
10/02/2025
Andrzej Alicki - Sportowe Mrągowo cz. III
"Profesor Januszewski, czołowy polski bojerowiec, nie lubił siatkówki. Paradoksalnie, jako trener, osiągał w tej dziedzinie duże sukcesy. Może natrafił na utalentowane pokolenie sportowe. Nasi koledzy dotarli do półfinałów Mistrzostw Polski Juniorów w Koszalinie i wygrywali ze wszystkimi drużynami siatkarskimi w województwie olsztyńskim. Nie zapamiętałem wszystkich nazwisk członków tej drużyny, ale większość nazwisk potrafię wymienić, szczególnie, że trzej czołowi siatkarze stali się moimi kolegami klasowymi, i to w jednej ławie. Obok mnie siedział Janusz Bąbel, najlepszy rozgrywający, dalej Andrzej Kiełczewski, czołowy bombardier, a obok niego L**h Zaniewicz, z równie silną ręką atakującą. Gdy do nich dołączyli Zbyszek Niedźwiecki, Rysiek Zieliński i ja, nie mieliśmy równych w szkole. Tylko klasa o rok starsza stawiała nam opór. Nie zapomnę walki z tą klasą podczas jednych z mistrzostw szkoły, gdy rozgrzeliśmy widownię do czerwoności. Szczególnie szalał z radości Jurek Stawski, też członek mistrzowskiej reprezentacji szkoły. Nie grał, bo jego klasa wcześniej odpadła z rozgrywek. Przy Jurku muszę się zatrzymać na dłużej, bo to postać niezwykła. Poloniści wiedzą – będzie teraz retardacja.
Z Jurkiem Stawskim uczyliśmy się w Jedenastolatce od najmłodszych klas i często wracaliśmy razem po lekcjach do domu. Mieszkał przy ulicy Kolejowej, gdyż jego ojciec był pracownikiem PKP. W latach licealnych znalazł się w klasie równoległej do mojej A. W trakcie nauki na poziomie średnim państwo Stawscy wyjechali z Mrągowa- głowa rodziny otrzymała przeniesienie służbowe. Nawet nie wiedziałem dokąd. Po rozpoczęciu przeze mnie studiów w Toruniu, w roku 1968, maszerowałem ulicą Szeroką, gdy nagle od grupy wesołych mężczyzn oderwał się jeden z nich i rzucił się do mnie z radosnym okrzykiem: „Cześć!”. To był Jurek Stawski. Wtedy dowiedziałem się, że jego ojca przeniesiono do Torunia, a on w tym mieście kontynuował naukę. Jego wygląd nie sprawił na mnie najlepszego wrażenia, ale koledze się nie odmawia i pożyczyłem mu pięć złotych, chociaż wtedy nie była to dla mnie mała kwota. Miałem za nią całodzienne wyżywienie. Potem od czasu do czasu z daleka widywałem Jurka, ale wolałem nie prowokować go swoim towarzystwem. Pomyślałem wtedy, że pewnie mocno przeżył rozstanie z Mrągowem.
Zawsze interesowałem się wydarzeniami sportowymi i po latach spotykałem w prasie nazwisko wybitnego maratończyka Jerzego Stawskiego. Do głowy mi nie przychodziło, że chodzi o mojego kolegę. Aż pewnego razu zaskoczony odebrałem od niego telefon. Pewnie znalazł mój numer w Naszej Klasie - był kiedyś taki portal przed FB. Potwierdził, że to on jest tym maratończykiem. Umówiliśmy się na kolejne rozmowy, nawet spotkanie, ale po pewnym czasie od jego kolegów dowiedziałem, że zmarł tragicznie. Niezwykły życiorys Jurka można znaleźć w Internecie."
Grafika powstała przy pomocy AI.
__________
📌 ul. Ratuszowa 5
🌍 www.it.mragowo.pl
📨 [email protected]
📞 89 544 40 90