Maria Wójtowicz. Przewodnik po Andaluzji

Maria Wójtowicz. Przewodnik po Andaluzji Nie wyobrażam sobie życia poza Andaluzją. A właściwie wręcz przeciwnie: mieszkam w Andaluzji i często zastanawiam się, czy odnalazłabym się gdzieś indziej.
(9)

Do dziś dochodzę do tego samego wniosku: nie.

Drugiego grudnia w klasztorze Santa Inés w Sewilli jest wystawiona mumia doñi Marii Coronel. Na jej twarzy i ciele można...
02/12/2022

Drugiego grudnia w klasztorze Santa Inés w Sewilli jest wystawiona mumia doñi Marii Coronel. Na jej twarzy i ciele można się dopatrzyć plam i blizn, podobno powstałych w wyniku oparzenia gorącą oliwą.

Odkurzyłam stary wpis na temat jednej z najpopularniejszych sewilskich legend.

W klasztorze świętej Agnieszki w Sewilli istnieje osobliwa tradycja, żeby 2-go grudnia każdego roku wystawiać na widok publiczny ciało fundatorki klasztoru, donii Marii Coronel. Zazwyczaj ci, których pociąga ten makabryczny pokaz, przychodzą szukać na policzkach mumii śladów blizny po samookaleczeniu się gorącym olejem. Ślady widać 😬.
Dziś jest 2 grudnia, nie mogłam co prawda osobiście udać się na doroczną kontemplację 700-letnich blizn, ale z upodobaniem streszczę legendę związaną z jednym z moich ukochanych miejsc w Sewilli, Real Convento de Santa Inés. To w tym klasztorze narodziła się moja miłość do Sewilli. O mumiach jeszcze nic nie wiedziałam. Wtedy pachniało mi tylko kwiatem pomarańczy, kadzidłem, wilgocią, która niszczy stare malowidła na zagrodzonych klauzurą krużgankach i wypiekami zakonnic.

No więc podobno było tak:
Doña Maria, wysoko urodzona arystokratka sewilska, miała wszelkie powody, aby żywić głęboką niechęć do króla Piotra I Okrutnego: najpierw kazał on stracić jej ojca, Alfonsa Fernandeza, a później męża, Juana de la Cerda (król miał trochę racji: obaj spiskowali przeciw niemu). Działo się to w latach 50. XIV wieku. Młoda, wtedy około dwudziestoletnia, María została pozbawiona dóbr i, w niełasce, zamieszkała w klasztorze. Po niedługim czasie król przypomniał sobie jednak o szlachciance (w tym miejscu dowiadujemy się, że była urodziwa - przynajmniej w oczach Piotra Okrutnego) i zamarzył o tym, aby uczynić z niej swoją kochankę. Nie spotkał się z entuzjazmem Marii, czym nie przejął się w najmniejszym stopniu i rozpoczął natrętne miłosne podchody. Zdesperowana doña, przyparta do muru przez króla, który wdarł się do jej klasztornej kryjówki, chlusnęła sobie w twarz wrzącą oliwą, aby się oszpecić i w ten sposób zniechęcić zalotnika. Dopięła swego.
Fortuna kołem się toczy, Piotra I zastąpił na tronie kastylijskim jego przyrodni brat i śmiertelny wróg Henryk II Trastamara, a doña Maria Coronel odzyskała część dóbr. Ufundowała wówczas klasztor świętej Agnieszki, w którym spędziła resztę życia i gdzie zmarła 2 grudnia 1409 roku.

Tak jak powyżej wspomniałam, rzeczywiście plam na twarzy truchełka dumnej Marii Coronel można się dopatrzyć.
Ci, którzy się ich już dopatrzą, pobożnie opuszczają kościół klasztorny, i przechodzą do torno, gdzie klaryski obecnie zamieszkujące klasztor sprzedają słodycze. Z paczkami ciastek i bułeczek oddalają się piękną, obsadzoną drzewami pomarańczowymi ulicą donii Marii Coronel do swoich zwyczajnych spraw.
I tak mija w Sewilli przedpołudnie, dnia 2-go grudnia.

To zdjęcie pokazuje moment, kiedy po prostu jest mi dobrze. Siedzę w ulubionym barze, przy ulubionej ulicy, w Kadyksie -...
01/10/2022

To zdjęcie pokazuje moment, kiedy po prostu jest mi dobrze. Siedzę w ulubionym barze, przy ulubionej ulicy, w Kadyksie - tu już nie mogę powiedzieć „w ulubionym mieście”, bo nie mogłabym się zdecydować między nim, Sewillą i Jerez - po tym, jak skończyłam robić to, co najbardziej lubię, czyli oprowadzać. Podkręcać słowami to, co gołym okiem widać. Czyli: że Andaluzja jest wspaniała. Piękna. Fascynująca.

Freski z San Isidoro del Campo w Santiponce mają ponad 600 lat. Czas zasadniczo je oszczędził. Mogły zostać skute, zamal...
25/09/2022

Freski z San Isidoro del Campo w Santiponce mają ponad 600 lat. Czas zasadniczo je oszczędził. Mogły zostać skute, zamalowane, zmurszeć od wilgoci i odkleić się od murów, zostać zakryte inną dekoracją, według nowszej mody. Owszem, część spotkał taki właśnie los. Ale tych, które zostały jest tak wiele, że można mówić o największym zespole średniowiecznego malarstwa ściennego w Andaluzji.
Jakie piękne są ich kolory: na patiach złocistości, szlachetne bordo, czekolada, biel, małe akcenty morskiej zieleni i ultramaryny.
We wnętrzach, w sali kapitularnej i w refektarzu gama poszerza się o zielenie, szarości, głębokie błękity - takie jakich używali flamandzcy malarze, żeby przedstawić dalekie pejzaże.
Przedstawiają świętych, sceny z życia świętego Hieronima. Oraz czysto ornamentalne plansze, gdzie malarz naśladuje ceramiczne mozaiki z motywem splatających się lini rysujących arabskie konstelacje geometrycznych gwiazd.
Oszołomiło mnie połączenie płaskiej, pysznie dekoracyjnej abstrakcji, średniowiecznych świętych, sztywno ustawionych na bogatych tłach, scen hagiograficznych, w których tyle jest szczegółów z życia średniowiecznych miasteczek (scena, w której wędrowny kupiec wystraszony pojawieniem się lwa ucieka drogą zostawiając objuczone osły i konie, ludzie zbierający chrust w lesie, stół na ostatnią wieczerzę zastawiony średniowiecznymi dzbanami, plecionym pieczywem, talerzami z sałatą? kapustą? szpinakiem?), klasztornych skryptoriów (święty Hieronim siedzi przy przepisywanej księdze z nożykiem i linijką: przycinał strony?).
Fresk to technika polegająca na malowaniu na mokrym tynku. Pigmenty w ten sposób spajają się ze ścianą, wchodzą w nią jak tatuaż. Po 600 latach tyle szlachetności jest w tych kolorowych tynkach, tyle miękkości. Chciałabym dotykać tych ścian, jak lubię dotykać i gnieść w palcach ubrania ze szlachetnych tkanin.

Bodega Gutierrez Colosía w Puerto de Santa María.Jutro będę tam z grupą. Tymczasem czytam o systemie dojrzewania win jer...
18/09/2022

Bodega Gutierrez Colosía w Puerto de Santa María.

Jutro będę tam z grupą. Tymczasem czytam o systemie dojrzewania win jerezańskich w beczkach ustawionych w trzech rzędach. Wino przelewa się z górnych do dolnych beczek, miesza się stare z nowymi, żeby osiągnąć trunki, które będą smakować zawsze tak samo, niezależnie od rocznika.

Mnie najbardziej w jerezach uwodzi ich aromat. Tak pełny, jakby skonstruowany przez perfumiarza. Zapach beczki, żywicy, szlachetnych borowików i morskiej bryzy. Tak bym go opisała. Zapach nie do podrobienia, momentalnie przenoszący do Andaluzji. Ja moje pierwsze oloroso piłam na tarasie widokowym w Sewilli, z widokiem na Giraldę. Zawsze, kiedy czuję aromat jerezu, widzę tamtą chwilę.

Zdarza się, że jerezy nie smakują od pierwszego spróbowania, a jednak w tym winie można się zakochać na dobre i na złe. Ciekawe, co jutro powiedzą turyści.

Próbowaliście? Jak wrażenia?

Architektura cienia. W ulicy Ciegos, znajdującej się wewnątrz kompleksu bodeg Tio Pepe w Jerez de la Frontera, było w śr...
11/09/2022

Architektura cienia.
W ulicy Ciegos, znajdującej się wewnątrz kompleksu bodeg Tio Pepe w Jerez de la Frontera, było w środku sierpniowego popołudnia tak gęsto od cienia liści starych winorośli, że musiały palić się latarnie.
Jerezańskie ulice Ciegos i Constancia zostały pożarte przez rozrastające się infrastruktury należące do jednego z najpotężniejszych klanów winiarskich w Jerez: Gonzalez - Byass. Żeby się nimi przejść i pocieszyć niezwykłymi zielonymi dachami musiałam wziąć udział w zwiedzaniu kolosalnego kompleksu bodeg. To miasto w mieście z potężnymi bodegami-katedrami (tak się właśnie na nie mówi: bodegas-catedrales), halami, gdzie w tysiącach beczek dojrzewają wina i brandy, z ogrodami, placami i ulicami.
Najbardziej do Tio Pepe ciągnęły mnie te korytarze cienia. Ulice szczelnie zamknięte roślinnością. Kiedyś w andaluzyjskich miastach było wiele takich zielonych pergoli. Winorośl była bardzo często wykorzystywana jako naturalny letni dach: w gorącej porze roku zielona, chroniła przed słońcem, w zimie winorośl pozbywała się liści i skrupulatnie podcinana przepuszczała hojnie słońce na ganek domu, na patio tawerny, na ulicę.
Mądrość i uroda tych tradycyjnych rozwiązań mnie ujmuje.

Samego zwiedzania bodeg Tio Pepe ani szczególnie nie zachwalam ani nie odradzam. Budynki są przepiękne, rewelacyjnie utrzymane. W halach czuje się katedralną monumentalność, historie, które opowiada nam przewodnik są ciekawe. Tłumaczy wyjątkowy proces tworzenia jerezów - wzmacnianych win, które nie mają rocznika. Młode wina są dodawane do starych. Młode wnosi świeżość i wigor, stare: stateczną, dojrzałą szlachetność. Sycę się dostojnością wspaniałych bodeg: atmosfera wapiennej ciszy, snopów światła padającego na rzędy ciemnych dębowych beczek jest rzeczywiście zbliżona do tej w wielkiej pustej katedrze.
Zachwycam się winogronowymi dachami ulic, długo po zakończeniu zwiedzania spaceruję jeszcze ulicami Ciegos i Constancia patrząc, jak ruszają się na wietrze latorośle i jak cień zostawia przepiękne gęste piegi na ścianach.
Degustacja natomiast jest słaba. W podstawowym wariancie zwiedzania (20€) jest podawane flagowe wino winnicy: słomkowe bardzo wytrawne fino Tio Pepe, potem słodki cream. To bardzo komercyjne produkty szeroko dostępne w Hiszpanii, od przydrożnych sklepików ze wszystkim do supermarketów. Raz więc, że niczego się nie odkrywa, dwa: te wina są słabe, skrojone pod masowego odbiorcę. I dotkliwie idą do głowy, co wcale nie jest regułą przy, owszem, mocnych winach jerezańskich.

Zdradzę więc: może zamiast Tio Pepe zwiedźcie inne bodegi (Lustau, Fundador, Diez Merito), mniejsze, ale równie dostojne i piękne. Ale zarezerwujcie w porze obiadowej stolik w restauracji Pedro Nolasco, która znajduje się przy samiutkiej calle Ciegos. Żelazna furtka do tej niepowtarzalnej ulicy zamkniętej cieniem otworzy się przed Wami leciutko skrzypiąc.

04/09/2022

Ogrody książąt Monpensier rozciągały się hektarami za pałacem świętego Elma, dawną szkołą nawigacji, którą nabyło to małżeństwo arystokratów uciekających z Francji w czasie rewolucji lutowej 1848 roku i zaadaptowało na wystawny pałac. Zielone tereny ginęły w dali łącząc się z podmiejskimi ogrodami, sadami i warzywnikami.
Maria Luisa Burbońska, córka króla Hiszpanii Fernanda VI, miała wtedy zaledwie 20 lat. Właśnie straciła dom w Paryżu, zrabowany i zniszczony przez rewolucjonistów, ale głowę nauczono ją trzymać wysoko i w Sewilli szybko zabrała się do stworzenia rezydencji, która miała pokazać wszystkim jej status społeczny. Zatrudniono pejzażystę Antoniego Lecolant, który miał wyposażyć ogrody infantki we wszelkie modne inwencje: sztuczne góry z kaskadami, jeziorka, oczka wodne, rzeczki i wyspy z gniazdami dla kolorowych ptaków wodnych. Kolekcjonerskie okazy roślin smażyły się w sewilskim upale, ale ogrody wywoływały podziw wszystkich, którzy mogli je zobaczyć.
Dekady później Maria Luiza Burbońska ma dopiero pięćdziesiąt kilka lat, ale na portretach wygląda jak kobieta dwadzieścia lat starsza. Przeżyła śmierć czwórki swoich dzieci, w tym Marii de las Mercedes, wydanej za króla Alfonsa XII. Młodziutka królowa zmarła kilka miesięcy po ślubie, a z nią rodzice musieli pogrzebać ambicje do korony. Próbowali wcześniej jak tylko mogli. Frustracja zostawiła zmarszczki na twarzy Marii Luizy.
Zbolałą księżnę odwiedzają przedstawiciele władz Sewilli i proszą, aby wspaniałe ogrody świętego Elma przekazała mieszkańcom Sewilli jako park publiczny. Akt donacji opiewający na 18 hektarów ziemi zostaje sporządzony 23 maja 1893 roku.
Księżna umiera w 1897 roku, a miasto nie otacza jej ogrodów - nazywanych przez spacerowiczów Ogrodem Marii Luizy - należną opieką. Zapuszczone, zadeptane, ze zdezelowanymi obiektami dopiero w 1910, kiedy ratusz przygotowuje się do organizacji międzynarodowych targów Ibero-Amerykańskich doczekają się brawurowej renowacji. Ale to już jest inna historia…

Andaluzyjskie domy od ulicy zupełnie nie zdradzają tego, co może na nas czekać w środku. A może czekać nieciekawa klatka...
28/08/2022

Andaluzyjskie domy od ulicy zupełnie nie zdradzają tego, co może na nas czekać w środku. A może czekać nieciekawa klatka schodowa, współczesne podwórko albo zachwycające stare patio.

Corral del Coliseo z pierwszego zdjęcia to jeden z typowych sewilskich starych domów komunalnych (pisałam o nich tu: https://www.przewodniksewilla.com/post/corral-del-conde), powstał w XVII wieku. Na tym podwórzu odbywały się sztuki teatralne, widownia rozsiadała się na balkonach. Dziś jest to teren prywatny i nieczęsto udaje się tu zajrzeć.
A tu: proszę. Uchylone drzwi, serdeczny mieszkaniec. Jestem.

Na kolejnym zdjęciu corral z ulicy Castilla, jeden z najbardziej znanych corrali w Sewilli. Z ulicy można zobaczyć go przez kratę, nie jest więc tajemnicą jego wnętrze przypominające gniazdo uwite z jaśminu. Ale ja lubię wchodzić. Korzystam z okazji, proszę o pozwolenie, żeby zrobić zdjęcia. Bo wejście do corralu to zmiana miasta na miasteczko, ulicy na ogród. Czasem podróż w czasie.

Białe andaluzyjskie miasta.Podobieństwa między nimi są powierzchowne: wybielone wapnem domy i malownicze położenie na na...
21/08/2022

Białe andaluzyjskie miasta.
Podobieństwa między nimi są powierzchowne: wybielone wapnem domy i malownicze położenie na naturalnym wzniesieniu. Nie dzielą swoich historii, jedne znajdują się czasem daleko od drugich, budowane przez ludzi prowadzących inne sprawy i których życia zajmowały zupełnie inne problemy. Na szlaku białych miasteczek trafimy do Rondy, czy do Arcos de la Frontera, do Osuny - dziś małych miast, ale kiedyś prawdziwych lokalnych centrów, których ambitna architektura zdradza pozycję i kapitały dawnych mieszkańców. Inne, takie jak Vejer de la Frontera, Zahara de la Sierra, były oddalonymi od świata murowanymi wsiami, z zamkiem dla ochrony.
Tymczasem, jakbyśmy nie starali się docenić ich nielicznych zabytków: zamków i kościołów, to nie one sprawiają, że miasteczka są tak zachwycające. To ich tradycyjna architektura, prosta i mądra, najlepsza i najpraktyczniejsza w andaluzyjskim klimacie, architektura, która wymyślała się sama, bez architektów, w odpowiedzi na doraźne potrzeby i rosła organicznie tak jak rosną rafy koralowe albo stalaktyty w jaskini, przyjmując jedyne konieczne, zaprogramowane przez naturę formy.
Na mapkach rozdawanych w biurze informacji turystycznej znajdziemy trasy i interesujące punkty. Turystyka myśli kategoriami monumentu: musimy coś zobaczyć, coś konkretnego i ważnego. Nie musimy.
W białych miasteczkach wciąż życie toczy się jak dziesiątki lat temu, w zdumiewającej życiowej prostocie. Ludzie dzielą domy bez wygód, od dekad, co wiosnę, bielone wapnem. Na patiach kwiaty, na ścianach suche tykwy, plastikowe lalki i obrazki ze świętymi. Dookoła nieprawdopodobny pejzaż. Mieszkańcy już wiedzą, że ich miasto podoba się przyjezdnym. Patrzą na ten zachwyt trochę z boku, cieszą się z gości, ale często wymieniliby się z nimi na suche i łatwe w obsłudze mieszkanie w bloku.
Białe miasteczka to nostalgiczna podróż do świata, o którym czasem marzymy w wielkomiejskich snach. Rzucić wszystko, obsadzić pelargoniami patio, pić wodę ze studni. I ponieważ pewnie jednak ten sen się nie spełni, możemy chodzić po białych onirycznych ulicach zachwyceni, zamknięci na kilka godzin w abstrakcyjnych formach domów jakby powycinanych z kredy.

Patio de las Doncellas. Alkazar w Sewilli.Łuki, lambrekiny arkad, znowu arkady. Te na samym dole zdobią ściany ogrodu zn...
14/08/2022

Patio de las Doncellas. Alkazar w Sewilli.

Łuki, lambrekiny arkad, znowu arkady.
Te na samym dole zdobią ściany ogrodu znajdującego się poniżej posadzki patia, te pomiędzy są jak luksusowe zasłony oceniające pałacowe sypialnie, te na górze zostały dodane do XIV-wiecznej kostrukcji za panowania Karola I. Rytmy i poziomy. Jak kartka z zeszytu przeznaczona na szlaczki.

Takiego Diego Velazqueza od kilku miesięcy można spotkać w zaułkach Sewilli. Wkleił go Blub, włoski grafik, który poczyn...
06/06/2022

Takiego Diego Velazqueza od kilku miesięcy można spotkać w zaułkach Sewilli. Wkleił go Blub, włoski grafik, który poczyna sobie z postaciami ze słynnych dzieł sztuki zakładając im pływackie gogle. W Sewilli zostawił kilka velazquezów i infantek z obrazu Las Meninas.
Dlaczego Sewilla?
6 czerwca 1598 roku w Sewilli, niedaleko kościoła San Pedro, w dość wygodnym choć niedużym domu, ponoć w pokoju na piętrze - w tym jednym jedynym stał kominek i na ogniu można było grzać wodę potrzebną przy odbieraniu porodu - urodził się Diego Velazquez de Silva, człowiek, który patrzył na świat tak jakby malował obraz. I malował obrazy tak jakby patrzył. Przed Velazquezem i długo po Velazquezie nikt tak nie malował. Salvador Dalí miał powiedzieć, że gdyby muzeum Prado płonęło on uratowałby powietrze z obrazu Las Meninas.
Velazquez to chyba pierwszy malarz w historii obrazów, który malował tak jak widział, a nie jak się malowało - co, wbrew pozorom było czymś absolutnie rewolucyjnym.
Sewilczycy nie wiedzą, że ten geniusz patrzenia pochodził z ich miasta. Tym rzadziej wiedzą to przyjezdni.
Velazquez opuścił Sewillę w wieku 24 lat, żeby objąć funkcję nadwornego malarza króla Filipa IV. W Madrycie powstały jego najsłynniejsze dzieła malowane powietrzem i światłem - wieki przed impresjonizmem. Velazquez musiał posiadać jakąś nieprawdopodobną niezależność: odciął się od wszystkiego, czym była sztuka powstająca w jego otoczeniu w jego czasie: od zalewu dzieł religijnych i od wypacykowanego sposobu, w jaki powstawały. Podziwiał może tylko Rubensa.
W Sewilli Velazquez spędził lata nauki w warsztacie słabego, choć bardzo dobrze wykształconego i ambitnego malarza Francisco Pacheco. W Sewilli spędzał poranki i wieczory ucierając farby w pracowni swojego mistrza, w półcieniu sal jego domu. Sewilskie światło - a właściwie sewilski cień - upalnych dni to było pierwsze światło, które Velazquez poznał i którego poświatę uwiecznił w swoich młodzieńczych obrazach. Chrystus w domu Marii i Marty, Nosiwoda z Sewilli, Stara kobieta smażąca jajka. Żadne z tych płócien nie wisi dziś w kolekcjach sewilskich. Rodzinne miasto dawno straciło zainteresowanie Velazquezem. Jego dzieła zostały sprzedane, dawno zniknęły z inwentarzy starych kolekcji sewilskich i pojechały tak daleko, że dla historyków sztuki półmrok malarstwa wczesnego Velazqueza oddzielił się od atmosfery zaciemnionego słomianymi roletami sewilskiego domu z początku XVII wieku i wydał się bliższy dziełom Carravaggia (których Velazquez prawdopodobnie nigdy w młodości nie oglądał).
Tymczasem Sewilla Velazqueza istnieje. Względnie łatwo ją wyczuć w zakamarkach pomieszczeń domów współczesnych malarzowi, tych długich salonów otwartych na patia. W tawernach, w których kolory i światło rozpraszają się na powierzchniach glinianych naczyń i słomianych koszy. Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Sewilli byłam zdumiona: Sewillę Velazqueza można bez trudu poskładać z przedmiotów wciąż dostępnych w sklepach żelaznych, w warsztatach ceramików i na pchlim targu. Przede wszystkim jednak Sewilla Velazqueza to światło - i ono nic a nic się nie zmieniło.

Przypominam, że na Vimeo jest dostępny piękny film o Las Meninas Velazqueza. Dostępny z polskimi napisami.

https://vimeo.com/ondemand/elcuadrothepainting

Zdj. 1: Pop-Velázquez Bluba z sewilskiej ulicy.
Zdj. 2: Nosiwoda z Sewilli, między 1618 a 1622; kolekcja Apsley House w Londynie
Zdj. 3: bar Casa Morales w Sewilli
Zdj. 4: drzwi domu, w którym urodził się Velázquez, calle Padre Llop 4
Zdj. 5: Stara kobieta smażąca jajka, 1618, kolekcja National Gallery of Scotland, Edynburg
Zdj. 6: sklep z ceramiką Tenderete, Sewilla. Calle Ortiz de Zúñiga 17

Wiejskie rytuały wiosenne w Andaluzji.W wioskach i miasteczkach organizuje się krótkie - zazwyczaj - pielgrzymki, w któr...
28/05/2022

Wiejskie rytuały wiosenne w Andaluzji.

W wioskach i miasteczkach organizuje się krótkie - zazwyczaj - pielgrzymki, w których przenosi się figurki patrona z parafii do ermity, kaplicy poza miejscowością, najczęściej gdzieś w polach, w górach, w oddosobnionym miejscu. Jak zawsze w Andaluzji: wydarzenie jest pretekstem do zabawy.
Tradycje trwają i będą trwać: każdy dobrze czuje się tu w swoim miejscu i w swojej roli.

Na zdjęciu moment z romerii w Gerenie.

Co czujecie, kiedy widzicie zdjęcia ruin starożytnych miast? Budzą w Was zainteresowanie i chęć, żeby odwiedzić takie mi...
24/05/2022

Co czujecie, kiedy widzicie zdjęcia ruin starożytnych miast? Budzą w Was zainteresowanie i chęć, żeby odwiedzić takie miejsce?
Mnie zdjęcia ruin w ogóle nie inspirują, nawet same ruiny widziane z daleka. Dlatego chciałam bardziej oddać romantyczność tych kikutów kolumn bazyliki Baelo Claudia wśród zachwycających kolorów nieba i oceanu niż ich ewentualną atrakcyjność jako celu podróży.
Już wczoraj widziałam trochę Baelo zza siatek odgradzających stanowisko archeologiczne od plaży. I miałam zrezygnować z wizyty. Zobaczyć starożytne miasto: przecież w sumie je zobaczyłam.
Baelo Claudia powstało prawdopodobnie w drugim wieku przed Ch., było zamieszkane do VII wieku. Przy przejrzystym powietrzu Maroko, rzymska Mauritania, jest widoczna jak na dłoni. Pomiędzy dwoma brzegami kursowały statki handlowe, w Cieśninie Gibraltarskiej ustawiały się almadraby, „zagrody”utworzone z rybackich łódek, w które wpływały ławice tuńczyków.
Miasto było całkiem spore jak na starożytne standardy, miało wszystko, czego miastu potrzeba: mury, kanalizację, akwedukt, brukowane ulice, forum ze świątynią Izydy, bazylikę do załatwiania spraw, termy, targ, fabryki przetworów rybnych w porcie, teatr.
Mieszkańcy musieli być odważni, bo ataki piratów pewnie często się zdarzały, nieczuli na silne gibraltarskie wiatry i na odór kiszonych w soli ryb, z których wytwarzano garum - jeden z najdroższych produktów, jakimi handlowano w rzymskim świecie. Twardzi ludzie. Ciekawe, co myśleli, kiedy wieczorem patrzyli na te obłędnie szmaragdowe wody Atlantyku. Zawsze zadaję sobie to pytanie, kiedy jestem w miejscu, którego mieszkańcom mogłabym zazdrościć. Rzeczywiście powinnam zazdrościć?
Ostatecznie wpuściłam się w ruiny Baelo. Wstęp jest bezpłatny. Wciągnęło mnie. Wszystko widać: mimo że mało która ze ścian zachowała wysokość przekraczającą metr, życie tego starego portu staje się niezwykle bliskie, kiedy chodzimy jego ulicami. Cały czas próbuję zdefiniować, na czym tak naprawdę polegała ta ogromna przyjemność, jaką czułam podczas wizyty.
Czy to przyjemność wyobraźni, która używa sobie wśród sugestii życia ułożonych ze starych kamieni?
Czy przyjemność odkrywania, kiedy mgliste wspomnienia ze szkolnych lekcji nabierają konkretnych kształtów w otoczeniu rajskiej plaży?
Czy może słodko-gorzka nostalgia, w momencie odkrycia, że stary świat był jednocześnie piękny i zły? Że przeminął. I że to i dobrze i smutno.
Żadne zdjęcie nie oddaje tego, co czuje się, kiedy chodzi się tymi starożytnymi ulicami.

W Sewilli od niedzielnej nocy trwa wielki festyn, zabawa, odpust. Nie wiem jak to nazwać, bo nie chcę, żeby słowa zmylił...
04/05/2022

W Sewilli od niedzielnej nocy trwa wielki festyn, zabawa, odpust. Nie wiem jak to nazwać, bo nie chcę, żeby słowa zmyliły i stworzyły wrażenie folkowego teatrzyku.
Ponad 1000 niezależnych caset - domów z barami i muzyką. Każdy z nich należy do prywatnych właścicieli, którzy traktują casetę jak część własnego domu, wielki pokój, gdzie przez tydzień w roku trwa zabawa z przyjaciółmi - i przyjaciółmi przyjaciół. I przyjaciółmi przyjaciół przyjaciół. Do caset garnie się, kto może, bo zabawa jest jak na najlepszym weselu.
Setki wspaniałych koni, mułów, dorożek, misterne uprzęże. Feria wywodzi się z tradycyjnego targu bydła, który odbywał się dwa tygodnie po Wielkanocy. Piękne zwierzęta do dziś są jednym z ważnych elementów Ferii.
Tysiące tysiące ludzi, w których żyłach płynie ochrzczona 7upem manzanilla (białe wino z Sanlucar de Barrameda) oraz wiosenna pierwotna chęć zabłyśnięcia, pokazania się, popisania. Wszyscy są piękni. Ostentacyjnie, arogancko, wyzywająco wręcz. Feria to czas, kiedy wszyscy chcą być oglądani. Wyglądać wspaniale. Uwodzić. I zakochać się.
Pavonear to hiszpańskie słowo, które oznacza pysznić się i pochodzi od słowa „pavo” - „paw”. Paradowanie z rozłożonym ogonem. Nigdy nie znudzę się patrzeniem na przepięknie ubrane kobiety w imponujących sukniach dopasowanych do sylwetki. Do każdej sylwetki. Spiętrzenie kolorowych wielkich kwiatów we włosach, jaskrawych kolczyków, grochów, falban, haftowanych cudownych chust jest oszałamiające. Dodatki jarmarczne i plastikowe, a zestawione z kolorami Ferii, z niezachwianą pewnością własnej urody, z energią sewilskiej wiosny - dają eksplozję piękna, którą można tylko podziwiać z zapartym tchem.
Sevillanas to taniec Ferii. Wiruje się, ręce kręcą symetryczne młyńce, falbany we wszystkich kolorach, i frędzle rysują koła. Wczoraj dowiedziałam się, że sevillana to historyjka o miłości. Pierwsza część: poznajemy się. Druga: fascynacja i zakochanie. Trzecia: pierwsza kłótnia. Czwarta: pogodzenie. Cudownie tańczyło mi się wczoraj z przyjaciółkami (kobiety bardzo często tańczą razem) przerabiając raz i kolejny w nieskończoność tę opowiastkę w przepysznym otoczeniu Ferii.

Czy wiecie, gdzie jestem?To bajkowe miejsce pojawia się na co drugim zdjęciu na moim instagramie 🙃, ale wcale się nie ma...
07/04/2022

Czy wiecie, gdzie jestem?

To bajkowe miejsce pojawia się na co drugim zdjęciu na moim instagramie 🙃, ale wcale się nie martwię, że się znudzi. Jest wiosna! Kiedy zachwycać się sewilskimi pałacami jak nie teraz.

Z moich bardzo intensywnych fascynacji tymi miejscami powstał krótki tekst i propozycja spędzenia jednego dnia na poznawaniu sewilskich pałaców. Link tutaj:
https://www.przewodniksewilla.com/post/w-sewilskich-pałacach

Joaquin Romero Murube, fragment z „Sevilla en los labios”. “Zapach ogrodów Alkazaru! Podskórne piękno przenika półcienie...
06/04/2022

Joaquin Romero Murube, fragment z „Sevilla en los labios”.

“Zapach ogrodów Alkazaru! Podskórne piękno przenika półcienie bukszpanów i mirtów, a nieokreślone uczucia i zwodnicze majaki układają się według geometrycznych rygorów perfekcyjnie równych żywopłotów. Upojone zmysły poddają się temu, co wymierzone i uporządkowane: narożnikom, alejom, zaułkom, pawilonikom.
Czym pachną ogrody Alkazaru? To nie ten jeden kwiat, ten jeden liść, ani drzewo, ani gałązka. Pachnie starymi ogrodami. Latami, wiekami ogrodu. Czas pochowany w ziemi, piękno utrwalone, wieloletnie, sączące się w hałasie wody, w strużkach aromatu snujących się w powietrzu, w słodkiej i ciepłej ciężkości powiek. Pachnie wspomnieniami, gorącymi bukszpanem i mirtem rozszczepiającymi się w naszych spojrzeniach.”

¡Este olor de los jardines del Alcázar! Parece que la belleza enterrada trasmina en la penumbra de bojes y arrayanes y el delirio confuso de las sensaciones inconcretas queda restablecido por la geométrica perfección de los bordes del trazado.
La embriaguez de los sentidos está medida y ordenada placenteramente: ángulos, caminos, rincones, glorietas. ¿A qué huele en los jardines del Alcázar? No es esta flor, ni esta hoja, ni aquel árbol, ni aquella rama. Huele a jardines viejos. A años, a siglos de jardines. Tiempo enterrado, belleza fija, perenne, que trasmina hecha de ruido de agua, venas de olores en el aire, dulce pesadumbre tibia sobre nuestros párpados. Huele a recuerdos, a boj y arrayán, caliente hendidos por nuestras miradas.

Witajcie w mojej bajce!Zaczyna się kwiecień, wraz z majem najpiękniejszy, krótki i - łyżka dziegciu w beczce miodu - sko...
02/04/2022

Witajcie w mojej bajce!

Zaczyna się kwiecień, wraz z majem najpiękniejszy, krótki i - łyżka dziegciu w beczce miodu - skomplikowany czas, żeby odwiedzić Andaluzję. Zorganizowanie wyjazdu tak, żeby nie przebijać się przez tłumy turystów może być niemałym przedsięwzięciem, bo informacja, że wiosna w Andaluzji to inny wymiar nie jest sekretem. Jest to też czas najpopularniejszych fiest: Wielkiego Tygodnia i festynów w Sewilli i w Jerez.
Sprawdźcie daty świąt i - o ile celem Waszej podróży nie jest właśnie uczestniczenie w Semana Santa czy w Ferii - wykreślicie te daty z kalendarza.
Majówka i Boże Ciało: kolejne daty, o których lepiej zapomnieć.
Planując zwiedzanie miasta unikajcie weekendów.
Rezerwujcie bilety do głównych zabytków, aby oszczędzić sobie stania w kolejkach. Kupujcie bilety na oficjalnych stronach zabytków: jeśli potrzebujecie pomocy, napiszcie.
Najmniejsze tłumy w zabytkach będą w porze obiadowej (14:30-16:00), popołudniami też jest nieźle. Ja wczoraj o 14:00 oprowadzałam po Alkazarze w Sewilli i było bardzo niewielu zwiedzających. Mogłam zrobić zdjęcia, na których wydaje się, że jestem sama.
Wiosna to zieleń, kwiaty, idealne temperatury - wykorzystajcie ten moment na zwiedzanie ogrodów, pikniki w parkach, wycieczki poza utartymi szlakami przez parki krajobrazowe (parques naturales) i narodowe (nacionales). Znakomitą opcją dla osób w każdym wieku są Vías Verdes: trasy wycieczkowe, które powstały w miejscu dawnych linii kolejowych: są płaskie, bo pociąg pod górę nie podjedzie, znakomicie utrzymane i nie brak opcji noclegowych, restauracji i punktów, gdzie można wynająć rowery. Vias Verdes przecinają miejsca o niezwykłych walorach krajobrazowych.

Jestem przewodniczką po Sewilli i Zachodniej Andaluzji. Zapraszam do kontaktu.

31/03/2022

Wszyscy, którzy jesteście w Sewilli: idźcie do Palacio de las Dueñas!

Spieszcie się, idźcie już. Potem mi podziękujecie.

Oczywiście mogę oprowadzić 🙃.

W Andaluzji mamy sezon na dzikie szparagi! Są jędrne, kruche. Mają w sobie świeży, trawiasty sok, słodki choć o gorzkawy...
29/03/2022

W Andaluzji mamy sezon na dzikie szparagi! Są jędrne, kruche. Mają w sobie świeży, trawiasty sok, słodki choć o gorzkawym posmaku. Kiedy chodzę za nimi po polach, trudno mi się powstrzymać, żeby nie zjeść połowy zbioru.
Powinny być tylko lekko podgrzane na oliwie, tylko tyle, żeby podkręcić smak. Znakomite z jajkami, w sałatkach. Klasyk to omlet ze szparagami.
W barach szukajcie ich w propozycjach spoza menu, wypisanych na tablicach. Słowo „esparragos” niech nie przejdzie Wam niezauważone!
I jeszcze ciekawostka: jednym z bardzo niewielu win, które rzeczywiście pasuje do szparagów jest amontillado z Jerez.
Jest plan!

25/03/2022

Kwiat pomarańczy to najwspanialszy z sewilskich zabytków, powiedział pewien sewilczyk i dobrze powiedział, mimo że kwiat pomarańczy nie jest zabytkiem, a niezwykłym piątym elementem, quinta esencja, który sprawia, że zabytki pięknieją, miękną, zlewają się ze sobą, z powietrzem i z nami w ulotne, zjawiskowe doświadczenie miasta. Przez tę chwilę, kiedy kwitną pomarańcze, Sewilla jest cała, kompletna, dokładnie taka, jaka powinna być.

Na ulicach Sewilli rośnie około 40 tysięcy drzewek pomarańczowych z gatunku Citrus aurantium (gorzka pomarańcza), co czyni z miasta największy sad pomarańczowy na świecie. Mimo że gatunek uprawiano w ogrodach i patiach od czasów islamskiego średniowiecza, Sewilla stała się miastem pomarańczy dopiero podczas przygotowań do wielkich targów międzynarodowych, które zapisały się w historii jako Wystawa Iberoamerykańska, w latach 20. XX wieku, kiedy główny architekt wystawy Aníbal González zaproponował, aby upiększyć miasto masowymi nasadzeniami drzewek. Szpalery gorzkich pomarańczy zacieniają wiele ulic Sewilli, ich wiecznie zielone skórzaste liście zachwycają drogocennym malachitowym odcieniem, od listopada skontrastowanym z jaskrawymi kulami dojrzewających owoców. W marcu wśród liści pojawiają się bielutkie gwiazdki kwiatów, czasem tak liczne jakby zebrane w gęste bukieciki, czasem rozproszone w koronie drzewa jak konstelacje na niebie.
Pytałam ludzi, których oprowadzałam w marcu, czy wybierali datę wiedząc, że to sezon kwiatu pomarańczy - nikt o tym nie pomyślał, trafił im się zupełnie niezamierzenie. Byłam zdziwiona, bo w kalendarzach w przewodnikach kwitnienie pomarańczy powinno być zaznaczone wyraźnie, wręcz jako powód, żeby przyjechać do Sewilli. 40 tysięcy drzewek w okresie miesiąca wyrzuca miliony milionów białych gwiazdek azahar (z arabskiego: biały kwiat, oznaczające we współczesnym hiszpańskim kwiat drzewka cytrusowego), każda z nich jest malutkim flakonikiem olejków eterycznych o niezwykle przyjemnym, mocnym na granicy przesady - ale nigdy jej nieprzekraczającym - zapachu.

Hiszpańscy muzułmanie, mistrzowie zmysłowego ogrodnictwa, uprawiali gorzką pomarańczę dla intensywnego zapachu owoców i kwiatów - azahar gorzkiej pomarańczy jest wyjątkowo wonny. To z nich właśnie uzyskuje się olejek neroli, wchodzący w skład wielu perfum.

Czas kwitnienia pomarańczy trwa około miesiąca. Jeżeli zima była sucha i ciepła może zacząć się już pod koniec lutego, choć zazwyczaj azahar pojawia się dopiero w marcu. Połowa marca jest w pewna. Kwiat pomarańczy najszybciej zakwita na ulicach, najpóźniej na patiach i w ogrodach - zawsze trochę chłodniejszych. Często kwitnienie pomarańczy zbiega się w czasie z Wielkim Tygodniem i połączenie jej obłędnego, bogatego, trójwymiarowego aromatu ze słodkimi kadzidłami dymiącymi podczas procesji zapewnia nieprawdopodobne doznania zapachowe.

Na blogu ten tekst rozszerzony o listę miejsc w Sewilli, gdzie cieszenie się aromatem kwiatu pomarańczy staje się celem samym w sobie.
https://www.przewodniksewilla.com/post/sewilla-w-kwiecie-pomara%C5%84czy

Dirección

Constantina
41450

Notificaciones

Sé el primero en enterarse y déjanos enviarle un correo electrónico cuando Maria Wójtowicz. Przewodnik po Andaluzji publique noticias y promociones. Su dirección de correo electrónico no se utilizará para ningún otro fin, y puede darse de baja en cualquier momento.

Contato La Empresa

Enviar un mensaje a Maria Wójtowicz. Przewodnik po Andaluzji:

Videos

Compartir

Categoría


Otros agencias de viajes en Constantina

Mostrar Todas