Bocian może - turystyka i podróże

Bocian może - turystyka i podróże Strona poświęcona szeroko pojętej turystyce: górskiej, samochodowej, kamperowej, rowerowej, pieszej.
(3)

Wyprawa do Odessy. Lwów 13. Powoli dobiega końca nasza wizyta na Ukrainie. Czekamy na kijowskim dworcu na pociąg do Lwow...
09/11/2024

Wyprawa do Odessy. Lwów 13. Powoli dobiega końca nasza wizyta na Ukrainie. Czekamy na kijowskim dworcu na pociąg do Lwowa, ten jednak mocno się spóźnia. Zajmujemy więc leżące miejsca na pięterku dworca, wprost na podłodze i racząc się ukradkiem ukraińskim koniaczkiem skracamy sobie męki oczekiwania...

Wreszcie jest, pakujemy się do wagonów i witaj Lwowie. Witaj, ale nie o 4:30 rano! Taka pora jest nieakceptowalna. Powoli wychodzimy z dworca, miasto jeszcze śpi, jest niedziela, tramwaje zaczną jeździć dopiero od 6:00.

Idziemy na kawę poranną, jakąś sałatkę i siku do pobliskiej knajpki. Siedzimy tam chwilę, a gdy jakiś stary, serwisowy tramwaj oczyszcza trasę na rynek wychodzimy w noc. Jest zimno, ciemno i ponuro. Czekamy na przystanku, w końcu przyjeżdża tramwaj jadący na rynek. W tramwaju jest zimno, okna zaparowane, wozem niemiłosiernie trzęsie na rozjazdach. Daleko jeszcze?

Wysiadamy na rynku. Jesteśmy tu sami, nie ma żywego ducha. Snujemy się śpiącymi uliczkami, spoglądamy na prawie zupełnie w mroku nie widoczne XIII i XIX wieczne kamienice okalające centralny plac. Stare, rozklekotane tramwaje, ze zgrzytem, co kilka minut przetaczają się przez jedną z pierzei rynku. Dlaczego robią taki hałas? Czy to noc powoduje z każdy brzęk i zgrzyt słyszalny jest głośniej?

Większość z nas tu już była kilka razy, stąd nikłe zainteresowanie otaczającym nas światem. Leziemy, tak, to dobre słowo, pod gmach opery. To chyba najbardziej znany budynek Lwowa, który widnieje na większości pocztówek i zdjęć. Spoko, jest ładny. Zaprojektowany przez Zygmunta Gorgolewskiego i zbudowany zaledwie w trzy lata, był pokazaniem ówczesnych możliwości technicznych. Tak, został poskładany z prefabrykatów i półproduktów. Jakoś inaczej na niego patrzę, gdy tego się dowiedziałem. Dykta, panie, kit i pakuły...

Janusz ciągnie nas na Wzgórze Zamkowe - jakoś ciężko nam wyobrazić siebie zdobywających tę górę. Nie, nie teraz… Teraz spać. Wzgórze zamkowe we Lwowie to mekka zakochanych i koneserów widoków oraz panoramy Lwowa. Fakt, widoki stąd są przednie. Co widać w dole? Widać kamieniczki i kościoły, tak, przede wszystkim kościoły i cerkwie.

I my przechodzimy podczas swojego spaceru przy kilku kościołach różnych wyznań. Wchodzimy do katedry ormiańskiej, by zobaczyć po raz kolejny jej ciekawe, choć surowe w stosunku do cerkwi wnętrze. Miasto zaczyna się budzić, pojawiają się turyści, przekupki zachwalają swój towar z kramików, otwierane są restauracje, kafejki i piwiarnie. Do Pijanej Wiśni ustawia się potężna kolejka, a taką mieliśmy chrapkę na wiśniową nalewkę.

Łazimy po uliczkach, oglądamy pomnik Mickiewicza, odwiedzamy ze dwa targowiska czy pchle targi, mamy zatarg z aniołem, któremu nie wolno robić zdjęć, przynajmniej za darmo. No dobra, to była anielica, ale miała zły dzień…

Musimy odpocząć, siadamy na ławce, część z nas wprost na murku pod drzewem. Piękno detali architektonicznych schodzi na dalszy plan. Zaczynamy myśleć o jedzeniu. A jak jedzenie to …Puzata Chata. Po niewielkim posiłku ruszamy na dworzec, wcześniej opuszcza nas Janusz, który jedzie do Chełma innym pociągiem.
Łapiemy intercity do Przemyśla, udaje nam się przetrwać w nim odprawę celną i paszportową. Informacja, że wracamy z Odessy ucina wszelkie komentarze i próby grzebania w plecakach. „Wi widpoczywali tam, wirno?” „Zwiczajna!”

Wracamy do Rzeszowa, zadowoleni i spełnieni. To była ciekawa wyprawa.

A teraz jest listopad 2024 r. , na Ukrainie trwa wojna. Wiele przedstawionych w opisie zabytków, budynków nie istnieje, bądź zieją wyrwami w murach po lotniczych czy bombowych nalotach. Nie tak wygląda Odessa, nie tak wygląda Kijów oraz Lwów. Giną zwykli ludzie, żołnierze i cywile.

Zmienia się też kąt postrzegania tej wojny i szukania szans na jej zakończenie. Coraz bardziej względy polityczne i interes gospodarczy różnych krajów przebija się spod otoczki pomocy. A i sama Ukraina inaczej tę pomoc widzi...

Może kiedyś uda się jeszcze odwiedzić te rejony czysto turystycznie, odwiedzić przyjaciół lub po prostu pójść w góry...

Wyprawa do Odessy. Kijów 12. To nie prawda, że Matka jest tylko jedna… Z ławry ruszamy wzdłuż rzeki Dniepr ku widocznemu...
08/11/2024

Wyprawa do Odessy. Kijów 12. To nie prawda, że Matka jest tylko jedna…

Z ławry ruszamy wzdłuż rzeki Dniepr ku widocznemu z daleka pomnikowi Matki Ojczyzny. Góruje nad okolicą, ma 62 metry wysokości. Charakterystyczne olbrzymie posągi Matki Ojczyzny stawiano w wielu sowieckich miastach, m in. w Wołgogradzie, dawnym Stalingradzie, na Kurhanie Mamaja czy w Tbilisi, gdzie rządzi Matka Gruzinów - Tamara.

Statua znajdująca się w Kijowie jest projektu Jewgienija Wuczeticza. Wykonana jest ze stali nierdzewnej, choć niektórzy upierają się, że z tytanu i stanowi część Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Początkowo w latach 50. planowano wybudować tu pomniki Lenina oraz Stalina, oczywiście największe i najwspanialsze. Każdy z nich miał mieć ponad 200 metrów wysokości (hmmm, Pałac Kultury i Nauki w Warszawie ma 230 metrów). Projekt na szczęście pozostał tylko w sferze planów...

Podobnie jak w wielu innych miejscach na świecie (patrz Rzeszów i pomnik Czynu Rewolucyjnego vs zakon Ojców Bernardynów) władza umyśliła sobie nie tylko uhonorować bohaterstwo swych żołnierzy, ale i przyćmić swoją chwałą i przysłonić pobliskie świątynie - tu Ławrę Peczerską, czyli jedno z najświętszych miejsc w tym kraju.

Dziwne, że pomimo tego, że na tarczy Mateńki widnieje bez wątpienia sowiecki sierp i młot, pomnik jest symbolem przede wszystkim Ukrainy i odwagi jej obywateli. I tak jest postrzegany.
Przy pomniku znajduje się wieczny znicz, który za czasów świetności ustroju spalał ponad 400 metrów sześciennych gazu dziennie. Dziś, gdy Ukraina ma kłopoty z pozyskaniem rosyjskiego gazu znicz zapalany jest tylko przy okazji uroczystości państwowych. Na nasz przyjazd pozostał wygaszony…

Mateńka jest jednak tylko jednym z elementów parku, w którym ulokowano Muzeum Historii Ukrainy w II wojnie światowej.
Zawsze zastanawiałem się, co narody wschodniej Europy mają z tą martyrologią, czy muszą cały powojenny złom wystawiać na pomnikach, epatować działami, czołgami na piedestałach, wychwalać bohaterstwo żołnierzy i uznawać chwałę wojny w olbrzymich, monumentalnych instalacjach?

Czy nie powinno się przestać uczyć dzieci, że wojna oznacza chwałę i bohaterstwo? Ważne, by wskazać, że prawdziwą chwałą jest zapobieganie wojnie, zaś bohaterami są ludzie, którzy potrafią tego dokonać… Ale co ja tam wiem, pacyfista, który nawet w wojsku nie był…

Pod pomnikiem Matki Ojczyzny zlokalizowane jest wspomniane muzeum historyczne. Nie mamy czasu by je zwiedzić, wymagałoby to sporej ilości czasu. Na wystawach znajduje się podobno ponad 16 tysięcy eksponatów, zgromadzonych w wielu salach. Goście twierdzą, że wystawa zorganizowana jest w sposób nowoczesny, zaś podejście do historii jest bardzo obiektywnie, bez nacechowania ideologicznego. Dla miłośników militariów - raj.

Oglądamy kilka wystaw przy wejściu, faktycznie, przygotowane z dużą dozą staranności, ciekawa nowoczesna aranżacja, daleko odbiegająca od wielu standardowych gablot muzealnych.
Na zewnątrz, pomiędzy drzewami, na placach i przy głównej alei rozłożyła się podniebna wystawa sprzętu wojskowego, znajdziemy tu i śmigłowiec Mi-24, samolot transportowy Li-2, myśliwiec MiG-23, jakąś cześć pociągu pancernego oraz niezliczone ilości czołgów, różnych typów. Marcin jest wniebowzięty, wysupłuje zachomikowane gdzieś 75 groszy i dumnie wkracza oglądać wystawę 🙂

Niezwykle sugestywnie prezentują się trzy czołgi ustawione na olbrzymim placu tuż pod stopami Mateńki. Nawiązują do ostatnich wydarzeń na Ukrainie, jeden z czołgów pomalowany na żółto-niebiesko to alegoria Ukrainy, pozostałe dwa to… Każdy zdrowo myślący zwiedzający odpowie sobie sam, w kierunku czyich, przeważających liczebnie czołgów skierowana jest kolorowa lufa.

Z górnej platformy widać jak na dłoni rzekę. To Dniepr. Jedna z dłuższych rzek Europy, ma 2285 km długości. Przepływając przez Kijów, dzieli miasto na dwie części…

Wyprawa do Odessy. Kijów 11. Ławra Peczerska to bez wątpienia punkt Kijowa określany w przewodnikach jako „must see”. To...
07/11/2024

Wyprawa do Odessy. Kijów 11. Ławra Peczerska to bez wątpienia punkt Kijowa określany w przewodnikach jako „must see”. To prawosławny klasztor, siedziba zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Tak, tak. Nie kijowskiego... Ale nie będziemy się zagłębiać w skomplikowane zależności kanonicznych czy niekanonicznych kościołów prawosławnych.

Pierwszy monaster powstał tu w 1051 r. na naddnieprzańskich stokach - w pieczarach, jaskiniach, od których pochodzi nazwa klasztoru. Mnisi drążyli dla siebie w ziemi cele i podziemne korytarze, w których nie tylko mieszkali pędząc pustelnicze życie, ale i gdzie byli chowani w podziemnych kryptach.
Potem życie klasztorne przeniosło się na powierzchnię do zbudowanych cerkwii i cel, a pieczary stały się tylko miejscem pochówku.

Rozwijało się tu dziejopisarstwo, powstała między innymi Powiest Wriemiennych Liet zwana inaczej Latopisem mnicha Nestora, pierwsza ruska kronika. Ławra była centrum pisania ikon, stąd wywodzili się, oczywiście anonimowi, autorzy sławnych ikon, fresków i mozaik.

Mamy zbyt mało czasu, by dokładnie zwiedzić cały kompleks, ale i tak zostajemy tu pewnie ze 3 godziny. Górna Ławra składa się z odbudowanego soboru Uspienskiego, Wielkiej Dzwonnicy, cerkwi Trapeznej i mnóstwa jeszcze innych pomniejszych budyneczków typu piekarnia, refektarz oraz kaplic tworząc ogromny kompleks religijny. Wszystko zostało wzniesione w stylu baroku kozackiego, który cechuje znaczna ilość wieżyczek, zdobnych ścian szczytowych i dekoracji, freski na ścianach zewnętrznych, przedstawiające z reguły postaci z historii kraju i kościoła. W 1990 Ławra Peczerska została zapisana na listę światowego Dziedzictwa UNESCO.

Tu właśnie widać dokładnie, że określenie Kijów - miasto złotych kopuł ma uzasadnienie.

Rysiek z Anią udają się na wieżę, skąd rozciągają się świetne widoki na okolice, ławrę i pobliski Dniepr. My zanurzamy się w mistyczny świat cerkwii…

Ławrę Dolną musimy jednak odpuścić, przyjedziemy tu na pewno na kolejne eksploracje. Też chcemy poprzeciskać się wąskimi podziemnymi korytarzykami rozjaśnianymi tylko światłem świec, by obejrzeć zmumifikowane zwłoki mnichów, którzy dziś uważani są za prawosławnych świętych.

Wyprawa do Odessy. Kijów 10. Kijowskie metro zasługuje na osobny wpis. To system podziemnej kolei miejskiej, będący pier...
06/11/2024

Wyprawa do Odessy. Kijów 10. Kijowskie metro zasługuje na osobny wpis. To system podziemnej kolei miejskiej, będący pierwszym tego typu środkiem transportu na Ukrainie. W okresie międzywojennym Kijów dorobił się sieci podziemnych torów wraz z ponad 40 stacjami. Metro to odróżnia się od tego typu zachodnich rozwiązań tym, że linie kolejowe usytuowane są bardzo głęboko pod ziemią. To właśnie tu, w Kijowie znajduje się najgłębiej położona pod powierzchnią gruntu stacja w Europie, ponad 105 metrów pod ziemią. To stacja Arsenalna. Tak głębokie usytuowanie jest wymuszone przez wysoki brzeg Dniepru oraz wzgórza, na których położony jest Kijów. Odwiedziliśmy Arsenalną na trasie naszych przejazdów.

Baaaaardzo długo zjeżdża się ruchomymi schodami w dół, a tu jeszcze trzeba przesiąść się na kolejny ciąg. Dwa razy po 50 metrów! Nic dziwnego, że nogi odmówiły nam posłuszeństwa i cała nasza ekipa siadła na stopniach dla odpoczynku. Aby wstać, otrzepać się i przygotować do zejścia ze schodów było aż nadto czasu, choć schody jadą w szalonym tempie. Stając na ich początku ledwo, ledwo dostrzega się ich koniec. Zjazd trwa pewnie ponad 4 minuty.

Porównując kijowskie metro do tych zachodnich widzę, że nie jest bardzo intuicyjnie oznakowane. W Paryżu jesteś prowadzony jak za rękę, kolorowymi liniami, na wyświetlaczach podane masz pociągi, stacje, minuty odjazdu. Tu musisz orientować się sam. Pomocna jest mapka linii, ale gdy jej nie masz w kieszeni… Nam udało się zwiedzić jedną z linii aż do jej końca - co za różnica, w lewo czy w prawo. Na szczęście płacisz za wejście do metra a nie za jeżdżenie nim...

Nie uświadczysz tu biletów, magnetycznych kart czy kartoników. Tu są niebieskie, plastikowe żetony. Na stacji stoją automaty do ich sprzedaży, wsuwasz banknot pięcio-hrywnowy bądź dziesięcio i wypada ci jeden lub dwa żetony. Jak nie poradzisz sobie z obsługą automatu lub brak ci odpowiednich banknotów - zawsze w kasie obok, u tlenionej kasjerki możesz kupić żetonik. Załatwiasz to oralnie - gdy np. chcesz kupić żeton dla siebie i żony głośno mówisz „dwa!”. Niesamowite, że znaczy to to samo aż w trzech językach! 🙂

Koszt metra jest jak widać niesamowicie mały - 5 hrywien to 75 groszy.

Sieć metra to 3 linie które docierają do prawie wszystkich zabytków: linia swiatoszynśko-browarska, linia kureniwsko-czerwonoarmijska i syrecko-peczerska. Tą ostatnią dane nam było podróżować. Linie metra wspomagane są przez tramwaje oraz linie autobusowe wraz z trolejbusami na powierzchni.

Na pociąg w metrze czeka się nie dłużej niż 3 minuty. Stacje metra są dekorowane, każda jest inna. Widać tu ponadczasowy, lekko komunizujący styl, no i przepych, bo wszystko musi być największe, najgłębsze i najlepsze.

Metro kijowskie jest obsługiwane przez tabor wyprodukowany, a jakże, jeszcze w Związku Radzieckim (większość) i Rosji (te nowsze wagony).

Wyprawa do Odessy. Kijów 9. Zabytki i atrakcje Kijowa rozrzucone są na olbrzymim terenie, nie sposób podczas jednodniowe...
05/11/2024

Wyprawa do Odessy. Kijów 9. Zabytki i atrakcje Kijowa rozrzucone są na olbrzymim terenie, nie sposób podczas jednodniowego pobytu odwiedzić ich wszystkich. Ograniczamy się na razie do okolic Majdanu. Stąd tylko kilka minut marszu do monasteru św. Michała. Został on pierwotnie wybudowany w XII w. jako katedra pod wezwaniem Michała Archanioła. Zniszczony 100 lat później przez Mongołów, został odbudowany już jako monaster pod wezwaniem św. Michała. W szczycie swej świetności monaster był siedzibą metropolity kijowskiego. Sowieci podjęli akcję likwidacji ośrodków kultu religijnego, złego losu nie uniknął także ten monaster. Złote kopuły katedry zniszczono, srebrne wrota sprzedano, a sam monaster wysadzono najzwyczajniej w świecie w powietrze dynamitem. Ostatecznie świątynię odbudowano w 1999 r. Budynek kościelny jest bogato zdobiony, pełen wschodniego przepychu, z charakterystycznymi dla kijowskich świątyń wieloma złotymi kopułami. Monaster nadal jest czynny, pełni funkcję klasztoru, w którym żyją bracia zakonni. Pobocznie zajmują się wyrobem pitnych miodów, które część z nas zakupiła, by popróbować ich mocy.

Idziemy dalej, spotykając na każdym ze skrzyżowań patrole policji w odblaskowych kamizelkach. Pilnują ogólnego ładu i porządku.
Oglądamy pomnik księżnej Rusi, Olgi, jednej z pierwszych osób, która przyjęła na Rusi chrześcijaństwo, prawie na 40 lat przed oficjalnych chrztem Rusi. Olga była pierwszą opiekunką cerkwi rosyjskiej i liderem chrystianizacji. Jeszcze jako poganka udała się w roku 946 wraz z delegacją Rusi do Bizancjum, gdzie przyjęła chrzest mając już około 75 lat. Po powrocie do Kijowa wybudowała tam pierwszą ruską cerkiew, ale nie udało jej się przeprowadzić chrztu całej Rusi. Dopiero w 20 lat po jej śmierci, jej wnuk, św. Włodzimierz, obwołał chrześcijaństwo religią państwową. Jako datę symboliczną przyjmuje się chrzest Włodzimierza oraz masowy chrzest mieszkańców Kijowa, a także innych miast, w Dnieprze w roku 988.

Docieramy po chwili do kolejnego religijnego symbolu Kijowa, soboru św. Zofii, zabytku wpisanego na listę UNESCO uznanego za jeden z dwóch znajdujących się w Kijowie „Siedmiu Cudów Ukrainy”. Drugim będzie Peczerska Ławra, ale do niej dojedziemy dopiero metrem po południu. Wg legendy nazwę monasteru zaczerpnięto od kościoła Hagia Sophia w Konstantynopolu. Przed soborem św. Zofii stoi pomnik Bohdana Chmielnickiego, bohatera narodowego Ukrainy, przywódcy powstania przeciwko Polsce w połowie XVII w. No i oczywiście cały plac zastawiony jest niebiesko-żółtymi dekoracjami i olbrzymimi fotografiami bohaterów Ukrainy.

Ulicą Wołodymyrską dochodzimy do tzw. Złotej Bramy czy Złotych Wrót, zwał jak zwał. Kiedyś była to jedna z trzech bram wjazdowych do miasta. Jako jedyna zachowała się do dziś. Chociaż zmyślam. 🙂 Brama, jak wiele w Kijowie budowli, nie jest przecież oryginałem, to rekonstrukcja z 1982 r. Obok bramy, gdzie znajduje się muzeum, stoi pomnik Jarosława I Mądrego, księcia Rusi. Jarosław pokonany został przez Bolesława Chrobrego, który chciał tu wprowadzić jako władcę swojego zięcia, Światopełka. Istnieje legenda, która mówi, że w 1018 r. w czasie wyprawy na Ruś Kijowską Bolesław Chrobry uderzył mieczem swym o bramę nieco go wyszczerbiając. Jako rzecze kronikarz: „Wspomniany zaś miecz ów króla Bolesława, dany mu przez Anioła, Szczerbiec nazywa się dlatego, że na wezwanie Anioła przybywszy na Ruś, pierwszy uderzył nim w Złotą Bramę, która zamykała gród kijowski na Rusi. Od tego uderzenia miecz poniósł niewielką stratę, która w polskim zwie się szczerba i stąd nazwa Szczerbiec”.

Długi spacer nieco nas wyczerpał, postanawiamy dosiąść kolejnego środka transportu, jakim jest metro. W pobliżu Bramy wybudowano bowiem jedną ze stacji o wdzięcznej i adekwatnej nazwie Zołoti Warota. Przejazd jest tani, wynosi tylko 5 hrywien czyli 75 polskich groszy i nieograniczony czasowo. Zatem schodami ruchomymi na dół…

Wyprawa do Odessy 7. Jedzenie. Nie braliśmy ze sobą zapasów żywieniowych, postanowiliśmy żywić się na miejscu. Jadłodajn...
04/11/2024

Wyprawa do Odessy 7. Jedzenie. Nie braliśmy ze sobą zapasów żywieniowych, postanowiliśmy żywić się na miejscu. Jadłodajnia miała oferować niedrogie, lokalne potrawy szybko podane dla 8 osób. Jedną z alternatyw, wyłączając nieśmiertelne fast food typu McDonald i KFC była Puzata Chata.

Czy karmią tam wybitnie? Nie, jedzenie jest proste, niewyszukane, ale nieco odmienne od naszego. Popróbowaliśmy pielemieni i warieniki oraz inne pierożki, makarony z sosami, kasze z mięsem, naleśniki, koktajle mleczne oraz różne mięsne produkty typu steki, kotlety, szaszłyki, także sałaty i zupy. Tak, zupom należy się miejsce szczególne, są bardzo dobre i pożywne. Na pierwszy plan wybijają się na pewno barszcz nota bene ukraiński z wielką ilością botwiny oraz solianka. Do tego naprawdę smaczne desery i piwo w różnych rodzajach: jasne, ciemne czy pszeniczne.

Jakość jedzenia jest dobra, wszystko jest świeże, bo przy takim obrocie szybko znika z półek i dorabiane jest na nowo. Soki owocowe, sosy czy ciastka oczekują w lodówkach, pozostałe rzeczy, jak np. jajka sadzone przygotowują przy tobie. Reszta czeka w podgrzewanych pojemnikach. Bierzesz tacę, talerz i ładujesz. Można spróbować wszystkiego.

Z napełnionymi talerzami stajemy w kolejce do kasy i płacimy. Raz więcej raz mniej, zależy od apetytu, jednak na pewno jest to restauracja z gatunku tańszych. Idealna na wsparcie turystów podczas weekendowej wycieczki.

Ciekawostka są umywalki, często znajdujące się przy wejściu do lokalu, można tu szybko umyć ręce. Jedna rzecz, jaka zadziwia - to ubikacje. Mimo standardów sieciówek europejskich i w McDonaldzie i w Puzatej nie znajdziecie normalnych sedesów, defekację należy odbyć „na Małysza”. Kibelek jest czysty, pachnący, wisi papierek a przed wami zionie czarna dziura, obok której widnieją dwie miejscówki na stopy. Warto poćwiczyć adekwatne mięśnie przed wyprawą tam.

Poza lokalami, wprost na ulicach jest pełno koffi-samochodów, z których sprzedawane są gorące napoje: kawa, herbata, czekolada itp. Jest tego naprawdę mnóstwo, momentami widać jak na rogu ulicy konkurują ze sobą trzy obwoźne bufety. I choć warunki polowe, to np. espresso z takiego przewoźnego ekspresu jest rewelacyjne. Widać, że w bagażniku takiej łady czy na półkach rykszy zamontowany jest dość profesjonalnie wyglądający, barowy, wysokociśnieniowy ekspres. No a ceny? Nie pytaj… pij!

Wyprawa do Odessy - Kijów 8. Wspomnień ciąg dalszy, jakże niektóre przypuszczenia stały się realiami w kontekście wojny,...
04/11/2024

Wyprawa do Odessy - Kijów 8. Wspomnień ciąg dalszy, jakże niektóre przypuszczenia stały się realiami w kontekście wojny, która trwa...

Jak było:
Prawie cztery lata temu na kijowskim majdanie padły strzały. Dziś Kijów już nie płonie, Kijów się bawi na Chreszczatyku, ale Ukraina wciąż jest jednak na ostrym zakręcie i pamięta wydarzenia na Majdanie.

Nam plac kojarzy się z dwoma wydarzeniami. Z Pomarańczową Rewolucją z 2004 r. oraz z wydarzeniami z roku 2013/14, zwanymi Euromajdanem. To tu odbywały się protesty w związku z niepodpisaniem przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, zakończone krwawymi walkami, w których zginęły i ucierpiały setki osób.

„Czarny czwartek” przypadł na 20 lutego 2014 r., na kijowskim majdanie siły specjalne strzelały do demonstrantów, my 15 października 2017 r. odwiedzamy to miejsce. Dzień ten dla Ukrainy jest szczególny - to Dzień Obrońcy Ukrainy. Przypada on w święto religijne Opieki Matki Boskiej, zwanej tu Pokrową. Jest to także Dzień Ukraińskiego Kozactwa oraz data uznawana za dzień utworzenia UPA. Nieźle…

Pada deszcz, jest nieco chłodno, idziemy środkiem sześciopasmowego Chreszczatyka, głównej ulicy miasta, ta bowiem zamknięta jest z powodu uroczystości, jakie niebawem tu się odbędą. Nagle dopada nas zgraja pluszowych zwierzątek - mocno rozbawieni pozują do zdjęć, wymyślając ciągle to nowe pozy. Studenciaki, zarabiają w ten sposób na łyk… chleba.

Kilkaset metrów dalej jest plac zwany Majdanem. Całe miasto przygotowane jest na uroczystości, powiewają niebiesko-żółte flagi a na wielkich rusztowaniach rozpięte są żółte i niebieskie płachty, niektóre układają się w kształt złotego trójzęba - herbu Ukrainy.

Tryzub symbolizuje suwerenność kraju poprzez wpisane w niego ukraińskie słowo воля - wolność. В stanowi lewy "ząb", u dołu wpisane jest О, w środku Л, a w prawy "ząb" wpisane jest zaś Я.
Pod powierzchnią placu znajduje się centrum handlowe, pub i supermarket. Z jednej strony góruje nad placem hotel Ukraina ze statuą żeńskiego słowiańskiego demona Berehyni, na środku stoi pomnik legendarnych założycieli Kijowa - Kija, Szczeka, Chorywa i ich siostry Łybedź, z drugiej zaś widnieje budynek, który płonął podczas Euromajdanu. Zakryty dziś wielkim patriotycznym napisem - Freedom is our religion - Wolność jest naszą religią.

Na schodach placu, przy pomniku Berehyni ustawiono bilbordy z mnóstwem zdjęć z tamtych wydarzeń oraz z wojny na wschodzie, ale także i dalszej historii Ukrainy. Na sąsiednich ulicach poustawiano zdjęcia poległych w czasie wydarzeń Euromajdanu. Stoją też nowe pomniki, składane są kwiaty i palą się znicze. Przy zdjęciach poukładany bruk, świeczki, napisy, obrazki, tarcze, hełmy, wstążki i tablice. Sporo osób zbiera do puszek pieniądze na wojsko, na umundurowanie, na szpitale, na leczenie rannych. Dają ulotki, wstążki w barwach Ukrainy, są dość uciążliwi, ciężko spokojnie spacerować po Majdanie.

Wolni od polityki nie zostajemy do czasu marszu, ten bowiem ma być dopiero wieczorem. Ruszamy na zwiedzanie kijowskich świątyń. Po powrocie, już w domu czytamy doniesienia: „Kilkanaście tysięcy osób uczestniczyło w marszu chwały Ukraińskiej Powstańczej Armii, który przeszedł w sobotę wieczorem ulicami Kijowa. Resort Spraw Wewnętrznych poinformował, że podczas akcji nie doszło do incydentów. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zaapelował, by pamiętając o światłych momentach przeszłości, nie zapominać o ciężkich stronicach historii" dla utrzymania dobrych stosunków z sąsiadami”.

Czy będzie kolejny Majdan? A może wojna? Czy zapalone rejony Donbasu i Krymu nie rozleją działań na cały obszar Ukrainy? Oby nie, choć niektórzy twierdzą, że musi do tego na Ukrainie dojść, ze względów ekonomicznych...

Wyprawa do Odessy 6. Przez śmieszny, czerwony garaż wchodzimy wraz z gidom Jaroslawem do odesskich katakumb. Katakumby t...
03/11/2024

Wyprawa do Odessy 6. Przez śmieszny, czerwony garaż wchodzimy wraz z gidom Jaroslawem do odesskich katakumb. Katakumby to zagmatwany ciąg korytarzy i labiryntów o długości szacowanej na ok. 3 tysiące kilometrów! Gdy wspominałem o tym swoim współtowarzyszom wyprawy nie chcieli wierzyć. Jednak źródła to potwierdzają. To sporo, gdy długość paryskich kanałów, zawsze uważanych za największe w Europie to „tylko” pięćset kilometrów...

Jak powstał taki twór? Trzeba cofnąć się w czasie, gdy teren ten był w geologicznej przeszłości dnem ciepłego morza. Osady denne, muł utworzyły kamień wapienny, nazywany tu rakuszniakiem. Był materiałem trwałym, lekkim, nie wymagającym dużych wysiłków przy obróbce - zaczęto stosować go w budownictwie. Był to najłatwiej dostępny w tych okolicach materiał, nad brzegiem morza Czarnego bujnych drzew nie uświadczysz…. Stosunkowo miękki kamień cięto piłami i wydobywano na powierzchnię. To właśnie z rakuszniaka została zbudowana prawie cała stara Odessa. Pod miastem powstawały liczne szyby i kamieniołomy. Stopniowo utworzył się ogromny podziemny labirynt. Szyby mają głębokość do 35 metrów, są położone na dwóch piętrach. Temperatura powietrza pod ziemią cały rok jest stała i wynosi +14 stopni С. Do tego labiryntu dochodzą piwnice, kopane pod kamienicami, służące mieszkańcom do przechowywania swych dóbr, szczeliny i jaskinie krasowe, wypłukane przez wodę, wykopy geologiczne i budowlane, bunkry, schrony, kanały kanalizacji deszczowej oraz sieci kanalizacji miejskiej.

Idziemy po kładkach, betonowych ławach, niskimi korytarzami i błogosławimy kaski, jakie mamy na głowach. Bez nich ilość siniaków byłaby zatrważająca, a mocniejsze uderzenie w głowę mogłoby poskutkować potierjaniem saznanija.

Istnienie takiego podziemnego kompleksu znakomicie ułatwiało załatwianie wszelkich ciemnych i nielegalnych spraw, ukrywano tu łupy z kradzieży, przemytu, porzucano tu ofiary morderstw i napadów. W ciągu wielu lat historii, począwszy od rewolucji 1905r. w szybach ukrywali się i bandyci i rewolucjoniści i dezerterzy. Na ponad 10 lat katakumby stały się miejscem schronienia dla tych wszystkich, którzy byli niezadowoleni z tego, co dzieje się na powierzchni.

Działały tu także szkoły złodziejskie, meliny i odbywał się handel żywym towarem. Porwane młode kobiety zanim pod osłoną nocy nie poprowadzono ich na statki w odeskim porcie tu były więzione w oczekiwaniu na nadarzającą się chwilę.

O tym wszystkim opowiada nam przewodnik, w jednej z sal częstując nas gorącą herbatą i nalewką z pigwy (lecz jak sam twierdzi zapomniał jej dodać do wódki).

W latach 30. XX w. wznowiono wydobycie kamienia. Drążono i wycinano nowe szyby, poszerzano stare. Po wybuchu wojny światowej szyby znów się zaludniły, w płytszych rejonach chowała się ludność cywilna z całym swoim dobytkiem, głębiej partyzanci i oddziały żołnierskie. Nie brakowało i wtedy dezerterów. Tysiące ludzi przystosowywało katakumby do potrzeb życiowych przez długie miesiące. Przewodnik pokazał nam partyzancką kuchnię, sypialnię, warsztat i szpital. W korytarzach eksponuje się także artefakty, jakie znaleziono w trakcie eksploracji podziemi.
Dokładnych planów tych podziemi nie ma, pasjonaci i odkrywcy próbują rozrysować szczegóły labiryntu od lat, co weekend odnajdując nowe komnaty i korytarze.

Dzisiaj katakumby służą miastu. W pewnych częściach podziemi urządzone są magazyny, gdzie przechowywane są np. doskonałej jakości koniaki, w innych nadal wydobywa się ozdobny piaskowiec, kilka firm oprowadza turystów po podziemiach.
Katakumby mają i swoje legendy. Jedna z nich mówi o modelu okrętu Titanic, wykonanym ze szczerego złota, który gdzieś tu, pod Odessą jest zakopany. Schowany miał zostać przez ocalonego z katastrofy odesskiego Żyda, który przetopił cały swój majątek w model statku, by przekazać skarb potomnym. Czeka na swego odkrywcę, który po jego spieniężeniu będzie mógł żyć w dostatku. My chyba wiemy, gdzie kopać...

Dla ludzi nieobeznanych z zasadami eksploracji podziemi, ta plątanina tuneli może łatwo stać się śmiertelną pułapką. Postaliśmy tam pół minuty z wyłączonymi latarkami w zupełnej ciszy, tylko Marcin szeleścił cukierkami 🙂 Było... ciekawie. Mózg oszukuje nasze ciało, widzi dłonie, jakieś szczegóły, choć ciemność jest nieprzenikniona. Człowiek doznaje uczucia paniki. Proszę włączyć latarki! Ufff.

Co jakiś czas komuś zdarza się tam zabłądzić. Podobno ostatni tragiczny wypadek wydarzył się w 2005 r. Do katakumb weszła grupa przyjaciół, która chciała świętować sylwestra. Będący pod wpływem alkoholu nastolatkowie nie zauważyli zniknięcia jednej ze swych koleżanek. Ciało 19-letniej Rosjanki odnaleziono dopiero dwa lata później. Przypuszcza się, że nastolatka przez 3 dni w całkowitej ciemności błądziła po korytarzach zanim zemdlała i zmarła z powodu odwodnienia. Urban legend? Kto wie…

Wyprawa do Odessy 5. W Odessie wszędzie dźwięczy język rosyjski zamiast spodziewanego tu ukraińskiego. W takim języku wy...
01/11/2024

Wyprawa do Odessy 5. W Odessie wszędzie dźwięczy język rosyjski zamiast spodziewanego tu ukraińskiego. W takim języku wydawane są tu gazety, tak rozmawiają ludzie na ulicy, tak opisane są szyldy sklepowe i reklamy. Dla nas lepiej, w końcu w szkole był rosyjski a nie ukraiński. Jak się okazuje dobre podstawy językowe z liceum procentują po latach - naturalnie wchodzimy w rosyjskie dialogi. Ba, śmieszy nas to jak przypomnimy sobie jakieś trudniejsze słówko. Do siebie mówimy per rebiata a wstajemy od stołów z gromkim: paszli!

Historia miasta jest raczej krótka, liczy niewiele ponad 200 lat. Miasto zostało założone dopiero w 1794 r., na rozkaz carycy Katarzyny II, zwanej Wielką. To właśnie ta caryca, która maczała palce w rozbiorach naszego kraju pod koniec XVIII w. Budowę Odessy caryca powierzyła swojemu admirałowi, Hiszpanowi Jose de Ribasowi. W ówczesnej Rosji jego nazwisko natychmiast zasymilowano do jakże słowiańsko brzmiącego Josifa Deribasa. Deribas przygotował pierwszy plan budowy miasta, bohater Odessy - ma tu swój pomnik, a najbardziej reprezentacyjna ulica miasta nosi właśnie jego imię.

Jedziemy niebieskim elektromobilem, przewodniczka Elena produkuje się jakby jej płacili za ilość wypowiadanych słów, co chwile słyszymy tylko: zamieczatielnyj, balszoj, izwiestnyj i krasiwyj! Jedziemy ulicą Deribasowską - to reprezentacyjna ulica Odessy, służąca za miejsce spotkań mieszkańcom i turystom, wypełniona sklepami, barami, kafejkami i restauracjami. Właściwie każde miasto ma taką swoją Piotrkowską, czy 3-go Maja…

Jedna z bocznych ulic nosi nazwę Kaczyńskiego. Lecha Kaczyńskiego. Tak, to pierwsza powstała taka ulica na świecie, już niecałe 2 miesiące po katastrofie samolotu w Smoleńsku, władze Odessy podjęły decyzję o uhonorowaniu pamięci prezydenta poprzez nazwanie jego imieniem jednej z ulic. Szkoda, że pod topór poszła ulica Polska…

Przy ulicy Deribasowskiej znajduje się słynny hotel Pasaż oraz pierwszy publiczny park w Odessie. Hotel Pasaż to monumentalny budynek, pełniący także funkcję handlową. Ów pasaż znajduje się na wewnętrznym dziedzińcu hotelu, jest wspaniałym przykładem miejskiej architektury i prawdziwym hitem wśród turystów, którzy z zacięciem fotografują efektowne fasady pasażu i detale wykończenia.

Niedaleko znajduje się budynek, w którym podczas swojego pobytu w mieście mieszkał Adam Mickiewicz. A obok, co niezwykle dla nas istotne, w domu handlowym Europa, na jego VI piętrze znajduje się restauracja „Puzata Chata”, która w czasie naszego pobytu zaspokajała nasze podstawowe potrzeby, w tym głodu.

Pobliski gmach Opery jest najpiękniejszą tego typu budowlą na Ukrainie. Obecny budynek wybudowany w 1887 r. słynie z niespotykanej akustyki. Swoje dzieła odgrywali tu m.in. Czajkowski czy Rachmaninow, śpiewał Caruso, a tańczyła Isadora Duncan.

Włócząc się po mieście trafiamy na Sobór Przemienienia Pańskiego, największą w Odessie prawosławną świątynię. Może pomieścić ponad 9 tys. wiernych. Sobór został całkowicie zniszczony przez komunistów na rozkaz Stalina w 1936 r. - po prostu skutecznie wysadzono go w powietrze. Świątynię odbudowano, ma dziś ponad 90 m długości, a wysoka dzwonnica ma aż 72 m. Sobór szczyci się największym na Ukrainie kompleksem dzwonów - jest ich aż 23.

O zabytkach nie tak starej Odessy można by pisać całe elaboraty, jednak lepiej tu przyjechać i zobaczyć wszystko na własne oczy. Wspomnę jeszcze tylko Filharmonię, której budynek wybudowany został w pierwszym przeznaczeniu jako budynek giełdy handlowej. W 1937 r. przemianowano go na filharmonię, pomimo słabej akustyki wnętrz. Nikt nie wziął pod uwagę, że pomieszczenia giełdy zostały zaprojektowane przez projektantów tak, by nie było można podsłuchiwać negocjacji handlowych. Stąd fatalna i dzisiaj akustyka, ale przynajmniej filharmonię można pooglądać od zewnątrz i zachwycić się jej neogotycką architekturą…

Adres

Rzeszów

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Bocian może - turystyka i podróże umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Bocian może - turystyka i podróże:

Widea

Udostępnij


Inne Przewodnicy turystyczni w Rzeszów

Pokaż Wszystkie