Wczoraj w Międzygórzu 🍁🍂🦔🥮🧡
Update ogrodowy 😉 Tak to leciało, znaczy, spłynęło. Marianna stwierdziła, że to tak jak było na początku, czyli prawie nic. Do dzisiaj zastanawiam się, gdzie są moje skrzynie z kwiatami, mam tylko nadzieję, że nie wyrządziły komuś po drodze wielkich szkód, ciężkie były. Mój ogród nigdy nie wyglądał piękniej, niż w tym roku, no i się wyrównało, zaczynamy, prawie, od początku, to znaczy od wyrównania terenu, bo, choć tego nie widać, wszystko jest zaorane przez wodę 😉Dobrego weekendu.
Dzień dobry, zapowiada się kolejny, pracowity, choć piękny dzień na wsi - zaświeciło dziś 🌞
Wszyscy wiemy, że sytuacja nie jest normalna, powinniśmy przyjmować gości, Piotr chodzić do pracy a Marianna do szkoły zamiast być nad morzem na zielonej szkole w ramach pomocy dla powodzian. Mam nadzieję, że ten wyjazd dobrze jej zrobi, przez pierwsze dni nie chciała wyjść z domu a widoku rosnącej tafli wody pod oknem jej pokoju pewnie nigdy nie zapomni... Te kilka dni dało nam czas na uporządkowanie przestrzeni w domu, wokół niego i odrobinę w sobie, bo, mimo tej tragedii, musimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości, znaleźć sobie w niej miejsce i po prostu żyć. Smutni, że to cudowne miejsce i ludzie tak bardzo ucierpieli, bezradni, że nie możemy wiele zrobić, ale też pełni nadziei, że jeszcze będzie pięknie.
Przez 5 lat pracowałam w pomocy społecznej w Kłodzku (jako koordynator rodzinnej pieczy zastępczej i przez rok w OPS w Stroniu jako asystent rodziny), Piotr jest zawodowym żołnierzem (już emeryt), aktualnie pracuje w Wojskach Obrony Terytorialnej, chwilę przed zalaniem drogi do domu szef kazał mu przyjechać do nas, bo byśmy były z córką zupełnie same. Nie dałabym rady ogarnąć tej sytuacji, a jestem dość twardą kobietą gór (choć tak naprawdę z Pomorza Zachodniego) 😉 Razem z Piotrem radzimy sobie prawie ze wszystkim.
Dziękuję Chodź z Nami. za tak szybki odzew, że to właśnie mnie wybrałaś, Alicjo z Krainy Czarów i o nas napisałaś. Jesteśmy niewielkim obiektem, ale wkładamy całe nasze ♥️ w dom i gości. Bo to oni są najważniejsi. Ludzie. Bez nich dom to tylko ściany.
Dzień 6. Przez Radochów przeszła trzecia fala - tym razem gapiów, chaosu i kompletnej dezorganizacji. Wszystkim się wydaje, że uratuje nas butelka wody i makaron. Od rana na polu zasuwa dwóch chłopaków z Bielska, wybrali masę śmieci z naszego ogrodzenia. To jest mega pomoc dla nas. Wolontariusze oczyścili most i część okolicznych łąk. Na stronie wsi zamieściłam ten apel, mocno, krótko i na temat. Sorry, to nie czas na podchody.
Z Warszawy przyjechali do nas przyjaciele, Kasia i Tomek (oraz Daniel, prezes Kasi), którzy przywieźli konkretne, kosztowne sprzęty - trafią do rąk moich sąsiadów w potrzebie. Księżna Kate i Tomek byli u nas w lipcu. Zresztą to kolejni ludzie z syndromem radochowskim - wracają. Byli zdruzgotani widokiem wiochy. Wieść o nas pójdzie dalej. Bardzo im za to dziękuję, tym bardziej, że nie było łatwo do nas dojechać.
Zjedliśmy warszawskie pączki. Były pyszne.
Dzień 5. po apokalipsie. Powoli do przodu 💪
4. dzień po apokalipsie. A jakby wieczność...
Kolejny, zwykły dzień na wsi. Dzięki za wszystkie słowa wsparcia. Nadzieja umiera ostatnia 💚 Agnieszka - kalosze są zaje, nie widziałam, że sprzedają je w pakiecie z pralinkami, dzięki 😉♥️