Antica

Antica https://www.antica.pl
A boat, an old-timer, a concept of slow sailing.

[30 lat temu] - “Ranek wita nas scenerią jeszcze bardziej ponurą. Chmury nisko nad głową, deszcz już prawie ciągły, a na...
15/11/2024

[30 lat temu] - “Ranek wita nas scenerią jeszcze bardziej ponurą. Chmury nisko nad głową, deszcz już prawie ciągły, a nad szczytami nadbrzeżnych wzgórz wyje i zawodzi wiatr. Cały pokład mamy w płatach tłustej sadzy. Stoimy dokładnie na drodze dymów z wulkanu Yasur. (…)

Na rafie z potwornym hukiem łamie się fala wchodząca z morza, za nią jest w miarę spokojnie. Głębokość 6 metrów, stoimy na łańcuchu o długości 60 metrów plus linowe amortyzatory. Tymczasem rozpętało się na dobre, zdejmujemy wszystko z pokładówki i układamy niżej, aby zmniejszyć opór wiatru. Na pokładzie nie można rozmawiać, nic nie słychać, taki jest huk od załamującej się na rafie fali. Aby sprawdzić na dziobie amortyzatory linowe i łańcuch, musimy iść na czworaka.
Wachta na okrągło, gdyż następne rafy mamy za rufą w odległości około 150 metrów, a w tej kipieli dokładnie nic nie widać. Sytuacja trzyma nas w napięciu: może puścić kotwica, pęknąć łańcuch... (…)�

Cały następny dzień i noc zostajemy na jachcie, bez możliwości kontaktu z lądem. Dopiero po dwóch dniach, gdy zaczyna się powoli wyciszać, podpływa do nas wysłana przez klub duża gumowa dinghy z potężnym silnikiem. Zapytano, czy nie potrzebujemy jakiejś pomocy, są też dobre wiadomości – jeszcze dziś radio obiecuje poprawę pogody. Przy tej okazji dowiadujemy się też, że 14 listopada wieczorem nad Eromangą, właśnie przez Dillon Bay [gdzie wcześniej kotwiczyliśmy] przeszło oko cyklonu Vania.”

[30 lat temu] - "Pogoda pogarsza się z godziny na godzinę. Czuję, że szykuje się coś niedobrego. Naczelnik, jakby od nie...
14/11/2024

[30 lat temu] - "Pogoda pogarsza się z godziny na godzinę. Czuję, że szykuje się coś niedobrego. Naczelnik, jakby od niechcenia, pokazuje nam chatę, specjalnie skonstruowaną na czas cyklonu. (...) Chmury wiszą nad samą wodą, zaczyna padać, barometr stale idzie w dół. Nasze kotwicowisko jest bardzo odsłonięte i przy zmianie wiatru, który już nieźle sobie poczyna, możemy znaleźć się w pułapce. Postanawiamy ruszać dalej. W poniedziałek, 14 listopada o świcie podnosimy kotwicę i wychodzimy w morze. (...)
Momentami widzialność spada do kilkunastu metrów. Nie wiadomo, gdzie kończy się woda, a zaczyna powietrze. Fala coraz częściej załamuje się na pokładzie, żegluga z każdą godziną jest coraz cięższa. Przed wieczorem wchodzimy pod osłonę wyspy Tanna i w jakiejś małej zatoczce, bardzo ponurym miejscu, rzucamy kotwicę. To dzień moich urodzin i scenerię do ich świętowania można nazwać tylko paskudną. Niezawodny Andrzej organizuje w miarę uroczystą kolację z okolicznościowym ciastem. Wszyscy jesteśmy wymęczeni kołysaniem i deszczem, a na dodatek czekają nas jeszcze wachty kotwiczne przez całą noc."

[30 lat temu] - "Po wyjściu z Numei żeglujemy na południe wewnątrz wielkiej laguny. Płyniemy tylko dniami, wyszukując pr...
04/11/2024

[30 lat temu] - "Po wyjściu z Numei żeglujemy na południe wewnątrz wielkiej laguny. Płyniemy tylko dniami, wyszukując przejścia pomiędzy rafami, płyciznami i małymi motu. Musimy się przedostać na północną stronę wyspy. (...)
Ostatniego dnia października przed świtem osiągamy Lifou i jeszcze po ciemku wchodzimy do zatoki, która jest wnętrzem krateru wulkanu. O wschodzie słońca cumujemy do nabrzeża w maleńkim porciku, w którym jest kryształowo czysta woda. Mam wrażenie, jakbyśmy stali na dnie."

[30 lat temu] - "Jestem bardzo podekscytowany tym, co może nas czekać w najbliższych miesiącach. Przez skórę czuję, że b...
25/10/2024

[30 lat temu] - "Jestem bardzo podekscytowany tym, co może nas czekać w najbliższych miesiącach. Przez skórę czuję, że będzie to bardzo ciekawa i fascynująca część wyprawy. Obawy dotyczą tylko cyklonów i malarii – wychodzimy im naprzeciw. Jest to duże ryzyko, ale przecież nie ma nic za darmo. Bardzo mało jachtów zapuszcza się w te rejony, a już żaden w okresie od listopada do kwietnia. Mimo to decyduję się podjąć ryzyko, chcę możliwie szybko dostać się na czwarty stopień szerokości południowej, od którego nie występują już cyklony. (...)

Początkowo brakuje wiatru. Dodatkowo prąd płynący wzdłuż australijskiego wybrzeża spycha nas na południe. Później sytuacja się poprawia i przebiegi dobowe Antiki kształtują się w granicach stu mil. Na kursie Nowa Kaledonia. Na pokładzie jest nas czterech. Mariusz z USA, Maciek z Nowej Zelandii i nas dwóch. Portem przeznaczenia jest Numea – stolica wyspy, reklamowana jako Paryż Pacyfiku. 26 października 1994 roku w południe zgłaszamy się przez radio kapitanowi portu Numea, który kieruje nas do mariny dla dokonania wszelkich niezbędnych odpraw."

[30 lat temu] - “Nasz pobyt na Wielkiej Rafie Koralowej powoli dobiega końca. Jest już początek października, kończą się...
04/10/2024

[30 lat temu] - “Nasz pobyt na Wielkiej Rafie Koralowej powoli dobiega końca. Jest już początek października, kończą się australijskie wizy i zbliża się sezon cyklonów. (…) Wychodzimy 4 października po południu i od razu dostajemy się w silną burzę z wyładowaniami. Po burzy mamy dobry wiatr do żeglowania i dobre osiągi w nocy. Przez następne dni jest wspaniała i szybka żegluga, tak że po trzech dobach osiągamy Morton Bay, w samym wejściu do zatoki wita nas buszujący wieloryb. Za kilka godzin cumujemy w Manly. Mamy równo dziesięć dni na przygotowanie prawie sześciomiesięcznej wyprawy. Całe dziesięć dni po brzegi wypełnione jest pracą. Zaopatrzenie w żywność, w narzędzia, materiały, odzież oraz setki, setki drobiazgów, które mogą się okazać niezbędne w tej wyprawie. I znowu przychodzą nam z pomocą starzy, wypróbowani przyjaciele. Wyszukują setki potrzebnych rzeczy, swoimi samochodami zwożą je na jacht, doradzają, pomagają. W ostatnią niedzielę przed wypłynięciem organizujemy dzień otwarty. Przyjeżdża wielu polonusów i spędzamy z nimi miły dzień. Wreszcie siedemnastego października jesteśmy gotowi do drogi. Następnego dnia ruszamy w morze. “

[30 lat temu] - "Drugiej nocy stawiamy przynęty na dużą rybę. Na hak grubości palca zawieszony na stalowej lince, przedł...
11/09/2024

[30 lat temu] - "Drugiej nocy stawiamy przynęty na dużą rybę. Na hak grubości palca zawieszony na stalowej lince, przedłużonej specjalną smołowaną rybacką liną o udźwigu 300 kilogramów nadziewamy kilka rybich łbów po ostatniej kolacji. Rano oceniamy efekt połowu. Na haku wisi zaplątany linką w łańcuch kotwiczny ponad trzymetrowy rekin (white shark), około dwustukilogramowy. Teraz dopiero zaczyna się dla nas problem, jak uwolnić się od niechcianej zdobyczy. Andrzej, jeszcze w piżamie, przez dwie godziny wypycha bosakiem hak z pyska żarłacza, przy 'życzliwych' radach reszty załogi, aby wyjął go własnoręcznie, wchodząc do wody. W końcu jednak udaje się. Rekin jakiś czas po uwolnieniu staje w bezruchu, a później powoli, jakby sam nie chciał uwierzyć, że jest wolny, robi jeden niezdecydowany ruch, później drugi i w końcu odpływa ku naszemu i pewnie swojemu zadowoleniu. Od tej pory już nigdy nie kąpaliśmy się na rafach Fitzroy."

[30 lat temu] - "(…) pod wieczór, docieramy do mariny w Gladstone. Przez następne trzy miesiące będzie to dla nas główna...
02/08/2024

[30 lat temu] - "(…) pod wieczór, docieramy do mariny w Gladstone. Przez następne trzy miesiące będzie to dla nas główna baza wypadowa w rejsach na południową część Wielkiej Rafy.
Antikę musimy zostawić poza barierą koralową, która otacza każdą z wysepek rafy. Na ląd możemy dostać się przy wysokiej wodzie na dinghy lub też przy niskiej wodzie przejść pieszo, brodząc w wodzie.
Wyspa jest niewielka, można ją obejść w dwie godziny. Są na niej piękne, długie plaże z białego koralowego piasku. Dla mnie to miejsce jest trochę smutne, jakby nostalgiczne, być może ze względu na grobowiec, na jaki natykamy się w przybrzeżnych zaroślach. Przed wieloma laty, w 1892 roku u brzegów wyspy zatrzymał się przepływający statek. Załoga i pogrążeni w bólu rodzice pochowali na niej trzyletnią dziewczynkę o imieniu Lla. Napis na białym krzyżu, ogrodzonym również białym płotkiem, głosi: >>In memory of Lla Sundall 3yr old girl daughter of capt and Mrs Sundall of schooner Mary died of convulsions in 1892. R.I.P.

[30 lat temu] - "W pewnym momencie na nabrzeżu pojawiają się mikrobusy z celnikami z czarnej brygady, psami i Bóg wie z ...
07/05/2024

[30 lat temu] - "W pewnym momencie na nabrzeżu pojawiają się mikrobusy z celnikami z czarnej brygady, psami i Bóg wie z czym jeszcze. Przez skórę czuję, że idą do nas. Przez następne cztery godziny ośmiu celników i dwa psy na zmianę przeszukują każdy zakamarek jachtu. Szukają oczywiście narkotyków, chcą nawet podnosić jacht z wody, aby sprawdzić dno, ale ostatecznie dają spokój i schodzą z jachtu. Nie wiemy, czemu zawdzięczamy taką akcję. Wszystko wyjaśnia się pół godziny później, kiedy przychodzi kapitan portu z dziennikiem i mapą. Rozkłada naszą główną mapę na pokładzie, tę, na której przypłynęliśmy, i prosi, abym pokazał mu naszą drogę z Nowej Zelandii. Wszystko staje się jasne. Mapa-generalka obejmuje północną część Morza Tasmana, od nieco niżej położonej linii pomiędzy Cape Reinga a Sydney. Oba te punkty zlokalizowane są przy dolnej ramce mapy. Natomiast aby poprawnie żeglować na trasie Cape Reinga – Sydney, należało zejść na południe około dwustu mil. Na ten akwen brakowało nam mapy. Nasze pozycje wykreślone na zasadniczej stronie mapy znajdowały się sześćdziesiąt mil od Cape Reinga i około stu dwudziestu mil przed Sydney. Reszta pozycji wykreślona była na odwrotnej stronie mapy, gdzie sami narysowaliśmy siatkę Merkatora dla tej szerokości i prowadziliśmy na niej nawigację jak na mapie poltingowej. Tę praktykę stosowaliśmy wielokrotnie w czasie naszego żeglowania. Mapę tę dostaliśmy od szwedzkich żeglarzy drogą wymiany jeszcze w Panamie. Były na niej naniesione pozycje żeglowania Szwedów z rejonu wyspy Norfolk. Ponieważ stamtąd pochodzi główny przemyt narkotyków, kapitan portu podejrzewał, że przypłynęliśmy właśnie stamtąd, a nie z Nowej Zelandii. Pytam go wprost, czy to jemu zawdzięczamy wizytę czarnej brygady i dlaczego, jeśli miał wątpliwości, nie zapytał nas o to. Jest na tyle w porządku, że przyznaje się do błędu i przeprasza, pokazując na swoje usprawiedliwienie dwa jachty przy kei portu celnego, które w ostatnich dwóch miesiącach zostały skonfiskowane za przemyt narkotyków. "

[30 lat temu] - "Kilka dni później kolejny sztorm [na Morzu Tasmana], tym razem wieje dziewiątka. Idziemy baksztagami. F...
22/04/2024

[30 lat temu] - "Kilka dni później kolejny sztorm [na Morzu Tasmana], tym razem wieje dziewiątka. Idziemy baksztagami. Fale nadbiegają z rufy. Są olbrzymie, jeszcze takich wielkich fal na morzu nie widziałem. Gdy taka nadbiega od rufy, aż się cały kurczę przy sterze, wyobrażam sobie, co by było, gdyby załamała się na pokładzie. Szczęśliwie idziemy sucho, Antica świetnie sobie radzi. Wygląda na to, że lepiej żegluje bez bezana. Ma lżejszą rufę i łatwiej podnosi się na fali. Przy zjeździe z fali to istny surfing. Coś wspaniałego! Nasze trzydzieści ton zachowuje się, jakby to była zabawka."

[30 lat temu] - "Kilka dni później ubezpieczenie wypłaca nam pieniądze. Po tygodniu ostrej pracy wyglądamy znowu przyzwo...
07/03/2024

[30 lat temu] - "Kilka dni później ubezpieczenie wypłaca nam pieniądze. Po tygodniu ostrej pracy wyglądamy znowu przyzwoicie. Pora ruszać dalej. W sobotę, piątego marca, w klubie polskim mamy bardzo serdeczne spotkanie pożegnalne z przyjaciółmi. Od Iwana Jugosłowianina dostajemy paczkę jego własnych wyrobów masarskich, a od państwa Kresów niezwykle dla nas cenny GPS. (...) Przez resztę dnia żegnamy się z gośćmi na Antice. Nasze pożegnania trwają kilka dni, ale w ciągu tych kilku miesięcy pobytu w Auckland zyskaliśmy wielu przyjaciół i głęboko wrośliśmy w polonijne, i nie tylko, środowisko. Wychodzimy z Auckland w poniedziałek."

[30 lat temu] - "Podczas powrotu z ostatniego pływania, dosłownie dwa kable przed wejściem do portu, dochodzi do kolizji...
20/02/2024

[30 lat temu] - "Podczas powrotu z ostatniego pływania, dosłownie dwa kable przed wejściem do portu, dochodzi do kolizji z nowozelandzkim jachtem Blizard, z jego winy.
Blizard wracał z kilkudniowego rejsu, szedł na silniku pod zachodzące słońce i jak tłumaczył później, w ogóle nas nie widział i nie słyszał naszych sygnałów ostrzegawczych.
Widząc, że nie reaguje na żadne sygnały i prawdopodobnie nas nie widzi, rozpoczynam manewr odchylający, aby nie dopuścić do ko- lizji. W tym momencie kapitan Blizarda pojawia się na pokładzie, skacze do koła sterowego, odblokowuje je i chyba w stresie poprawia kurs, ale na zderzenie. Nie daje nam żadnych szans. Słyszę tylko trzask rozrywanej falszburty i widzę dziób Blizarda zawieszony nad pokładem. Wszystko odbywa się w ułamkach sekund. Gdyby w ogóle nie zareagował, może otarlibyśmy się burtami i szkoda pewno byłaby mniejsza. Po zderzeniu Blizard daje całą wstecz i zsuwa się z Antiki. Krzyczę:
– Zobacz, coś mi zrobił?
– No problem, jestem ubezpieczony – tamten powtarza cicho kilka razy. Później daje całą naprzód i ucieka do mariny. Nie wiem, czy mamy przeciek. Całą naprzód pędzimy do portu."

[30 lat temu] - "Na pierwszym stanowisku rzucamy kotwicę kilkakrotnie i bez rezultatu – nie trzyma dna. Wygląda na to, ż...
17/09/2023

[30 lat temu] - "Na pierwszym stanowisku rzucamy kotwicę kilkakrotnie i bez rezultatu – nie trzyma dna. Wygląda na to, że pokrywa je cienka warstwa piasku koralowego, a pod nim jest skała. Zmieniamy szybko kotwicę, ale efekt jest ten sam, pracujemy jak szaleni, zaczyna być nieciekawie. W końcu decyduję się na drugie kotwicowisko. Dochodzimy tam w ostatnim świetle dnia i rzucamy dwie kotwice za duże głowy korala. Po zmroku zrywa się wiatr i na miejsce, gdzie stoimy, wchodzi spora fala. Cały czas jesteśmy z Andrzejem na pokładzie. O godzinie trzeciej puszcza kotwica Halla, a piętnaście minut później o koral przeciera się lina kotwiczna drugiej kotwicy, zaczynamy dryfować. Sytuacja staje się bardzo niebezpieczna. Pamiętam, że wokół nas było sporo głów korala. Uruchamiamy silnik i z jego pomocą staram się utrzymać jacht na pozycji. Andrzej jak szalony biega z burty na burtę, świeci reflektorem w wodę i tylko słyszę jego okrzyki ostrzegawcze i podawane odległości do rafy. Stoimy dokładnie pomiędzy kilkoma dużymi głowami korala i z każdej strony oraz z dziobu i rufy mamy do nich nie więcej niż po piętnaście do dwudziestu metrów. Trwamy tak na pozycji do godziny siódmej, kiedy jest na tyle jasno, że widać rafy pod wodą. Wyciągamy naszą kotwicę główną, a następnie zapasową. Dobrze, że rzuciliśmy ją na pływającej linie, bo tylko dzięki temu ją odzyskujemy. Jesteśmy potwornie zmęczeni. Najgorsze było napięcie nerwowe podczas ostatnich kilku godzin. Odechciewa nam się wizyty na wyspie, gdzie nie można zakotwiczyć i wychodzimy w morze. Przy wyjściu omijamy kilka raf, dalej mamy czystą wodę aż do Vava’u."

[30 lat temu] - "Star ma swój wielki dzień. Łapie dużego, około dwunastokilogramowego mahi-mahi. Oprawiamy rybę i idziem...
10/09/2023

[30 lat temu] - "Star ma swój wielki dzień. Łapie dużego, około dwunastokilogramowego mahi-mahi. Oprawiamy rybę i idziemy spać. Star zostaje przy sterze. Jak wstaniemy, weźmiemy się za przygotowanie rybnej uczty. W południe zmieniam Star, Andrzej zaś bierze się za rybę. Na pierwszy rzut idzie mahi-mahi na surowo, wybiera się najładniejsze kawałki białego mięsa i sieka je tak jak tatar, następnie skrapia mocno sokiem z limonek i doprawia do smaku solą, a po dziesięciu minutach dodaje mleko kokosowe. Mija kolejne dziesięć minut i ryba jest gotowa do jedzenia – naprawdę pyszna! Następne kawałki ryby służą nam jako kotlety, są dosyć grube i przypada ich po dwa na osobę. Przed smażeniem moczą się przez kilka godzin w specjalnej marynacie, której skład pozostaje tajemnicą kuka. W ten sposób powstaje następna pyszność. Dalsza część ryby, również po pobycie w marynacie, trafia do brytfanki razem z bananami, papają i słodkimi ziemniakami, gotowa jest po zapieczeniu w piekarniku. Wszystkie mniejsze kęski są mieszane z naleśnikowym ciastem, doprawionym papryką, pieprzem i przyprawami, a następnie smażone na patelni. Jest to wspaniała zakąska do piwa i wina. Jedna taka ryba o wadze około dziesięciu kilogramów wystarcza nam na trzy dni jedzenia."

[30 lat temu] - "W nocy nowy alarm. Obluzował się bezan i grozi wyłamaniem. Zrzucamy żagiel, a Andrzej dobija nowe kliny...
03/09/2023

[30 lat temu] - "W nocy nowy alarm. Obluzował się bezan i grozi wyłamaniem. Zrzucamy żagiel, a Andrzej dobija nowe kliny w opętniku. Wszystko dzieje się w deszczu i ciemnościach. Stajemy w dryf na samym foku i czekamy do rana, wówczas zobaczymy, co da się zrobić. Rano porywy wiatru sięgają dziesiątki. Morze jest całe białe. Z bezanem stało się coś poważniejszego. Na razie nie wiemy co, pozostajemy w dryfie. Fala jak diabli. W samo południe na foku poszły prawie wszystkie raksy. Musimy wyjść na dziób i naprawić wiązania raks do żagla. Zajmuje nam to ponad godzinę. Na koniec przywiązujemy rzeczy na pokładzie. Wracamy sucho do kabiny, przez tę godzinę pomoczyło nas tylko kilka drobnych bryzgów. Mam sporo podziwu dla Antiki. Im trudniejsza pogoda, tym lepiej sobie radzi. Co znaczy stara, sprawdzona konstrukcja! Wiatr trzyma cały czas. Jacht idzie samosterownie, a my siedzimy w środku, pijemy kawę i gramy w karty."

[30 lat temu] - "30 sierpnia od rana wyłania się wyspa. Wygląda jak placek na wodzie. Wysoki na dwadzieścia metrów klifo...
30/08/2023

[30 lat temu] - "30 sierpnia od rana wyłania się wyspa. Wygląda jak placek na wodzie. Wysoki na dwadzieścia metrów klifowy brzeg jest niesamowicie poszarpany. Pełno tu grot, szczelin, wnęk. Jedyne dogodne dla nas miejsce do kotwiczenia znajduje się naprzeciwko Alofi – stolicy wyspy. (...) Niue podoba się nam. Jest zupełnie inna niż wcześniej odwiedzane wyspy. Jedyny mankament to otwarte kotwicowisko i diabelskie, nie do opisania, odgłosy, jakie wydaje wybrzeże, gdy duża oceaniczna fala wpada w szczeliny i pieczary klifu: gwizdy, syczenia, wybuchy – cała kakofonia innych, trudnych do opisania dźwięków."

[30 lat temu] - Atol Palmerston - "(...) ze względu na złożoność pokrewieństwa na atolu, istnieje dokładna lista osób, k...
26/08/2023

[30 lat temu] - Atol Palmerston - "(...) ze względu na złożoność pokrewieństwa na atolu, istnieje dokładna lista osób, które mogą zawrzeć ze sobą związek małżeński. Jeśli komuś brakuje pary, wtedy poszukuje partnerów do małżeństwa na innych wyspach. Warunek jest tylko jeden: członek innej społeczności musi przyjąć nazwisko Masters, jeśli chce tutaj żyć."

[30 lat temu] - "(...) o określonej porze przez wąski przesmyk w rafie o głębokości pół metra z oceanu na żerowisko do l...
20/08/2023

[30 lat temu] - "(...) o określonej porze przez wąski przesmyk w rafie o głębokości pół metra z oceanu na żerowisko do laguny wpływają ryby z rodziny grupperów. Nasze zadanie polega na tym, aby możliwie jak najwięcej z nich znalazło się w naszych sieciach. Stoimy z Billem wyżej na rafie i widzimy, jak ryby wpływają w przesmyk, w grupach po cztery – sześć sztuk płyną w kierunku Gudllego, który ma je spłoszyć, by wpadły do sieci Billa rozciągniętej błyskawicznie w poprzek przesmyku. Wyciągniętym rybom Bill łamie kręgosłup i rzuca w moją stronę. Moim zadaniem jest nawlec je przez skrzela na linkę ze szpilą i odholować do miejsca wyczekiwania. Gdy linka się zapełni, małą kotwiczką przymocowuję ją do korala i nawlekam następną. Łapiemy w ten sposób około osiemdziesięciu dorodnych ryb. Czas połowu się skończył. Ryby już nie wchodzą do przesmyku, więc Bill uzbrojony w kuszę, maskę i latarkę idzie polować głębiej w lagunę. Wraca po godzinie z linką, na której wisi kilkanaście wspaniałych czerwonych karmazynów i pstrągów koralowych"

[30 lat temu] - Atol Palmerston - "W początkowych latach osadnictwa przewidujący i praktyczny William Masters kazał na ś...
13/08/2023

[30 lat temu] - Atol Palmerston - "W początkowych latach osadnictwa przewidujący i praktyczny William Masters kazał na środku zupełnie płaskiej wysepki usypać górę z korala i piasku. Każdego dnia dzieci, idąc do szkoły, musiały przynieść do usypania tej góry torbę piasku lub korala, a starsi całą taczkę. Na tak usypanej ośmiometrowej górze zasadzono duże i mocne drzewa. Gdy w listopadzie 1925 roku, a następnie w kwietniu 1926 roku przez atol przeszły dwa huragany, góra ta i rosnące na niej drzewa ocaliły mieszkańców przed pewną śmiercią, ponieważ fala przelewała się przez wyspę, niszcząc wszystko, co na niej było. Mastersowie pozbawieni zostali wówczas palm i orzechów kokosowych, głównego źródła pokarmu i zarobku. Przez następne trzy lata nie odwiedził atolu żaden statek. Mieszkańcy żywili się głównie rybami i orzechami z powoli odrastających palm. Uważali, że huragany spowodowały koniec świata i tylko oni pozostali."

Adres

Szafarnia 6
Gdansk
80775

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Antica umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Antica:

Widea

Udostępnij

Kategoria

Najbliższe biura podróży


Inne Biuro podróży w Gdansk

Pokaż Wszystkie