25/06/2024
Gruzja, Sakartwelo- podsumowanie (listopad 2023, styczeń/ luty 2024):
Zanim polecieliśmy do Gruzji przeczytałam o niej mnóstwo książek. Bardzo różnych, od pełnych zachwytów –Anny i Marcina Mellerów, po dość twarde w ocenie-jak „Pokazucha: na gruzińskich zasadach” Stasi Budzisz, która wg mnie naprawdę zdejmuje różowe okulary, a jednocześnie czuć w niej zachwyt tym małym krajem. Przeczytałam także trochę powieści społeczno– historyczno-
obyczajowych, bardzo przejmujących, które ukazują tragiczny los tego państwa. Polecam przede wszystkim książki Nino Haratischwili- bardzo, bardzo dobre. Dzięki tej gruzińskiej pisarce przenosimy się do innej Gruzji, bardzo różnorodnej, kolorowej, ciekawej, barwnej, magicznej i niedostępnej dla obcokrajowców. Wskakujemy do
krainy jej dzieciństwa, do historii, do przodków. Pokazuje nam przede wszystkim kobiety- w różnych rolach: matki, siostry, żony, kochanki, babci- Nino ukazuje nam silne, gruzińskie niewiasty, które pomimo ograniczenia ich praw są mocarne i umieją sobie doskonale radzić. Czytając jej powieści widzimy słońce zachodzące na wzgórzu, słyszymy stukot obcasów na ulicach dawnego Tibilisi i śmiech biegnących za piłką dzieci, czujemy ciepło odbijające od kamiennego bruku, a w tle słyszymy też strzały, jadące czołgi i czujemy przemoc i brutalność najeźdźcy. Naprawdę super książki. Tragiczny los tego kraju oczywiście jest mocno związany z sąsiadami. Zależność od carskiej Rosji, z którą weszła w sojusz, aby uniknąć muzułmańskich ataków, okazała się mrzonką bezpieczeństwa i ogromnym błędem. Rosja skrzętnie wykorzystała lęki małego sąsiada i zabrała wolność Gruzinom. Wojny, Turcja, ZSRR, walki na ulicach, bunt, czołgi- takie były realia ostatnich wieków w Gruzji. Pomimo naprawdę tragicznej historii, rozkradania, nieumiejętnego zarządzania, kraj ten nie stracił swej tożsamości, a Gruzini są bardzo dumnymi ludźmi. Gruzja ma też swoje trzy kobiety-bohaterki: świętą Nino( przyniosła Gruzinom chrzest,) królową Tamarę( za jej czasów Gruzja była potęgą, a sam królowa była niezależna, bojowa i sama decydowała o wszystkim ) i córka króla Kolchidy- znana wszystkim z mitów greckich, tutaj - inaczej postrzegana- czarodziejka, zielarka, przepiękna Medea, którą pokochał Jazon. Mój stosunek do tego kraju jest bardzo skomplikowany i ambiwalentny. I to bardzo, bardzo. Żaden inny kraj, który odwiedziliśmy, nie jest dla mnie tak pełen kontrastów. W żadnym innym kraju nie popłakałam się widząc małego pieska na skraju drogi, który patrzył tak pustym, zrozpaczonym wzrokiem, że aż serce mi pękło i ryczałam tak bardzo, że Krzych nie chciał już wrócić do Gruzji nigdy więcej. A przecież to kraj, który za chwilę chce być w UE. Ale 1…wróciliśmy….BO… Ale 2… mamy tu wspaniałą przyrodę, cudowne góry, klimatyczne tradycyjne domy z suszącymi się girlandami cziri z hurmy, rzeki, lasy, wodospady, wspaniałe Tibilisi, które nas ujęło i zafascynowało, gaj bambusowy w Batumi, wzgórza białych rododendronów w Raczy, cudowne trasy jak choćby najbardziej znana- Gruzińska Droga Wojenna, przestrzenie, kotliny, doliny, monastyry, cerkwie. Natura, krajobrazy, dzikość, magia przenoszą nas w jakąś pierwotność i to jest piękne. No i niestety po drugiej stronie – jak dla mnie niezbyt ładne pozostałe miasta, zaniedbane wioski, tabuny kręcących się wygłodzonych psów, zaniedbanych krów, świń i kóz, śmieci przy drogach( i mówimy tu o okresie poza sezonem- więc nie możemy zwalić winy na turystów). Ta niedbałość o zwierzęta wynika tylko i wyłącznie z lenistwa. Naprawdę nie trzeba dużych pieniędzy, by dbać o własne zwierzęta. Gruzini są dumni ze swojej historii, kultury. Dumni są z tego, że przyjęli jako drudzy( nie do końca to uznają) po Armenii chrzest w 337 roku. I znowu pojawia się rozdźwięk, bo nie do końca umieją o nią zadbać. Byliśmy w muzeum regionu w Oni- region Racza, eksponaty są tak potraktowane, że się wierzyć nie chce. Wszystko rzucone w paru pomieszczeniach, zero zadbania, zero gablot, grzyb i wilgoć na ścianach. Nie będę rozpisywać się o poszczególnych miejscach, bo o tym potem. Zwiedziliśmy Kutaisi+ okolice, Tibilisi, troszkę Raczy, Gori, Uplisciche, jechaliśmy Gruzińską Drogą Wojenną, zobaczyliśmy też parę innych miejsc. Na pewno jeszcze wrócimy, bo zostało jeszcze dużo innych, fajnych miejsc. Szczegółowiej potem, przy poszczególnych opisach. Teraz tak krótko o odczuciach i troszkę zajawki na czym się skupię, opisując Gruzję. Gruzję słoneczną, śnieżną, górzystą, morską, tak wielobarwną i czarowną. Oczywiście, by poznać kraj, to trzeba by chyba w nim zamieszkać, a i wtedy wszystkiego się nie dozna. Ja staram się jak najwięcej czytać- książki, przewodniki, powieści, ludzie, blogi, opowieści, potem jadę i staram się nie tylko zwiedzać, ale i czuć, chłonąć, być blisko natury i człowieka. Czasem kraj fascynuje nas od razu, porywa, a czasem budzi różne emocje, od zachwytu po jakiś niesmak, niedosyt, wyrzuca nas z naszej strefy komfortu. Tak było ze mną i z Gruzją. Tyle i aż tyle. Są też ludzie, dzięki, którym dany kraj nas pociąga i frapuje, w Gruzji to Gosia, Polka, która mieszka w regionie Racza, bardzo, bardzo długo, pewnie jest jedną z pierwszych Polek w Gruzji, a drugą Ira, Rosjanka, którą poznaliśmy dzięki Gosi, a która odczarowała nam Batumi i tylko dzięki niej miasto nie znalazło się na liście najbardziej brzydkiego i najmniej lubianego w jakim byliśmy. Ludzie czasem wnoszą tyle duszy, magii i serca w dane miejsce, że pomimo niechęci zaczynamy je odkrywać i poznawać na nowo. ☺️☺️☺️☺️zapraszam ☺️ obejrzyjcie zdjęcia☺️