13/09/2024
Czy żeglarz doskonały ma płeć?
Postanowiłem napisać ten artykuł ponieważ widzę, że temat aż prosi się o rozwinięcie i może wyniknie z tego ciekawa debata.
Generalnie jeśli zostawimy na chwile na bok feminizm, "genderyzm" i całą tą ideologie równości i popatrzymy z punktu widzenia średniej statystycznej, a także oczywiste fakty biologiczne, dojdziemy do pewnych konkluzji. Zaznaczam, że mówimy tutaj o tendencjach a nie pojedynczych anomaliach (jak np. niesamowicie predysponowana kobieta która się zdarza jedna na milion) Jakie są fakty:
1. Mężczyźni są silniejsi fizycznie przez testosteron.
2. Mężczyźni są mniej skorzy do wpadania w panikę lub osłupienie w sytuacji krytycznej. Naturalny instynkt mężczyzny mówi mu - "WALCZ ALBO GIŃ!". U większości kobiet naturalny instynkt mówi raczej: "Uciekaj!".
3. Mężczyźni są bardziej skorzy do podejmowania ryzyka, kobiety raczej wolą stawiać na maksimum bezpieczeństwa.
4. Mężczyźni są bardziej skorzy do przeceniania swoich możliwości, kobiety są raczej bardziej lękliwe i mniej skore do brawury.
Zanim przełożymy te cztery proste obserwacje na świat żeglarski najpierw uzasadnijmy powyższe.
1. Jest to oczywista obserwacja. Chyba nie trzeba tego nikomu tłumaczyć ale przypominam, że mówimy o zwykłych jednostkach które są w pewnym sensie średnią z całej populacji. Jasne, że są kobiety które targną w martwym ciągu 250kg i faceci co nie podniosą nawet masy własnego ciała z ziemi ale to są raczej skrajne wartości rozrzutu standardowego.
2. Ten punkt może się wydawać kontrowersyjny w dzisiejszym świecie ale człowiek jako efekt tysięcy pokoleń poprzedzających go, w których o życiu i śmierci decydował instynkt kobiety i mężczyzny, oczywistym jest fakt, że instynkt ten musi działać nieco inaczej u kobiety niż u mężczyzny. Mężczyzna który uciekał przed zagrożeniem, pozostawiając kobietę na pastwę losu z dzieckiem, nie miał dzieci nie tylko z powodu, że np. zginęły wraz z matką ale też dlatego, że w wiosce nie chciałaby go żadna kobieta :P. Z drugiej strony kobieta waleczna jak amazonka mogłaby łatwo niepotrzebnie się narazić i z większym prawdopodobieństwem zginąć niż jeśli narażałby się mężczyzna. Co więcej, śmierć kobiety w wiosce musiała być gorsza dla prosperity niż śmierć mężczyzny ponieważ mniej kobiet w wiosce to mniej dzieci na rok... a jeśli jednego faceta mniej... ilość dzieci na rok pozostawałaby mniej więcej taka sama pod warunkiem, że ilość mężczyzn jest wystarczająca do utrzymania bezpieczeństwa kobiet w wiosce. Chcąc nie chcąc, tego prostego faktu ewolucyjnego nie pozbędziemy się z naszego software'u przez najbliższe tysiące lat i być może nawet nigdy.
3. Tutaj również kłania się ewolucja i bezwzględna gra o szanse przetrwania/posiadania potomstwa. "Kto nie ryzykuje ten nic nie ma tyczy się obojga" płci jednak to mężczyznom bardziej opłacało się podejmować ryzyko niż kobietom. Łączy się to bezpośrednio z punktem 2. Kto ryzykował bardziej niż kobiety ten miał więcej potomstwa od tego który zbierał borówki razem z kobietami zamiast polować z dzidą na jelenia. Oczywiście kto ryzykował za bardzo ten ginął.
4. To kolejny punkt który łączy się bezpośrednio z poprzednimi. Ewolucja w pewnym sensie mężczyzn cały czas testuje. Rodzi się facet i najlepiej by było gdyby był ryzykantem ale tak nie za bardzo... Najlepiej dokładnie na tyle na ile pozwalają na to czasy i otoczenie w którym żyje - tak w sam raz żeby sobie kuku nie zrobił. Więc mężczyzna (jeśli ma osiągnąć sukces w postaci licznego potomstwa), musi być kimś kto kroczy po dość cienkiej linie przez całe życie. Wejdzie do klatki i będzie się naparzał z równym przeciwnikiem ponieważ gość kalkuluje, że ryzyko się opłaca (stawka duża, możliwości oszacowane). Jednak błędy się zdarzają i potrafią kosztować słono (nawet utratą życia). Niestety smutna prawda jest taka, że mężczyźni są w pewnym sensie wymienialni (w kontekście tego jak szybko dostarczają nowe dzieci). U kobiet jest natomiast na odwrót ponieważ są niezastępowalne z tej perspektywy (jeden facet zapłodni 100 kobiet ale 100 facetów nie zapłodni naraz jednej kobiety). Kobieta nie musiała podejmować nigdy ryzyka takiej skali jak mężczyzna który rywalizował z całą rzeszą innych kolesi z jednym wyjątkiem - ciąża była głównym ryzykiem. I to ryzyko ma dwa aspekty - sama ciąża, kobieta mogła umrzeć przy porodzie (na to ryzyko nikt nie miał wpływu, takie czasy). Drugi aspekt - czas w czasie ciąży i po ciąży (ryzyko które mogła zmniejszyć zadając się z właściwymi mężczyznami). Właściwymi, to znaczy, takimi którzy jej nie opuszczą z brzuchem oraz będą się opiekować nią i dzieckiem po narodzinach. Z tego względu, u kobiet praktycznie nie ma mowy o przecenianiu swoich możliwości.
A jak to teraz wszystko się ma do żeglarstwa i jak brzmi odpowiedź na pytanie: "Czy żeglarz doskonały ma płeć?"
Najpierw może, co w ogóle oznacza to wszystko w kontekście żeglowania. Czym jest żegluga?:
a) obsługa techniczna jachtu (ciąganie lin, praca fizyczna)
b) podejmowanie decyzji
c) manewrowanie
d) planowanie (wyznaczanie tras, analiza pogody)
Oczywiście można tego wymieniać więcej ale w kontekście tego tekstu, raczej nie ma to sensu. Teraz, jeśli spojrzymy na aspekty żeglugi (powyżej) pod kątem tego co powiedziane zostało wcześniej na temat predyspozycji biologicznych (wynikających z milionów lat ewolucji) to co możemy stwierdzić na temat kobiet i mężczyzn:
MĘŻCZYŹNI
1. Z całą pewnością lepiej sobie poradzą z zadaniami wymagającymi pary fizycznej. Można się spodziewać też większej wytrzymałości na długotrwały stres.
2. Z całą pewnością lepiej poradzą sobie na ogół z sytuacjami krytycznymi. Jeśli na pokładzie jest chaos, szykuje się panika załogi to mężczyzna jest tym który ma większą szansę zapanować nad sytuacją niż kobieta. Trzeba komuś dać z plaskacza na otrzeźwienie - on to zrobi. Trzeba wydrzeć ryja - on to zrobi lepiej niż kobieta.
3. Brawurowość w konteście żeglarstwa jest niestety mało przydatna jeśli nie bezużyteczna. Jest to ten rodzaj sportu w którym błędy kosztują zbyt dużo, żeby podejmować ryzyko bez doskonałego poznania SIEBIE i SWOICH możliwośći oraz ZAŁOGI i JEJ mozliwości. Innymi słowy - statek częściej ulegnie uszkodzeniu lub zatonięciu ze względu na brawurę mężczyzny niż ze względu na brawurę kobiety. Jedyny moment kiedy brawura może być przydatna to sytuacje kiedy można ona ratować od większego zagrożenia.
4. Ponieważ mężczyznom zdarza się przeceniać swoje możliwości, mogą się częściej wplątać w trudne sytuacje które mogą ich przerosnąć. No ale... z drugiej strony... nie byłoby tych całych "morskich opowieści" gdyby nie mix pecha, głupoty i kompetencji.
KOBIETY
1. Niestety kobiety będą sobie gorzej radziły z ciąganiem lin czy dźwiganiem sprzętu od mężczyzn... no cóż... tak już jest.
2. W sytuacjach krytycznych, jest mniej prawdopodobne, że kobieta będzie w stanie na nimi zapanować lepiej i skuteczniej niż mężczyzna. Jeśli weźmiemy dwóch przeciętnych ludzi-żeglarzy o takim samym stażu, wieku etc. - kobietę i mężczyznę, i postawimy ich w identycznej sytuacji na jednym pokładzie na ktorym dowodzi kobieta, mężczyzna w chwili krytycznej chwyci za ster jeśli zauważy, że kobieta sobie nie radzi.
3. W kontekście stawiania na bezpieczeństwo to można stwierdzić, że z kobietami-skipperami pływa się ogólnie bezpiecznej. Kobieta będzie mniej skora do pływania w gorszych warunkach jeśli wyczuje zagrożenie. Tam gdzie dla faceta jeszcze nadaje się do pływania, dla kobiety może być już "ch***ia". Kobieta może lepiej przeszkolić załogę z używania środków ratunkowych niż mężczyzna który może np. uznać, że "i tak wszyscy wiedzą więc nic nie trzeba tłumaczyć".
4. Kobiety generalnie w trudne sytuacje się nie wplączą tak często jak mężczyźni. Kobiety na ogół będą lepiej przygotowane pod kątem sprawdzenia pogody, warunków w porcie etc. niż mężczyźni którzy np. mają serdecznie w dupie port zapasowy i zaryzykują stanięcie w porcie nawet przy złych warunkach i wysokiej fali.
No więc kto jest lepszy?
Ja osobiście uważam, że nikt. Obie płcie mają swoje mocniejsze i słabsze strony ale nie możemy powiedzieć, że to nie ma znaczenia. Istnieje jakaś lustrzana symetria pomiędzy płciami dzięki której się uzupełniamy. Tam gdzie mężczyzna wpieprzy się na skałę (bo chciał pokazać dziewczynie ładne klify), kobieta nawet nie popłynie z racji bardziej lękliwej natury i faktu, że nie musi nikomu imponować w ten sposób. Powiedzenie "kobieta na statku to nieszczęście" nie wzięło się znikąd. Chodziło raczej o to, że facetowi któremu zawróciła w głowie spódniczka przychodziły do głowy durne pomysły prowadzące do nieszczęść. Z drugiej strony, jak walnie nagle żabami i prądem z nieba (nie było tego w prognozie etc.) to facet z przyjemnością wejdzie w role twardziela (będzie mógł się wykazać i udowodnić swoją wartość) podczas gdy dla kobiety będzie to zbędna i niepotrzebna męczarnia (najchętniej by jej tam nie było bo jej wartość widać i nic nie trzeba nikomu udowadniać). W sytuacji w której o udanym manewrze decydują sekundy i refleks - facet zrobi lepiej robotę, natomiast kobieta z większym prawdopodobieństwem w takiej sytuacji nigdy w ogóle się nie znajdzie (bo po co jak jest port zapasowy?).
Jestem raczej zwolennikiem aby zarówno kobiety jak i mężczyźni dostrzegli pewne wady i zalety swoich predyspozycji zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z niuansami. Na pewno możemy się wiele nauczyć od siebie... na czym wszyscy skorzystają.
A jakie Wam przychodzą różnice do głowy? Jakie sytuacje lepiej ogarnie kto? Zapraszam do dyskusji
Welcome to Chacruna Tribe!