysokość 150m! (Pałac kultury 237m). Naszym celem było obejrzenie pokazu, który odbywa się co 15 min.
Nie da się opisać, tego co zobaczyłem. Połączenie muzyki, światła i ,,tańczącej" wody. Przyszliśmy o 18, ponieważ o tej godzinie zaczynają się pokazy. W godzinę obejrzeliśmy cztery różne hipnotyzujące i przepiękne pokazy. Przed ostatnim ściemniło się i dodatkowo podświetlony został wieżowiec, więc efekty były jeszcze lepsze. Warto tam przyjechać, żeby coś takiego zobaczyć. Następnie poszliśmy do galerii coś zjeść. Podczas kolacji z tarasu oglądaliśmy kolejne pokazy. Było już chłodniej, więc poszliśmy pieszo do hotelu. Trasa była ciężka, ponieważ nie wszędzie są chodniki. Komunikacja miejska jest dobrze rozwinięta, większość jeździ samochodami lub taksówkami, więc jeśli chcesz przejść przez miasto, możesz mieć problemy. Kilka razy musieliśmy przejść przez trawnik lub ulice, ale udało się dotrzeć do hotelu. Mimo że dzień zaczął się średnio, bo strasznie źle się czułem, to po fontannach stwierdziłem, że było warto przyjechać, a to dopiero pierwszy dzień.
Trzeciego dnia przyszedł moment na zmianę hotelu. Po śniadaniu wsiedliśmy w metro, którym podjechaliśmy 13 kilometrów w stronę charakterystycznej sztucznej wyspy w kształcie palmy. Nasz hotel znajdował się między The Palm Jumeirah, a Burdż al-Arab. Jednego z najwyższych i najbardziej luksusowych hoteli na świecie. Zbudowany jest na sztucznej wyspie, przypomina wielki żagiel, a na jego dachu znajduje się lądowisko dla helikopterów. Cena za jedną noc to minimum 7000 zł. Nasz hotel był o wiele tańszy i skromniejszy, ale nie brakowało atrakcji, jak np. pianino przy recepcji, na którym wirtuoz swoją grą witał gości. Innym udogodnieniem były bezpłatne autokary, które woziły turystów po całym mieście. Skorzystaliśmy z okazji i pojechaliśmy na plażę, aby zobaczyć wodę i Burdż al-Arab z bliska. Okazało się, że byśmy jedynymi chętnymi, więc mieliśmy elegancki autokar z szoferem na wyłączność. Po drodze oglądaliśmy miasto i zauważyłem, że poza centrum jest coś w stylu slamsów. W takich dzielnicach znajdują się automaty (takie jak z batonikami), z których biedni biorą żywność. Bardzo ciekawy sposób na głód, który finansuje miasto. W ZEA jest bardzo bezpieczne, nie ma złodziei i przestępczości. Można bez obaw zostawić rzeczy na piasku i pójść, się kąpać. Na plaży spędziliśmy sporo czasu i zrobiliśmy mnóstwo zdjęć. Do hotelu wrócimy autobusem i słusznie, ponieważ ogromnym zaskoczeniem był dla nas przystanek autobusowy. W Dubaju jest całkowicie zabudowany, posiada automatycznie rozsuwane drzwi (jak w galeriach), jest klimatyzowany, a w środku znajduje się elektryczny rozkład jazdy z interaktywną mapą. Po drodze odwiedziliśmy Mall of the Emirates, czyli galerię z wyciągiem narciarskim w środku. Gdy zobaczyłem śnieg, kolej krzesełkową i ludzi zjeżdżających na nartach, byłem w szoku. Ski Dubai liczy pięć sztucznie naśnieżanych stoków o różnej trudności. Najdłuższy odcinek trasy liczy 400 metrów, a to wszystko w galerii handlowej! Na dworze 40 stopni, a w środku śnieg. Nie do pomyślenia. W Carrefour można kupić niedrogo mnóstwo pamiątek. Na spróbowanie wzięliśmy do hotelu mleko wielbłądzie, ale średnio mi smakowało. Siostrze za to bardzo.
Dubaj bardzo szybko się zmienia i rozwija. Szejkowie mają bardzo ambitne plany i mnóstwo budynków jest w budowie. Szacuje się, że 30% dźwigów budowlanych na świecie znajduje się w Dubaju! Widać, jaka jest tu ambicja i skala inwestycji. Mając w bród pieniędzy, nic nie stoi na przeszkodzie. Właśnie ten fakt oraz widok najwyższych budynków, stoku w galerii i innych niewyobrażalnych rzeczy sprawiły, że po prostu mi się tu nie podoba. Fajnie jest zobaczyć takie cuda techniki na własne oczy, ale brak historii tego miasta, które zostało sztucznie wybudowane na plaży, sprawia, że nie ma ono duszy i klimatu. A właśnie tego zawsze szukam, podróżując.
Był piątek 7 września. Według Islamu Piątek jest dniem świętym. Wierni gromadzą się w meczetach i modlą się wspólnie. Rano mieliśmy, jechać metrem do Burj Khalifa. Okazało się, że tego dnia metro jeździ dopiero od godziny 12:00. Bilety na najwyżej położony taras widokowy na świecie mieliśmy kupione na konkretną godzinę. Na szczęście zdążyliśmy dojechać taksówką. Wjechaliśmy windą na 124 piętro szybciej, niż u mnie w bloku na 8. Ujrzeliśmy przepiękny widok na cały Dubaj. Taras znajduje się tak wysoko, że czujesz się jak w samolocie. Patrząc z góry, ogromne wieżowce zamieniają się w wykałaczki. Taras składa się z dwóch pięter. Znajduje się na nim sklep z pamiątkami oraz restauracja. W ZEA praktycznie nie ma chmur, a bardzo niska wilgotność w ciągu roku sprawia, że opady są minimalne, więc widoczność jest bardzo dobra. Po obejrzeniu panoramy podjechaliśmy do Dubaj Creek. Rzeka oddziela nowoczesną cywilizację z wieżowcami od najstarszej dzielnicy miasta. Przez rzekę można przepłynąć katamaranem, bardziej przypominającym tratwę z silnikiem. Przepłynięcie kosztuje dirham (złotówkę) i trwa 15min. Wspomnienie nie do opisania. Po drodze mijaliśmy kilka meczów, które sprawiły, że wreszcie poczułem się jak w arabskim mieście. Wysiedliśmy w dawnym centrum Dubaju. Niska zabudowa z białego kamienia i setki straganów na każdej ulicy. Tutaj naprawdę czuć klimat. Na ulicach pustki, ponieważ wszyscy modlili się w Meczetach. Słychać było nawoływanie imamów, od których włosy stawały dęba. Właśnie takich chwil i emocji szukam, podróżując. Przeszliśmy się dalej w stronę metra, gdzie były otwarte stragany. Wyciągnęliśmy lekcje z pierwszego dnia i co chwilę uzupełnialiśmy płyny, ponieważ słońce dawało w kość. Na targowisku było wszystko. Mnóstwo przypraw, słodyczy, kosztowności i pamiątek. Sprzedający wciągali nas do środka i częstowali specjałami, żeby kupić u nich. Jeśli chodzi o alkohol to ze względu na religię, jest zakaz sprzedaży w całym mieście. Kupiłem sobie strój szejka (biała sutanna z czarną aureolą). Sprzedawca powiedział, że wyglądam jak prawdziwy Arab. Miałem wtedy kozią bródkę i mocną opaleniznę, więc trochę prawdy w tym było. Oczywiście w stroju nie mogłem się odpędzić od naciągaczy, więc czym prędzej powędrowaliśmy w stronę metra, którym wróciliśmy do hotelu. Na koniec dnia wybraliśmy się na wycieczkę autokarową do centrum handlowego pod miastem, w którym zjedliśmy kolację. Przy centrum był park rozrywki, ale był zamknięty ze względu na święto. Po powrocie spakowaliśmy się i zasnęliśmy.
Nastąpił dzień naszego powrotu. Po wymeldowaniu pojechaliśmy metrem do Dubai Marina. Jest to dzielnica dla bogatych położona przy piaszczystej plaży. Wzdłuż linii brzegowej ciągnie się promenada Dubai Marina Walk, na której znajdziemy mnóstwo ogródków restauracyjnych oraz diabelski młyn. W środku dzielnicy znajduję się ogromna przystań, do której cumują luksusowe jachty. Wokół zatoki góruje wysoka zabudowa, do której mieszkańców przyciąga galeria Dubai Marina Mall. Całość tworzy fantastyczny i luksusowy widok, który jest nie do opisania. Podczas spaceru w wyżej opisanej scenerii, siostra zaczęła się źle czuć, więc weszliśmy do galerii w poszukiwaniu chłodu i zjedzenia. Lekarstwa i odpoczynek nie pomógł, więc ruszyliśmy w stronę lotniska, kończąc przygodę z Dubajem. Dobrze, że to nie były czasy koronowirusa, bo pewnie byśmy musieli zostać. Na szczęście dolecieliśmy do Katowic, aczkolwiek było to najdłuższe 6 godzin w moim życiu, ponieważ siostra prawie zemdlała w samolocie.
Zwiedzanie Dubaju jest ułatwione, ponieważ wszędzie obok alfabetu arabskiego znajdziemy tłumaczenie na język angielski. Nie ma problemu z dogadaniem się, ponieważ wszyscy znają angielski. Oznaczenia w galeriach handlowych i środkach transportu są intuicyjne, więc ciężko się zgubić nawet w ogromnych galeriach. Mimo tego mieliśmy kilka przygód. Na pewno warto tu przyjechać i pozwiedzać, ponieważ jest to inny świat, inna bajka. Poza nowoczesnymi budowlami, które są ,,naj" w pamięci utkwiły mi stara część miasta oraz przeprawa łodzią. Byliśmy tam zaledwie 4 dni, ale zdołaliśmy zobaczyć wszystkie najważniejsze rzeczy. Drugi raz bym do Dubaju nie przyjechał ze względu na wysoką temperaturę oraz wcześniej wspomnianą ,, sztuczność". Za pieniądze można kupić prawie wszystko. Mnie nie kupili 😉
KONKURS! Z grona osób, które udostępnią oraz polubią ten post, wylosuję szczęśliwca, który otrzyma magnes i pocztówkę z Dubaju!
Zachęcam również do odwiedzenia strony NIE CZEKAJ PODRÓŻUJ na YouTube oraz Instagramie
https://youtu.be/41qyWa4FS0k
https://www.instagram.com/nieczekajpodrozuj/