Our Story
Duński bajkopisarz Hans Christian Andersen pisał: „Kto podróżuje – ten dwa razy żyje”. Kierując się tą dewizą od najmłodszych mych lat pragnąłem podróżować, odkrywać nowe miejsca, poznawać historię, spotykać nowych ludzi, poszerzać horyzonty. To pragnienie towarzyszy mi do dnia dzisiejszego i wiem na pewno, że nie minie ono z biegiem lat. O ile zdrowie pozwoli mam zamiar nadal wędrować, odkrywać nowe miejsca i poznawać nowych, ciekawych ludzi, gdyż jak pisał Edward Stachura „Wędrówką jedną życie jest człowieka”
Zacznijmy jednak od początku. Urodziłem się 11 września 1980 roku. Zamieszkiwałem wówczas (i nadal pomieszkuję) w Rybczewicach – gminnej miejscowości położonej w najwyższej części Wyżyny Lubelskiej w obrębie Subregionu Wyniosłości Giełczewskiej nadrzeką Giełczwią. To właśnie tam zaczęła się moja przygoda z turystyką i wędrówkami. Cudowna okolica, meandrująca rzeka z piękną doliną, wzgórza poprzecinane licznymi głębokimi wąwozami lessowymi, stawy rybne, oraz bogata historia sięgająca czasów średniowiecza napawały mnie chęcią poznawania mojej "Małej Ojczyzny". Odbywałem więc liczne wycieczki w bliższą lub dalszą okolicę zgłębiając wiedzę na temat tego urokliwego zakątka Lubelszczyzny. Słuchając opowieści starszych ludzi i poznając historię regionu przenosiłem się myślami w odległe czasy panowania króla Jana III Sobieskiego, którego pałac i posiadłości mieściły się w niedalekich Pilaszkowicach; do czasów Powstania Styczniowego podczas którego 27 lipca 1863 roku na polach Częstoborowic doszło do bitwy powstańców z Moskalami; wreszcie do czasów nie tak odległych, relacjonowanych przez naocznych świadków czyli lat wojny i okupacji. To zgłębianie wiedzy na temat historii regionu kształtowało moją późniejszą świadomość patriotyczną, obywatelską, ludzką…
Moja przygoda z turystyką rozpoczęła się już w czasach szkolnych. Jak tylko nadarzała się okazja korzystałem z różnego rodzaju wycieczek, zlotów turystycznych, rajdów pieszych i rowerowych, organizowanych przez PTTK i LZS konkursów wiedzy turystycznej.
Podczas jednej z wycieczek autokarowych trafiłem w Bieszczady – miejsce które mnie urzekło swoim klimatem, widokami, historią, ludźmi… już wtedy wiedziałem, że będę tu powracał tak często jak tylko będę mógł. I tak też się stało. Niejednokrotnie wędrując po bieszczadzkich połoninach zgłębiałem wiedzę o tych cudownych górach. W Bieszczadach znalazłem swoje miejsce na Ziemi. Szkoda, że bywam tam tak rzadko, ale każdy wyjazd dodaje mi sił, pozwala naładować baterie na trudy codzienności… Pasjonuje mnie przyroda, obiekty historyczne, wspaniali ludzie. Nic nie może się równać temu, gdy po całym dniu wędrówki usiądzie się przy ognisku, gdzie przy dźwiękach gitary ze „złotym trunkiem w dłoni” trwają do późnych godzin „nocne turystów rozmowy”….
Po za ukochanymi Bieszczadami lubię przecierać, często zapomniane, mało uczęszczane szlaki Lubelszczyzny. Zwracając szczególną uwagę na walory przyrodnicze, historyczne kulturowe odwiedzanych miejsc.Turystyka piesza (treking) stała się i staje nadal sposobem na życie. Niestety jak pewnie większość z nas „łazików" ograniczają mnie czas i środki finansowe. Staram się jednak wykorzystywać każdą chwilę i każdy luźny grosz na realizację swojej pasji. Mam nadzieję, że jeżeli zdrowie i siły pozwolą jeszcze nie raz spotkamy się na turystycznym szlaku. Jak mawiał francuski geograf Elisee Reclus: „człowiek dużo podróżujący jest niczym kamień przeniesiony na setki mil: jego szorstkość zaciera się i wszystko w nim przyjmuje miękkie, zaokrąglone kształty”. Chcę więc być jak ten kamień niesiony przez wody życia, ku coraz to nowym, nie odkrytym przeze mnie ścieżkom...
Do zobaczenia na szlaku!
Tomasz Jarosław Banach