01/05/2017
MAJÓWKA PEŁNĄ PARĄ, WIĘC ZAMIAST ZAKŁADAĆ ZIMOWĄ KURTKĘ OBIERAJCIE SZYBKO KIERUNEK BYLE NA POŁUDNIE, A MY JUŻ WAM DALEJ PODPOWIEMY :)
Stolicę Grecji zamieszkuje ponad 4mln mieszkańców, co stanowi ponad 1/3 jej całkowitej populacji. Ciekawe, o ile ten wynik podkręcają turyści, bo jest Nas masa, nawet w zwykły, kwietniowy dzień. Fakt ten, nie jest aż tak zadziwiający, gdy weźmie się pod uwagę, że w Polsce na majówkę chodzić będziemy w czapce i szaliku, a Grecja k**i słoneczną (24-28stC), bezchmurną pogodą.
Lotnisko położone jest dość daleko, około 30km od centrum, do którego możemy dostać się autobusem, co zajmuje około godziny lub tramwajem, dzięki czemu czas przejazdu skróci się o połowę. Z tym, ze autobus kosztuje 6€, a dla uczniów/srudenciaków i innych emerytów 3€, natomiast tramwaj to niestety już odpowiednio 10/5€. Daje po kieszeni, także polecam w pierwszą stronę rekreacyjnie oglądać okolicę zza okna miejskiego autokaru, a spiesząc się na lot powrotny zawsze można pewnie, bo bez korków skorzystać z podziemnego tramwaju.
Komunikacja typowa miejska jest już o niebo tańsza. Jednorazowy bilet normalny kosztuje 1,4€, a ulgowy z jakąś mega zniżką tylko 0,6€. Ważne są chyba na wszystko. Nam przynajmniej nikt mówił, że kupujemy, czy kasujemy coś źle, a to dlatego, że kanarów nie ma (wyjątek stanowi autobus z lotniska do miasta, w każdym stoi pan sprawdzający bilety), a bramki do metra są wiecznie otwartymi furtkami, które jak to określił jeden z mieszkańców, pełnią jedynie funkcję ozdobną. Czy zachęcam zatem do jazdy ja gapę? Oczywiście, że nie, ale jak ktoś jest ryzykownym cebulakiem jest to dajcie znać.
Zaoszczędzić można na każdym kolejnym kroku! Ateny to w końcu piękne historyczne miasto, to i wiele wspaniałych miejsc ma do zaoferowania. Nazwijmy to "antyczny pakiet", do większości starogreckich miejscówek wynosi 6€ dla osoby dorosłej, 3€ za bilet ulgowy, ale jakimś cudownym trafem (chwalcie Pana) student niczym do klubu przed 22. wjazd free! Akropol, Biblioteka Hadriana, Narodowe Muzem Archeologiczne, świątynia Zeusa, Hefajstosa i wiele więcej jest dostępne za totalne darmo z magicznym biletem sygnowanym moja ulubioną ceną, czyli 0€. Wymagania: polska legitymacja studencka, ważna. Dobrze, że się jeszcze nie ogarnęli, że istnieje coś takiego jak ISIC.
Jedyne płatne wejście jakie znaleźliśmy to oryginalny stadion olimpijski, gdzie za wejście płaci się 5/2,5€, natomiast w komplecie jest takie radyjko, które robi za audio-przewodnik. Języka polskiego do wyboru brak, ale za to angielski może być brytyjski lub amerykański.
W tym momencie trzeba wspomnieć, ze wszyscy Grecy znają angielski. Genialna sprawa, idzie się dogadać wszędzie. Irytuje to dopiero w momencie, gdy nauczyłem się podstawowych zwrotów grzecznościowych w języku hellenów i dumnie witałem się i dziękowałem, a Oni sami uparcie: Thank you my friend, Goodbye :/
Miodzio jest też jedzenie. I gdyby nie smuteczek przy mnożeniu euro na złotówki to byłoby też tanie. Tradycyjne, greckie, genialnie pyszne! Bo takich miejscówek szukaliśmy. W centrum podobno jeść nie warto, bo lecą na ilość i może jakiegoś zmielonego kota się dostanie w picie. Mi się nie udało, ale tylko dlatego, ze biorąc fallafel (jak w kapitanie Bomba, nie było podwójnej baraniny na grubym) nie widziałem, ze to jest bez mięsa. Był taki kotlecik, ale udawany xd koszt takiego cuda pod Akropolem to 2,8€. A już w Pireusie, do którego można dojechać sobie metrem i pozwiedzać portową cześć metropolii trafiliśmy do knajpki, gdzie kebab (ale mówię cały czas o prawdziwym greckim cudzie kulinarnym) ze wszystkim, co sobie wymarzysz, a gdzie zostało wolne miejsce to są wepchnięte frytki - wleciał za 2€ + dostajesz dzban wody, uczysz się greckiego od dziadków-właścicieli i w ogóle czujesz ten klimat! Blisko Naszej sypialni, w innym mega dobrym żarciu na hasło: "typical tradicional food" wlatuje souvlaki w sosie tzatziki na milionie chlebków pita za 8€ i dwie osoby mają pełne brzuszki.
Włóczyć ulicami można się pewnie tygodniami, co rusz odkrywając coś nowego, ale na 1-2 dni polecam wjechać z buta na Akropol i inne okoliczne kolumny doryckie, jońskie i korynckie, a po zachodzie Słońca wdrapać się na wzgórze Lukavitos, które jakimś cudem wyrasta w centrum miasta, a widać z niego wspaniale wszystkie strony świata :)