26/04/2020
Jak w obliczu suszy i nadchodzącego kryzysu gospodarczego, oszczędzać wodę i tym samym obniżyć rachunek.
Tak się już złożyło, że wiele lat życia spędziłem w krajach, które od długiego czasu cierpią na niedostatek wody. Pamiętam szok, jaki przeżyłem dowiadując się kiedyś, że przeciętny mieszkaniec USA zużywa dziennie 300-400 litów wody. W Europie o połowę mniej, ale jednak ta ilość mnie przeraziła, zwłaszcza jak już mogłem zestawić te liczby z doświadczeniem zdobytym w Indiach, od wielu dekad walczących z pustynnieniem. Tymczasem średnio około 30% wody wykorzystywane jest po prostu na spłukiwanie toalet... .
W naszym kraju, niezbyt obfitym w opady deszczu, zużycie wody na mieszkańca to ok. 100 litów na dzień. Retencja wynosi jedynie ok 6-7%, reszta spływa do Bałtyku.
W obliczu nękającej Polskę suszy pomyślałem, że podzielę się z Wami kilkoma pomysłami, dzięki którym udało nam się nie tylko ograniczyć zużycie wody i tym samym rachunek, ale również podlewać rośliny w ogrodzie bez korzystania z wody wodociągowej. Realizacja tych pomysłów jest łatwa i tania. Wiem, że istnieją super nowoczesne systemy odzyskiwania i oszczędzania wody. Ich instalacja jednak zwykle sporo kosztuje, wymaga czasu i zatrudnienia fachowców itp, a przecież nie o to chodzi.
Jeśli spłuczka w Twojej łazience na to pozwoli, wstaw do zbiornika słoik(i) wypełniony wodą lub po prostu kamienie, tak by ograniczyć ilość wody zużywanej na jedno spłukanie.
Podczas prysznica możesz odzyskiwać część wody stojąc np. w dużej miednicy.
Do umywalki wstaw miskę/miednicę tak by po każdym otwarciu kranu, gromadzić w niej wodę. Wszystko to co zgromadzisz w łazience możesz zużyć do spłukiwania toalety. Jeśli jest to technicznie możliwe, możesz gromadzić wodę z pralki (przekierowujesz po prostu wąż odpływowy w kierunku miednicy, wanny...). Woda pełna detergentów super nadaje się do umycia samochodu albo np. tarasu.
Do zlewozmywaka w kuchni wstawiasz kolejną miskę/miednicę. Oczywiście woda zawierająca płyn do mycia naczyń będzie pewnie nadawała się tylko do spłukiwania toalety (choć niektórzy twierdzą, że można używać jej do podlewania drzew i trawnika), ale przecież do mycia warzyw i owoców nie używasz detergentów. Poza tym zamiast płynu do mycia naczyć możesz używać: gorącej wody, popiołu drzewnego, mąki i pewnie innych jeszcze metod, których nie znam. Starsze pokolenie zna dobrze te sposoby. Wyeliminowanie płynu do mycia naczyć znacząco zwiększa ilość wody, którą można wykorzystać do podlewania roślin. W naszym przypadku jesteśmy w stanie zgromadzić w ten sposób ok 50-70 litrów dziennie do podlewania ogródka.
Pozostało jeszcze gromadzenie deszczówki (której niestety brakuje). Na rynku jest mnóstwo ciekawych kształtem zbiorników, także podziemnych (większa inwestycja). Do rynny można podłączyć jednak jakąkolwiek beczkę, także używaną, przez co kilkukrotnie tańszą. Są także dostępne ma rynku tzw. toalety kompostujące, nie zużywające wody.
Jak pewnie zauwaźyliście, proponowane rozwiązania nic albo prawie nic nie kosztują (średniej wielkości miska na wodę kosztuje ok. 6 zł), są możliwe do wdrożenia natychmiast, oszczędność wody jest natomiast znacząca.
Na zakończenie: kilka lat temu przekonałem się, jak wygląda życie w gorącym klimacie z ograniczonym dostępem nie tylko do wody pitnej, ale jakiejkolwiek wody. Nie życzę nikomu by znalazł się w takich warunkach.
Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły, zachęcam do dzielenia się nimi.