Japonia Na Co Dzień

  • Home
  • Japonia Na Co Dzień

Japonia Na Co Dzień Ta strona ma na celu przybliżyć Szanownym Czytelnikom Japonię - taką, jaka jest. Bez chwytliwych i szokujących "faktów". Zapraszam!

Japonia od kulis, pokazana z perspektywy autorki - z wykształcenia japonistki, mieszkającej tu ponad 10 lat.

04/01/2024

Znamy już więcej szczegółów dotyczących katastrofy lotniczej samolotu JAL i samolotu Straży Morskiej.

Jedyna ocalała ofiara z samolotu Straży Morskiej - kapitan, twierdził iż otrzymał zgodę na wjazd na pas startowy od kontroli lotów. Jednak zapis komunikacji kontroli lotów wykazał jednoznacznie, że kontrola lotów zaleciła zatrzymanie się na tzw linii postoju przed wjazdem na pas i czekanie tam na swoją kolej.

Co do ewakuacji pasażerów z lotu JAL - tu po raz kolejny kłania się szkolenie. JAL szkolenia ma raz na dwa miesiące. Po wylądowaniu kapitan nakazał otworzyć drzwi z jednej strony. Jednak CA zauważyła, że drzwi od tej strony są blisko płomieni i podjęła decyzję o otwarciu innych drzwi.
Na pokładzie płonącego samolotu nie działał Intercom, mimo tego całość samolotu ewakuowano w przeciągu niecałych 18 minut.

Tutaj mówi się o "cudzie 18 minut".

CA w wywiadzie przyznają, że pierwszym krokiem jest opanowanie paniki.

Wydaje mi się, że oprócz absolutnie perfekcyjnej reakcji załogi, zadziałała tutaj mentalność Japończyków, którzy są wręcz zaskakująco spokojni i zdyscyplinowani w sytuacjach kryzysowych.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że regularny trening na wypadek trzęsień ziemi, tajfunów i tsunami odegrał i tutaj swoją rolę.

Dziś rano, zawożąc Kaidona do przedszkola, podziękowałam paniom nauczycielkom za te szkolenia, mówiąc o zachowaniu Kai podczas, największego w Kai i moim życiu trzęsienia ziemi.

Okazało się, że jednym z punktów szkolenia była symulacja trzęsienia ziemi, podczas "leżakowania". Dzieci uczono, by, nie mając w pobliżu stołu i innego schronienia, nakrywały głowę kołdra i materacykiem.

Osobiście uważam, że w dobie wojny za naszą granicą i przelatujących ładunków, takie szkolenia dla dzieci, ale i dorosłych byłyby tylko z korzyścią dla wszystkich.

Z drugiej jednak strony, przypomina mi się niedawny artykuł o ćwiczeniach w jakimś polskim przedszkolu, gdzie zrobiono to z prawdziwego zdarzenia - przyjechała straż na sygnale, karetki, itd.
A rodzice i komentujący zrobili gównoburzę, że im dzieci wystresowano i że w ogóle stres pourazowy będzie.
Coś trzeba zmienić w tej naszej mentalności.

Siódmy dzień siódmego miesiąca to Tanabata. Dzień,w którym rozdzieleni Drogą Mleczną kochankowie - Orihime i Hikoboshi m...
07/07/2022

Siódmy dzień siódmego miesiąca to Tanabata.

Dzień,w którym rozdzieleni Drogą Mleczną kochankowie - Orihime i Hikoboshi mogą się spotkać - tylko raz do roku.

Wiele jest legend i przekazów dotyczących Festiwalu Tanabata. Na potrzeby tego krótkiego wpisu, skupmy się jednak na przekazie najprostszym.

Ot takim, na potrzeby mojej trzylatki i większości osób zainteresowanych tym arcyciekawym świętem.

Jako japonistka jednak muszę zachować minimum profesjonalizmu i zaznaczyć, że Tanabata w Japonii stanowi nijako hybrydę tradycji chińskiej (no ba) z tradycją starojapońską - Tanabatatsume.
Być może kiedyś, napiszę o tym więcej, tymczasem wszystkich zainteresowanych odsyłam do Kojiki.

Tutaj natomiast wrócimy do wersji nieco bardziej "light", czyli historii pewnej miłości.

Dawno, dawno temu żyła sobie 織姫, czyli Orihime, której imię po polsku brzmiałoby pewnie Tkajaca Księżniczka.

Profesją Księżniczki było - niespodzianka - tkanie. A tkała nie dla byle kogo, bo dla tatusia, który to tatuś - [天帝] Tentei, był jednocześnie Królem Niebios.

Orihime tkała przy Gwiezdnej Rzece (天の川 Amanogawa), którą po polsku skrzywdzono określeniem Droga Mleczna.

Tkała tak i tkała, bo najwyższą jej cnotą była pracowitość właśnie. Nie w głowie jej były związki zawodowe i life-work balance.

Tata dumny był z tak pracowitej córki, choć dostrzegał w niej pewien smutek i tęsknotę.

Po drugiej stronie Drogi Mlecznej urzędował zaś drugi bohater tej historii - [彦星] Hikoboshi, czyli Ksiaże Pastuszek. Hikoboshi bowiem zajmował się wypasaniem krów, co robił bardzo sumiennie.

Dwoje poznali się i od razu pokochali. Ślub odbył się szybko, a wesele nie miało końca. Bo zakochanym młodym w głowie były jedynie wesela i swawole.

Orihime porzuciła krosna i wrzeciona, Hikoboshi puścił krowy w samopas. Liczyła się tylko miłość i zabawa.

To jednak nie spodobało się ojcu/teściowi - Królowi Niebios, który rozdzielił młodych i ustawił po przeciwległych stronach Gwiezdnej Rzeki.

Rozpacz córki zmiękczyła jednak serce starego tetryka i zgodził się, by młodzi spotykali się raz do roku. (Łaskawca, cholera)

I tak to właśnie, raz do roku tych dwoje spotyka się na chwilę. Ich szczęście z kolei pozwala na spełnianie naszych życzeń i odczynianie złych uroków.

Życzenia spisuje się na karteczkach, zwanych [短冊] Tanzaku. W czasach dworskich nierzadko w formie przepięknych wierszy. Kartki zawiesza się na drzewie bambusa za pomocą zrolowanych w sznurek liści sasa. (Lub opcjonalnie - drutosznurka że stujenòwki).

Po Tanabata, gałązki bambusa się pali, lub wrzuca do rzeki.
Albo, jak większość - wyrzuca do moerugomi.

Ja bardzo wierzę w Tanabatę.

Podczas mojego pierwszego pobytu w Japonii, wybrałam się na święto Tanabata do Nagoya. Był tam diabelski młyn przytwierdzony do centrum handlowego.
Gdy zapłaciło się za przejazd, można było napisać życzenie na Tanzaku.
Napisałam, że chciałabym wrócić do Japonii i spotkać swoją drugą połówkę.

Do Japonii wróciłam, połówka też się znalazła.

Na kolejną Tanabatę też mnie poniosło na rzeczony młyn i poprosiłam o zdany egzamin na stypendium.
Rok później studiowałam w Japonii.

Kolejne życzenie było dość niespójne, gdyż napisałam coś w rodzaju "pomóż mi podjąć świadomą decyzję, co do przyszłości".
Chodziło o to, czy powinnam przenieść się na stałe do Japonii, czy zostać w Polsce.

I tu mnie ta Tanabata przetrzepała okrutnie.

Bo ta "świadomość", to podjęcie decyzji zajęło mi 3 naprawdę burzliwe lata.

Pełne błędów, ale także nauki z nich płynącej. Pełne ciężkiej pracy, ale także pełne zabawy, pełne wolności i niezależności finansowej, ale także głębokich przemyśleń i ciężkich wniosków.

Chyba jednocześnie najszczęśliwsze i zarazem najtrudniejsze były te lata. Ale, chyba też najbardziej uświadamiające to, co w życiu ważne.

Nigdy więcej nie byłam na Tanabata w Nagoya, ale w tym roku zawiesiłam swoje życzenia na gałązce w przedszkolu córy.

Jedno Tanzaku było dla dziecka, drugie dla rodziców.
Oj, rozpisałam się.

Przed salą córki stało drzewo bambusowe. Każda gałązka należała do innego dziecka.

Gałązki dzieci przystrajały same - wisiały tam życzenia wszystkich dzieci i wszystkich rodziców.
A dziś córka przyniosła swoją gałązkę do domu.

I niech sobie jeszcze u nas powisi.

Na koniec znana dziecięca piosenka z okazji Tanabaty.

https://youtu.be/KvEdBm8P1cQ

W naszym domu miała miejsce akcja nowa pralka, zatem postanowiłam podzielić się nabytą wiedzą w temacie, a przy okazji p...
11/05/2022

W naszym domu miała miejsce akcja nowa pralka, zatem postanowiłam podzielić się nabytą wiedzą w temacie, a przy okazji przybliżyć Wam nieco temat pralek w Japonii.

Jak pewnie zauważyliście, posty pojawiają się tutaj rzadko,ale jak już są, to spore. Dzieje się to za sprawą małej ilości czasu, bo wierzcie mi - tematów nie brakuje.

Ten post będzie zapewnie długi, pisany był z myślą nie tylko o tej stronie, ale także i przede wszystkim, o grupie zamkniętej Japonia w Pigułce, ktora zrzesza głównie osoby już mieszkające w Japonii. Stąd trochę konkretów, bardziej pod kątem tych, którzy już tu są, lub planują przylecieć na dłużej.

Zanim przejdziecie do czytania, pragnę zwrócić Waszą uwagę na fakt, że jest to post zawierający informacje zarówno obiektywne (opis stanu),ale i zupełnie subiektywne, wynikające z mojego akurat doświadczenia.

No to, zaczynamy.

1. Wstęp o typach pralek

Pralki w Japonii można podzielić według dwóch kategorii: typu oraz funkcji. Jeżeli chodzi o funkcje,to są to pralki oraz pralko-suszarki.
Jeżeli macie w domu dużo miejsca, polecam Wam pralkę i suszarkę odobno. Najlepsze suszarki są na gaz- suszą nieporównywalnie lepiej i szybciej, niż te elektryczne.
W większości coin laundry są właśnie suszarki gazowe. Ja jednak miejsca mam mało, więc skazana jestem na pralko-suszarkę.

Jeżeli chodzi o typ, to jest to podział wspólny dla pralek i pralko-suszarek.
Mamy tutaj pralki poziome, zwane po japońsku ドラム式(doramu-shiki), czyli ładowane od przodu pralki bębnowe, zwane u nas po prostu "automatem" (w odróżnieniu od np. Frani) oraz pralki pionowe 縦型(tategata), czyli umownie mówiąc - pralki wirnikowe, choć one także mają bęben.

Pralki pionowe zasadą działania przypominają naszą starą, dobrą Franię. Ich zaletą jest dokładniejsze dopieranie ubrań, gdyż te pozostają na stałe zanurzone we wodzie. Są one jednak o wiele mniej oszczędne, zarówno jeśli chodzi o zużycie wody oraz energii. Są także głośniejsze i gorzej dosuszają ubrania.

Pralki wirnikowe mają także opcję, w której urządzenie podzielone jest na dwa osobne sektory - jeden do prania, drugi do wirowania, czy nawet suszenia. Taki typ czesto spotykany jest na wsiach, gdzie ze względu na ich spore wymiary, pralki instaluje się na dworze i pierze w nich ubrania rolnicze.

Co ciekawe, pralki poziome, bębnowe to jeszcze nadal nowość w Japonii, wiele osób, szczególnie starszej daty nie daje się do nich przekonać,ze względu na cenę oraz dopieranie ubrań. Producenci zaczęli więc stosować nijako hybrydę obu rozwiązań, oferując automaty ładowane od przodu, ale z pochylonym bębnem.

Ciekawostką jest, że wiele pralek japońskich jest odpornych na warunki atmosferyczne, gdyż nierzadko miejsce na pralkę w mikroskopijnych mieszkaniach miejskich, było (i nadal bywa) umiejscowione na...balkonie.

2. Pranie w zimnej wodzie

Dla obcokrajowców zaskoczeniem jest fakt, że tradycyjnie pralki japońskie piorą w zimnej wodzie. Bierze się to z paru powodów: japońska woda jest miękka, teoretycznie zatem zabrudzenia powinny łatwiej znikać. Po drugie, od dawna stosuje się ciepła wodę z wanny, która przepompowuje się do pralki. Automaty (nie wszystkie!) mają wbudowane węże, pralki wirnikowe wymagają czasem dokupienia takiej pompy. Po trzecie,w Japonii często zapiera się zabrudzenia przed praniem, lub (w pralkach wirnikowych) stosuje tsuke-oki, czyli namaczanie.

3. Pranie w gorącej wodzie

Na szczęście, od paru lat dostępne są pralki pozwalające prać w ciepłej lub gorącej wodzie.
Autorka taką pralkę sobie kupiła 7 lat temu i mając małe dziecko, męża pracującego wśród maszynerii wszelakiej, psa rasy brudzącej i sama brudząc się i pocąc niemożebnie, nie wyobraża sobie prania w zimnej wodzie 😁

Jeżeli chodzi o pralki piorące w ciepłej/gorącej wodzie, to należy zwrócić uwagę na pewien kruczek - niektórzy producenci reklamują swoje pralki jako piorące w gorącej wodzie, podczas gdy jedynie zraszają one ubrania gorąca (40℃) parą, po czym piorą w wodzie. Zwróćcie na to uwagę, decydując się na zakup.

Zauważcie także, że niektórzy producenci za ciepła wodę uważają 40 a nawet 30 stopni.

O ile 7 lat temu, faktycznie pranie w ciepłej/gorącej wodzie, o temperaturze 15,40 i 60 stopni oferował tylko Panasonic, o tyle obecnie oferta jest o wiele bogatsza - z takimi modelami wystartowała także Toshiba, Sharp, Hitachi, a z tańszych producentów Aqua (Sanyo) oraz Iris Ohyama.

Mając własny dom, budowany na zamówienie, można rzecz jasna pokusić się o przyłącze ciepłej wody do pralki. Wadą tego rozwiązania jest jednak brak możliwości kontroli temperatury wody. Nigdy nie będzie ona miała dokładnie 40, czy tym bardziej 60 stopni. Ponadto wystygnie w czasie prania.

Rozwiązaniem znanym od lat w Japonii, jest przepompowywanie wody z wanny do pralki, czy to za pomocą węża będącego na wyposażeniu, czy za pomocą kupowanej osobno pompy.
Może się to wydać nieco mało higieniczne, ale pamiętajmy, że w Japonii najpierw szorujemy się pod natryskiem, a dopiero czyści wchodzimy do wanny. O kąpielach opowiemy sobie zresztą przy innej okazji.

4. Modele i ogólna charakterystyka

Zanim zakupicie pralkę, powinniście mieć świadomość, że żywotność japońskiej pralki, produkowanej obecnie to...7 lat. Siedem.

Nie znaczy to, że nie ma pralek starszych - owszem są! Im nowsze urządzenie jednak, tym więcej w nim cudawianków,a te lubią się psuć. Zresztą teoria o planowanych usterkach współczesnych urządzeń nie jest wcale wyssana z palca.

Mój Panasonic mając lat dokładnie 7, postanowił się zbiesić i przestał wirować. Tzn, czasami wiruje a czasami nie.

W swoich poszukiwaniach, skupiłam się na 4 firmach. Jest to kwestia indywidualnych upodobań, zatem traktujcie te informacje, jako subiektywne.

Brałam pod uwagę 4 producentów.

4a. Panasonic
Panasonic, bo poprzednia pralka to było złoto. Bo nasz dom to kiedyś był Panasonic-only.

Niestety, telewizor zepsuł się miesiąc po gwarancji. Naprawa niemożliwa.

Obecna pralka z kolei była też raz naprawiana,ze względu na zapchanie się przestrzeni panelowej przez śmieci z suszarki, mimo częstego czyszczenia. Panasonic miał tą wadę, że śmieci z suszarki dostawały się w przestrzeń między bębnem a plastikiem, tuż przed gumową uszczelką i stamtąd wędrowały w stronę obudowy, tworząc z czasem skorupę.

Naprawa, 2.5 mana. Plus 5000 za pierwszą wycenę. Panasonic ma bardzo drogi after-service. Telefon do obsługi klienta też kosztuje krocie. Mają za to fajne narzędzie online do diagnostyki i wstępnej wyceny. Problem z wirowaniem wyceniono mi na 5 manów wzwyż.

Pan serwisant zresztą ostrzegał, że kolejnej naprawy nie poleca, bo się to nie opłaci po prostu. True.

Panasonic pierze w 15, 30, 40 i 60 stopniach.
Jest mocno zautomatyzowana, ale pozostaje pole do indywidualnych ustawień. Ma świetny program namaczania w 40 stopniach (5-6 godzin) oraz program mycia pralki (8 godzin) oraz szybkiego suszenia bębna. Jest też opcja dry cleaning, gdzie można prać ubrania z oznaczeniem na metce DRY. Ma też opcję prania jonami. Cudawianki. Najpopularniejszy producent zaawansowanych technologicznie pralek w Japonii. Najlepsze opinie na Kakaku. Naprawdę dobry sprzęt.
Cena też dobra - topowy model to 31 manów.

4b. Toshiba
Mój wybór. Nigdy nie miałam pralki Toshiba, ale mój piekarnik tej firmy ma 13 lat i nadal (odpukać) służy praktycznie bez zarzutu.
Toshiba jest dużo bardziej manualna, tzn oprócz opcji full-automatic, macie możliwość ustawiania temperatur i czasu prania. Namaczać można i 8 h w dowolnej temperaturze. Zakres temperatur to 15, 30, 40, 50 i 60 stopni. W Toshiba brak jonów, ale stosuje się zamiennie promienie UV. Jest opcja prania na sucho UV w konfiguracji z ruchomym bębnem i z zatrzymanym bębnem. Ta druga opcja świetna do odkażania pluszowych zabawek.
Cena Toshiby to około 25 manów.

4c. Aqua
Jeśli korzystajcie z coin laundry, to na bank znacie tą firmę. Aqua, czyli Sanyo to potentat pralkomatów. Pralko-suszarki dla indywidualnych klientów to nowość. Niewiele ich jest w sklepach z Agd,zwykle jeden model.
Zaleta: są tanie i mają świetne opcje. Wada to podobno oszukany czas suszenia - trzeba ją wyczuć i samodzielnie dobierać czas suszenia, by mieć gwarancję, że dosuszy.
Niemniej- jest to dobra firma a ich produkty znajdziecie już za 19 manów. Piorą w 30,40, 60 stopniach.

4d. Iris Ohyama
To najtańsza opcja. W Yamada znalazłam nawet za 9 manów. W zależności od modelu piorą i w 60 stopniach.
Problem polega na ... jakości. Odkąd oczyszczaczo-nawilżacz powietrza tej firmy stopił mi pojemnik na wodę, w rezultacie czego mieliśmy sytuację podłogi urzadzenia elektrycznego, zalanych wodą, a tuż obok bawiące się dziecko, połączenie Iris+woda+elektryka uważam za zbyt ryzykowne.

Reklamując ich mopa, zawisłam na linii na 2 godziny, bez skutku. Na reklamację online odpisali po 2 dniach. Nienaprawialne,rzecz jasna.
Jeśli chodzi o produkty drewniane, czy do ogrodu, Iris to top class.

4c. Hitachi
Mam ich lodówkę i 3 klimatyzatory. Żałuję tego nieco, choć nie psują się (odpukać), ale nie są do końca tak idealne, jak opisuje to producent.
Zaleta? Świetny serwis - toster zepsuł się dwa razy i dwa razy przysłali nowy.
Z Hitachi jest jeszcze jeden problem - firma miała problemy finansowe i zapowiadała wycofanie się z domowego AGD. Nie zrobili tego, ale gdzieś tam czerwona lampka pozostała.
Nie brałam ich pralek pod uwagę, nie opowiem zatem o nich.

4d. Sharp.
😁 Bardzo osobiste nie.
Nie kierujcie się nim jednak, serio.
W Japonii Sharp to bardzo popularna firma. Ongiś wręcz kultowa (słynne telewizory z Kameyama).

7. Gdzie kupić?

Tutaj mamy kwestię odwieczną: online, czy w sklepie.
Jeżeli chodzi o duży sprzęt, jak pralka, lodówka czy klimatyzacja, jestem zwolenniczką sklepów stacjonarnych.

Zamawiając dostawę i montaż takiego sprzętu, to sklep bierze na siebie odpowiedzialność za wszelkie wypadki podczas montażu. Zarówno w kwestii awarii samego sprzętu (uruchomienie i test po podłączeniu, możliwość sprawdzenia rys i obić), jak i odpowiedzialność za ewentualne urąbanie nam kawałka chaty, podczas wnoszenia.

Zauważcie, że wiele sklepów online z tanim sprzętem ma klauzulę dostarczenia na próg domu. Trzeba mieć to na uwadze.

Zaletą sklepu stacjonarnego, są też programy lojalnościowe. Mając członkowstwo w sklepie, macie możliwość darmowego przedłużenia gwarancji do 5 (Edion,Keizu Denki) lub o 6 lat (Yamada). Długość gwarancji zależy od rodzaju produktu.

Z kolei online, możec upolować dużo taniej, starsze modele z 2020- 2021 roku. One najczęściej nie różnią się wiele od modeli obecnych. Często z tego korzystałam, kupując mniejszy sprzęt (oczyszczacz powietrza, itp). Niemniej pamiętajcie że serwis naprawczy kieruje się datą produkcji, a nie zakupu. A większość AGD czeka z porządną awarią na koniec gwarancji.

Nie w każdym sklepie online macie też możliwość przedłużenia gwarancji. Jest na to sposób - większość producentów daje możliwość zakupu przedłużonej gwarancji bezpośrednio u siebie, już po zakupieniu sprzętu.

Co ciekawe, taka gwarancja ma niejednokrotnie szerszy zakres, niż gwarancja otrzymana w sklepie stacjonarnym, lojalnościowa. Nikt nie czyta małego druku, ale tak jest (informacja od serwisanta Toto).

8. Sklepy stacjonarne

Na mojej wsi są 3 większe sieci:

Keizu denki:
Zdecydowanie najtańsza opcja. Mają na półkach katalogi, które można zabrać do domu. Obsługa bywa jednak niezaznajomiona z tematem, dlatego warto (zawsze warto) zrobić własny research, zanim podejmiecie decyzję.
Reklamacje przyjmowane i rozpatrywane bez problemu.

Yamada denki:
Zaletą są ceny - te podlegają negocjacji. Jeśli w promieniu bodajże 15 km znajdziecie ten sam sprzęt taniej - zejdą Wam z ceny. Kupiłam tam odkurzacz w ten sposób, ale tylko dlatego, że zbijali cenę... własnego punktu, oddalonego o 10 km. Ogólnie ciut bu**el, często brak katalogów, błędy na ulotkach informacyjnych (kółko przy opcji której dany model nie posiada, krzyżyk przy opcji, która model ma). Dlatego - research.
Poza tym, u mnie w Yamada obsługa znika w popłochu, gdy zobaczy obcokrajowca. Nie dojrzysz ich nigdzie. Jakby weszła dżuma i zaraza. Poproszeni o pomoc, idą jak za karę i uciekają od razu.

Edion:
To mój ulubiony sklep. Obsługa na najwyższym poziomie. Wie, co sprzadaje. Ceny bywają wyższe niż w Keizu, ale przy zakupie często dają promocje i wychodzi nawet taniej. Szybka dostawa, dzwonią kiedy będą. W sklepie rysuje się mapkę domu, odpowiada na pytania dotyczące schodów, pochyłości itd, więc japoński się przydaje. Naprawdę świetni profesjonaliści. Reklamacja telefoniczna przez Edion to jest bajka i definicja omotenashi.
Przez Edion zamawiam także czyszczenie klimatyzacji.

Jedyną wadą jest obowiązkowe namawianie na kartę kredytową/serwer do piwa/umowę o dostawie energii, itp. 🤣🤣🤣

Często gęsto stałym klientom, lub przy większych zakupach, dają niespodzianki.
Któż ich nie lubi? Kupując 3 klimatyzatory dostaliśmy jeden praktycznie gratis i prezent w postaci wytwornicy wody ozonowanej (1.5 mana).
Wczoraj młoda dostała kubek z Peanuts.
Mają program lojalnościowy, z automatu przedłużający gwarancję na 5 lat.

I jeszcze wisienka na torcie: promocje dotyczące odbioru starego sprzętu.
Zwykle trzeba za to dopłacić. W przypadku pralki to 4200 Yenów.

Edion ma teraz promocje - jeśli Wasz sprzęt nie jest starszy niż z 2015 roku i działa, to wysyłają specjalistę i nie dość, że nie płaci się tych 4000 tysięcy, to jeśli specjalista zdecyduje się zakupić od nas stary sprzęt, otrzymamy nawet do 2 manów! Minimum to 100 Yenów 😉
(Zależy to od producenta pralki i jej stanu).

Także ja wczoraj moją szorowałam jeszcze bardziej zawzięcie, niż zwykle. Wygląda jak nówka nieśmigana. Działać - działa.

Edit: dostałam 20,100 za starą pralkę, yuppi!
Osoba wyceniająca pochwaliła za idealny stan, instrukcję, węże i śruby.

9. Research

Rzecz niezbędna przy zakupie sprzętów. Polecam Wam serwis Kakaku, który służy do znajdowania najtańszych ofert produktów. Ja jednak używam go głównie do czytania opinii - 口コミ, gdzie można znaleźć za i przeciw, podane bardzo przejrzyście - w przypadku prania są to kategorie, siła dopierania, dosuszania, hałas,design, itp.
Naprawdę polecam!

Tegoroczny Sylwester i Nowy Rok przebiegł nam nieco inaczej niż zwykle. Wszystko za sprawą dwulatki, która z mniej-wiece...
06/01/2022

Tegoroczny Sylwester i Nowy Rok przebiegł nam nieco inaczej niż zwykle.
Wszystko za sprawą dwulatki, która z mniej-wiecej sterowalnego wolą rodziców niemowlęcia, w ułamku sekundy zmieniła się w niezależną, mająca swoje (bardzo konkretne) zdanie dziecię.

I tak oto w Sylwestra o 23:30 oświadczyła nam kategorycznie, że idziemy spać. W inne dni mogłaby kusić do 1 w nocy, ale w Sylwestra zebrało jej się na spanie.

Rzecz jasna nie zasnęła, nam skończył się czas na zjedzenie tradycjnego toshi-koshi-soba (makaron gryczany, jedzony na pożegnanie starego roku) a szampanem i sokiem musującym stukaliśmy się w łóżku.

Gdyby nie bunt dwulatki, po całodniowym maratonie sprzątania, gotowania i ubijania kleistego ryżu mochi-gome, lepienia kulek ryżowych omochi, dekorowania kuchni, salonu i biura Kagami-mochi, wieszania słomianych ozdób na drzwiach wejściowych i w samochodzie, wymieniania figurek Eto na tygrysa, zapewne tuż przed wybiciem 12, czyli około 23-ej starego roku jedlibyśmy Sylwestrowy Makaron, czyli "Toshi-koshi-soba" [年越し蕎麦].

"Toshi-koshi" oznacza przekraczanie roku, "soba" natomiast to makaron gryczany - najmniej ciągliwy pośród wszystkich makaronów. Najmniejsza ciągliwość oznacza także największą zrywalność, dlatego też jest to tradycyjne danie służące do zrywania ze wszystkimi niepowodzeniami i przekleństwami minionego roku.

Bunt Kaidona zmusił nas do zmiany planów i zjedzenia Toshi-koshi-soba już w Nowym Roku. Jednak, 30 grudnia wybraliśmy się na spontan babci z rodzinką do Restauracji Soba, zatem zrywanie z rokiem 2021 uznajemy za odbyte.

Najbardziej tradycyjną formą rozpoczęcia roku jest wizyta w Świątyni Buddyjskiej, gdzie (marznąć) ustawimy się w kolejce by dać zadość "Jyoya-no-kane".

"Jyoya-no-kane", Sylwestrowe bicie w Dzwon [除夜の鐘] to tradycja uderzania w wielki dzwon, znajdujący się w Świątyni Buddyjskiej 108 razy, zaczynając 31 grudnia przed północą i kończąc 1 stycznia.

Bicie w dzwon relacjonowane jest w ogólnokrajowej telewizji, gdzie ukazywane są kolejno scenki ze świątyń w całym kraju.

Tylko co bogatsze Świątynie Buddyjskie posiadają wielkie dzwony, nie wszystkie one zresztą organizują Jyoya-no-kane.

Jeżeli zatem bardziej niż tradycję cenicie sobie domowe ciepełko (oraz szklaneczkę sake), wystarczy włączyć TV. Co też czyni znakomita większość Japończyków.

Japońska telewizja Sylwestrowa jest podobnie przewidywalna, jak nasza polska.
Obok zawodów mordobicia, główna atrakcją jest koncert, który ma formę rywalizacji między artystami zrzeszonymi w dwie drużyny: czerwoną i białą. Stąd nazwa całego wydarzenia: "Kōhaku" [紅白] (Czerwień i Biel).

Występ w Kōhaku to jest estyma, zasługują na nią najlepiej sprzedający się artyści w danym roku. Na szczęście nie tylko oni - występy tychże przeplatane są bowiem artystami wykonującymi utwory muzyki estradowej, zwanej tutaj "Enka" [演歌] oraz występy grup tanecznych.
Czasem trafi się także jakiś dinozaur i na takich moich ulubionych dinozaurów bezowocnie czekałam w tym roku.

Przyznam, że nie jestem na bieżąco z współczesnymi trendami, gdyż ogarniam aktywną dwulatkę i czas mija mi na usiłowaniu zapamiętania imion znajomych Thomasa oraz piosenek z Little Baby Bum i Simple Songs.

Niemniej, tegoroczne Kōhaku przekonało mnie, że niewiele tracę.

Wykonawców współczesnych można podzielić według dość prostego schematu.

Mamy tu zatem girls-bandy, kopie kultowej grupy AKB48, które łatwo poznać po tym, że dziewczęta są słodziutkie, niewinniutkie i wystylizowane na licealistki, a ich piosenki i podrygi (wróć- choreografię) niewiele różni. Podobnie jest z ehm... tekstami piosenek.
Osobom, które nie wyłapią tych niuansów przychodzi na ratunek nazwa zespołu - wszystkie one kończą się liczbą 48 lub 46.
Dla zainteresowanych, tak wygląda hit AKB48 pod tytułem "Kachūsha", czyli...przepaska na włosy.
https://youtu.be/vEVq_Bx7_KY

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że pełne docenienie walorów tej muzyki, łatwiej przychodzi panom.

Kolejna grupa to taneczne boys-bandy.
Te z kolei dzielą się na zespoły skupiające się na śpiewie (i na opanowanym do perfekcji wzroku zagłodzonego kotka) oraz grupy skupiające się na tańcu. Te drugie
podobne są do kultowego Exile, z tym że nie kopiują jego nazwy. Faktem jest, że większość członków grup tańcujacych śpiewa z playbacku, lub nie śpiewa wcale, bo wymagająca choreografia pozbawia tchu.
Tych członków, co najwięcej śpiewają, poznacie po tym, że najmniej fikają.
Po sprawiedliwości, Exile:
https://youtu.be/hQPjbuICAGI

Kolejna grupa to hip-hop...
I tu nic nie napiszę.

Czasem także pojawiają się ciekawe perełki solowe.

Dość widocznym trendem, widocznym w tegorocznych (oprócz Enka) utworach było wplatanie angielsko-brzmiących ozdobników w teksty utworów. Często bez ładu, składu a przede wszystkim, bez widocznego powodu.

Jeżeli chodzi o Enka, to chociaż nie jestem fanką muzyki estradowej, japońska Enka wymaga solidnego warsztatu i talentu. Tego się nie da zaśpiewać, ot tak. Poza tym, na uwagę zasługują przepiękne stroje, w tym kimona wykonawców Enka oraz treść utworów.
Proszę bardzo, oto i Enka:
https://youtu.be/_gNwfuhY82k

(Prawda, że piękna?)

Kōhaku kończy się ogłoszeniem wyników (głosuje się używając specjalnego menu w odbiorniku - popularny tutaj na równi z faksem "D button"), a zaraz po nim przenosimy się do wcześniej wspomnianej relacji ze Świątyń i bicia w dzwon.

W porównaniu do naszego głośnego odliczania, huku szampana i wybuchów, Sylwester w Japonii jest zatem bardzo spokojny...

Brak tu fajerwerków, chyba że lokalnie przez parki rozrywki,metropolie lub większe świątynie. Osoby prywatne nie strzelają. (Autorka przez 12 lat życia tutaj z fajerwerkami w Sylwestra się nie spotkała nigdy).

Po wybiciu 12-stej mamy do wyboru - idziemy do Świątyni (częściej Shinto lub rzadziej Buddyjskiej) na Pierwszą Wizytę w Świątyni (Hatsumōde) [初詣], lub...kładziemy się spać, a świątynie zostawiamy sobie na poranek. Lub na jutro...lub pojutrze.

Co bardziej romantyczni, wstają wcześnie rano i idą zobaczyć wschód słońca. Niektórzy nawet wchodzą po to na góry, lub jadą nad morze.

Rano spożywa się zupę na wywarze z bonito, zawierająca kapustę pekińska, i udekorowaną kulką ryżowa mochi.
Otwiera się także pudełka z tradycyjnymi Noworocznymi Daniami "Osechi ryōri" [ お節料理].
(O rodzajach Osechi i znaczeniu poszczególnych składników opowiemy sobie w innym poście)

Jeśli nie zamierza się prowadzić auta, już przy pierwszym posiłku można zacząć się urabiać za pomocą [御屠蘇] - ”Otoso", czyli pierwszego w Nowym Roku napitku.

Zwyczaj Otoso zawędrował do Japonii z Chin i dokładnie określał, co należy pić - a był to trunek ziołowy. Niestety, o ile zdrowy, ten tradycyjny Chiński trunek nadawał się do skonsumowania w niewielkiej tylko ilości, gdyż jego smak porównywany był do ziołowego leku na żołądek. I po prostu nie wchodził.

Dlatego Japończycy zrobili kaizen i z Otoso zostawili sobie tylko nazwę, ziołowe zdrowie zastępując japońską sake - (nihonshu). Nadal jednak można w aptekach lub marketach kupić ziołową mieszankę do ekspresowego przygotowania tradycjnego Otoso.

Zarówno Nihonshu jak i piwo pite w Nowym Roku powinno być zacne. Nawet ci, którzy zwykle zadowalają się podróbka piwa "Happoshu"[発泡酒], w tych dniach wybierają prawdziwe piwo "Nama Bīru".

Pierwsze trzy dni Nowego Roku są w Japonii święte. To wtedy większość udaje się na Pierwszą Wizytę w Świątyni "Hatsumōde", odwiedza rodzinę, odwiedza groby.

O Hatsumōde i związanych z nim zwyczajach i obrzędach, napiszę w osobnym poście.

W moim domu panują tradycje z domu męża - pierwszego stycznia nie wolno używać noża (bo to ucięcie szczęścia) ani wydawać pieniędzy na rzeczy inne, niż talizmany, wróżby i ofiarę w świątyni.

Drugiego dnia można ruszyć na wyprzedaże w sklepach i kupić "Fuku,-bukuro" czyli Worek Szczęścia.

Worek Szczęścia był ongiś istnym kotem w worku - nie było wiadomo, co się w nim znajduje.

Ale było wiadomo, że kupując kota w worku zapłacimy tylko ułamek wartości znajdującego się w nim towaru.
I cóż to były za emocje, dreszcz i radocha. Fakt, że potem trzeba było znaleźć kogoś ze znajomych, kto gustuje w baletkach z pomponikiem, lub potrzebuje np. wagi kuchennej.

Dziś motyw niespodzianki jest już prawie nieobecny - większość sklepów co prawda pakuje towar w torby, ale umieszcza opis i zdjęcia, a czasem nawet manekina z zawartością.

Po zjedzeniu Osechi, wypiciu morza sake i odwiedzeniu świątyni i najbliższych następuje zasadniczo koniec Świąt Noworocznych.

Chyba że, tak jak my, macie własną firmę, lub działalność. Wtedy czeka was "Hatsu-Ebisu". Ale to temat na kolejny, post.

Happy New Year!

Jest takie powiedzenie po japońsku:痒い所に手が届く[Kayui tokoro-ni, te-ga todoku]Dosłownie oznacza, że ręką da się sięgnąć do s...
26/08/2021

Jest takie powiedzenie po japońsku:
痒い所に手が届く
[Kayui tokoro-ni, te-ga todoku]

Dosłownie oznacza, że ręką da się sięgnąć do swędzącego miejsca.
Kogo kiedyś zaswędziały plecy na środku, poniżej łopatki, od razu załapie w czym rzecz - niemniej chodzi tutaj o cokolwiek, co w pełni zaspokaja jakąś naszą pilną potrzebę.

Japońska przestrzeń sklepowa dalece odbiega metrażem od sklepów w Polsce. Dlatego też, bardziej niż w Polsce rzuca się w oczy sezonowość produktów.

W lecie dominować będą płyny do prania zapobiegające przykremu zapachowi potu, kosmetyki do kąpieli będą głównie oparte na mentholu, zapewniającym efekt chłodzenia.
Pojawi się mnóstwo antyperspirantów (raczej beznadziejnych) oraz chłodzących spray'i do ciała, poduszek, koszul itp.

Główna półka w markecie aptecznym będzie uginała się zaś pod naporem środków na świąd. Bo lato w tej części Japonii to nie tylko zabójcze upały, ale przede wszystkim niepoważna wprost wilgotność powietrza. A co za tym idzie - także skóry.

I tak oto, obok
• środków na ugryzienia (komarów, pająków, skolopendr, itp),
• preparatów do pędzlowania swędzących uszu (rewelka!) ,
• chłodzących kropli do oczu (możecie sobie wybrać o jakiej mocy chłodzenia chcecie - najmocniejsze po zakropleniu do oka odetkają Wam też nos i przeczyszczą kanały słuchowe) oraz
• całej masie środów na swędzenie skóry głowy, znajdują się
• preparaty ograniczające swędzenie okolic intymnych.

Co ciekawe, niegdyś ukryte pośród preparatów dermatologicznych, dziś eksponowane są na głównym regale.

Być może związane jest to z pojawieniem się męskiej wersji popularnego tu produktu Feminina.

Różowa Feminina (na środku głównego zdjęcia, za 1280 Yenów), to produkt dla pań, znany tu i kochany od lat.

Tuż obok, także różowa - Femirina, to wersja dyskontowa (w tym wypadku linii S-select sieci Sugi Drug). Takie wersje własne są zwykle o wiele tańsze, niż produkty wielkich koncernów, choć składy mają bardzo podobne, lub identyczne.

Po lewej z kolei, w niebieskich (a jakże!) opakowaniach, mamy analogiczne produkty w wersjach dla panów.

Różnica polega głównie na zastosowanych w męskich produktach substancjach chłodzących.

Biorąc pod uwagę różnice anatomiczne między panami i paniami - odpowiedni dobór kolorystyki opakowania jest tu szalenie istotny - o ile bowiem menthol w przypadku panów być może przyjemny, w przypadku pań niekoniecznie.

Nie zmienia to faktu, że środki takie są potrzebne. Zmieniło się także podejście do tych produktów.

Bo powinniście wiedzieć, że w Japonii nazwy stref intymnych damskich i męskich to słowa tabu. Używa się ich w stosunku do dzieci, głównie do chłopców, jednak potem praktycznie wcale. Przynajmniej nie publicznie.

Ostatnio omija się tą wstydliwość, stosując określenie - delicate (zone) - wspólne dla pań i panów, brzmiące z angielska, zatem - bezpieczne.

Co ciekawe, taki "tyłek" czy "odbyt" i związane z nimi "hemoroidy" nie były i nie są tabu. Dlatego też telewizja od lat roi się od reklam środków z tymi dolegliwościami związanych.

Niezaprzeczalnie jednak swędzi nas wszystkich, na każdym zakątku świata i w każdym zakątku ciała.

I cały problem polega na tym, by 手が届く ...
(dało się sobie ulżyć), prawda?

Address


Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Japonia Na Co Dzień posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Shortcuts

  • Address
  • Alerts
  • Claim ownership or report listing
  • Want your business to be the top-listed Travel Agency?

Share