02/06/2021
Co musisz wiedzieć zanim przyjedziesz na Bali, aby nie zostać niechcący deportowanym, znaleźć się w Kerobokan, lub innym wymiarze… (cz.2)
Kolejnym obszarem bardzo, bardzo skrupulatnie kontrolowanym i żwawo karanym wysiedleniem, jest praca bez zezwolenia, czyli bez tzw. kitas. Wjeżdżając na Bali, o ile nie jesteś tu oficjalnie zatrudniony, posiadasz wizę, która nie obejmuje swym zakresem pozyskiwania jakiegokolwiek dochodu na terenie Republiki Indonezji. Miej więc świadomość, że ryzykujesz natychmiastową deportacją w przypadku złapania na dowolnej formie zarobkowania.
Może to być zupełnie banalna odsprzedaż ciucha, który już nie pasuje do twojego ciała bądź duszy, handel własnymi e-bookami, lub prowadzenie za drobną opłatą zajęć jogi dla przyjaciół.
A może czujesz się już tak wielkim ekspertem w temacie tej wyspy, że chcesz pokazać swoim przybywającym tu rodakom jaki jesteś kozak-etnograf i zaczynasz robić w turystyce jako przewodnik? Tu ryzyko jest jeszcze większe. Wiedzieć raczej powinieneś w takim przypadku, że legalnymi przewodnikami na Bali mogą być rodowici Balijczycy i tylko oni dostają specjalne licencje od indonezyjskiego rządu. Ty, o ile nie dostałeś właśnie takiej certyfikacji, możesz być jedynie kierowcą i ewentualnie tłumaczem dla swoich gości. Jedynie Balijczycy, urodzeni i wychowani w tej kulturze i religii, znający swoją wyspę na wylot, przekażą pełnię wartościowych informacji o tym unikatowym miejscu i pokażą cuda znane tylko dla nich. Wyobrażasz sobie Indonezyjczyka oprowadzającego Cię po Krakowie i opowiadającego o polskiej historii? Czy taki przewodnik po Polsce byłby dla Ciebie wiarygodny?
Jeśli natomiast przyjeżdżasz na Bali jako turysta i zatrudniasz mieszkającego tu rodaka do tej roli, zastanów się po co tu jesteś? Czy rzeczywiście chcesz zrozumieć tą wyspę, czy tylko pochwalić się w social mediach, że tu właśnie byłeś? Wtedy po co ci w ogóle przewodnik? Tym bardziej, że cenowo też nic nie zyskujesz zatrudniając takiego eksperta, wręcz przeciwnie. W końcu nie po to ten blef, aby biegły znawca znad Wisły miał zarobek na poziomie azjatyckim, prawda? Ty natomiast wspierając tego typu działania przyczyniasz się do przestępstwa, jednocześnie odbierasz źródło zarobku, czasami jedyne, tubylcom. Zwłaszcza teraz, kiedy najbardziej tego potrzebują.
Nie masz chyba wątpliwości, że ujęcie takiego pilota wycieczek-uzurpatora gwarantuje mu dożywotnie pożegnanie z tematem jego specjalizacji w postaci one-way ticket, a korzystający z jego usług mogą się cieszyć, jeśli skończy się tylko na mandacie (albo znowu na dużej kopercie pod stołem).
Jeśli Twoim problemem jako turysty jest brak znajomości języka angielskiego, który jest tu najpopularniejszym, możesz znaleźć przewodników posługujących się innymi, z japońskim włącznie. W ostateczności zawsze możesz poprosić kogoś z zamieszkującej tu grupy polonijnej o towarzystwo i tłumaczenie. Na pewno znajdą się chętni do pomocy.
Konkludując ten temat, o ile nie jesteś na Bali tylko przejazdem, podjęcie decyzji o długoterminowej przeprowadzce, jeśli nie masz zasobów finansowych w postaci sporych oszczędności, lepiej wcześniej zabezpieczyć jakimkolwiek dochodem pasywnym. Chyba, że jesteś bogatym emerytem, pracownikiem zdalnym, tak jak większość ekspatów, albo założysz tu własną działalność gospodarczą, ale to już zupełnie inna bajka.
Ostatni z powodów przymusowych pożegnań z wyspą może wydawać się błahy, a jednak jest niezwykle częsty. To po prostu skrajna arogancja obcokrajowców, zwłaszcza spoza naszej wschodniej granicy, którzy od ponad 2 lat są najliczebniejszą grupą napływową.
Balijczycy, choć z natury bardzo łagodni i gościnni, są niezwykle uwrażliwieni na punkcie swojej tradycji i religii. Dla nich miejsca i rzeczy uznane za święte, są naprawdę święte. Dodatkowo, ze względu na mocno restrykcyjny obyczajowo islam panujący w Indonezji, pewne zachowania są dla nich nie do zaakceptowania.
O ile przyzwyczaili się już na co dzień do widoku mocno odsłoniętych ciał rosyjskojęzycznych krasawic i gołych torsów 'a la california surf' ich towarzyszy w zmanierowanym Canggu i Ubud, o tyle nie zniosą lekceważącego zachowania w świątyniach, albo innych miejscach ich kultu. Tak jak w przypadku pewnej rosyjskiej pary uprawiającej seks na zboczu wulkanu Batur, jednej ze najświętszych gór. Zapewne przeszłoby to niezauważenie, gdyby ów duet nie wrzucił sumiennie nagranego filmu z tego szczególnego w swej wyjątkowości spotkania na szczycie (LOL!) na znany portal pornograficzny. I sprawa się rypła. A raczej hukła, bo oboje w trybie głośnym i przyspieszonym powrócili na łono mateczki Rosji.
Albo Afroamerykanka, która za ostentacyjne deklarowanie swojej przynależności do środowiska LGBT i promowanie swojej e-książki, również wyjechała w świetle jupiterów i w towarzystwie policjantów, z powrotem do USA. Czy też Kanadyjczyk, który chciał poszerzać samoświadomość organizując warsztaty jogi orgazmicznej, jak ją nazywał. Oraz pewna słynna rosyjska instagramerka i milionerka pozująca w stroju Ewy na słoniu w tutejszym zoo, czy też rosyjski insta-boy rzucający się na swoim ekskluzywnym jednośladzie do oceanu. Przykłady mnożą się tu z tygodnia na tydzień, co jest niezwykle przykre.
Nie negując wiedzy, ani wartości reprezentowanych przez powyższe osoby, epatowanie własnym światopoglądem w kraju o skrajnie odmiennym spojrzeniu na obyczajowość, jest nieuzasadnioną bezmyślnością.
Idąc dalej, już zupełnie bezrozumnym zachowaniem ze strony obcokrajowców (niestety, tutaj prym znowu wiodą obywatele rosyjskojęzyczni), ocierającym się o samozagładę, albo co najmniej o podejrzenie choroby psychicznej, jest niezwykle zuchwała, wręcz wyzywająca postawa wobec tutejszej Polisi. A zasada jest prosta jak policyjna pałka: jesteś tu gościem i bule, więc nie targuj się i nie kłóć z tutejszą policją. Tym bardziej, że w większości przypadków, jeśli jesteś miły i grzeczny, dostaniesz jedynie upomnienie. Przy większych przewinieniach dostaniesz niewysoki mandat, albo zapłacisz haracz w postaci kolejnej łapówki. I po problemie. Jeśli natomiast jesteś hardy i bezczelny, ciesz się deportacją, bo możesz być przeszukany i przypadkowo znajdą przy Tobie 1 gram haszyszu, albo innego towaru. Szach mat. I witamy w Raju. Tyle, że w innym wymiarze...➡ (o tym przeczytasz tutaj: https://www.facebook.com/plugins/post.php?href=https%3A%2F%2Fweb.facebook.com%2Fpermalink.php%3Fstory_fbid%3D103992465238129%26id%3D101513712152671&show_text=true&width=500).
Podsumowując, arogancja i ignorancja są w tej chwili na Bali zdecydowanie piętnowane. Natomiast szacunek dla tej wyjątkowej kultury i religii to absolutne minimum, aby błogo spędzić urlop, albo komfortowo i bezpiecznie mieszkać.
Acha, na koniec miej również świadomość, że łapówki, choć tak tu uwielbiane, jednak nie uchronią całkowicie przed odpowiedzialnością za przekraczanie prawa i dobrych obyczajów. Uchronić może jedynie akceptacja faktu, że jesteś na cudzym terytorium, z jego zasadami, więc albo się podporządkujesz, albo zostaniesz stanowczo wydalony. Czasami nawet w trumnie…
W końcu nikt nie lubi, gdy zaproszony gość zachowuje się jak gbur w czyimś własnym domu, prawda? Bądź więc mile widzianym przybyszem na Wyspie Bogów.
Jeśli masz jakieś pytania, wpisz je w komentarzu, lub na powiązanej grupie o takiej samej nazwie "Bali bez cenzury, czyli wszystko co chcielibyście wiedzieć o Wyspie Bogów🕉", której jedynym celem jest udzielanie odpowiedzi na wszelkie Twoje dylematy dotyczące przyjazdu i pobytu tutaj:
➡(https://web.facebook.com/groups/917698439079397)
Zapraszamy Cię również do dalszej dyskusji i kontaktu z nami, jeśli chcesz wiedzieć jeszcze więcej... 📲📧✒️