Klub Turystyczny Wyprawy z Wikingiem - przewodnik Robert Filipski

Klub Turystyczny Wyprawy z Wikingiem - przewodnik Robert  Filipski 100+ wypraw, 10 lat, tysiące km wędrówek. Przewodnik i organizator turystyki, projektant I znakarz szlaków turystycznych. Honorowy PInO PTTK.

Pieszy i nie tylko, wędrownik po szlakach turystycznych. Prowadzę Przystań Wodną Głębokie. Swoją działalność turystyczną rozpocząłem 1987 roku. Przez te lata zorganizowałem setki imprez turystycznych - rajdów pieszych oraz na orientację, od rangi lokalnej do Mistrzostw Polski. Działałem, działam i będę działał do śmierci i jeden dzień dłużej :)

Lwia Paszcza - Źródło Gene na Lisim Potoku. Zdjęcie historyczne
03/02/2025

Lwia Paszcza - Źródło Gene na Lisim Potoku. Zdjęcie historyczne

108 Wyprawa z Wikingiem, tym razem w okolicach Szczecina - Puszczy Bukowej. Celem wędrówki była Lwia Paszcza. Korzystali...
02/02/2025

108 Wyprawa z Wikingiem, tym razem w okolicach Szczecina - Puszczy Bukowej. Celem wędrówki była Lwia Paszcza. Korzystaliśmy z kilku szlaków pieszych. Na zbiórkę do wspólnej wędrówki zaproponowaną trasą stawiły się 22 osoby. Najliczniejsza grupa, zaliczyła blisko 23 km. Pogoda była kapryśna, było troszkę słońca, jednak królowały słabe opady deszczu. Zaliczyliśmy planowe ognisko. W sumie maszerowaliśmy o godzinę dłużej, niż planowałem i wyprawa skończyła się o zmroku. Niby wędrówka po Puszczy Bukowej, a przygotowanie fotorelacji zajęło mi 6 godzin. Więc zapraszam do wspominek.
Jeśli podobała Ci się wędrówka ze mną, oraz poniższy opis trasy, zapraszam do postawienia mi wirtualnej kawusi, tak przydatnej przy tworzeniu relacji z rajdu, jak i przygotowywania nowych tras - https://buycoffee.to/wiking-turystyka . Tym co mnie nagradzają, serdecznie dziękuję. Wracamy do naszej trasy.
===============================
Wspólna wędrówka ruszyła z pętli autobusowej Szczecin Śmierdnica. Warto wspomnieć kilka słów o tej dawnej wsi. Do 1972 roku samodzielna wieś. W latach 1945-54 siedziba gminy Śmierdnica. Według Encyklopedii Szczecina, nazwa Śmierdnica pochodzi od słowa "smród". Słowiańska nazwa wsi Śmierdnica wywodzi się od fetoru zmarłych, grzebanych na wielkim cmentarzysku położonym w okolicy dawnej wsi. Wg. Giesebrechta, było to cmentarzysko pierwszych Gryfitów, wg. Piskorskiego, na cmentarzysku tym grzebano zwłoki niemieckich najeźdźców na słowiańskie plemiona. Z kolei przewodnik "Okolice Szczecina" informuje, że nazwa wywodzi się najprawdopodobniej od słowa smred, smreda oznaczającego chłopa. Niemiecka nazwa wsi brzmiała Mühlenbeck. Po wojnie przejściowo używano nazwy Smerdnica. Nazwę Śmierdnica wprowadzono urzędowo 12 listopada 1946 roku. Po raz pierwszy zanotowano ją w 1180 roku w formie Zmirdinza. Wieś z nadania księcia szczecińskiego, od 1283 roku należała do Kołbackich Cystersów. W 1309 roku nadanie zostało potwierdzone przez księcia Ottona I. W XIV wieku cystersi przenieśli wieś na prawo niemieckie nadając jej nazwę Mühlenbeck (istnieje też pogląd, że cystersi założyli nową wieś obok starej i ta przejęła nazwę Mühlenbeck). Własnością cystersów wieś pozostawała do 1534 roku. Wówczas to, po przejściu Pomorza na reformację, została przejęta przez domenę państwową (książecą). Przez dekady się rozwijała i rozbudowywała. Znajdowała się tu cegielnia, młyn (wiatrak) zajazd oraz kopalnia odkrywkowa (pobliski Kłobuck). Przez wieś prowadziła linia kolejowa zbudowana na przełomwie XIX i XX wieku. Po wojnie użytkowana na odcinku Szczecin Lotnisko - Sobieradz (węzeł kolejowy). Niestety zamknięta dla ruchu pasażerskiego w latach 60-tych. Następnie rozebrana - obecnie prowadzi po niej droga rowerowa do Starego Czarnowa.

Ruszyliśmy żółtym szlakiem pieszym Buczynowych Wąwozów - https://wedrujznami.pl/P-Y-ZS/ZGR-060 (Szczecin Śmierdnica - Dobropole Gryfińskie), w kierunku Puszczy Bukowej. Po chwili wędrówki wyłoniła się kępa starych drzew. Był to teren dawnego cmentarza, z ruinami kościoła.
Kościół Świętego Mikołaja (ruiny) w Śmierdnicy, został wzniesiony w 2. połowie XV wieku, w miejscu istniejącego już w 1300 roku drewnianego kościoła. Cysterska parafia po raz pierwszy odnotowana jest w źródłach w 1492 roku. Była to murowana, wzniesiona z kamienia i cegły, jednosalowa budowla bez wyodrębnionego prezbiterium, zbudowana na planie prostokąta o wymiarach 9,3x15m. Po zniszczeniach w XVII wieku odbudowano w konstrukcji ryglowej ścianę zachodnią i większą część ściany północnej. Od zachodniej strony wzniesiono drewnianą wieżę. Wnętrza kościoła nakryte było nagim stropem belkowym. Znajdowały się w nim ołtarz z 1599 roku, empora organowa, stelle z 1574 roku, chrzcielnica z misą z 1665 roku, dwie gotyckie rzeźby przedstawiające Matkę Boską z dzieciątkiem i XIX-wieczny świecznik korpusowy. We wschodniej ścianie znajdowała się pomalowana czerwoną farbą nisza z sakramentarium, zamykanym drzwiczkami z ozdobnym okuciem z krzyżem i gotycką rozetą. Na kościelnej wieży zawieszone były dwa dzwony o wadze 301 i 85 kg.. Kościół został poważnie uszkodzony w czasie II wojny światowej, po jej zakończeniu pozostały z niego tylko ściany i część dachu. Wnętrze pozbawione było już zabytkowego renesansowego wyposażenia, a dzwony prawdopodobnie jeszcze w trakcie działań wojennych zdjęto i przetopiono na potrzeby wojska. Po 1945 roku budowla popadła w ruinę, resztki północno-zachodniego narożnika i praktycznie niewidoczne pozostałości cmentarza przykościelnego. Do świątyni przylegał cmentarz założony już w 1300 roku. Na cmentarzu znajdował się obelisk, upamiętniający mieszkańców wsi poległych w I wojnie światowej. Na jego szczycie znajdowała się figura, przedstawiającą orła z rozpostartymi skrzydłami. Obecnie mało co zostało z nekropolii i kościoła.

Chwilkę przedzieraliśmy się po gąszczach rosnących na dawnym cmentarzu i w ruinach kościoła i ruszyliśmy dalej na szlak. Doszliśmy do granic Szczecińskiego Parku Krajobrazowego. Od tego momentu weszliśmy na tereny Puszczy Bukowej - Wzgórz Bukowych. Po chwili zauważyliśmy potężne drzewo. Był to Dąb Jerzego. Jest okazem dębu szypułkowego, Drzewo to ma okazałe wymiary. Obwód mierzony 1,3 m nad poziomem gruntu wynosi 5 m. Osiąga wysokość 29 m, a średnica jego konarów ma aż 18 m. Jego nazwa związana jest z zasłużonym dla Puszczy Bukowej leśnikiem, Jerzym Jackowskim.

Wędrując pośród bukowych wzgórz, po przejściu przez Kłobucki Potok, weszliśmy na Drogę Bieszczadzką. Wędrowaliśmy wzdłuż strumienia i rezerwatu przyrody Buczynowe Wąwozy im. prof. Floriana Celińskiego. Powstał w maju 1956 roku. W kolejnych latach był powiększany, dzięki czemu zachował się jeszcze większy fragment Puszczy, przy dzisiejszych wycinkach. W 2005 rezerwat otrzymał patrona - prof. Floriana Celińskiego, wybitnego geobotanika i świetnego znawcy szaty roślinnej. Rezerwat leśny, o urozmaiconej rzeźbie terenu ze wzgórzami o stromych zboczach i głębokich dolinach, na wschodzie jego granicę wyznacza południowy odcinek pętli Drogi Bieszczadzkiej w dolinie Potoku Kłobuckiego, a na północy jego dopływ. Cały obszar ochrony ścisłej porośnięty starodrzewem bukowym, przeważa żyzna buczyna niżowa (Galio odorati-Fagenion) z udziałem buczyny kwaśnej (Luzulo-Fagenion). W dolinach lasy łęgowe: łęg jesionowo-olszowy (Fraxino-Alnetum), podgórski łęg jesionowy (Carci remotae-Fraxinetum) i ols porzeczkowy (Ribeso-Alnetum). Flora rezerwatu liczy 133 gatunki roślin naczyniowych i 51 gatunków mszaków. Rozpoznano tu także 57 gatunków porostów, 165 gatunków grzybów, co najmniej 24 gatunki chrząszczy, 3 gatunki płazów, 2 gatunki gadów, 22 gatunki ptaków a także 13 gatunków ssaków. Wiele lat temu na terenie rezerwatu gnieździł się bocian czarny, niestety od dawna już nie był tutaj obserwowany - prawdopodobną przyczyną opuszczenia przez niego tych terenów były cięcia rębne prowadzone w pobliżu rezerwatu.

Po przejściu nad Sosnówką, skręciliśmy na południe. Wyszliśmy z lasu, na polanę Dobropolską. Powitała nas aleja starych dębów, oraz malowniczy porośnięty jemiołą sad. Po chwili weszliśmy do wsi. Mijając historyczną zabudowę dotarliśmy do kościoła, gdzie był pierwszy krótki postój. I znowu trochę historii.
Dobropole Gryfińskie (dawniej Dobropole, niem. Dobberphul) położone jest na terenie Puszczy Bukowej w gminie Stare Czarnowo. Nazwa wsi pochodzi od dobre pole czyli niezadrzewione, nadające się do uprawy, w odróżnieniu od okolicznych lasów. Zbudowano ją w systemie owalnicy - typowej pomorskiej wsi. Już przed 1255 rokiem, wieś została przyłączona pod sprawowanie klasztoru w Kołbaczu i po reformacji należała do jego urzędu. W 1874 roku Dobberphul zostało przyłączone do dzielnicy Mühlenbeck (pol. Szczecin-Śmierdnica ) i pozostało w niej do 1945 roku. Po zakończeniu II wojny światowej miejscowość znalazła się pod polską administracją i otrzymało nazwę Dobropole, która występowała aż pięć razy w województwie zachodniopomorskim, dlatego zmieniono nazwę ponownie na Dobropole Gryfińskie. We wsi znajduje się kilkanaście budynków ryglowych i szachulcowych oraz kościół. Na północnym skrzyżowaniu znajduje się słupek kamienny z 1892 roku, z wyrytym monogramem i datą: FD 1892 (Försterei Dobberphul), oraz drewniany przydrożny krzyż. Na południu Dobropola Gryfińskiego rozciąga się rozległa panorama Równiny Pyrzyckiej i Wełtyńskiej. Dominującym zabytkiem wsi jest kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Zbudowano go w latach 1862-1863, w miejscu wcześniejszego kościoła (prawdopodobnie szachulcowego), na podwyższonym nawsiu. Swoją bryłą nawiązuje do pomorskich tradycji wczesnego gotyku. Budynek wymurowano z granitowych ciosów do wysokości korpusu nawowego. Grzymsy, szysty i górne kondygnacje wieży, z czerwonej cegły. Wokół wzgórza kościelnego widoczny jest zabytkowy kamienny mur, otaczający świątynię, oraz znajdujący się tu wcześniej cmentarz przykoscielny z połowy XIX wieku.

PO zwiedzeniu okolic kościoła i krótkim odpoczynku na ciepły napój i przekąskę, ruszyliśmy kolejnym szlakiem - tym razem zielonym pieszym - imienia Czwójdzińskiego https://wedrujznami.pl/P-Z-ZS/ZGR/ZST-048 (Szczecin Klęskowo - Kępa Bukowa k. Cisewa). Bukowym lasem doszliśmy do Glińca. Na początku odbiliśmy na chwilę w kierunku cmentarza wojennego.
Cmentarz Wojenny Żołnierzy Niemieckich w Glinnej, jest jednym z 13-stu zbiorczych cmentarzy wojennych w Polsce gdzie pochowani są żołnierze niemieccy, którzy zginęli podczas działań wojennych na terenie naszego kraju. Powstał w 2003 roku - oficjalne otwarcie w 2006 roku. Wzdłuż alejek znajdują się kwatery zbiorowych mogił z ustawionymi trzema krzyżami oraz dużymi, marmurowymi płytami z alfabetycznym spisem poległych (nazwisko, imię, data urodzenia i śmierci, bez przynależności do jednostki i bez stopnia wojskowego). Cmentarz przewidziany jest na ok. 32 tys. grobów - obecnie pochowano tu szczątki ponad 18 tysięcy niemieckich żołnierzy. Akcję ekshumacji i przenoszenia szczątków żołnierzy prowadzi polska Fundacja Pamięć wraz z Niemieckim Ludowym Związkiem Opieki nad Grobami Wojennymi. Przed pochówkiem podejmowane są starania identyfikacji zmarłego. Na przeciw cmentarza znajdziemy typową leśniczówkę Małolesie, z budynkami gospodarczymi. Zabudowania pochodzą prawdopodobnie z początku XX wieku. Obecnie jest już w rękach prywatnych. Budynek mieszkalny jest wyremontowany. Ale na uwagę zasługuje stodoła, zbudowana w stylu ryglowym tzw. pruski mur.

Wróciliśmy na szlak, i po chwili historycznym brukiem dotarliśmy do Glińca. Tutaj oczywiście postój na polanie rekreacyjnej. A jest tu najważniejsza atrakcja botaniczna Puszczy Bukowej i co najważniejsze prawie ogólnodostępna - niestety zimą zamknięta, czyli Ogród Dendrologiczny w Glinnej im. prof. Jerzego Tumiłowicza. Historia ogrodu sięga roku 1823, gdy powstały tu prywatne szkółki drzew, przejęte w 1870 roku przez nadleśnictwo państwowe w Śmierdnicy. To właśnie z tego okresu pochodzi większość najstarszych, pomnikowych dzisiaj okazów egzotycznych drzew. Sadzono je na obrzeżach powierzchni produkcyjnej jako ozdobę, celem obserwacji nad mrozoodpornością lub jako matecznik do dalszego rozmnażania. Szczególnie zasłużonym w tej dziedzinie był pracujący tu przez wiele lat w końcu XIX w. nadleśniczy ze Śmierdnicy - Carl Ludwig Gene. Pierwsza informacja o ogrodzie pochodzi z 1911 roku, zaś spis z roku 1938 wykazuje obecność 51 egzotycznych gatunków drzew i krzewów. W okresie powojennym, aż do roku 1970, opieka nad ogrodem ograniczała się do budowy nowego ogrodzenia, ustawienia ławek, utrzymywania porządku. Mrozy, wichury, bujny rozrost rodzimej roślinności oraz brak nowych nasadzeń spowodowały, że do tego czasu ocalały tylko 23 gatunki z tej listy. Przez lata przebudowywano arboretum i sadzono nowe rośliny. Zgromadzona tu kolekcja liczy obecnie ponad 800 gatunków i odmian drzew i krzewów, przede wszystkim egzotycznych. Z uwagi na niewielką powierzchnię ogrodu ma charakter typowo uniwersalny. Można więc, podczas jednej wędrówki zapoznać się tu z różnymi grupami roślin drzewiastych. Warto odwiedzić to miejsce w różnych porach roku, gdyż tylko wówczas można uchwycić całe piękno ogrodu i okazów w zgromadzonej tu kolekcji.

Niestety, jako że zimą arboretum jest nieczynne, mogliśmy podziwiać jedynie niewielki fragment, w tym najbardziej charakterystyczny pień przy ogrodzeniu - mamutowiec olbrzymi. Został objęty ochroną jako pomnik przyrody Uchwałą Rady Gminy Stare Czarnowo z 25 października 2004 roku. Drzewo to było niegdyś największe w Polsce. Miało wysokość 40 m i średnicę pnia 142 cm. Niestety w 1987 roku ponad stuletni mamutowiec przemarzł w czasie srogiej zimy (-30 stopni). Dodatkowo zaatakował go grzyb opieńka miodowa. W ciągu czterech lat drzewo obumarło, uschło od środka. Usunięto pień i konary ze względu na bezpieczeństwo zwiedzających. Pozostawiono jedynie stopę mamutowca. Ma ona wysokość 10 m i 450 cm obwodu.

W tym miejscu dorwał nas deszczyk i ładne paręnaście minut, spędziliśmy pod wiatą. Jednak nie można było czekać wiecznie i ruszyliśmy dalej na szlak. Przez chwilę na Słonecznej Drodze, towarzyszył nam czerwony szlak pieszy im. Pawelskiego (Szczecin KIjewo-Glinna) https://wedrujznami.pl/P-C-ZGR-008 . Odeszliśmy od niego naszym zielonym szlakiem. Po chwili doszliśmy do malowniczego Karasiowego Stawu, pokrytego jeszcze lodem. Doszliśmy do węzła z niebieskim szlakiem pieszym im. Grońskiego (Szczecin Zdunowo-Szczecin Zdroje0 https://wedrujznami.pl/P-N-ZS/ZST/ZGR-043 . Przez chwilę towarzyszył nam na Leśnej Szosie. Odbiliśmy w lewo i błotnistą drogą dotarliśmy do Starej Drogi Kołowskiej. Skręcaliśmy w lewo, zostawiając szlak niebieski, i polną drogą skierowaliśmy się do Kołowa. Na skrzyżowaniu z Drogą Kołowską, mogliśmy zobaczyć kamienny drogowskaz z końca XIX wieku. Niestety po kilkudziesięciu latach, zatarły się niemieckie napisy. Skręciliśmy w lewo i mijając historyczną zabudowę doszliśmy do centrum wsi, gdzie był chwilowy postój przy kościele. I znowu historia :) .

Kołowo (niem. Kolow), położone jest na wysokości 135 m.n.p.m., na Polanie Kołowskiej. Posiada średniowieczny rodowód i historia sięga XII wieku, aczkolwiek w źródłach wymienieni jest w 1255 roku. Zbudowano ją w formie pomorskiej owalnicy. Władali nią kołbaccy Cystersi w okresie panowania Gryfitów, następnie po sekularyzacji dóbr kościelnych należała do państwowej domeny kołbackiej. Była we władaniu Brandenburczyków, a nawet Szwedów. Następnie wróciła pod panowanie pruskie i niemieckie. W 1945 roku z okolic Kołowa do natarcia w kierunku Odry, ruszyły radzieckie 47. armia i 2. armia pancerna. Po wojnie przynależna do Polski i tak jest do dnia dzisiejszego. Przy jednym ze stawów utworzono ścieżkę historyczna, z tablicami i zdjęciami dawnego Kołowa. Najważniejszym zabytkiem jest XIX wieczny kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zbudowano go na fundamentach wcześniejszej świątyni, pamiętającej zarząd Cystersów. Budynek wymurowano z granitowych ciosów do wysokości korpusu nawowego. Grzymsy, szysty i górne kondygnacje wieży, z czerwonej cegły. jej zwieńczeniem jest 6-boczny hełm ceramiczny z czterema wieżyczkami. To prawdopodobnie z wcześniejszej świątyni, zachowały się trzy płyty nagrobne, wmurowane w posadzkę. Szczególnie cenna jest płyta opata kołbackiego Jana Jordani, zmarłego w 1395 r.,. Wykonano ją z wapienia, o wymiarach 169 x 100 cm. Rysunek przedstawia postać zmarłego w cysterskim habicie, z laską opacką przytrzymywaną lewą ręką i z grubą księgą w prawej dłoni. Uderza wyrazista charakterystyka głowy z kosmykami włosów nad odstającymi uszami i mocnej w wyrazie twarzy. Rysunek obiega bordiura z napisem w łacińskiej minuskule: „anno. dni. mcccxcv. ipo. die. s. marie. magdalene. obiit. duus. johannes. jordani. abbas. xxii. hs. loci. q. eudem. locu. valde. laudabiliter. rexit. per. xix. anos. orate. deu. p. eo” (co znaczy: Roku Pańskiego 1395 właśnie w dniu św. Marii Magdaleny (tj. 22.VII) zmarł pan Jan Jordani opat w tym miejscu, który tu bardzo chwalebnie rządził 19 lat. Módlcie się do Boga za niego). Jest to jedna z niewielu zachowanych płyt, obrazująca zachodniopomorską plastykę nagrobną w okresie od 1 poł. XIV do pocz. XVI wieku. Dwie pozostałe płyty to; płyta koniuszego książęcego, zmarłego w 1615 i płyta łowczego, zmarłego w 1775 roku.
Z kościółkiem wiąże się miejscowa legenda. Głosi ona, że opat z Kołbacza zakochał się w pięknie Kołowa. Postanowił więc sprezentować mieszkańcom kościół. Takie rozwiązanie nie było jednak na rękę Diabłu, który nadal chciał panować nad całą puszczą. Kiedy kościół budowano, diabeł siedział cicho i myślał. Ale kiedy prace były już na ukończeniu, rozeźlony Boruta wszedł na pobliski szczyt i cisnął w kościół ogromnym głazem. Głaz upadł jednak dużo bliżej, niż myślał Diabeł. Dziś można go zobaczyć w jednej z bocznych kotlin, nieopodal Szwedzkiego Młyna. Mieszkańcy na pamiątkę zdarzenia ochrzcili go Diabelskim Głazem.
Jak to zwykle bywa, wokół kościoła znajduje się cmentarz przykościelny. Zachował się w sporej części mur kościelny z bramą. Gdy przyjrzymy się bliżej, zobaczymy pniaki ściętych drzew, które kiedyś obmurowano przy remoncie muru. I niestety w późniejszym okresie spora część starodrzewu, została wycięta. Dzisiaj to jedynie pojedyncze drzewa, głównie jesiony wyniosłe klony i jawory. Zachowała się również część nagrobków. Są to kamienne krzyże z drugiej połowy XIX wieku, żeliwne ogrodzenia kwater, obudowane mogiły ziemne, podstawy płyt nagrobków oraz stele nagrobne z inskrypcjami. Jednak cmentarz posiada prawdopodobnie wcześniejszy rodowód, datowany jest nawet na XIII wiek. Wówczas to, przy ówczesnym kościele, chowano tu mieszkańców i ponoć nawet kołbackich mnichów.

Niestety nie zachował się zespół dworski w Kołowie, który został zniszczony w 1945 roku. Pozostały ruiny tarasu i fundamenty budynku, w pobliżu piwnica – lodownia z kopulastym sklepieniem. Park dworski o pow. ok. 0,3 ha z pojedynczymi okazami starodrzewu. Całość schowana pomiędzy zabudową.

Po zwiedzeniu Kołowa, ruszyliśmy w dalszą trasę. Mijaliśmy ciekawe budynki w tym szachulcową stodołę. Przed końcem wsi, kręciliśmy w ulicę Barcza. Po minięciu ostatnich zabudowań, weszliśmy na stary trakt pod nazwą Kira. Przed nami rozciągał się widok malowniczej alei starych, pomnikowych dębów. Po lewej widzieliśmy szeroko kojarzony maszt RTV, Ustawiony został na Lisicy - drugim, co do wysokości szczytem Wzgórz Bukowych i ma 140 m n.p.m.. Warto wiedzieć że w latach 20-tych XX wieku ustawiono tutaj wieżę spadochronową. Następnie, po przebudowaniu użytkowano ją, jako wieżę widokową o wysokości 36 metrów (szkoda że teraz takowej nie ma). A było po co - widok na Binowo i Kołbacz, a w pogodne dni - nawet wysoką wieżę pyrzyckiego kościoła. Ale i teraz ze skraju lasu, możemy zobaczyć malowniczą południową panoramę. W 1968 roku w jej miejscu stanęła 228-metrowa iglica stalowa z antenami RTV. W późniejszych latach dobudowano jeszcze antenę paraboliczną, a maszt podwyższono o kolejne 25 m. W roku 1985 wzniesiono nowy maszt o wyso­kości 267 metrów. Cztery lata później starą konstrukcję rozebrano do wysokości 61 metrów. Wieża widoczna jest z wielu kilometrów i jest charakterystycznym punktem orientacyjnym.

Ponownie znaleźliśmy się w Puszczy Bukowej. Weszliśmy na żółty szlak pieszy im. Krzywoustego https://wedrujznami.pl/P-Y-ZS/ZGR-046 . Wędrując nim pośród bukowych wzniesień, wzdłuż malowniczej doliny Lisiego Potoku, dotarliśmy do celu naszej wyprawy - Lwiej Paszczy. Przez wiele lat, z pobliskiego zbocza, z położonego nieco wyżej mokradełka, wypływało źródełko, zasilające Lisi Potok. Aż w 1893 roku, ukryto je w pysku żeliwnego lwa, obudowanego kamiennym murem. Poniżej zbudowano zastoisko, z którego woda spływała do potoku. I tak było przez prawie 100 lat. Niestety, ktoś skradł żeliwnego lwa, wyrywając go ze ściany, pod koniec XX wieku. Została tylko uszkodzona rura. Źródełko znalazło częściowo inną drogę, wypływając nieopodal z gruntu. Przez kilka kolejnych dekad, kamienna obudowa się rozpadała, a nazwa źródliska pozostała tylko we wspomnieniach i na mapach. Aż w 2024 roku pojawił się w tym miejscu dr Marek Łuczak z Pomorskiego Towarzystwa Historycznego. Po wielu miesiącach starań i pozyskiwania sponsorów, rozpoczął odbudowę Lwiej Paszczy. Odwzorował ją na podstawie przedwojennych zdjęć. Aby nie kusiła złodziei, wykonano ją ze specjalnego polimeru. Następnie grupa wolontariuszy z Panem Łuczakiem, rozpoczęła odbudowę kamiennego murka, na czole którego osadzono głowę lwa. I tak dzięki niemu, to historyczne miejsce, ponownie jest celem wędrówek. Trzeba nadmienić, że miejsce to nosi również nazwę Źródła Gene (Gené Grund, Gené Quelle). Wywodzi się od nazwiska Carla Ludwiga Gené - nadleśniczego gospodarującego w puszczy od roku 1863, wielkiego miłośnika puszczy, protoplasty Ogrodu Dendrologicznego w Glinnej.

Obok źródełka jest wiata z ławkami i miejscem ogniskowym. Spędziliśmy tu blisko godzinę przy ognisku, smażąc kiełbaski i gasząc pragnienie napojami z termosów. Był też czas na pogaduszki. Po odpoczynku, ruszyliśmy w drogę powrotną do Śmierdnicy. Doszliśmy do węzła z czerwonym szlakiem pieszym i skierowaliśmy się nim do Kołówka. Tutaj część wyprawowiczów skróciła sobie trasę. My twardo Lisią Drogą i Zbójnym Traktem, doszliśmy do węzła z niebieskim szlakiem pieszym. Jednak zbliżający się wielkimi krokami zmrok, oraz wiedza o dość zabłoconym odcinku trasy spowodowała, że poszliśmy łatwiejszą drogą do Śmierdnicy. Doszliśmy Drogi Kołowskiej. Po prawej minęliśmy budynki dawnej leśniczówki Kołówko. Zespół składa się z parterowego domu z 1890 roku, wraz z dwoma budynkami gospodarczymi wybudowanymi z czerwonej cegły. Otoczono je grodzeniem, murowanym z kamienia polnego. Na przełomie XIX i XX wieku, znajdował się tu wielka owczarnia. A obecnie własność prywatna z hotelem dla koni.

Skręciliśmy w Drogę Kołowską, wędrując wzdłuż granic rezerwatu przyrody Kołowskie Parowy im. Józefa Lewandowskiego – rezerwat leśny o powierzchni 24,34 ha, utworzony 30 maja 1956, w województwie zachodniopomorskim, w środkowej części Szczecińskiego Parku Krajobrazowego „Puszcza Bukowa”, 1,5 km na wschód od Kołowa. Rezerwat jest lasem liściastym na zboczach wzniesień morenowych, którego głównym celem ochrony jest zachowanie lasu bukowego w różnych odmianach typologicznych (buczyna pomorska, Melico Fagetum typicum) z bogatymi zespołami roślin zielnych w runie. Przez rezerwat przepływa strumień Utrata, który nagle zanika i równie nagle pojawia się na powierzchni. Dno parowu zajmuje buczyna źródliskowa.

na kolejnym skrzyżowaniu skręciliśmy w Leśną Drogę. Dość szybkim tempem, maszerowaliśmy do Śmierdnicy. Po jakimś czasie, naszą uwagę zwróciło miejsce po lewej stronie drogi. Był półmrok, i wyglądało to na jakiś stary zrzut cementu. Jednak nic bardziej mylnego. Okazało się, że to pomnik przyrody Głaz Leśny (gnejsowy eratyk), wystający nieco ponad 30 centymetrów nad ziemią. Odkryto go podczas prac nad poszerzaniem Leśnej Drogi. Jest jednak w dużej mierze wciąż w ziemi, chociaż niewiele wystaje z gruntu, to może pochwalić się dużym obwodem, bo aż 1560 cm. Stąd już prosta droga do pętli autobusowej w Szczecinie Śmierdnicy. I jaki fart - od razu autobus linii 72, ostatni w sobotę :). I wszyscy trafili do domków. Jedni szybciej (ci co się odłączyli na Lisiej Drodze) oraz później ci co ostatecznie wracali autobusem, wrócili do ciepłych i suchych domków.

Do zobaczenia na szlaku.

====================================

Jeśli uważasz, że mój czas poświęcony planowaniu i realizacji wypraw, ich opisy, wart jest kawy, zafunduj - https://buycoffee.to/wiking-turystyka . Zapraszam do mojego sklepu z księgarnią turystyczną www.Wedrujznami.pl , gdzie po wpisaniu kodu rabatowego WYPRAWYZWIKINGIEM , otrzymacie 10% rabatu. Na stronie znajdziecie również opisy szlaków turystycznych Pomorza Zachodniego i nie tylko.
Do zobaczenia na szlaku. Materiały źródłowe: www.pomeranica.pl www.zabytek.pl www.Fotopolska.org i inne własne.

26/01/2025
107 wyprawa odbyła się na Ziemi Moryńskiej. Na lekko ponad 22 km trasę ruszyło 28 turystów. Obeszliśmy jezioro Morzycko,...
26/01/2025

107 wyprawa odbyła się na Ziemi Moryńskiej. Na lekko ponad 22 km trasę ruszyło 28 turystów. Obeszliśmy jezioro Morzycko, spotykając się z Panem Samochodzikiem, moryńskim rakiem, zabytkami, pomnikowymi drzewami oraz szeregiem legend moryńskich. Zaliczyliśmy również minimuzeum znaków drogowych. Pogoda ładnie dopisała, pomimo nieciekawych prognoz. Więc niczego więcej nie trzeba było, aby efektywnie i miło spędzić czas wolny. Fotogaleria pod linkiem - https://www.facebook.com/media/set/?vanity=wyprawyzwikingiem&set=a.1086539189937960 .
Jeśli podobała Ci się wędrówka ze mną, oraz poniższy opis trasy, zapraszam do postawienia mi wirtualnej kawusi, tak przydatnej przy tworzeniu relacji z rajdu, jak i przygotowywania nowych tras - https://buycoffee.to/wiking-turystyka . Tym co mnie nagradzają, serdecznie dziękuję. Wracamy do naszej trasy.
===============================
Wędrówkę rozpoczęliśmy z przystanku kolejowego, w Witnicy Chojeńskiej. Asfaltem ruszyliśmy do pierwszej miejscowości we wsi Gądno. Po drodze minęliśmy zabytkowy folwark z 1869 roku, jednak nie odbiliśmy do niego, mając dość ułożony czasowo plan wędrówki. Jednak wspomnę o nim dla potomnych, lub planujących swoje wędrówki. Zespół folwarczny w osadzie Niwka, zbudowano w 1856 roku i był własnością rodziny von Olesenów do II Wojny Światowej. Po wojnie został włączony do PGR-u w Witnicy. Do dnia dzisiejszego zachowała się rządcówka oraz budynki gospodarcze (obory i stodoły). Niestety uległy one sporej dewaloryzacji. Ale tak czy inaczej, mają już ponad 160 lat.

Dotarliśmy do zabudowań Gądna. Współczesna zabudowa jest wymieszana z historycznymi budynkami folwarku. Przywitał nas kościół, który powstał pod koniec XX wieku, w budynku dawnej kuźni. Skierowaliśmy swoje kroki do centrum wsi.

Gądno (niem. Guhden), posiada średniowieczny rodowód i pierwsza wzmianka pochodzi z 1460 roku. Początkowo należała do rodów rycerskich z zamku w Moryniu i była typową wsią rybacką. Kolejne lata, to zmiany właścicieli: rodzina von Schönnebeck (od 1608), ród von Papstein (od 1765) i Friedrich von Mühlheim (od. 1800). I tak z dóbr zamkowych, stałą się wsią rodową. Ostatni z nich wzniósł swoją siedzibę składającą się z pałacu, folwarku oraz parku pałacowego. W drugiej połowie XIX w. majątek stał się własnością rodziny von Globig z Saksonii, później przeszedł na własność rodziny von Rohr, władającej nim do 1945. Po wojnie, jak to wszędzie bywało, funkcjonował PGR. I jak to przeważnie bywa, po jego upadku w związku z przemianami ustrojowymi, wiele zabudowy uległo degradacji. Nad jeziorem stał również PGR-owski ośrodek wypoczynkowy oraz firmy Transocean. Mijaliśmy w sumie trzy. Niestety popadły w ruinę i są obecnie opuszczone. Gądno związane jest również z kultową serią książek Zbigniewa Nienackiego - Pan Samochodzik. Jest to domniemany Jasień, w Księdze Strachów. Przejdźmy do obiektów, które mijaliśmy.

PAŁAC W GĄDNIE, zbudowano w stylu klasycystycznym w zakresie 1830-1840 roku. Całkiem możliwe, że powstał w miejscu dawnej siedziby rodowej Schönebecków. Wówczas to zbudowano najprawomocniej dwór w konstrukcji ryglowej, po którym nie ma śladów. Nowy pałac, zbudowany został jako siedziba rodowa rodziny von Mühlheim. Autor projektu pałacu nawiązał do popularnego typu siedzib szlacheckich z XVIII/XIX wieku. Klasycystyczny pałac przez lata był wielkiej rangi rezydencją gminy Moryń należącą do marchijskich rodów rycerskich. Był ciekawie zdobiony, i posiadał wiele nawiązań do architektury antycznej (grecko-rzymskiej), szczególnie wewnątrz budynku. Po wojnie pałac został zasiedlony przez ludność napływową. Na jego terenie znajdował się sklep gminny. Od tego czasu rezydencja popadła w ruinę. Nie przeprowadzano istotnych remontów. Jeszcze w 2012 roku, posiadał część dachu. Jednak wilgoć, brak remontów spowodował jego zawalenie. I tak możemy obecnie podziwiać zdegradowaną ruinę. O zabezpieczenie zabytku stara się “FENIKS” Stowarzyszenie na rzecz odbudowy i rewaloryzacji Pałacu w Gądnie. Jednak czy uda się pozyskać wielomilionowe środki na odbudowę pałacu ?? Raczej wątpliwe. Stan murów jest tragiczny. Zapadnięty dach i część ścian, wszechobecna podatność na warunku atmosferyczne powodują, szybką degradację zabytku. Szczegółowe linki:
Zabytek.pl - https://zabytek.pl/pl/obiekty/g-258345
Strona Pałacu - https://palacwgadnie.wordpress.com/
Polska.org - https://polska-org.pl/9562125,Gadno,Palac_Gadno.html

Obok pałacu, na początku XIX wieku utworzono park naturalistyczny z elementami romantycznymi. Ogrodzony kamienno-ceglanym murem, posiadał szereg alejek spacerowych i dwa stawy. Ciągnął się od pałacu do jeziora i okolicznego lasu. Ostateczne urządzanie parku datowane jest na koniec XIX wieku. Po wojnie park ulegał dewastacji. Został wykorzystany i pośród starodrzewu utworzony ośrodek wczasowy szczecińskiego Transoceanu. Obecnie znajdziemy fragmenty muru parkowego oraz starodrzew, w tym między innymi okazy cisa, lip, dębu, grabu, daglezji zielonej, świerka kaukaskiego, wiązu górskiego, tawuły ożankolistnej, amorfy krzewiastej i inne. Najbardziej okazałymi drzewami parkowymi jest dąb o obwodzie 300cm oraz wiąz o obwodzie 430cm.

Do pałacu przylega, budowany od 1840 roku do początku XX wieku, zespół folwarczny. Składa się z budynków kolonii mieszkalnej oraz gospodarczych. Z budynków gospodarczych do dni dzisiejszego stoją; stodoły, budynki inwentarskie, stajnie, obora, spichlerzyk i rządcówka. Zachowały się również 4 budynki mieszkalne. Przy budynkach wykorzystanie nie tylko cegłę, ale i ciosy granitowe, co nadaje ciekawy i malowniczy widok budynkom. Po wojnie zarządzany był przez wojska radzieckie, następnie przez gminę Chojnę i ostatecznie Moryń, w formie PGR-u. Obecnie większa część budynków jest twe własności prywatnej.

I tak zakończyliśmy zwiedzanie gądnowskiego majątku. Ruszyliśmy na szlak, przechodząc drogą gruntową pośród folwarcznej zabudowy. Dotarliśmy do brzegu jeziora Morzycko. Jest to jezioro polodowcowe, z mocno urozmaiconą linią brzegową. Maksymalna głębokość wynosi 60 m, przez co występuje tu zjawisko kryptodepresji. Jego powierzchnia wynosi 342,7 ha. Całkowita długość linii brzegowej to 12 km. Wędrując malowniczym lasem (większość drzew porośniętych bluszczem), dotarliśmy do Morynia. Przy drodze wzdłuż jeziora minęliśmy Diabelski Fotel. Jest to głaz, z wycięciem przypominającym fotel. To miejsce bardzo polubił sobie diabeł, który często tam przesiadywał i łowił ryby. Najczęściej można było go spotkać w ciepłe lipcowe i sierpniowe noce. Z Diabelskim Fotelem związana jest legenda, która głosi, że rybak, któremu uda się złowić z tego fotela rybę, już zawsze będzie miał szczęście z połowach. Alejką wzdłuż jeziora dotarliśmy do dawnego cmentarza ewangelickiego - obecnie komunalnego. Powstał w połowie XIX wieku. Niestety ślady dawnych grobów są zatarte. Zachował się za to układ cmentarza z lipowymi alejami drzew oraz ceglaną kaplicą cmentarną. Znajdziemy tu również stare kasztanowce, jesiony, daglezje, wiązy i robinie akacjowe, często porośnięte bluszczem. Całość okala stary mur cmentarny. Z nekropolii, ruszyliśmy w kierunku dawnego cmentarza żydowskiego (kirkutu). Znajduje się pomiędzy murami miejskimi a prywatną posesją. To tylko niewielka część cmentarza, który powstał w tym miejscu w 1856 roku. Zdewastowano go w czasach III Rzeszy, podczas Kryształowej Nocy w 1938 roku, jak w późniejszym okresie. Do dnia dzisiejszego ostało się osiem macew, oraz stojący obok dom pogrzebowy, który obecnie pełni funkcję mieszkalną. Po chwili, minęliśmy mury miejskie i weszliśmy do historycznego Morynia. Wędrowaliśmy zachowanym średniowiecznym układem urbanistycznym zwiedzając miasto. Minęliśmy sporo zabudowy z XVIII i XIX wieku, w tym ładnie zachowane w konstrukcji szachulcowej. Niektóre posiadały tzw. przedproża. Warto kiedyś powrócić i pospacerować malowniczymi uliczkami Morynia. I tutaj rys historyczny miasta i najciekawsze obiekty.

Początki miasta sięgają X wieku, gdzie na leżącym obok półwyspie zbudowano gród obronny - jeden z najważniejszych grodów Kasztelani Cedyńskiej. Obok niego funkcjonowała niewielka osada rybacko-rolnicza, zamieszkiwana przez słowiańskie plemiona Pyrzyczan. Początkowo była pod władztwem Księstwa Pomorskiego. Pierwsza wzmianka o Moryniu pojawia się w 1263 roku, w dokumencie wystawionym przez księcia pomorskiego Barnima I. Z czasem osada przekształciła się w miasto, uzyskując prawa miejskie, jeszcze przed 1306 rokiem. W tym okresie miasto szybko się rozwijało. Otoczone je kamiennym murem obronnym, rozbudowano kościół, wprowadzona władzę rady miejskiej i sądowniczą. W 1320 roku, zdobyte miasto dołączyło do Nowej Marchii. W 1360 roku, w miejscu dawnego grodu, zbudowano zamek, który zamieszkiwało 7 rycerzy ze służbą. Zniszczono go w XIV wieku, po najeździe wojsk pomorskich. Od 1373 roku, był we władaniu korony czeskiej. W 1402 roku sprzedano miasto (jak i sam region) Polsce. Zarząd korony polskiej nie trwał długo - zostało sprzedane zakonowi krzyżackiemu. Należał do niego aż do 1454 roku. W międzyczasie został zniszczony i splądrowany przez wojska Husyckie, podczas wojny polsko-krzyżackiej w 1433 roku. Na trzy stulecia stracił status miasta i był traktowany jako wieś rycerska. Z czasem trafił w ręce prywatnych właścicieli, w tym rodziny Schönebeck z Grądna. Następne lata zniszczyły tkankę miejską Morynia. Miasto nawiedziły trzy pożary, oraz działania wojenne podczas wojny trzydziestoletniej. Miasto zaczęło się podnosić z ruin w XVIII wieku, aby w XIX wieku, ponownie odzyskać autonomię. To właśnie z tego okresu, pochodzi historyczna zabudowa miasta. Posiadało majątki w okolicznych wsiach. W drugiej połowie XIX wieku uzyskał połączenie kolejowe - stacja w Przyjezierzu, zaś jezioro i okoliczne lasy sprzyjały rozwojowi turystyki wypoczynkowej. Podczas II wojny światowej uległo nieznacznemu zniszczeniu. Po wojnie w rękach Polski. I tak jest do dnia dzisiejszego.

Najważniejszym zabytkiem Morynia (również Pomorza Zachodniego), jest kościół romański z XIII wieku, pod wezwaniem Ducha Świętego. Wybudowany jest z kamieni i ciosów granitowych, na planie krzyża. W drugiej połowie XIV wieku dobudowano unikatową wieżę wolnostojącą z przejazdem, zaś w XV gotycką zakrystię. Wewnątrz i na zewnątrz kościoła zachowała się częściowo dekoracja sgraffitowa. W ścianie północnej prezbiterium zachowane są fragmenty średniowiecznych polichromii geometrycznych i figuralnych z postaciami diabłów grającymi w karty. Zaś za ołtarzem głównym, znajduje się unikalny w skali kraju ołtarz z kostki granitowej, zbudowany na przełomie XII i XIII wieku. W 1540 roku, przeszedł w ręce ewangelików. Kościół na pewno był uszkodzony podczas wojny trzydziestoletniej. W XVIII wieku wyremontowano górna część wieży i dobudowano drewniane zwieńczenie wieży z latarnią. Barokowe wyposażenie kościoła ufundowała rodzina Schönebeck z Grądna. Na szczególną uwagę zasługuje barokowa ambona z pocz. XVIII w., dzieło znanego snycerza Heinricha Bernhardta Hattenkerella. Dodatkowo znajdziemy neogotycki prospekt organowy z 2. poł. XIX w., świecznik-korona z końca XIX lub pocz. XX wieku. W ścianę wmurowane jest epitafium z 1750 r. z portretem Schönenbecka. Jak przy każdym kościele, tak i tu, w jego otoczeniu znajdował się cmentarz. Pochówków dokonywano od powstania kościoła. Jednak do dnia dzisiejszego prawie nic się nie ostało. Niestety kościół jest zamknięty i ciężko zwiedzić go z marszu. Co ciekawe, podobnie jak w kościele w Dolsku, na murze wieży kościelnej, widoczny jest rysunek szachownicy. To właśnie te tajemne znaki badał Pan Samochodzik w Księdze Strachow, gdy szukał skarbu Templariuszy.

MURY MIEJSKIE, zbudowano po uzyskaniu praw miejskich przez Moryń (1306) i poddawano je stałej rozbudowie. Co ciekawe nie stosowano typowej dla miast cegły. Budulca granitowego było tu bardzo dużo, przyniesionego przez lodowiec. Wzniesione zostały z ciosów granitowych i kamienia polnego. Stanowią jeden z nielicznych na Pomorzu Zachodnim przykładów średniowiecznych umocnień miejskich, zachowanych niemal na całym obwodzie (brakuje około 100 metrów od strony zachodniej, gdzie 1 1870 roku zbudowano sierociniec zespołu dawnej Fundacji Kocha). Otaczają ono miasto owalem, o średnicy 300 metrów. Wysokość murów dochodziła 7 metrów, zaś grubość 1,2 metra. W ciągu murów usytuowane były dwie gotyckie bramy; Młyńska (Chojeńska) od zachodu oraz Mieszkowicka od południa, oraz furta wodna, prowadzącą nad jezioro i do zamku. Niestety zostały one rozebrane wraz z przedbramiami w 1755 roku - obecnie są tu wjazdy do miasta z XIX wiecznymi słupami. Na 1325 metrach murów obronnych, zachowało się 27 baszt wykuszowych (pierwotnie było ich 32-40). Wysokością przewyższały mury o jedną kondygnację. Ich zróżnicowana szerokość wahała się od 5,2 do 6,1 metra. Poza murami, miasto obiegały fosy i wały ziemne, rozebrane w 1819 roku. Nie obroniły one jednak miasta podczas polsko-czeskiej wyprawy na ziemie Zakonu Krzyżackiego 1433 roku, walczącej nie tylko na ziemiach Nowej Marchii, ale dotarła aż do brzegów Morza Bałtyckiego. Stan fortyfikacji był wówczas tak opłakany, iż rozważano nawet ich całkowitą rozbiórkę, jednak już po 1442 roku mury naprawiono i podwyższono. Być może w trakcie tych prac zostały one przystosowane do użycia ręcznej broni palnej (przedpiersia z otworami strzeleckimi). Obecnie zostały zrównane z murami obronnymi. Obecna wysokość murów nie jest pełna, obecnie miejscami dochodzi dziś do 4,5 metra. Korona jest obniżona zwłaszcza po stronie wewnętrznej, z powodu podniesienia poziomu miasta od czasów średniowiecza.

Oczywiście nie mogliśmy ominąć rynku miejskiego z XIX wiecznym ratuszem i zabudową miejską. Zobaczymy tu fontannę Wielkiego Raka. To atrakcja i symbol miasteczka. Wielki Rak to fikcyjna postać z ponad 300-letniej legendy miasteczka. Opowiadali ją sobie jeszcze niemieccy mieszkańcy. Przypomina legendę o dzielnym młodzieńcu Raku, który uratował mieszkańców grodu Moryń od śmierci głodowej, gdy zostali oni otoczeni przez Brandenburczyków. Odważny Rak przedostał się przez oddziały wroga, sprowadził pomoc, ale sam zginął z rąk wroga. Przed śmiercią zdążył jeszcze krzyknąć do oblężonych, że pomoc już nadchodzi. Ugodzony toporem w głowę miał wpaść do jeziora. Obrońcy Morynia jednak go usłyszeli i dzielnie wytrwali aż do przybycia pomocy. Odparto wroga, a opowieść o bohaterskim Raku przekazywano sobie z ust do ust jeszcze przez wiele lat. Podobno w pogodne letnie noce wyłania się z fal jeziora olbrzymi rak, przybliża się do brzegu jeziora i patrzy w kierunku miasta, a o świcie znika w jeziorze. Legenda mówi, że jest to zaczarowana dusza obrońcy moryńskiego grodu - dzielnego młodzieńca Raka, który do dziś pilnuje swego grodu.

I tak zakończyliśmy, dość szybkie zwiedzanie Morynia. Z miasteczka wyszliśmy ulicą Jeziorną, ponownie przechodząc przez średniowieczne mury miejskie - dawną furtę Wodną (jeziorną). Weszliśmy do tajemniczej krainy Geoparku. “Kraina Lodowca nad Odrą”, czyli Aleja Gwiazd Plejstocenu prowadzi brzegiem Jeziora Morzycko i wchodzi w skład Promenady Wielkiego Raka biegnącej w stronę miejskiej plaży. Na trasie można spotkać naturalnej wielkości mamucicę Geosię i jej synka Morynka. W środkowej części ścieżki utworzono Aleję Gwiazd Plejstocenu. Znajduje się tam 10 tablic z rysunkami i opisami ssaków, żyjących w okresie ostatniej epoki lodowcowej. Pod każdą tablicą usytuowane są tropy opisywanych zwierząt, czyli wmontowane w ziemię płyty z odlewami naturalnej wielkości. Dodatkowo znajdują się tam modele naturalnej wielkości: konia przewalskiego, niedźwiedzia jaskiniowego i tygrysa szablozębnego. Wędrowaliśmy wzdłuż brzegu jeziora Morzycko, aż dotarliśmy do plaży miejskiej z pomostem. Stąd skierowaliśmy się na półwysep z reliktami zamku.

ZAMEK MORYŃ (GRODZISKO). Oddalony jest około 1 kilometra od Morynia. Miejsce grodu usytuowanego na półwyspie (kiedyś wyspie), świetnie nadawało się do obrony, otoczone jeziorem i bagnami. Już w X wieku był to gród obronny Pyrzyczan i należał do XIII wieku należał do Księstwa Pomorskiego. W drugiej połowie XIII wieku, gród i osada Moryń, zostały zdobyte i włączone do Marchii Brandenburskiej (Nowej Marchii). W miejscu słowiańskiego grodu, rozpoczęto budowę zamku Stolzenburg w Moryniu. Wiązana jest z margrabią brandenburskim Ottonem V i datowana na trzecią ćwierć XIV wieku. Według Z.Radackiego służył on jako obóz postojowy wojsk marchijskich, gdyż był dogodną bazą wypadową w zaborczych planach Brandenburgii. Wymieniany jest w źródłach z 1373 i 1375 roku. Zamek składał się z kamiennych murów obwodowych założonych na planie koła o średnicy około 65 metrów. Zostały one posadowione na dawnych wałach. Wjazd do zamku prowadził od zachodu, przez fosę otaczającą budowlę. Zabudowa zamkowa składała z bramy, stojącego obok domu mieszkalnego, oraz leżącego naprzeciw budynku gospodarczego. Murgrabia Brandemburski Otton V, osadził na zamku siedmiu rycerzy, mianując ich burgrabiami. Po zdobyciu Nowej Marchii przez czeskiego króla Karola IV, szczeciński książę Świętobór I odzyskał część kasztelani cedyńskiej i wówczas prawdopodobnie zdobył i zniszczył zamek w Moryniu. Świadczą o tym źródła z 1399 roku, mówiące o spustoszeniu miejsca zwanego Stolzenburg. Od tego czasu ruina zmieniała właścicieli, lecz nigdy nie została odbudowana. Miejsce straciło charakter militarny ostatecznie w czasach władania przez Zakon Krzyżacki. Trwający 600 lat proces, spowodował degradację ruin zamku, a niegdyś wyspa, połączyła się na stałe z lądem. Jeszcze niedawno całe wzgórze zamkowe było porośnięte lasem i znajdowało się na terenie ośrodka. Obecni właściciele ośrodka, rozpoczęli odbudowę w formie trwałej ruiny, zamku i terenów przyległych. Prowadzone były również prace archeologiczne. Oczyszczono wzgórze zamkowe i rozpoczęto proces przywracania miejsca turystyce. Obecnie możemy mostem, przejść przez suchą fosę i pozostałości bramy na dziedziniec zamkowy. Odkryto i częściowo zabezpieczono ruinę domu mieszkalnego rycerze. Oczyszczono o zabezpieczono fragmenty murów obronnych, ustawiając na nich drewnianą platformę. Odkryto również fundamenty budynki mieszkalnego. Na terenie zamku i dawnego podgrodzia, organizowane są imprezy historyczne. Oby właścicielom ośrodka Szafir, nie zabrakło funduszy, na dalsze prace renowacyjne.

Cieszy fakt, że współwłaściciel ośrodka Tomasz Zalewski, pozwolił nam poszwendać się po terenie zamku, dzięki czemu mogliśmy z bliska zobaczyć ten obiekt jak i wykonane prace. Po zwiedzeniu wróciliśmy do Morynia. Idąc ulicą Jeziorną, jeszcze raz zobaczyliśmy ciąg murów obronnych, ale i kolejną, nieoczywistą atrakcję przed nimi. Jest to tzw. Kamienny Ogród, na którym zgromadzono ponad 40 głazów narzutowych, które pochodzą ze wzgórz otaczających miasto. Minęliśmy Szkolne Schronisko Młodzieżowe i ulicą Dworcową skierowaliśmy się ku wyjściu z Morynia. Doszliśmy do Moryńskiego Młynu i położonego nieopodal dość zapomnianego, umieszczonego pośród zabudowy miejskiej, XIX wiecznego wiatraka holenderskiego. Niestety dojścia do wiatraka nie ma i jest na terenie prywatnym.

ZESPÓŁ MŁYNA WODNEGO I WIATRAKA.
Wiatrak holenderski w Moryniu, zbudowano obok zespołu młyna wodnego pod koniec XIX wieku. Wiatrak miał cztery kondygnacje; dwie dolne kamienne, dwie górne ceglane. Zbudowano go na podstawie ośmioboku, zwężającego się ku górze. Posiada duże, ostrołukowe okna. Całość nakryto wieloboczną czapą z obrotowym wiatrakiem. Obecnie jest ruiną z dwoma kamiennymi kondygnacjami. Niema kondygnacji ceglanej, drewnianej balustrady oraz obrotowego wiatraka. W 2004 roku były szumne plany kawiarenki, punktu widokowego, nieopodal hotelu .... co wyszło widać dzisiaj.
Historia Moryńskiego Młynu Wodnego jest o wiele starsza. Pierwszy młyn wodny stał tu już prawdopodobnie w średniowieczu. Udokumentowana jest jego sprzedaż przez miasto, Zakonowi Krzyżackiemu. Po kilkudziesięciu latach młyn wrócił do włości brandenburskich a następnie otrzymała go rodzina Schönebeck z Gądna. Był również własnością Zakonu Joannitów w Słońsku. Następnie trafił w ręce Schultz'ów, aż do początku XX wieku. Później zmieniał właścicieli aż do 1945 roku. Obecnie zachowana zabudowa młynu i domu młynarza pochodzi z początku XX wieku. Wcześniejsza zabudowa była konstrukcji szachulcowej, jednak ją rozebrano i zbudowano nowe budynki, wykorzystując prawdopodobnie kamienne fundamenty. Pierwotnie napędzany był kołem wodnym, które było obracane siłą wody ze spiętrzonego stawu młyńskiego. Dopiero później zastosowano turbinę wodną Francisa, a następnie zastosowano napęd elektryczny. Młyn funkcjonował do lat 70-tych XX wieku. Co ciekawe zachował on do dnia dzisiejszego praktycznie całość mechanizmów. Młyn można zwiedzać podczas różnych wydarzeń historycznych w Moryniu. Obecnie zarządza nim Stowarzyszenie Moryński Młyn Wodny.

Tuż obok zespołu młyna wodnego, umiejscowiona jest minimuzeum znaków drogowych. Wystawa przyciąga uwagę unikalnymi eksponatami związanymi z drogownictwem, które są swoistym zapisem rozwoju infrastruktury. Ekspozycja powstała dzięki zaangażowaniu pasjonatów z RDW w Chojnie, którzy włożyli wiele wysiłku, aby stworzyć to wyjątkowe miejsce. Ich celem było nie tylko zachowanie pamiątek z minionych inwestycji drogowych, ale także edukacja mieszkańców i turystów na temat znaczenia dobrze zaprojektowanych i utrzymanych dróg. Jest nawet osioł z wózkami tramwajowymi.

Po krótkim odpoczynku, ruszyliśmy ku Przyjezierzu. To kolejna wieś na naszym szlaku ze średniowiecznym rodowodem. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1399 roku (Boterwalde). Była wówczas słowiańską osadą nad jeziorem Morzycko. Od początku istnienia wieś była związana z zamkiem w Moryniu, z uwagi na znajdującą się w tej miejscowości przeprawę promową. . Z krótką przerwą w posiadaniu rodziny von Sack do 1718 roku (również właścicieli zamku w Moryniu). Następnie włączona do własności królewskiej. Oprócz zabudowy wiejskiej z przełomu XIX i XX wieku, znajdziemy w niej kilka zabytków. Znajdziemy relikty cmentarza poewangelickiego z połowy XIX wieku, kościół oraz zespół dworsko-parkowy z folwarkiem.
Kościół stoi na wzniesieniu w centrum wsi. Pierwszy zbudowano w tym miejscu w 1401 lub 1410 roku. Wokół niego znajdował się średniowieczny cmentarz - obecnie brak śladów. Kościół który obecnie widzimy, pochodzi z początku XIX wieku. W sumie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Z wyposażenia możemy zobaczyć chrzcielnicę z 1820 roku oraz dwa dzwony z 1804 i 1918 roku. Na szczęście nie poszły na zapotrzebowanie wojenne III Rzeszy.
Na przeciw kościoła możemy zobaczyć ruiny folwarku oraz dwór z przylegającym do niego parkiem krajobrazowym oraz folwarkiem. Obecnie jest w rękach prywatnych, więc nie wchodziłem w teren. Wiadomo ze źródeł historycznych że w XVI wieku nad brzegiem jeziora powstała kaplica. Nieopodal jeziora istniała także siedziba rodu von Sack, która do XVIII wieku wzniesiona była w konstrukcji szachulcowej. Prawdopodobnie zachowana do dnia dzisiejszego w piwnicy piękna sala ze sklepieniem krzyżowo-żebrowym jest jedynym reliktem ówczesnej budowli. W połowie XVIII wieku dwór, będący wówczas siedzibą zarządu domeny królewskiej, został gruntownie przebudowany uzyskując barokowo-klasycystyczny wygląd. Również z tego okresu pochodzi zabudowa folwarczna majątku. Ponownie został przebudowany około 1800 roku zmieniając wejścia w elewacjach i układ wnętrz. Podczas ostatniej większej przebudowy, która miała miejsce pod koniec XIX stulecia, dobudowano od strony elewacji północnej dwa skrzydła, z których do dzisiaj zachowało się tylko jedno skrzydło – zachodnie. Obok dworu na terenie półwyspu Jeziora Morzycko, założony został 3 hektarowy park, w którym zachowały się pomnikowe okazy wiązów polnych, jesionów, dębów i aleja kasztanowców. Obecnie jest to budynek parterowy z wysuniętym ryzalitem zwieńczonym tympanonem, z dobudowanym krótkim skrzydłem bocznym, kryty dachem mansardowym. Obecnie obiekt popada w ruinę, czekając na sprzedaż. W sąsiedztwie znajdują się ruiny zabudowań folwarcznych.

Wędrując przez Przyjezierze, dotarliśmy do lasu. Przeszliśmy przez rzeczkę Słubię i skierowaliśmy się do brzegu Jeziora Morzycko. Malowniczą drogą, w cieple ogrzewających nas promieni słonecznych, z niesamowitymi widokami dotarliśmy do prywatnego pola namiotowego. Tutaj krótki odpoczynek i spojrzenie, na znajdujący się po drugiej stronie Moryń. Weszliśmy w ścieżkę, mijając po lewej cztery budynki dawnego ośrodka wypoczynkowego. Czasy na mały urbex nie było. Mijaliśmy kolejne ośrodki, które są obecnie porzucone i popadają w ruinę. Po dojściu do plaży, skierowaliśmy się ponownie do centrum Gądna i dostarliśmy do Polany Pana Samochodzika. Tutaj czekała na nas Kasia Kupczyk - Sołtys Gądna. Ugościła nas kiełbaskami, które upiekliśmy na ognisku. Czekała na nas również kawa i herbata, którą mogliśmy wypić z lokalnym miodem malinowym i porzeczkowym. Serdecznie podziękowaliśmy Kasi i ruszyliśmy do Witnicy Chojeńskiej, skąd wróciliśmy do domków.

Do zobaczenia na szlaku.

====================================

Jeśli uważasz, że mój czas poświęcony planowaniu i realizacji wypraw, ich opisy, wart jest kawy, zafunduj - https://buycoffee.to/wiking-turystyka . Zapraszam do mojego sklepu z księgarnią turystyczną www.Wedrujznami.pl , gdzie po wpisaniu kodu rabatowego WYPRAWYZWIKINGIEM , otrzymacie 10% rabatu. Na stronie znajdziecie również opisy szlaków turystycznych Pomorza Zachodniego i nie tylko.
Do zobaczenia na szlaku. Materiały źródłowe: www.moryn.pl www.zabytek.pl i inne własne.

Sławomir Jasek - Burmistrz Gminy Moryń
Urząd Miejski w Moryniu
Biuro Informacji Turystycznej w Moryniu
Katarzyna Kupczyk
Rowerem na szlaku Pana Samochodzika-rajd rowerowy

Adres

Szczecin

Strona Internetowa

http://www.szlakiturystyczne.eu/, https://wycieczki.szczecin.pl/, http://www.przystanglebokie.p

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Klub Turystyczny Wyprawy z Wikingiem - przewodnik Robert Filipski umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Firmę

Wyślij wiadomość do Klub Turystyczny Wyprawy z Wikingiem - przewodnik Robert Filipski:

Widea

Udostępnij