10/05/2024
Usiadłem spokojnie na chwilę słuchając wytchnienia ptaków i wsłuchując się w oddech wiatru. Moje myśli poszybowały ku Słońcu ku wspomnieniom i blasku pustyni. Od razu przed oczami stanęły mi czerwone, białe, beżowe, czarne i seledynowe kolory ojczyzny moich przyjaciół. Siedzę teraz w lesie a oni wśród skał i piachów wadi Rum. Ileż to lat się już znamy, ile wspólnie przeżyliśmy i wiem że od lat borykają się z przebiciem się ze swoją familijną ofertą w gąszczu ofert turystycznych.
Tak wiele osób odwiedzało w Jordanii od co najmniej 30 lat może masa Beduinów wcześniej utrzymujących się z pustyni zupełnie zmieniła profil swojej działalności i weszła w turystykę lokalną. To oni jako pierwsi oferowali swoje domy i swoje namioty pierwszym odwiedzającym, odsłaniając piękno nie tylko przyrody ale beduińskiej kultury i historii regionu. Plemię do którego należy Mohammed AlZalabih i jego bracia to pierwotni właściciele tych ziem. Zalabieh (klan "cukierki"), wywodzący się z Huatet (klan "okrąg"), zdobyli te ziemię walecznością swoich przodków i honorem. W czasach nowożytnych to oni jako pierwsi gościli rodzinę królewską. Do dziś ważne uroczystości lub pikniki królewskie na wadi Rum obchodzone są dokładnie tuż obok Wadi Rum Oasis.
Żeby założyć obóz turystyczny na terenie tego światowego dziedzictwa, trzeba starać się o kosztowną licencję. Takich licencji powinno być około 300, mimo że ofert na booking.com jest znacznie więcej. Tutaj, na twardym rynku, tradycja i kultura ma małe szanse utrzymać się ze small business. Większość licencji jest wykupiona przez bogatszą klasę społeczną z północnych miast lub wykupiona metodą na słup, co ograniczyło ilość oryginalnych familijnych obozów. Co więcej mimo tak olbrzymiego ruchu turystycznego w okresach szczytu, tylu produkcji hollywoodzkich takich jak Diuna Alladyn Marsjanin itd, żadne środki nie spływają do ludności lokalnej. Zaczyna się dzika wyprzedaż pustyni pojawiły się deski snowboardowe do rozjeżdżania diun i roślinności, pojawiły się balony, przyjezdni przewodnicy rozjeżdżają uedy, prowadzą nowe trasy tam gdzie ich nie było i nie zbierają śmieci po swoich turystach. Klęska na każdej linii, a to nie wszystko.
Moich przyjaciół ostatnie lata nie rozpieszczają: najpierw pandemia, która skutecznie zagłodziła część społeczności, po niej dosłownie chwila wytchnienia i wybuchła awantura na zachodnim brzegu, co opustoszyło kraj z turystów. Po tylu latach niepowodzeń, najwyższy czas żeby uśmiechnęło się do nich szczęście.
Choć teraz tanich lotów jeszcze nie ma to możliwe są równie niedrogie loty przez Węgry lub Turcję. Gdyby ktoś chciał wyskoczyć na kilka dni, zobaczyć jak wygląda pusta pustynia, zabytki i dziewicza przyroda po wiośnie, to zapraszam serdecznie do kontaktu możemy wspólnie pomóc ludziom pustyni i samemu przeżyć niepowtarzalną przygodę.