29/12/2024
Stary Rok pod Tatrami. Tłumy gości, śniegu mało, więc łażą znudzeni tam i z powrotem licząc na jakąś atrakcję. Jest! Co prawda - nie stajenka ze Świętą Rodziną, ale przynajmniej żywe zwierzaki. Niekoniecznie takie jak w Betlejem. 2 konie i koza Maszka. Starsza pani przystaje i patrzy zaciekawiona. Ciocia Basia właśnie zamyka bramę i słyszy:
-Co to za zwierzę?
Ciocia obraca się i zastanawia, o które zwierzę chodzi. Koń, jaki jest, każdy widzi. Więc raczej nie o nie to pytanie.
- Koza.
- Koza??
Niedowierzanie. Ciocia daje kilka sekund do przetrawienia informacji.
- Tak, koza. Anglonubijska.
- Acha, koza…
Ciocia rozumie złożoność problemu. Bo to przedstawicielka starszego pokolenia wychowanego na Koziołku Matołku Makuszyńskiego. Ch..j z czerwonymi spodenkami i żółtymi rękawiczkami, ale reszta Maszki nijak nie pasuje do scenariusza. Ani biała, ani rogata, zero bródki…I nie wędruje z tobołkiem.
Godzinę póżniej: młoda mama z bąbelkiem przystaje koło płotu.
- Popatrz, ta koza będzie miała dzidziusia który będzie pił mleczko!
( musi być rolnikiem z Podlasia. Rozpoznała, że to koza)
Maszka faktycznie wygląda jak w ostatnim trymestrze ciąży. Tylko, ze to nie ciąża. Maszka jest emerytką, ale wpierda…a wszystko. W dodatku lepiej i więcej niż konie ciągnące wozy z ” turystami” do Morskiego Oka. Więc jej wygląd może zmylić nawet ordynatora oddziału położniczego.
Ciocia poszła i zamknęła zwierzaki do stajni. Ciemno się robiło.