19/02/2015
Dzisiaj Chiński Nowy Rok. Niezwykłe wydarzenie obchodzone przez całą chińską społeczność na świecie, czyli jakby nie było chyba każde państwo, bo czy jest jeszcze jakieś miejsce bez Chinatown?
Dwa lata temu miałam przyjemność uczestniczyć w niezwykłych obchodach nadejścia Roku Smoka. Było to w Tajlandii, w Chiang Mai.
Ciężko znaleźć punkt, od którego można by zacząć, bo to, co się tam działo przeszło moje najśmielsze oczekiwania, a stopień zdziwienia rozszerzał moje oczy co najmniej do rozmiarów postaci z kreskówek Mangi.
Oczywiście od zawsze wiadomo, że najlepiej wszystkie wydarzenia oglądać zza sceny , tam dzieje się najwięcej. Co też uskuteczniłyśmy wraz z Moniką Ablewicz, moją współpodróżniczką.
Scena nr 1 – nieduża. Na niej występy małych dziewczynek w strojach regionalnych… to znaczy czy one były regionalne to Bóg raczy wiedzieć, ale na pewno były wyprodukowane w Chinach. Dziewczynki od lat 3 do 13… pokazywały na scenie różne wygibasy , do czegoś co podobno było podkładem muzycznym, ale prawdopodobnie ktoś na zapleczu „ na żywo” obdzierał koty ze skóry. Jedne tańczyły z plastikowymi mieczami, inne zarzynały plastikowego byka, ktoś tańczył z wachlarzami, ktoś machał nieskoordynowanie nóżkami i rączkami – każdą, dodajmy w innym kierunku.
Jury – średnia wieku 90- oceniało to coś… niestety końca konkursu nie byłyśmy w stanie doczekać.
Uczestniczki konkursu były wymalowane absolutnie uroczo, myślę, że kto co miał u sąsiadek w domu, to podrzucił, tu puder, tam szminka, tu kolczyk, tam lakier do włosów, albo peruka.
Gdyby nie małe gabaryty reszty ciała, można by pomyśleć, że owe panienki mają lat co najmniej 20.
Ale pora przejść do Sceny nr 2.
Tego, co działo się na drugiej scenie, nadal wspominam z uśmiechem na twarzy.
Dni Klewek to przy tym kunszt sztuki, a przede wszystkim organizacji. Nie wspomnę już o dniach Ostródy.
Zamiarem scenariusza, … dodajmy CHYBA, było pokazanie 2 różnych smoków, bo właśnie Rok Smoka nadchodził. Prawdopodobnie tam był jakiś scenariusz, ale chyba nikt nie mógł się o nim dowiedzieć.
Za sceną ludzi było od cholery, dodajmy – nie mających nic wspólnego z działaniami na scenie. Fala turystów przepływała w każdym kierunku, po drodze kupując przy scenie truskawki, kurczaki i kiełki bambusa.
Para konferansjerska sprawiała wrażenie jakby pomyliła imprezy.
W końcu na scenę miał wkroczyć „ smok kulminacyjny” ( tak go roboczo nazwijmy). Składający się z 20 chłopaków trzymających na kiju „przegub” smoka.
Ale okazało się, że nie bardzo ma jak wejść przed scenę, bo ludzie wiszą po jej bokach jak winogrona na krzaku.
Ktoś wpadł na pomysł, że może policjant zrobiłby przejście. Wygrzebali jednego chudego. Resztkami sił zrobił z cały 1 metr przejścia..
Muzyka – poszła!
Bębniarze na scenie odpalili!
Smok wchodzi!
Cały w choinkowych lampkach. Podłączyli go kablem do pobliskiego agregatu.
Emocje w tłumie wzmagają się!
Napięcie rośnie!
Smok przedziera się bokiem sceny spychając resztę gapiów na stragany.
Za smokiem facet pędzi z kablem łączącym smoka z zasilaniem.
Już prawie przeszedł cały!
Już był blisko celu!
A tu zator! No jasny szlag!
Nikt miejsca mu w tłumie przed sceną nie zrobił. Co teraz?
Chwila zastanowienia…. Odwrót!
Wycofujemy!!!
Facet z kablem wraca, plączą mu się te przedłużacze! Ludzie z powrotem wpadają na stragany z truskawkami, kurczakami, kiełkami bambusa!
Nikt nie traci jednak wiary, że przedstawienie się odbędzie. Show must go on!
Zapada decyzja – smok wejdzie na scenę! Tylko jak -skoro metrowa scena nie ma ani jednego schodka!
To najmniejszy problem. Babie ze straganu ktoś z obsługi zabiera plastikowy stołeczek.
Schodek jak się patrzy.
Smok powraca.
Muzyka – poszła!
Bębniarze na nowo walą w instrumenta!
Smok się rozpędza. Bębny coraz głośniej! Głowa wpada na scenę! Poślizga się na stołeczku. Drugi w kolejności chłopak porzuca swój „przegub” i zeskakuje by pozostałym 18 osobom przytrzymać „schodek”. Wbiegają. Stołeczek kwiczy pod naporem rozbieganych nóg!
Za nimi facet z kablem! To nic że połowa lampek już nie świeci, bo przy odwrocie się pourywały co nieco.
W końcu jest!!!!! Smok w całości na scenie. Tańczy wije się. Depcze po tym cholernym kablu!
Ktoś potyka się o nie przybitą wykładzinę, ktoś go łapie – zęby cenna rzecz.
W końcu policjanci robią przejście od sceny pod drewniany słup ( wysokości 3 pięter).
Smok wije się wokół słupa i wspina się na jego szczyt.
Za nim kto ??? facet z kablem, rzecz jasna. Widać nad głowami jego ręce splątane wokół przewodów. Ludzie mu po tym depczą. Smoka ciągną!
Bębny nadają rytm!
Na drugi słup wspina się 10-latek, że bez jakiejkolwiek asekuracji chyba dodawać nie muszę?
Ciary przechodzą po plecach… a co jak spadnie?
Tłum bije brawo, gdy mały dociera do szczytu i przywiązuje się szarfą: ) koledzy z dołu trzymają słup i ruszają nim w rytm muzyki to w prawo to w lewo. Mały jakimś cudem nie spada.
Na finał do paszczy smoka animatorzy wkładają fajerwerki – smok zionie ogniem. Potem dokładają confetti. To niestety nie wybucha, więc animator otwiera woreczek z confetti i rozsypuje go z góry na ludzi. Tłum wiwatuje!
Uffffff!!!! Kiedy ja się z tego otrząsnę?
Czy smok zszedł w pala w całości… nie wiem. Wyszłyśmy.
Chyba nie muszę dodawać, że u nas Klient Organizatorowi by za to nie zapłacił, organizatorka musiałaby od następnego dnia szukać nowej pracy, najlepiej 600km od miejsca zamieszkania, i dobrze jakby zmieniła nazwisko. Szef ochrony byłby bezrobotny jeszcze tego samego dnia, a szkoła, która przygotowywała smoka i animatorów została by pozbawiona dyrektora. Para konferansjerów, co najwyżej mogłaby przez następnych 20 lat prowadzić bale karnawałowe w przedszkolu w Śpiewowicach.
Moim zdaniem tylko facet z kablem by awansował”.
ps. zdjęcia tragiczne, ale umysł był nastawiony na odbiór tego niezwykłego wydażenia