07/09/2020
Tak, pojechaliśmy, wróciliśmy i cisza. Wybaczcie – mieliśmy tyle niespodzianek, że się miarka przelała.
Ale od początku…
Wyjechaliśmy w piątek po południu, do kempingu w Szurpiłach dotarliśmy już po ciemku. 20km po przekroczeniu granicy polsko-litewskiej samochód zakrzyczał „pressure loss” we wszystkich kołach (nie przewidzieliśmy, że taki może być efekt jak zapakuję bagażnik jedzeniem po tzw. korek). Lekka panika i decyzja: zobaczmy może trzeba tylko napompować. A to nie było szybkie, bo nie na każdej stacji jest kompresor. Już o 13tej byliśmy gotowi do dalszej drogi. Jechało się nieźle, do czasu kiedy na obwodnicy Rygi przednia szyba naszego auta została trafiona kamieniem. Pęknięcia koncentryczne o średnicy 15 cm, taaak i co dalej? Do Lahemaa już nie damy rady, zresztą coś z tą szybą zrobić trzeba, bo się jeździć nie da. Dojechaliśmy pod Tallin, telefon do serwisu – tak jest szyba przyjedźcie. Potem telefon do ubezpieczyciela i tu niespodzianka – zgłoszenie przyjęte, ale oczekuj na kontakt od opiekuna szkody, kontakt w ciągu 2-3 dni roboczych sic!. To zwiedzamy Tallin w międzyczasie, przecież Białkowscy się nie poddają!
W ostateczności okazuje się, że szyba jest, ale dopiero za 3 dni bo transport ze Szwecji, dostajemy auto zastępcze, tylko aut z hakiem i belkami nie ma w wypożyczalniach. Na szczęście na naszym kempingu mogliśmy zostawić co zbędne lub niemożliwe do zabrania. W sumie to nie ma tego złego. Myślę, że pewne zdarzenia się zdarzają po coś, bo gdyby nie ta szyba to nie odkrylibyśmy najlepszego-ever miejsca na biwak – sami zobaczcie na zdjęciu.
Kolejna niespodzianka - przy zakładaniu kaloszy dziecko tak jakoś stąpnęło na kamienie i w krzyk. Patrzę ech jakieś takie małe otarcie spoko będzie. Nic bardziej złudnego, po 2 godzinach jej pół stopy jest sino czerwone, palec opuchnięty, no masakra i wizja tym razem szukania jakiegoś ortopedy na ostrym dyżurze. Decyzja smarujemy: maść przeciwbólowa + na obrzęki + twarda podeszwa w butach, zobaczmy co będzie jutro. Daliśmy radę wrócić z tym do domu, a tu diagnoza złamana główka paliczka.
Ale to nie koniec – już w domu trzeba zrzucić zdjęcia z aparatu, więc zasiadam do komputera, a ten odmawia posłuszeństwa. Wiekowy jest trochę, ale dlaczego właśnie teraz?! I w taki sposób jesteśmy w procesie wyboru optymalnego sprzętu, co jak wiecie zajmuje trochę czasu, no bo trzeba teraz rozpoznać rynek, zdecydować jakie dyski i inne takie. No więc czekam grzecznie, aż będę miała zdjęcia, którymi mogę się pochwalić, bo jednak robione telefonem to nie ta jakość.
Postaram się szybciutko nadgonić zaległości, stay tuned!