24/02/2023
PIERWSZE DNI WOJNY
Jeszcze w nowy rok 2022, kiedy rozmawiałem z Wołodią, przekonywał mnie, że wojny nie będzie, potem, że nie teraz, bo ruskich jest za mało. Perspektywa jego oceny co do wybuchu wojny zmieniła się jakieś 2 tygodnie przed jej wybuchem. Wtedy powiedział mi, że wojna będzie, że oni są już gotowi, mają spakowane jedzenie, środki higieny i pieluchy dla małej Wiki na miesiąc, a on czeka na powołanie.
Wówczas następuje szybka decyzja o wysłaniu Wołodii pieniędzy. Pieniądze dochodzą, Wołodia idzie do banku, ale okazuje się, że mogą wypłacić bez wcześniejszej rezerwacji tylko 500 euro, resztę za dwa dni. Pytam Wołodię czy chociaż 500 wypłacił, mówi, że nie, bo nawet tyle w banku nie mieli. Po dwóch dniach udaje się wypłacić całość. Wołodia przekazuje mi niezbędne kontakty do swoich najbliższych, na wszelki wypadek…Około tygodnia przed rozpoczęciem wojny Wołodia dostaje powołanie. Plan jest taki, że jak wojna wybuchnie to jego rodzina jedzie do młodszego brata Wołodii pod Kijów, a on ich zawozi w okolice Łucka, gdzie rodzina Wołodii ma dom niedaleko Polski.
Mijają dni, 24 lutego, będąc w Słowacji na feriach, budzę się i sprawdzam giełdy, wszystkie szaleją. Wtedy już wiem, że wojna zaczęła się. Jest początkowy ogromny szok. Dopiero po paru godzinach dzwonię do Wołodii dowiedzieć się co się u nich dzieje. Wołodia odbiera, jego głos jest straszny, ciężko to ubrać w słowa. Gdyby nie to, że wiedziałem do kogo dzwonię, to nie poznałbym go przez telefon. Wołodia mówi, że jego rodzina nie dojechała metrem do ostatniej stacji, bo metro stanęło i wszyscy musieli iść parę kilometrów na autobus. Na razie jest ustalone, że brat będzie jechał z rodziną Wołodii w kierunku Łucka, czyli granicy z Polską. Kontaktuję się z Łukaszem Plaskotą, bo wiem, że wszystko zrobi dla Wołodii. Łukasz już jest gotowy, jest w kontakcie z jadącą w stronę Polski żoną Wołodii i jakoby podejmuje decyzję przekonując Wołodię i jego rodzinę, że przywiezie ich do Polski z Ukrainy i zaoferuje lokum na tak długo jak będzie to potrzebne. Rodzina Wołodii ciągle jedzie przez Ukrainę, ale nie jest to takie łatwe, wszędzie sznury samochodów i korki, bardzo ciężko wyjechać z samego Kijowa. Dwa dni później dojeżdżają do Łucka, Łukasz już jest w trasie do Ukrainy. Wszędzie trąbią, że Ukraińcy stoją na granicy 2-3 dni. Łukasz w ciągu 7 godzin przekracza granicę z Ukrainą, zabiera rodzinę Wołodii i wwozi ich do Polski. Nie pytajcie jak to zrobił, po prostu taki człowiek. Zawozi rodzinę pod Warszawę do Ani, która przyjmuje ich do swojego mieszkania. Ja w tym czasie zaczynam zbiórkę pieniędzy dla Wołodii i rodziny. Po pierwszym dniu jest chyba na koncie 40 tysięcy złotych. Piszę do Wołodii, on odpisuje: O matko. Wszyscy jesteśmy bardzo zaskoczeni. W tym czasie bardzo wiele osób oferuje pomoc, mieszkania, domy, pojechanie po rodzinę Wołodii do Ukrainy itd. Tak mijają pierwsze dni wojny. Cdn