30/09/2023
Jak to się dzieje, że co kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt minut gubię okulary? Namiętnie, notorycznie, nieustannie. Przezornie kupiłam trzy pary i jeszcze kilka dni temu wszystkie je miałam. Raz jedne, raz drugie, czasem trzecie wyskakiwały z zakamarków, a teraz zostały tylko te jedne, jeśli nie liczyć zdezelowanego egzemplarza bez jednej rączki. Ten staje się niejednokroć ostatnią deską ratunku, gdy nie pomagają szeroko zakrojone poszukiwania wspierane przez domowników, gdy święty Antoni drzemie gdzieś w cieniu rajskiego figowca, nie słysząc mych desperackich nawoływań. Zapodziewam te okulary jak weny, które przypływają i przepadają, gubione w mgnieniu myśli.
Wczoraj. Wena złapana w sidła.
Do domu wtoczyłam się z workiem ziemniaków i torbą z małymi zakupami, które i tak ważyły tonę. Nie tracąc czasu na zzuwanie obuwia zabrałam się za obieranie ziemniaków. Miały być ugotowane na parze a potem upieczone z przyprawami w piekarniku.
W domu nie było nikogo więc zaczęłam rozmowę ze sobą. Przypomniała mi się sytuacja sprzed godziny czy dwóch, gdy spragnieni weszliśmy z mężem do sklepu z zielonym płazem na szyldzie, by kupić wodę. Stałam z boku, mąż podszedł do kasy, przed nim starsza pani wykładała swoje drobne sprawunki. Miłym głosem, pełnym sympatii wyrażała swój zachwyt nad sumą jaką przyszło jej zapłacić:
- Dziewięć dziewięćdziesiąt dziewięć - świergoliła - to niesamowite, to niezwykłe, że trzy dziewiątki wyszły.
I dodała , że niedawno 7,77 miała do zapłacenia, co jeszcze bardziej niesamowite było.
Patrzę na ekspedientkę i widzę mur, niemy , wysoki, bez emocji. Mur nieczułości i braku empatii, mur niemej pogardy. Starsza Pani kierując się ku wyjściu podjęła ostatnią próbę i tym samym miłym głosem pożegnała się. Nie usłyszała jednak w odpowiedzi nawet burknięcia. Ledwie ucichł Jej głos a już rozległ się następny. Tym razem męskie, radosne, zdecydowane “Dzień dobry po raz drugi” echem odbiło się po sklepie. A potem cisza, żadnej reakcji pani ekspedientki.
- W tym sklepie nie odpowiada się - skwitowałam złośliwie na głos mając nadzieję, że choć jedna cegła odpadnie z muru robiąc prześwit i nadwyrężając bezduszną konstrukcję.
CD w komentarzach