Kamil Knapczyk - On The Road Again

Kamil Knapczyk - On The Road Again Cześć, jestem Kamil. Zapraszam Was w podróż w różne zakątki świata. Wystarczy zalajkować by dołączyć do wyprawy i śledzić jej postępy TUTAJ:)

Al Jazeera dzień 19Kilometry: 84Total: 2481kmNa początku pochwalę sam siebie, bo w końcu wstałem jak należy. Ale w końcu...
02/02/2025

Al Jazeera dzień 19
Kilometry: 84
Total: 2481km
Na początku pochwalę sam siebie, bo w końcu wstałem jak należy. Ale w końcu tez cieplej, więc inaczej wychodzi się wcześnie z cieplego śpiwora. Pobudka o 7, a o 8 już jechałem. Dzisiaj misja specjalna, bo do przekroczenia nie dość, że granica to jeszcze ponad 20km most na który nie wpuszczają rowerzystów. Z pomocą przyszedł Mohannad, który supporuje mnie od początku i zaproponował, że mnie przewiezie. Sama granica max 10minut i nie pytajcie mnie o koszt wizy, bo nawet nosa nie wychyliłem zza szyby kiedy Mo wszystko zalatwił i już jechaliśmy do Bahrajnu. Tam spotkanie z właścicielem sklepu Mohammedem ktory organizuje też wycieczki rowerowe. Nie dość, że chłopaki zrobili szybko serwis to jeszcze razem pojechaliśmy na wycieczkę po okolicy. Lokals zna miejscówki, skróty i fajnymi drogami wbiliśmy do samego centrum zaliczając po drodze wszystko co trzeba zobaczyć. Bardzo miły dzień i żal było się rozstawać, ale chciałem już do hotelu by wziąć prysznic i odpocząć. Jednak chyba jestem trochę zmęczony, nie tyle pedałowaniem co całą tą tułaczką. Czas szybko leci, już północ, a ja tylu rzeczy jeszcze nie zrobiłem. Jutro znowu wczesna pobudka, znowu czeka mnie przeprawa przez most by wyjechac, ale tym razem muszę radzić sobie sam. Chłopaki oferowali pomoc, ale 'ja sam', więc zobaczymy jak mi pójdzie łapanie stopa z rowerem. Bahrajn to takie Las Vegas okolicznych państw i tutaj wpadają na imprezy, bo prawo jest nieco łagodniejsze na niektóre uciechy. Bardzo ładnie tutaj, a Zatoka ma majestatyczny kolor. Jutro postaram się zrobić jej trochę zdjęć. Wieczorem resztką sił wyszedłem na okoliczny bazar po pamiątki i jakieś jedzenie. Muszę pisać te relacje wcześniej, bo teraz oczy się kleją i wydaję mi się, że o wielu rzeczach zapomniałem napisać...
Drugi raz od startu śpię w hotelu i znowu w śpiworze🤣 Muszę przestać spać w najtańszych, bo oprócz ciepłej wody nie mają innych zalet🤣 To był na prawdę spoko dzień z lokalnymi przewodnikami i powolną jazdą z wieloma degustacjami. "Haluła" czyli tutejsza słodycz smakuje wybornie. Myślę, że kiedyś wrócę do Bahrajnu, ale na nieco dłużej. Ciao

Al Jazeera dzień 18Kilometry: 215Total: 2394kmOstatnio pisałem, że nie będę walił długich dystansów i jak widać za bardz...
02/02/2025

Al Jazeera dzień 18
Kilometry: 215
Total: 2394km
Ostatnio pisałem, że nie będę walił długich dystansów i jak widać za bardzo słowny nie jestem. Ale dzisiaj wszystko sprzyjało, było z górki, wiał wiatr delikatnie w plecy, więc pistolety same się odpaliły. Ogólnie to pierwszy dzień gdzie w końcu mogę powiedzieć, że było gorąco, a 1°C w nocy tego nie zapowiadał. Trochę przyzwyczaiłem się do ciężarówek i trochę lepiej się jedzie, ale muszę być czujny. Dzisiaj raz uciekłem z drogi, bo było blisko. Jadą sobie na dupie jeden z drugim, sznur. Pierwszy przyhamował i reakcja łancuchowa, więc nastepne uciekały na lewy lub awaryjny pas. Zobaczyłem to i od razu spieprzyłem. Ogólnie w miarę sporo stacji, a ludzie i tak dokarmiają jak łabądka w stawie🤣 Nawet była śmieszna sytuacja, bo niemal w tym samym momencie zatrzymały się aż 3 (!) samochody. Pierwsi dali wodę, drugi to widząc dał drożdzówki, a trzeci chciał dać owoce, ale pokazałem mu, że mam pełne kieszenie, nawet pod koszulkę coś upchałem. Podziękowałem, porobione fotki i lecę dalej. Super się jechało, chociaż w pewnym momencie poczułem achillesa, ale ma szczęście zaczęły boleć też plecy, więc szybko zapomniałem o achillesie🤣 To chyba efekt tego, że jednak jadę cały spięty przez te ciężarówki, a tylko wydaję mi się, że mam luz. Dziękuję za wszystkie pytania, trochę mnie przerosło, starałem się odpowiedzieć na najwięcej jak się da. Zrobimy powtórkę na koniec✌️ Ogólnie wszystko spoko, jutro Bahrajn do którego nie można wjechać rowerem przez ponad 20km most, ale chyba mam rozwiązanie. Tam szybki tour po okolicy i odpoczynek w hotelu. Ciao✌️
Ah zapomniałem dodać, że ta policja na koniec dnia trzymała mnie tyle, bo chcieli ode mnie "driver license for bicycle"😅😅
Więc nie wiem czy chodziło im o prawo jazdy czy... kartę rowerową😅🤣

Al Jazeera dzień 17Kilometry: 135Total: 2179kmMyślę, że już nikogo nie dziwi, że codziennie wyjeżdzam bardzo późno i bra...
31/01/2025

Al Jazeera dzień 17
Kilometry: 135
Total: 2179km
Myślę, że już nikogo nie dziwi, że codziennie wyjeżdzam bardzo późno i brakuje mi później dnia. Dzisiaj przeszedłem samego siebie, bo wyjazd przed 11 to przegięcie, ale no tak jakoś zagadałem się z Moniką i Piotrem, że czas zleciał. Na początku misja "Wyjazd z Rijadu". Po tym jak wjeżdżało się do miasta trochę się tego bałem, ale wybrałem inną drogę i obyło się bez większych ekscesów. Ogólnie to teraz do Bahrajnu jadę przez ładną piaszczystą pustynię, ALE jednak trzypasmową autobahną, więc trochę zakłóca ona stuprocentowe oddanie się zachwytowi, bo cały dzień przy moich lewym uchu warkot ciężarówek. Minęły mnie ich dzisiaj tysiące. Staram się na nie uważać, a z drugiej strony... nie zauważać i podziwiać widoki. Cały dzień silny boczny wiatr, plus każda ciężarówka która przejeżdża to szarpnięcie rowerem. Najpierw mnie odpycha, w połowie ciężarówki mocno "przysysa" do siebie, a na końcu pcha i tak za każdym razem. Kierownice trzymam bardzo mocno i pisząc to teraz mocno czuje ból w dłoniach. Kilometrów mało, bo jakoś się nie chciało, taki mini kryzys, ale jutro obiecuję poprawę. Wszystko wskazuje na to, że w niedzielę zwiedzamy Bahrajn. Nocleg w majestatycznym miejscu, ale nocleg też zimny bardzo. Mam cichą nadzieję, że to już mój ostatni zimny nocleg i od jutra ocieplenie nastąpi. Och! Nie wspomniałem jeszcze o kozackim niebie. Dodaję zatem notkę: NIEBO DZISIAJ KOZACKIE!
Tzn majestatyczne🙃

A teraz mam do Was pytanie o Wasze pytania. Czy czegoś chcielibyście się dowiedzieć o tym wyjeździe? Coś Was ciekawi? Piszcie w komentarzach to jutro podczas jazdy odpowiem w formie instastory na nie. W ogóle czy ktoś czyta ten opis?🤔🤣
Idę spać, bo zimno, ciao Misiaczki:)

Al Jazeera dzień 16Kilometry: 26Total: 2044kmDzień odpoczynku który zrobiłem sobie sam. Jestem gapa lub po prostu d**a w...
31/01/2025

Al Jazeera dzień 16
Kilometry: 26
Total: 2044km
Dzień odpoczynku który zrobiłem sobie sam. Jestem gapa lub po prostu d**a wołowa, bo źle sprawdziłem jedną informację i spieszyłem się na wydarzenie które jest, ale prawie 400km w inną stronę🤣
Pierwszy dzień pasibrzucha, czyli takiego mojego etapu podróży gdzie zamieniam się w śmieciarkę i wszystko wcinam. Dzisiaj serio dużo zjadłem i cały czas byłem i tak głodny. Nawet najdroższy kurczak w moim życiu w fancy restauracji do której zaprosili mnie moi gościnni gospodarze nie był w stanie zapchać tej pustki. To oznacza jedno, po prostu przeginam ze stosunkiem kalorii do wysiłku, więc pewnie finalnie znowu wrócę chudszy o 10 kilo jak co roku. Miałem zobaczyć kilka miejsc w Rijadzie, ale:
A) byłem zmęczony
B) nie chciało mi się
C) jak już się zebrałem to potrąci mnie samochód.
Tak, wiem, że zaciekawiło Was C i dawniej opisywałbym to w wielkich emocjach, a to po prostu też obowiązkowy punkt każdego wyjazdu - czyli spotkanie debila.
Chłop miał dwa pasy, a jedzie za mną i trąbi, finalnie wyprzedza tak, że dostaję lusterkiem i spycha mnie z drogi, więc ja przygotowany odwijam rękę i walę mu w drzwi co sił. On się zatrzymuje i tutaj role się odwracają, bo ja gram wybuchowego Araba. Wymachuję rękami, używam wszystkich mi znanych przekleństw, a podejrzewam, że w oczach widać obłęd. Chłop to zobaczył, wskoczył do auta i odjechał🤣
No, ale niesmak pozostał i zawróciłem do domu odpoczywać. Wieczorem gospodarze zabrali mnie w turbo ładne miejsce - Al Turaif. Stara dzielnica starannie odrestaurowana, ale tak na światowym poziomie. Sporo wystaw, dbałość o detale, usmiechnięci opiekunowie którzy dbają byś nie przeoczył żadnej wystawy. Dla mnie turbo sztos i tym samym rzutem na taśmę, nie powiem złego słowa o Rijadzie, bo Rijad wybronił się sam. Jutro ruszamy w kierunku Bahrajnu, ponad 400km pustyni. Trzymajcie kciuki, ciao!

Al Jazeera dzień 15Kilometry: 214Total: 2018kmNo i znowu pyknąłem ponad 2 stówki, ale uwaga spoiler. Dłuższych odcinków ...
30/01/2025

Al Jazeera dzień 15
Kilometry: 214
Total: 2018km
No i znowu pyknąłem ponad 2 stówki, ale uwaga spoiler. Dłuższych odcinków już nie planuję, bo obiecywałem sobie jechać spokojnie, a tu trochę zmusiła mnie sytuacja by cisnąć. Odpaliłem stare zardzewiałe pistolety i zamiast 4 to udało się w 3 dni dojechać. Z resztą na marne, ale o tym jutro.
Od początku. Rano budzi mnie chłop co to widział namiot z drogi i podjechał pewnie zapytać czy ok, ale jestem zaspany, jest zimno, więc nawet nie wychodzę z namiotu. Ale poranna pobudka sprawiła, że już i tak nie zasnę. Po pewnym czasie powoli się zbieram. Plan jest prosty - dojechać do Rijadu. Uznałem, ze głupio będzie spać 30 czy 40 km przed miastem w brudnym namiocie. Lepiej u moich gospodarzy którzy czekają, więc od rana ogień. Pustynia taka piękna, piaszczysta, co jakiś czas foto na szybko. Fotografowany jestem też ja bardzo często. Lokalsi zwalniają, często pytają o zgodę i walą fotkę, a ja jak małpa w Azji dostaję za pozowanie jakiś prezent, a to wodę, a to jedzenie. Stało się to dla mnie już totalnie normalnym, że co chwilę ktoś zwalnia lub się zatrzymuje. Dobra, mniejsza o to, bo cisniemy na Rijad! Na 80km trochę zmienił się wiatr i pierwszy raz powątpiłem. Dzisiaj spalanie większe niż zwykle więc skończył się też zapas wody i jedzenia, a jak na złość nikt się nie zatrzymuje. Na 105km miasto, nieco dziwne. Wiele knajp zamkniętych jakby mieli siestę, pewnie poszli na modlitwę. Udaje mi się zamówić pizzę, czekają na nią idę do sklepu, kupuje batony i picie. P***a dodała kopa, bo jeszcze z większą werwą ruszam dalej i walczę z wiatrem. Finał taki, że dojechalem do Rijadu i to prawie 2h wcześniej niż zakładałem rano. Dobre tempo i mało postojów. Najgorszym sam wjazd do miasta, duży ruch, większość ciężarówki, asfalt dziurawy. No ogólnie słabizna, ale cisnę co sił w nogach. W takim ruchu staram się jechać prędkością innych, by wyprzedzało mnie jak najmniej samochodów i udaje się. Cały ukurzony i w jednym kawałku docieram na miejscówkę:)
Ciao

Al Jazeera dzień 14Kilometry: 177Total: 1803kmCoś mi mój stary wysłużony namiot przecieka, więc poranek nie należał do p...
29/01/2025

Al Jazeera dzień 14
Kilometry: 177
Total: 1803km
Coś mi mój stary wysłużony namiot przecieka, więc poranek nie należał do przyjemnych. Zamiast ruszać ja czekałem aż wszystko trochę wyschnie. Czy wyschło? Umówmy się, że tak🤣
Kolejny etap pustynny i tylko dwa miasta po drodze, ale nie boję się o prowiant. Saudyjczycy zatrzymują się i pytają czy ok i czy czegoś potrzebuję, więc nie boję się wyjeżdżać w dłuższe odcinki bez zapasów, a przynajmniej rower lżejszy. Tereny pustynne, a na nich tylko wielbłądy, ale nie puszczone samopasem jak to np było w Afryce. Tutaj każda hodowla jest ogrodzona wysokim płotem, a specjalne zraszacze podlewają teren by rosło na nim dużo trawy. Z ciekawszych spotkań to na pewno dwóch starszych panów z których jeden był 20 lat temu w PL. Jak usłyszeli, że ja z Polski to aż mnie wycałowali🤣
Miło, że tak lubią Polaków. Oprócz nich kilka zaproszeń do namiotów, ale albo nie po drodze, albo pojedzony, a w sumie trochę zaczyna mi się spieszyć, by na końcu nie skracać trasy i pokonać ją całą. Ruch jak na pustynię spory, ale mam swój szeroki i w miarę czysty pas awaryjny więc jedzie się spoko. Pustynia robi się powoli bardziej piaszczysta, a taki typ podoba mi się najbardziej. To Rijadu zostało 220, więc albo walę to na strzała jutro, albo rozbijam na dwa dni. Chyba wiadomo co wybiorę, ale to zależy od wielu czynników. Dzisiaj tak trochę nie chciało się jechać, co chwilę szukałem wymówek by się zatrzymać, a to zdjęcie, a to siku, a to chwila odpoczynku. Ogólnie zasypiam i... znowu jest zimniej. Czuć to wyraźnie, ale nie ma narzekania. Muszę odpocząć by jutro zaatakować, chociaż już wiem jak to się skończy i będę się śmiał z tych słów wyjeżdżając pewnie klasycznie po 9, a może piszę to by samego siebie zmobilizować. Czas pokaże. Ciao✌️

Al Jazeera dzień 13Kilometry: 213Total: 1626kmA pyknąłem sobie ponad 200, bo dzień regeneracji dobrze zrobił. Chyba byłe...
28/01/2025

Al Jazeera dzień 13
Kilometry: 213
Total: 1626km
A pyknąłem sobie ponad 200, bo dzień regeneracji dobrze zrobił. Chyba byłem faktycznie zmęczony, albo ten wiatr w końcu pierwszy dzień nie uprzykrzał jazdy. Byłoby jeszcze więcej gdyby nie... ulewa i rozkładanie namiotu zaraz przy drodze. A mogłem się nie spodziewać, bo klasycznie wyjazd opóźniony o ponad godzinę, a jeszcze przede mną granica do pokonania. Jednak ta okazuje się bym najlepszą jak do tej pory i zajmuje tylko godzinę. Zaraz za nią odbijam od zatoki i pustynią w kierunku Rijadu. Ile zabieram zapasów na pustynię? Nic! Ludzie i tak często się zatrzymują, a na wielbłądzim markecie dostałem "śliwki" lokalne, chociaż nie mam pojęcia co to dokładnie jest.
Już wieczorem na pierwszej od dawna stacji paliw podbija Fahad. Hodowca wielbłądów który studiował w USA, a teraz mieszka na pustyni. Stawia mi sytą kolację i odpowiada na pytanie które nurtowało mnie od targu wielbłądów, ile kosztuje camel?
4000 taki fajny, a 2000 taki mały, a Fahad ma ich sto(!!!) więc zapewne się zna:) Relacja video później, bo net na pustyni za słaby przez cały dzień.
Ciao

Al Jazeera dzień 12Kilometry: 11Total: 1413kmMuszę przyznać, że wczoraj biłem się z myślami czy dobrze, że dałem się nam...
27/01/2025

Al Jazeera dzień 12
Kilometry: 11
Total: 1413km
Muszę przyznać, że wczoraj biłem się z myślami czy dobrze, że dałem się namówić na dzień odpoczynku w Kuwejcie. Przecież i tak mój harmonogram jest mocno napięty, ale teraz na koniec tego dnia mogę napisać tylko, że była to bardzo dobra decyzja. Umówiliśmy się na 14, a że check-out do 12:30, więc wykorzystałem moją dobę hotelową na maksa. Co robiłem? Leżałem 🤣
Ogarnąłem trochę rower tylko, później pojechałem pochillować nad zatoką i o 14 byłem u gościnnych Polek - Iwony i Jadzi. Kawkowanko i szybka wycieczka na Al Hashemi by popodziwiać lokalną atrakcję wpisaną do księgi Guinnessa jako największy tego typu statek na świecie. Następnie główny cel mojego przedłużonego pobytu czyli finał WOŚP w placówce która dba o to by polskie dzieciaki mówiły po polsku i znały naszą historię. Wydaję mi się, że małe smyki zaciekawił rower, razem rozłożyliśmy namiot i czynnie brały udział w krótkiej prelekcji. A jak już kurz po WOŚPIE opadł to pojechaliśmy na Souq Mubarakiya gdzie oddaliśmy się uczcie przy syto zastawionym stole. Ogólnie zatroszczyli się tu o mnie bardzo. Głowa pełna od różnych wesołych historii, dużo ciekawostek i rzeczy o których nie wspominają w żadnych przewodnikach. O ile głowa pełna to żołądek wręcz przepełniony🙃 Wcale nie narzekam, bo przecież po to jeżdzę na tym rowerze by móc jeść nie patrząc na kalorię, ale ilość pokonała nawet mnie. Spróbowałem wieli potraw, a kulminacją była niespodzianka od lokalnych dziewczyn które najpierw same zaproponowały porobić nam zdjęcia, a później z zaskoczenia zapłaciły nasz rachunek życząc nam dobrego wieczoru. Wspaniałe rzeczy się dzieją podczas tego wyjazdu, to kwintesencja podróży. Jest wspaniale i oby tak do końca. Moi gospodarze ogarnęli mi też opiekę w Rijadzie, więc jutro skoro świt wyruszam w ponad 600km przeprawę przez pustynię, by na czwartek zdążyć do Rijadu. PS. Mogą być dziury w zasięgu, więc jak coś proszę się nie martwić. Pozdrawiam i dziękuję z całego serca Polonii w Kuwejcie za tak wspaniałe ugoszczenie❤️✌️

Al Jazeera dzień 11Kilometry: 59Total: 1402kmPobudka jak zwykle późno, ale dzisiaj nie spieszy mi się, bo harmonogram dn...
26/01/2025

Al Jazeera dzień 11
Kilometry: 59
Total: 1402km
Pobudka jak zwykle późno, ale dzisiaj nie spieszy mi się, bo harmonogram dnia nie jest jakoś napięty. Zdziwienie jedynie z powodu bardzo gęstej mgły. Namiot cały mokry, więc nieco daje mu przeschnąń. Kierunek Kuwejt City. Szeroką autostradą wjeżdżam do miasta i widzę reklamę mojej ulubionej pizzy. Nie rozumiem sam siebie, dlaczego ją lubię, bo jest fatalna, ale zawsze jak ją widzę to muszę zamówić. Gdyby syndrom sztokholmski miał swój kulinarny odpowiednik to właśnie ja byłbym przykładem z tą pizzą🤣
Najedzony to w miasto! Najpierw wieża, później klasycznie wykreślam kilka punktów i odhaczam same "must see". Ogólnie spoko ten Kuwejt, ale coś jak zupa pomidorowa - nie powiesz o niej złego słowa, ale trochę bez charakteru. Na pewno dużo plus to, że ludzie gadają po angielsku. Jak to fajnie swobodnie sobie pogadać z kimkolwiek. Dzisiaj śpię w hotelu, do którego dojeżdżam nawet drogą rowerową, ale w większości zamkniętą i to tak żeby na 100% nikt nią nie jechał. Dosłownie co 10-15m barykady, więc jadę też drogą. Jeszcze przed hotelem serwis i kupno opony. Nie będę ukrywał, że trochę zlekceważyłem wymianę opon. Bo myślałem, że dadzą radę, ale ostry i dziurawy asfalt na pustyni je załatwił. Chociaż wymieniłem tylko tylną, zobaczymy jak przednia to wytrzyma. Poszedłem też na porządne zakupy do w końcu normalnego marketu i trochę się obkupiłem w jedzenie. Po kilku dniach ciastkowej diety dobrze zjeść cos normalnego. Dzień prania mnie trochę zaskoczył, bo tutaj pranie liczą na sztuki i to dość mocno liczą. W pierwszej pralni chłop mi mówi w przeliczeniu 100 zeta za kilka raptem ciuchów, poszedłem do drugiej to usłyszałem... 130🤣 Ogólnie nie jest drogo, ale pralnie drogie🤣
Z pomocą nadchodzą dwie Polki - Iwona i Jadzia które zapraszają na kuwejcki finał więc na spontanie podejmuję decyzję, że jutro dzień odpoczynku. Zostaję do poniedziałku i ruszam z samego rana by nadrobić zaległości. Buziaczki✌️

Al Jazeera dzień 10Kilometry: 154Total: 1343kmDziękuję Iraku za wspaniałą przygodę i lekcję! Irak to ludzie. Pomocni, ot...
25/01/2025

Al Jazeera dzień 10
Kilometry: 154
Total: 1343km
Dziękuję Iraku za wspaniałą przygodę i lekcję! Irak to ludzie. Pomocni, otwarci, gościnni ludzie. To chyba moje największe podróżnicze odkrycie jak do tej pory, wow.
A my wracamy na szlak, chociaż dzisiaj zbyt wiele się nie działo. Cały dzień walko z wiatrem, by dojechać do granicy. Od granicy to samo tyle, że na co raz bardziej głodnego, bo na odcinku 80km były tylko dwa Burger Kingi. Jeden od razu za granicą, a drugi już na samym końcu dnia. Sklepów też zero, jedynie obwoźne ciężarówki z asortymentem dla biwakujących na pustyni Kuwejtczyków. A ja już mam dość diety ciastowej, bo z braku asortymentu praktycznie na tym jechałem ostatnie dwa dni...
Ogólnie to może nie zmęczony, ale taki jakiś nie do końca ok jest. To jeszcze nie kryzys który zawsze przychodzi na moich wyjazdach. Chyba po prostu chce mi się odpocząć w cywilizowanych warunkach także jutro najbardziej nie mogę doczekać się hotelu, prysznica i pralni, a nie zwiedzania Kuwejt City🤣
Coś zagmatwana mi ta relacja dzisiaj wyszła. Jutro obiecuję poprawę🫡

Al Jazeera dzień 9Kilometry: 164Total: 1189kmWczesna pobudka, bo grupa głośnych pielgrzymów wpadła zjeść o 7, więc wygrz...
24/01/2025

Al Jazeera dzień 9
Kilometry: 164
Total: 1189km
Wczesna pobudka, bo grupa głośnych pielgrzymów wpadła zjeść o 7, więc wygrzany i wyspany zaczynam się zbierać. Do zigguratu w Ur mam blisko, więc dojeżdżam przed otwarciem. Raczej szybkie zwiedzanie, ładny, pięknie wygląda, ale nie zachwyca jak wczorajsze ruiny gdzie sam je odkopywałem:)
Lecę na pustynię i tak mnie ta gościnność ludzi ostatnimi dniami rozpieściła, że pojechałem z połową bidonu wody. Nawet nagrywając stora z ostatniego sklepu nie pomyślałem o zapasach. Przypomniałem sobie, a raczej uświadomiłem, że już nie ma wiosek tylko piach głeboko na pustyni. Jednak pomocni Irakijczycy nawet na pustynnej drodze poratują butelką z auta! Pojawiają się wielbłądy, a ja jadę po polach bitw z wojenek o Zatokę Perską. Ogólnie spoko i tylko policjanci na koniec dnia wkurzyli, bo przez barierę językową kompletnie nie mogliśmy się dogadać i wylądowałem na zadupiu na pustyni. Trudno, jest kolejna przygoda. Do Kuwejtu 70km, oby jutro nie było pod wiatr jak dziś. Buziaczki!🤠

Al Jazeera dzień 8Kilometry: 160Total: 1025kmCyk pierwszy tysiak😎 Pobudka, składanie śpiwora i namiotu, a tu już po 9. C...
23/01/2025

Al Jazeera dzień 8
Kilometry: 160
Total: 1025km
Cyk pierwszy tysiak😎 Pobudka, składanie śpiwora i namiotu, a tu już po 9. Coś nie wychodzi mi to wstawanie, pierwszy trip gdzie tak ciężko mi się wstaje, po prostu rano jest bardzo zimno i się nie chce. Dzisiaj zjeżdżam z głównych tras na lokalne i trochę się obawiam. Jednak strach ma wielkie oczy. Po pierwsze to już praktycznie w ogóle nie ma wojska i policji, jedynie przed większymi miastami, ale to kontrole są luźniejsze.
A po drugie to o ile to wczoraj myślałem, że Irakijczycy są mili, uprzejmi i gościnni to dzisiaj to wszystko wręcz eksplodowało ze zdwojoną siłą. Każdy pozdrawia, większość zaczepia żeby zagadać. Co chwilę ktoś zaprasza na jedzenie, a sklepikarze jak widzą mnie z daleka to już czekają z butelką wody lub soku. Ja rozumiem gościnność, ale tutaj ona wręcz aż powala. Cały dzień najedzony na maksa, w sklepie zakupy i oczywiście nie ma szans żeby przyjęli pieniądze. Ja słyszałem o tym, ale nie wiedziałem, że to aż tak działa🤯 NIESAMOWICI SĄ🤯
Spokojnymi lokalnymi drogami do Uruk gdzie kolejna eksplozja mózgu, bo takie niesamowite ruiny starożytnej cywilizacji totalnie pozostawione na pastwę losu. Kilku żołnierzy i sobie niszczeją. Bawiłem się w archeologa, odkopywałem stare fragmenty pisma klinowego, garnków i sam nie wiem co to jeszcze było. Mozaika sprzed naszej ery? Leży, chcesz to sobie weź🤯 Ktoś się za to musi wziąć, bo szkoda by się takie cudo marnowało, nie mogłem uwierzyć. Świątynie, grobowce, zigguraty, wszystko zasypane piachem pustyni..
Jadę dalej, gościnność dalej rozwala mi łeb, jedni to nawet mi pieniądze wciskali, no już bez przesady! Spotykam w końcu kolaży - 3 z Basry jedzie do Bagdadu, a że pomysłodawca jest hostem to opowiada jak to działa tutaj w Iraku i miałem rację, dla nich ta gościnność to niemal tradycja. Także dzisiaj pisząc ten tekst jest mi pierwszy raz od startu na prawdę gorąco, bo leżę obok piecyka w przestronnym schronisku (które są tutaj co chwila) z ciepłą wodą. Pielgrzymowanie jest tutaj tak masowe i powszechne, więc stąd ta liczba, a że akurat nie sezon to jestem sam. Oczywiście po dobrej kolacji z grilla za którą jak pewnie się domyślacie nie dają zapłacić. ✌️

Al Jazeera dzień 7Kilometry: 155Total: 865kmPierwszy tydzień za nami! Ustawiłem budzik na 7 by szybko się zebrać i wyjec...
22/01/2025

Al Jazeera dzień 7
Kilometry: 155
Total: 865km
Pierwszy tydzień za nami!
Ustawiłem budzik na 7 by szybko się zebrać i wyjechać przed ewentualnym przybyciem majstrów na budowę, ale nim to się stało to już po 6 ktoś "pukał" w namiot. Okazuję się, że majstry tak wcześniej zaczynają. Miałem przygotowaną formułkę na telefonie, więc im pokazałem. Oni "no problem", więc poszedłem spać i wstałem o 9, więc zanim się pozbierałem to było przed 10. Droga dzisiaj słaba, duży ruch i brak pasa awaryjnego, więc momentami jechałem piaszczystym poboczem. Po godzinie jazdy miałem nieprzyjemną kontrolę, gdzie znudzony dzban co nie umiał nawet tłumacza włączyć na telefonie długo mnie trzymał. Kazał pokazać co mam w plecaku u torbach z przodu. Mówię, że ciuchy, namiot i śpiwór. On, że mam ściągnąć i przynieść do biura, więc to zrobiłem. Ten gnojek tylko dotknął z zewnątrz każdego przedmiotu i powiedział ok. Przecież mógł zrobić to samo na rowerze...
Po kontroli kierunek Nadżaf, a w drodze tam zapomniałem o jednym ładnym meczecie po drodze. Miałem wracać, ale uznałem, że jeszcze tyle meczetów przed nami, że ten jeden nie zrobi różnicy. W Nadżaf zostałem okradziony bezczelnie z pepsi z mojej kieszeni. Ogólnie bardzo dużo pielgrzymów, za dużo, więc postanawiam szybko zobaczyć co do zobaczenia i spadać. Na pewno zaskoczyłem widok wielu orszaków pogrzebowych, bo oni do tego meczetu też zmarłych przywożą chyba na coś w stylu ostatniego pożegnania. A jak? Np trumny wożą na dachach samochodów! Autentyk! Jutro będę polował bu zrobić zdjęcie ukradkiem gdzieś po drodze. Aaa to pewnie stąd na boxy na dachach powszechnie mówi się trumna🤣
Po odwiedzeniu meczetu i największego na świecie cmentarza zmieniam drogę na mniej zatłoczoną i cisnę dalej. Po drodze odkrywam, że budynki przy niej to schroniska dla pielgrzymów, ale gdy chce iść spać to wszystkie zamknięte na kłódkę, więc spię przed drzwiami, a nie w środku. Trochę blisko drogi, więc jutro serio pobudka skoro świt, przynajmniej nakręcimy więcej kilometrów. Ciao🤓

Al Jazeera dzień 6Kilometry: 130Total: 710kmŻadna kawa nie postawi na nogi lepiej niż sytuacja gdzie budzisz się na wypr...
21/01/2025

Al Jazeera dzień 6
Kilometry: 130
Total: 710km
Żadna kawa nie postawi na nogi lepiej niż sytuacja gdzie budzisz się na wyprawie rowerowej, a Twojego roweru... nie ma🤯 Dzwonie do gospodarza, ale nie odbiera, trochę się plecki zaczynają pocić, a w głowie już kilka awaryjnych scenariuszy. Wbijam do jego pokoju i pytam o rower który poprzedniego dnia specjalnie kazał mi zaparkować pod kamerą. On zaspany tłumaczy, że w razie W wsadził go do pustego pokoju by był jeszcze bezpieczniejszy🤣
No to się pakuję i w drogę. Trochę mnie drogi bagdadzkie wyprowadziły na manowce i zmieniam plany, ciśniemy na Bablion!
Droga zła, ruch spory, pobocza brak, brudno, a żeby było perfekcyjnie źle to jeszcze mocny wiatr w pysk:)
Tego dnia byłem w dwóch knajpach i zgadnijcie ile zapłaciłem. Zero. Irakijczycy są bardzo gościnni, a jak słyszą, że Bolanda to nawet chodzbyś chciał wcisnąć im pieniądze to odmówią. Ogólnie sporo osób zatrzymuje, macha rękami, ale zazwyczaj kończy się na "How are you, where are you from" i przechodzimy na arabski... Są ciekawi, otwarci, ogólnie totalnie zmieniają moje prywatne zdanie o Arabach. Jeden zatrzymał się i jak usłyszał, że Poland to mi mówi: "Love Poland, Love Wladimir Putin"🤣 Uznałem, że nie będę tłumaczył, więc usmiechnąłem się i dalej w drogę. W końcu Bablion. Legendarny Bablion, a w nim łącznie może ...15 turystów. Nam miejscu byłem już późno, a jeszcze godzinę szukałem ...wejścia, bo zero oznakowania. Finalnie na tą perełkę zostało mi ciut ponad godzinę, więc zwiedzanie w biegu, no ale chyba zobaczyłem wszystko co chciałem zobaczyć. Spoko miejsce do zdjęć, pusto i pięknie, np ale ja jedynie szybkie selfie i do pałacu Saddama. Tam super widoki i pierwsi Europejczycy spotkani przeze mnie z Francji tylko, że oni kamperem, ale nawet nie było czasu zagadać. Późno więc cisnę dalej, szukać noclegu. Znajduję go na budowie domu, bo całkiem cicho i spokojnie. Dobranoc:)

Al Jazeera dzień 5Kilometry: 72Total: 580kmPo niecałych trzech godzinach snu i wczorajszych atrakcjach wstać było ciężko...
20/01/2025

Al Jazeera dzień 5
Kilometry: 72
Total: 580km
Po niecałych trzech godzinach snu i wczorajszych atrakcjach wstać było ciężko. Jak przeczytałem relację o konwojach to przypomniało mi się o ile rzeczach zapomniałem, ale pisana była jednym okiem i na totalnym zmęczeniu. No trudno, pozostanie w pamięci do opowiedzenia w PL.
W koszarach mieli neta, więc zbierałem się powoli, by wszystko powrzucać, a że żołnierze przynieśli śniadanie to miałem sporo czasu. Wyruszyłem w stronę Bagdadu i dopiero zauważyłem, że krajobraz inny. Są drzewa, palmy i już więcej domów. Jak na wjazd do takiego dużego miasta to całkiem sprawnie. Po drodze klasycznie dużo wojska i policji więc czuję się bardzo bezpiecznie, ale dzisiaj już ani razu mnie nie zatrzymali. Czuję zmęczenie i gdy dojeżdżam do centrum to zamiast klasycznego touru po mieście ja zatrzymuję się w parku i siedzę niczym zombie w parku. "Stary jesteś w Bagdadzie ogarnij się", kilka głebokich wdechów i jedziemy. Obskoczyłem większość z zaplanowanych miejsc, kilka dopisało się do listy spontanicznie, bo na nie trafiłem. Fajny klimat miasta, taki typowy oriencik, z gwarem, kurzem i mieszanką zapachów tych fajnych i niefajnych. Na jutro miałem dylemat czy jechać na północ 125km do Samarra, ale tamtejsze atrakcje jak większośc w Iraku są... nieczynne, więc rezygnuję, a w zamian postanawiam w końcu pierwszą noc od początku wyjazdu przespać w normalnych warunkach. Mimo, że hotel standard mocna 1 gwiazdka to po tym wszystkim do tej pory jest dla mnie jak Sheraton🤣
Największe zaskoczenie w Bagdadzie? Otwarte kobiety. Zagadują, zaczepiają, ogólnie nie spodziewałem się. A to chcą poćwiczyć angielski, a to zrobić zdjęcie, ale kiedy ja też robię swoim to proszą o private, więc nie będzie tutaj galerii z pięknookimi Irakijkami🤷‍♂️ Host w hotelu bardzo pomocny, dużo wytłumaczył, pomógł załatwić kilka drobnostek. Chociaż w sumie wszyscy ludzie tutaj są bardzo otwarci i pomocni, żyjąc w naszych regionach już zapominamy, że zapraszasz obcego na herbatkę i jest to normalne, zabiegani zapominamy...
Dobra, bo już oczy mi się kleją, ja lepiej w końcu odeśpię dzisiaj, by jutro mieć siły. A jutro KIERUJ SIĘ NA POŁUDNIE! W stronę ciepła! Ciao🙋‍♂️

Tu nie będzie chronologii, bo chaos panował cały czas.22 z groszem, a my siedzimy na pace samochodu wojskowego razem z i...
19/01/2025

Tu nie będzie chronologii, bo chaos panował cały czas.
22 z groszem, a my siedzimy na pace samochodu wojskowego razem z irakijskim żołnierzem wtuleni w siebie. Dobrze, że zdjął płaszcz i przykryliśmy się oboje. Z zimna bolą mnie żebra, bo jestem cały napięty i jednoczesnie drżę. Temperatura 4°, a my zapierdzielamy ponad 100 na godzinę, więc wydaję się jakby było -10. Mimo, że powinienem zdychać to w głowie myślę, że to najbardziej pojebany dzień w życiu. Rano granica, później transport wojskowy, ja trochę posrany, a teraz to. Przed chwilą siedziałem w Hummerze z dwoma żołnierzami i grzaliśmy się butlą gazową. Tylko oni co chwilę łapali za broń i wybiegali sprawdzić kto nadjeżdża, może to w końcu mój konwój? Ogólnie to sporo czasu się traci na konwoje, bo jedziesz kilka kilometrów i zmiana samochodu. Hummer, UAZ, różne pickupy, a nawet wóz opancerzony.
Zaczęło się od wojskowego, co o 16 mówił, że jest już późno i mnie zawiozą do miasta za 25km. Na nic tłumaczenie, że spokojnie zrobię ten dystans, na początku jechałem za nim, ale nadjechał inny samochód i niemal siłą zrzucili mnie z roweru. Rower na pakę, ja do auta. Kiedy mijaliśmy owe miasto i pojechaliśmy dalej w głowie od razu obraz, że może zostałem uprowadzony po angielsku. Każdy mówi co innego, zaraz do następnego i następnego. Pokazuje im, że chce spać na posterunku i rano ruszyć, a słyszę "ok, ok", ale nic takiego się nie dzieje. Gorzej jak zabierają mnie do Hummerów, bo tam nie ma miejsca na rower. Jeden to chciał rower na wierzyczce powiesić, ale wybiłem mu ten pomysł, więc z Humvee jeżdżę trzymając się klamek po 40-50km/h. Na początku się obsrałem, ale bardzo szybko przywykłem do tej "wojennej" codzienności i przy 20 konwoju już wszystko jedno mi było i sporo żartowaliśmy z żołnierzami. Trochę dziwiło mnie czy na pewno bezpieczniejsze jest jak zatrzymujemy się na środku pustyni w nocy i stoimy przed autem czekając na następny samochod niż jazda w dzień, ale co ja się tam znam. Papierosy to drugie imie irackich żołnierzy, palą faję od faji i yalla lecimy dalej. Denerwowało mnie też, że czasami źle obchodzili się z rowerem rzucając nim jak workiem ziemniaków. No i to czekanie na konwój, bo wiadomo, że to nie taksówka, więc jak zbiera żołnierzy ze zniany to zabiera mnie. Reasumując to w konwoju przemieszczałem się dużo wolniej niż samemu. Raz nawet przyjechał sobowtór Makłowicza swoim Hummerem. Zaliczyłem wiele komsownikow, najczęściej palących śmieci, ale ciepło jest ciepło i trzeba wytrzymać ten dym gryzący w gardło i oczy. Po ok 30 konwojach zacząłem prosić by dali mi spać i pojedziemy rano. Jaka była odpowiedź? "Ok, ok", a nagle znowu czekalismy ma jakimś zadupiu na kolejnych żołnierzy. Tą historię bardzl skracam, ale finalnie o 3:30 wylądowałem w koszarach na dalekich przedmieściach Bagdadu jak już zmęczony zacząłem drzeć morde polglishem na nich, że każdy mi obiecuje nocleg, a zaraz to my do Kuwejtu dojedziemy. Jest 4:30, ja dalej zbieram myśli, a pobudka o 7, żeby jakiś pułkownik rano nie zobaczył, że cywil śpi w koszarach. Kilka historii , konwoju nie można upublicznić teraz, ale jeśli kiedyś napiszę książkę to rozdział "Konwój" będzie najdłuższy.

Adres

Kraków

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Kamil Knapczyk - On The Road Again umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Kamil Knapczyk - On The Road Again:

Udostępnij

Kategoria