08/07/2024
Polecamy bardzo ciekawy wpis oraz profil svoja.org 📚
PODLASKI – JĘZYK CZY DIALEKT?
O KILKU ZAKORZENIONYCH NIEPOROZUMIENIACH POJĘCIOWYCH
W Facebook’u nierzadko pojawiają się opinie i spory o tym, co reprezentują sobą gwary wschodniosłowiańskie między Narwią i Bugiem w województwie podlaskim (dalej będę nazywał je gwarami podlaskimi). To w sumie krzepiąca reakcja na kompleks pytań i problemów, którymi i ja zacząłem zajmować się publicznie w roku 2004, gdy z danych spisu powszechnego 2002 odczytałem, że około 70% ludzi na Podlasiu identyfikujących się oficjalnie jako Białorusini mówiło w domu gwarami „niebiałoruskimi”.
Ludzie podający narodowość białoruską w spisie 2002 określali swój język domowy zwyczajowo jako „białoruski”, ale wszyscy znający trochę głębiej sytuację językową na Podlasiu rozumieją, że język gwarowy w gminach Czyże, Orla lub Dubicze Cerkiewne, nie mówiąc o Czeremsze czy Kleszczelach, to nie gwarowy białoruski, to znaczy nie taki, jak w Michałowie lub Gródku. Sprzeczne opinie o gwarach wschodniosłowiańskich w województwie podlaskim, którymi obfitują współczesne dyskusje „językoznawcze” w sieciach społecznościowych, biorą swój początek w kilku istotnych nieporozumieniach pojęciowych i w kilku obiegowych przekonaniach, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Postaram się je wymienić w punktach i opatrzyć komentarzami. Nie aspiruję do wyrażania „prawdy w ostatniej instancji”; chcę tylko wyłożyć swoje przemyślenia, które 20 lat temu utwierdziły mnie w przekonaniu, że idea języka podlaskiego jako odrębnego od języków białoruskiego i ukraińskiego służy zachowaniu autentycznej tożsamości kulturowej i językowej Podlasia.
1. Nie ma czegoś takiego jak „obiektywna” różnica między językiem a dialektem. To rozróżnienie zależy dzisiaj w wielu przypadkach od czynników pozalingwistycznych: politycznych, socjologicznych, historycznych, geograficznych, nawet religijnych. Dzisiaj mówimy o odrębnych językach chorwackim, serbskim, bośniackim i czarnogórskim, chociaż leksykalnie, fonetycznie i morfologicznie te języki się nie różnią. Nie dalej niż 30 lat temu to był powszechnie uznawany jeden język pod etykietą języka serbskochorwackiego. A dzisiaj mamy cztery różne nalepki. Z drugiej strony mówimy o jednym języku chińskim, chociaż dialekty chińskie z północy Chin różnią się od tych z południa nie mniej niż język polski od niemieckiego.
2. To, że gwary podlaskie nazywane są w spisach powszechnych przez jednych jako „język białoruski”, a przez innych jako „język ukraiński” jest oczywistą sprzecznością logiczną. Ta sprzeczność ma swoje źródło w zakorzenionej w masowej świadomości definicji nacjonalizmu z XIX wieku (zupełnie nieprzydatnej w wieku XXI), według której język rodzinny automatycznie wyznacza tożsamość etniczną/narodowościową i vice versa. Skoro identyfikuję się jako Białorusin, to i mój język domowy jest białoruski (a skoro nazywam siebie Ukraińcem, to mówię w domu po ukraińsku). Takie rozumowanie prowadzi niechybnie do wniosku, że jeśli podam w spisie język podlaski jako domowy, to muszę się też zapisać do „narodowości podlaskiej”. Tak to u nas działa w głowach, mimo że taka sytuacja na Podlasiu lub analogiczna w świecie prowadzi do ewidentnie absurdalnych konsekwencji pojęciowych, zarówno w Orli i Bielsku, jak i w Zürichu i Buenos Aires. Skoro identyfikuję się jako Szwajcar, to znaczy, że muszę mówić po szwajcarsku? A skoro jestem Argentyńczykiem, to mówię po argentyńsku? Pomysł z językiem podlaskim pozwala wybrnąć z naszego narodowościowo-językowego galimatiasu i ślepej uliczki w sposób elegancki i, że się tak wyrażę, pacyfistyczny, to znaczy bez wzajemnych obelg i mordobicia. I pozwala raźniej poczuć się tym, którzy identyfikują się jako Białorusini lub Ukraińcy, ale w domu mówią już wyłącznie po polsku. Skoro takie sytuacje są akceptowalne, to dlaczego nie przyznać, że mogą być Białorusini, Ukraińcy i Polacy mówiący w domu po podlasku?
3. Ludzie, którzy sądzą, że gwary podlaskie między Narwią i Bugiem to bezsensowna mieszanina języków polskiego, białoruskiego, ukraińskiego i rosyjskiego, nie znają nie tylko tych gwar, ale i czterech wymienionych języków. Język to nie ileś tam tysięcy słów, ale przede wszystkim logicznie spójny system gramatyczny (fonetyczny, morfologiczny i składniowy). Fonetyka i morfologia gwar podlaskich różni się wyraźnie od fonetyki i morfologii nie tylko języka polskiego, ale także białoruskiego i ukraińskiego, nie mówiąc o rosyjskim. Słownictwo podlaskie (wschodniosłowiańskie) siłą rzeczy wykazuje podobieństwa ze słownictwem białoruskim i ukraińskim, a także w znacznie mniejszym stopniu ze słownictwem rosyjskim, bo to przecież jedna rodzina językowa. Zapożyczenia słownictwa z języka polskiego są w gwarach podlaskich też widoczne, ale to nieunikniona konsekwencja przebywania mówców tych gwar wewnątrz polskiego organizmu państwowego i polskiej sfery medialno-kulturowej. Ale te zapożyczenia czy podobieństwa wcale nie świadczą, że mamy do czynienia nie z oryginalnym systemem językowym, a jedynie z luźnym zlepkiem języków. [Dla ogólnej orientacji w tym temacie: zapożyczenia leksykalne z języków obcych w języku polskim to ponad ¼ objętości całego słownictwa. Ale to wcale nie świadczy, że język polski jest bezsensowną mieszanką ludowej polszczyzny, greki, łaciny, angielszczyzny i niemczyzny.]
4. Teraz o najbardziej rozpowszechnionym i zarazem najbardziej fałszywym przekonaniu, które wyraża się formułą „u nas każda wieś i każda gmina mówi inaczej”. Wspomniane przekonanie to nic więcej ponad „turystyczną” opinię ludzi, którzy tak naprawdę nigdy nie mieszkali na wsi w gminie mówiącej „po-svojomu” i swoją wiedzę o tym, jak mówią ludzie posługujący się gwarami podlaskimi, czerpią przede wszystkim ze sporadycznych turystycznych wypadów na majówkę do coraz bardziej pustoszejących wsi. Albo, co gorsza, ze scen pseudofolklorystycznych festynów i gminnych demonstracji „wielokulturowości” Podlasia, gdzie mogą usłyszeć piosneczki śpiewane po białorusku, po ukraińsku, po rosyjsku i w dowolnej kombinacji (kakofonii) tych języków, najczęściej przez młodych wiekiem wykonawców, którzy nie tylko że nie mają naturalnego akcentu w żadnym z tych języków, ale żadnego języka oprócz polskiego nie znają nawet na elementarnym poziomie.
Gwary podlaskie mają swój konsekwentny i historycznie umotywowany system fonetyczno-morfologiczny i dzielą się na dwa wyraźne areały dialektalne, które umownie można nazwać „bielsko-siemiatyckim” (gminy Bielsk Podlaski, Narew, Czyże, północna część gminy Hajnówka, Boćki, Brańsk, Mielnik) i „orlańsko-dubickim” (gminy Orla, Dubicze Cerkiewne, Kleszczele, Czeremcha, Milejczyce, Nurzec-Stacja). Na pierwszym z tych areałów ludzie mówią przeważnie choditi, robiti, kôń, siêm, a na drugim przeważnie: chodyty, robyty, kiń, sim. I to w zasadzie cała nasza różnorodność zasługująca na baczniejszą uwagę. Standardowa wersja języka podlaskiego została zaproponowana na bazie cech fonetycznych areału „bielsko-siemiatyckiego” – nie dlatego, by dyskryminować fonetycznie areał „orlańsko-dubicki”, a dlatego, że w gwarach „bielsko-siemiatyckich” już przed standaryzacją istniała ilościowo skromna, ale poznawczo interesująca literatura. [Dla ogólnej orientacji w tym temacie: standaryzacja i kodyfikacja jakiegokolwiek języka regionalnego i ponadregionalnego przeprowadzana jest dla tych, którzy piszą i chcą pisać w swoim języku domowym dla publiczności, a nie dla tych, którzy tego języka się wstydzą i publicznie w nim milczą.]
5. W dyskusjach o istnieniu bądź nieistnieniu języka podlaskiego najczęściej pojawia się także argument, że jakieś bliżej nieokreślone ciało akademiczne lub polityczne nie uznało i nie uznaje tego języka jako odrębnego. W moim najgłębszym przekonaniu o istnieniu każdego języka literackiego decydują wyłącznie ludzie mówiący jego gwarami, a nie, powiedzmy, Sejmik Województwa Podlaskiego w Białymstoku, Akademia Nauk Ukrainy w Kijowie lub Rosji w Moskwie czy też Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie. Gdyby tak było w istocie, to nie pojawiłyby się na przykład języki ukraiński i białoruski i do dnia dzisiejszego pozostawałyby „narzeczami” języka rosyjskiego. Nie pojawiłby się język kaszubski, gdyby decydowali o tym wyłącznie językoznawcy polscy – część z nich nadal sądzi, że kaszubszczyzna to dialekt kaszubski języka polskiego. A inna albo i ta sama część sądzi, że język śląski to dialekt śląski języka polskiego. Ale Kaszubi i Ślązacy uważają inaczej – i to oni mają rację.