Dziennik czasu zarazy, czyli Covid-19 w Szwecji

Dziennik czasu zarazy, czyli Covid-19 w Szwecji Dziennik czasu zarazy to opis naszych perypetii w czasie pandemii koronawirusa, na lekko i z przymr?

Dziennik powstał wraz z początkiem francuskiego lockdownu i od tego czasu działa nieprzerwanie. Staramy się stronić od polityki i oceny działań podjętych przez władzę, a skupić na perypetiach zamkniętych w domach ludzi, czyli nas. To jedyny w swoim rodzaju czas i postanowiliśmy go wykorzystać, jak tylko się da. Początkowo opisywał tylko francuską rzeczywistość, którą z początkiem 2021 roku zamieniliśmy na szwedzką. Dwa zupełnie różne kraje, mentalności, podejścia do problemów, w tym do zarazy.

Wtorek.To już oficjalnie wiosna. Ptaki świergolą na pokrytych świeżą zielenią gałązkach, nocami jeże tuptają w ogródkach...
03/05/2022

Wtorek.

To już oficjalnie wiosna. Ptaki świergolą na pokrytych świeżą zielenią gałązkach, nocami jeże tuptają w ogródkach i na alejkach parkowych, żonkile i tulipany, a nad nimi kwitnące krzewy tarniny. Gdyby tych dowodów na nadejście wiosny było mało, to 30 kwietnia obchodziliśmy Walpurgię, jedno z ważniejszych szwedzkich świąt.

Walpurgia to święto „początku wiosny”. Od teraz będzie już tylko ciepło, słońce będzie zalewało nas swoim blaskiem coraz bardziej. Ludzie są szczęśliwi, pogoda piękna i wszystko jest wspaniałe. To właśnie znaczy dla Szwedów Walpurgia.

Zwyczajowo zaczyna się o szóstej rano śniadaniem, w skład którego wchodzi śledź i szampan. Potem pije się alkohol, grilluje, bawi, tańczy, spotyka ze znajomymi obowiązkowo na łonie natury, a wieczorem rozpala się wielkie ognisko, a właściwie stos i oficjalnie wita wiosnę.

O tym, że Walpurgia jest niezwykle ważna dla Szwedów, pisaliśmy już wcześniej, ale o tym, z jakim rozmachem obchodzi się ten dzień, nie mieliśmy okazji, bo zaraza na dwa lata uniemożliwiła świętowanie. Na szczęście mamy ją teraz w odwrocie i wreszcie możemy się spotykać w wielkich grupach ludzi. Przez wielkie grupy nie mamy na myśli setek, tylko tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy.

Wspominaliśmy wcześniej, że takie huczne i z przytupem obchody Walpurgii odbywają się właściwie w trzech miejscach w Szwecji: Uppsali, Göteborgu i Lund. W Lund impreza ma miejsce w parku miejskim, który na ten czas jest skrupulatnie przygotowywany. Wszystkie miejsca kluczowe dla jego piękna oraz znajdujące się w nim atrakcje, już dzień wcześniej zostały odgrodzone od reszty świata. Chodzi głównie o kwietne grządki, fontanny, place zabaw, skate park, ściankę wspinaczkową i staw. Zabezpieczono je płotami, tak żeby nikomu nie przyszło do głowy wbijać tam po kilku głębszych i popisywać się ułańską fantazją. Do tego w Walpurgię do parku, w jego okolice, do miasteczka uniwersyteckiego, jak i do centrum miasta zostały wysłane całe zastępy policji, pogotowia, straży pożarnej i wolontariuszy policji, którzy czuwali nad bezpieczeństwem bawiących się ludzi.

Czy było to potrzebne? Tak. Od wczesnych godzin porannych (czytaj piąta rano), do Lund zaczęli ściągać młodzi ludzie ze wszystkich stron Szwecji i nie tylko. Na dworcu kolejowym z każdego pociągu wylewały się strumienie studentów, objuczonych wszelkiego rodzaju dobrami, także tymi alkoholowymi, którzy następnie zmierzali w stronę parku miejskiego. Według szacunków policji przez Lund przewinęło się 25-30 tysięcy studentów. Z tego też powodu wszystkie sklepy Systembolaget w Lund (jedyne sklepy sprzedające alkohol powyżej 3,5%) były wyjątkowo zamknięte.

Co nas zaskoczyło to ogrom służb mundurowych, które czuwały nie tylko nad bezpieczeństwem świętujących, ale również bacznie pilnowały, żeby młodzież poniżej 20 roku życia nie spożywała alkoholu, ci już nieco zawiani nie zawiali się za bardzo, żeby nikt z bawiących się nie zażywał niedozwolonych środków psychoaktywnych, oraz żeby bawiący się (w miarę możliwości) posprzątali po sobie.

Czy się udało? W wiadomościach nie pojawiły się żadne informacje o rozróbach, zniszczeniach, ani poszkodowanych. Następnego dnia, poza infrastrukturą przygotowaną na wydarzenie (bramkami i dystrybutorami z wodą pitną oraz miejscem po ognisku) nie pozostał ślad po imprezie. Nawet najmniejsze śmieci zostały wygrabione z trawy tak, że nie sposób byłoby poznać ile ludzi mogło się przetoczyć przez park poprzedniego dnia. Porządek i spokój, zupełnie jakby nic się tutaj nie wydarzyło.

17/03/2022

Czwartek.

Zdawałoby się to niemożliwe, ale minęły dwa lata od pamiętnego wtorku, kiedy to nastąpiło pierwsze francuskie zamknięcie. Ah, cóż to był za czas! Dwa lata od tamtego „On est en guerre!”, które nasz wtedy miłościwie panujący prezydent powtarzał jak mantrę. I przez ten czas, nie można mu było odmówić słuszności. Wirus był, poszedł, wrócił i się przewrócił, a słowa Słońca Narodu jak nigdy, są dzisiaj prawdziwe.

Dwa lata temu wydawało się, że to zaraza zmiotła na plan dalszy całe nasze dotychczasowe życie. Że nasze dzieci będą się o niej uczyć na lekcjach historii, a my jeszcze naszym wnukom będziemy opowiadać o tym, jak to byliśmy zmuszeni do siedzenia w domach i nie wolno nam było wyjść. Dzisiaj patrzymy na to z innej perspektywy, bo dzisiaj to nie Covid zaprząta nasze umysły i nie on jest na ustach wszystkich. Mamy sprawy o wiele większej wagi niż zaraza, izolacja i bycie zamkniętym w czterech ścianach.

Teraz obostrzenia znikają z każdym dniem, ale nikt ich nie zauważa. Jesteśmy za to świadkami kolejnych historycznych wydarzeń.

Obyś żył w ciekawych czasach. Takich właśnie dożyliśmy.

Poniedziałek.W obliczu obecnej sytuacji geopolitycznej wydaje się nieistotne opisywanie naszych zmagań z pandemią, która...
07/03/2022

Poniedziałek.

W obliczu obecnej sytuacji geopolitycznej wydaje się nieistotne opisywanie naszych zmagań z pandemią, która została prawie całkowicie zmieciona najnowszymi wydarzeniami. Zupełnie jakby ostatnie dwa lata skurczyły się tak bardzo, że już ich nie dostrzegamy. Nie da się im jednak zaprzeczyć, dlatego wciąż pozostajemy w pandemicznym klimacie.

A zatem co w Szwecji? Po dość trudnym styczniu, kiedy zaraza przewróciła do góry nogami prawie wszystkich w kraju nadszedł luty, a z nim koniec pandemii. Ku uciesze i ogromnej uldze wszystkich rząd Szwecji zakwalifikował zarazę jako zwykłą chorobę. Zniesiono limity osób przebywających w jednym pomieszczeniu, zniknęły punkty testowania się przeciwko zarazie, otworzono sauny. Nie znaczy to bynajmniej, że można już bezkarnie lizać klamki i przestać dbać o higienę osobistą. Znaczy to tyle, że jest szansa na powrót do całkowitej normalności (przynajmniej w kwestii zarazy).

Korzystając z dobrodziejstw jakie niesie mieszkanie w kraju Wazów, postanowiliśmy wybrać się dalej na północ w poszukiwaniu mrozu i śniegu, osławionych szwedzkich szczytów, ciemności i zorzy polarnej. Jako północ wybraliśmy sobie okolice Torsby. Od prawdziwej północy dzieliło nas jeszcze tylko tysiąc dwieście kilometrów. Kto nie wie jak długa jest Szwecja, ten powinien spojrzeć na mapę. Gdyby ją przełożyć na kontynentalną Europę sięgałaby przez Niemcy, Francję i Hiszpanię po Gibraltar. Tyle w kwestii lekcji geografii. Mróz był, śnieg i owszem, chociaż wcale nie w nadmiarze, ciemność nie była taka przerażająca, a zorzy nie doświadczyliśmy. Co do gór, to progenitura oświadczyła: „Alpy to to nie są.” Mimo to udało nam się spędzić bardzo aktywnie ferie zimowe.

Po drodze na tę „północ” mieliśmy okazję przejechać obok jeziora Wener, które jest największym szwedzkim jeziorem i trzecim co do wielkości w Europie. Wener jest tylko dziesięć razy większe od Jeziora Genewskiego i tylko pięć razy płytsze. Trzeba przyznać, że robi wrażenie. Przez jezioro biegnie szlak wodny prowadzący do Sztokholmu, co stanowi ciekawą propozycję wycieczkową może nie na zimę, ale na lato.

Jeżeli chodzi o Lund to widać, że wiosna jest w natarciu. Od tygodnia świeci słońce i nie wieje, i gdyby to było jakiekolwiek inne miejsce na świecie, nie robiłoby to takiego wrażenia, ale tutaj o tej porze roku jest to przeżycie tak niesamowite, że każdy słoneczny dzień jest niczym Dzień Dziecka. Szwedzi wylegli z domów. Spacerują, uprawiają sporty, odpoczywają, grzeją się w słońcu. Są nawet tacy, którzy zaczęli się już opalać. O tej porze roku najlepiej widać kto jest napływowym, a kto rdzennym mieszkańcem kraju. Dla napływowych wciąż jest zimna, dla Szwedów już prawie lato. Zimowe kurtki można schować do szafy i przyodziać się w krótkie spodenki.

Ta ilość światła już zaczyna być problemem. Słońce wstaje o 6:42. Dla porównania w Pougny wstaje o 7:03, a w Rybniku o 6:15. Owszem, jeszcze nas trochę dzieli, ale dojdziemy i tam. O jasne wieczory jeszcze się nie martwimy, ale i ten czas nadejdzie. Póki co cieszymy się słońcem i piękną pogodą. Po tylu dniach ciemności należy nam się jak psu buda.

Czwartek.Powróciliśmy do Szwecji. Po rajdzie europejskim dotarliśmy bezpiecznie do domu. Co więcej, właśnie wybił rok, o...
13/01/2022

Czwartek.

Powróciliśmy do Szwecji. Po rajdzie europejskim dotarliśmy bezpiecznie do domu. Co więcej, właśnie wybił rok, od kiedy mieszkamy w kraju Wazów, Ikei, kulek mięsnych i fermentowanego śledzia. Dwanaście miesięcy minęło od pamiętnego styczniowego czwartku, kiedy ekipa od przeprowadzek wpadła do naszej trzystuletniej chałupy we francuskiej wsi, w zaledwie czternaście godzin zapakowała wszystkie nasze rzeczy i wyniosła z domu, nie robiąc przy tym żadnych szkód. Nie spodziewaliśmy się, że pójdzie tak łatwo i bezboleśnie, na tyle, że zdążyliśmy już o tym zapomnieć. Tym bardziej więc z niedowierzaniem zauważyliśmy, że zamknęliśmy już pierwsze kółko. Ależ ten czas leci!

Wracając do naszej europejskiej bożonarodzeniowo-noworocznej wyprawy. Kiedy zakończyliśmy już świąteczne obżarstwo w Polsce, zapakowaliśmy się wraz ze wszystkimi gadżetami, słoikami i futrzastym podróżnikiem do samochodu, i wyruszyliśmy do Francji. W Polsce było minus piętnaście stopni i milimetrowa warstwa śniegu, a my wyjeżdżaliśmy z ambitnym planem pobujania się po francuskich Alpach na nartach, rzeczywistość jednak okazała się inna. Ostatni dzień grudnia 2021 roku spędziliśmy w pełnym słońcu, opalając się na górskim szczycie z panoramą na Pays de Gex i widokiem na Mont Blanc. W Sylwestra było piętnaście stopni na plusie! Tak weszliśmy w 2022.

We Francji zderzyliśmy się z Omikronem, który szalał (i dalej szaleje) w najlepsze. Maseczki, testy, paszporty covidowe, żele do dezynfekcji, pełne słońce i gorąc, brak śniegu i my, i nasz ambitny plan z jazdą na nartach. Czy to mogło skończyć się dobrze? Tak! Udało się. Przyszło ochłodzenie, spadł śnieg, poszusowaliśmy na nartach i póki co udało nam się uniknąć najgorszego - wirusa. Co nas nie ominęło to lokalne, francuskie akty wandalizmu, które ku własnemu przerażeniu odkryliśmy na samochodzie!

W ten oto sposób bujamy się na falach. Na wznoszącej polskiej nabraliśmy rozpędu i przeskoczyliśmy na wznoszącą się francuską, która nadała nam jeszcze większego rozpędu i wrzuciła nas we wciąż rosnącą szwedzką. Covidowe bingo zatacza coraz szersze kręgi, ale jeszcze na nas nie trafiło. Cieszymy się tym, póki możemy.

Szwecja też ruszyła z restrykcjami: zamknięto sauny i bary po godzinie 23, ograniczono spotkania do tysiąca uczestników. Nie mamy pojęcia, jak sobie z tym poradzimy. Zdaje się, że sposobem francuskim trzeba będzie wyjść na ulicę, podpalić stertę opon i zacząć strajkować, bo tak się nie da żyć.

Czwartek.To już drugie święta w zarazowej rzeczywistości. W zeszłym roku świętowaliśmy je w podgrupach, podzieleni na kr...
23/12/2021

Czwartek.

To już drugie święta w zarazowej rzeczywistości. W zeszłym roku świętowaliśmy je w podgrupach, podzieleni na kraje, prawie na walizkach, czekając na firmę od przeprowadzek, która miała wywieźć nas do zimnej, ciemnej i nieprzystępnej Szwecji. W tym roku jesteśmy w Polsce i spędzamy święta razem z całą rodziną, co wcale nie było oczywiste, bo do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy wyjedziemy i w jaki sposób dostaniemy się do ojczyzny. Mnogość sprzecznych informacji, które z dnia na dzień do nas docierały, nie ułatwiła nam przygotowań do wyjazdu. Wymogi, limity, certyfikaty i ilość granic do przekroczenia sprawiły, że już i tak intensywny czas obfitował w dodatkowe nerwy. Udało się, ale w zapasie mieliśmy otwartą opcję pierwszych świąt w Szwecji.

Dla zainteresowanych garść informacji z trasy. Tak pustych autostrad nie widzieliśmy od czasu, kiedy to lata temu w Nowy Rok jechaliśmy z Polski do Francji. Pusto, sucho, w zasięgu wzroku nikogo i tylko czasami pojawiające się samochody. Widać, że zaraza ograniczyła mobilność europejczyków. Tak minęła nam podróż z Lund do Rybnika. Jedynie przy wjeździe i zjeździe z promu spotkaliśmy jakichś ludzi. Prom niestety miał spore opóźnienie, które pozwoliło nam nadgonić pozycje książkowe. Jak zwykle nasz futrzasty członek rodziny okazał się dzielnym kompanem podróży, ze spokojem i godnością znosząc trudy i stres przejazdu.

A co po przyjeździe? Świąteczna atmosfera wyczuwalna w każdym zakamarku miasta, a w szczególności w jego centrum. Kolejki po ryby, kolejki do stacji benzynowych, kolejki do sklepów… Czyżbyśmy cofnęli się w czasie o kilkadziesiąt lat? Nieco zmieniła się moda, ale hasło: „pan tu nie stał” jest ponadczasowe. Na szczęście na dzień przed świętami osiągnęliśmy względny spokój i możemy się oddać odpoczynkowi. Choinkę zainstalowaliśmy salonie. Jutro zgodnie ze zwyczajem ubierzemy drzewko i zaczekamy, aż zaroi się pod nim od prezentów, które na Śląsku przynosi Dzieciątko.

Pod znakiem zapytania stoi czekająca nas jeszcze podróż przez Europę, ale o tym, póki co cicho sza. Wesołych Świąt!

18/10/2021
Niedziela.Jest jesień, co w Szwecji widać bardziej niż gdziekolwiek indziej. Od równonocy dzień robi się krótszy o czter...
17/10/2021

Niedziela.

Jest jesień, co w Szwecji widać bardziej niż gdziekolwiek indziej. Od równonocy dzień robi się krótszy o cztery i pół minuty każdego dnia. Dla porównania w Rybniku wartość ta wynosi średnio 3 minuty i 40 sekund, a w Pougny już tylko 3 minuty i 10 sekund. Słońce zachodzi tak wcześnie i wstaje tak późno, że gdyby nie pogoda, mogłaby nas dopaść jesienna depresja. Na szczęście aura jak na tę porę roku i szerokość geograficzną jest niezła, bo nie pada i jest względnie ciepło. Temperatura morza wynosi 12,5 stopnia. Zrobiło się kolorowo, a w sklepach królują dynie, orzechy i jabłka. Wszędzie wokoło rosną pieczarki i różnego rodzaju grzyby. Wiadomo ,,winter is coming’’, dlatego należy się cieszyć każdym pięknym dniem, każdym promieniem słońca i wszystkim co daje radość. Nawet jeżeli oznacza to ostre przygotowania do zimy.

A co z zarazą? Nie ma jej. W perspektywie kolejnych obostrzeń i przewidywań kolejnej fali, może się to wydawać niemożliwe, ale tak właśnie dzieje się w Skandynawii. 10 września Dania zniosła prawie wszystkie ograniczenia związane z koronawirusem, 29 września to samo zrobiła Szwecja, która od tego dnia powoli wycofuje się z większości ograniczeń. Bynajmniej nie znaczy to, że powróciliśmy do czasu sprzed pandemii, ale rozluźnienie widoczne jest wszędzie. Co rusz znikają przeźroczyste bariery w sklepach i urzędach, praca z biura na powrót została rekomendowana, a ograniczenia w podróżach także powoli znikają.

Czy jest to dobre rozwiązanie, pokażą najbliższe tygodnie i miesiące. Jest to spora zmiana w podejściu do pandemii. Po półtora roku spędzonych zupełnie inaczej niż całe dotychczasowe życie, człowiek może się poczuć jakby zdjęto mu z barków wielki ciężar. Oczywiście widmo zachorowania wciąż nas prześladuje. Płyny do dezynfekcji nadal znajdują się na wejściu do każdego sklepu i urzędu, jednak życie powoli wraca do normy.

Opisywaliśmy już wewnątrzeuropejskie podróże w czasie zarazy, opisywaliśmy też przeprowadzkę w najgorętszym okresie trzeciej fali. Czego nie opisywaliśmy to szok, jaki wywołuje przyjazd z “wolnego” kraju do centralnej Europy, gdzie obostrzenia i maseczki są na porządku dziennym.

Po pierwszym szoku jaki wywołał w nas fakt, że w Szwecji wcale nie trzeba było nosić maseczek zawsze i wszędzie, bardzo szybko zapomnieliśmy o niedogodnościach jakie są z tym związane. Dlatego też, kiedy odwiedziliśmy Francję i Polskę, założenie na powrót maseczek, było cięższe niż się spodziewaliśmy. Wyjście do sklepu, urzędu, czy nawet na lotnisku, wiązało się z ich założeniem. Nawet kilkanaście minut było ciężkie do wytrzymania, mimo to stosowaliśmy się do zasad. Niestety, jako jedni z nielicznych. W pociągu, sklepie, na lotnisku, owszem maseczki są obowiązkowe, jednak najczęściej służą jako nieelegancki element garderoby założony właściwie tylko na pokaz. Jaki efekt daje maseczka naciągnięta na podbródek, albo zakrywająca tylko usta? Zdecydowanie nie chroni przed niczym innym, niż opluciem rozmówcy. Tak właśnie wygląda noszenie maseczek w Polsce, podobnie wyglądało we Francji. Rozumiemy zmęczenie tematem i zwykłą ludzką niechęć. Jeżeli jednak nikt nie stosuje się do obostrzeń, jaki ma sens wymuszanie na ludziach zachowań, które prowadzą donikąd?

Niedziela.Szwedzkie wakacje właśnie dobiegły końca. Jutro rano wszyscy uczniowie, jak jeden mąż, stawią się pod drzwiami...
15/08/2021

Niedziela.

Szwedzkie wakacje właśnie dobiegły końca. Jutro rano wszyscy uczniowie, jak jeden mąż, stawią się pod drzwiami swoich szkół, żeby rozpocząć nowy rok szkolny. I chociaż w Polsce, we Francji, w Szwajcarii i w wielu innych krajach UE wciąż jeszcze trwają wakacje, to szwedzkie dzieci dziś zakończyły dwumiesięczny okres odpoczynku. Place zabaw i parki opustoszeją, a zapełnią się szkolne sale i podwórka.

Dni wciąż jeszcze są długie, pogoda nadal w głównej mierze nas rozpieszcza, a relatywnie wilgotne lato pozwala nam się cieszyć zielonymi okolicznościami przyrody. Na polach trwają żniwa, leśne runa pokryły się grzybami, trwa sezon na jagody, jeżyny i śliwki, ale także pomidory i ogórki.

Nadmorskie plaże opustoszały, letni amatorzy kąpieli zniknęli, pozwalając nam wrócić w ulubione miejsca nie tylko po godzinach, ale praktycznie przez cały dzień. Szwedzkie lato oficjalnie dobiegło końca. Od teraz bliżej do zimy niż dalej (przynajmniej w szwedzkiej mentalności).

Minione wakacje, pomimo widma wciąż czającej się w ukryciu zarazy, minęły nam całkiem przyjemnie. Zrobiliśmy dużo, udało nam się odwiedzić rodzinę w Polsce, z którą nie widzieliśmy się przez cały rok. Poza rodzinnym Rybnikiem pochodziliśmy trochę po Beskidzie Śląskim, spłynęliśmy jezioro kaszubskie i zwiedziliśmy kawałek szwedzkiej Skanii… Cieszyliśmy się tym latem, korzystając z każdej okazji. Wciąż mamy sporo planów na najbliższe tygodnie i tylko czwarta fala może nam pokrzyżować plany, mimo to jesteśmy nastawieni pozytywnie, wierząc, że nie będzie tak źle.

Staramy się nie przejmować tym, co prognozują, wzrostem zachorowań, powrotem szarej rzeczywistości, obostrzeń i rekomendacji. Ostatnie miesiące nauczyły nas, że nie ma sensu zamartwiać się na zapas. Co ma się stać i tak się wydarzy, i nic tego nie zmieni. Dlatego należy wykorzystać każdą chwilę. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, ale staramy się, jak najwięcej czasu spędzić w plenerze, zanim nadciągnie jesień, a z nią kontrofensywa zarazy.

Wtorek.Lato w pełni. Polskę i Szwecję zalewa fala upałów, we Francji temperatura średnia, pogoda też niezachęcająca, ale...
13/07/2021

Wtorek.

Lato w pełni. Polskę i Szwecję zalewa fala upałów, we Francji temperatura średnia, pogoda też niezachęcająca, ale wreszcie i tam zawitały wakacje, i oni już też mogą odetchnąć.

Z tym oddychaniem u Francuzów wcale nie jest tak łatwo, bo wczorajsze przemówienie głowy państwa przyniosło pewne zaskakujące zmiany. Co zatem? Do 15 września wszyscy pracownicy służby zdrowia, pracujący w domach opieki i pomocy, mający kontakt z osobami chorymi, starszymi i najbardziej narażonymi na ciężki przebieg zarazy mają zostać zaszczepieni. Tyle w kwestii dobrowolności szczepienia, przynajmniej w tych grupach zawodowych. Dodatkowo od 21 lipca przy wstępie do wszystkich ośrodków zabaw i kultury zrzeszających powyżej 50 osób wymagany będzie paszport covidowy albo negatywny wynik testu. Od sierpnia będzie to obowiązkowe we wszystkich galeriach handlowych, restauracjach, barach, szpitalach, domach opieki zdrowotnej i spokojnej starości, jak również będzie to dotyczyć wszystkich podróżujących transportem zbiorowym. I ostatnia zmiana, Francja przestaje płacić za testy PCR. Kto się nie szczepi i nie ma skierowania na test musi za niego zapłacić z własnej kieszeni. Zmiany, wielkie zmiany i to ogłoszone na dzień przed wigilią święta narodowego. Czy dziś i jutro będą płonąć samochody pokażą najbliższe wydania wiadomości.

Co w Polsce? Żadnych wstrząsających obwieszczeń głowy państwa. Otwarte ogródki piwne, restauracje i hotele przeżywają szturm spragnionych klientów. Można było się tego spodziewać. Po tylu miesiącach posuchy, ograniczeń i obostrzeń, tłumy zalały wszystkie możliwe miejsca do biesiadowania i spędzania wspólnie czasu przy piwie i dobrym posiłku. Zdawać by się mogło, że Polacy zapomnieli o zarazie.

A w Szwecji? Lato: ciepło, słonecznie, względnie bezdeszczowo. Szwedzi wyjechali na wakacje. Gdzie? Wszędzie poza miasta. Nasza ulubiona zimą i wiosną plaża, stanowi letnią Mekkę turystów, dlatego w tym czasie bywamy tam albo późnym wieczorem, albo wczesnym rankiem, albo omijamy ją szerokim łukiem. Kiedy skończą się wakacje wrócimy na nią, żeby cieszyć się widokami, morzem i brakiem ludzi.

Sobota.Midsommar w Szwecji, kto nie słyszał ten już wie. Szwedzka noc świętojańska i o ile w Polsce jest to święto, któr...
26/06/2021

Sobota.

Midsommar w Szwecji, kto nie słyszał ten już wie. Szwedzka noc świętojańska i o ile w Polsce jest to święto, które regionalnie obchodzi się w miarę hucznie to jego znaczenie kulturowe i społecznie nie jest tak wielkie. Wielkością i znaczeniem Midsommar można przyrównać tylko i wyłącznie do polskiego Bożego Narodzenia. Jest to dzień wolny od pracy, zamknięte są urzędy, sklepy (w tym jedyny sprzedający alkohol Systembolaget), wszelkiego rodzaju infolinie, których działanie nie jest kluczowe. Miasta pustoszeją, bo zwyczajowo święto obchodzi się w plenerze, najlepiej gdzieś na wsi.

Szwedzi świętują wigilię Midsommar na równi z Wigilią Bożego Narodzenia, jeżeli nie bardziej. Już od południa w mieście właściwie nic się nie dzieje, ruch uliczny zamiera, dzieci znikają, pojedynczy piesi przemykają po cichu. Jeżeli gdzieś widzi się przedstawicielki płci pięknej, tradycyjnie przyozdobione są w wianek (trafiają się też niektórzy panowie z wiankami, w myśl zasady: jak się bawić to wszyscy). Im bliżej wieczora, tym mniej się dzieje, zamykane są kawiarnie, restauracje i bary szybkiej obsługi.

Do obchodów przygotowuje się już na kilka, albo i kilkanaście dni wcześniej. W tym dniu Szwedzi wypijają duże ilości alkoholu, jedzą tradycyjnie ciasta truskawkowe, wiją wianki, tańczą wokoło słupów majowych, bawią się, śpiewają tradycyjne szwedzkie przyśpiewki i w tym jedynym dniu z całej ich rezerwy nie zostaje nic.

Jeszcze w połowie ubiegłego wieku świętowano Midsommar w noc świętojańską, jednak jest to tak wielkie wydarzenie, że postanowiono je przenieść na weekend. Dzięki temu pozostaje więcej czasu na regenerację po. Sprytne.

Przejażdżka po mieście wieczorem w wigilię Midsommar może być doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. Ulice, parki, mieszkania świecą pustkami, brakuje tylko turlających się po ulicach biegaczy stepowych, niczym w westernie.

Nasze zobowiązania zawodowe nie pozwoliły wyrwać się tego dnia z miasta, ale nie żałujemy. Mieliśmy całe Lund dla siebie. Kiedy jak nie w ten wieczór można pojeździć środkiem drogi pod prąd rowerem, zobaczyć zalane słońcem, opuszczone parki, mieć tylko dla siebie wszystkie miejsca, które zwyczajowo gromadzą Lundczyków. Cisza wymarłego miasta przypomniała nam nieco pierwszy lockdown francuski...

Chętnym poznania bliżej zwyczajów tego pięknego święta polecamy film:

https://www.youtube.com/watch?v=u8ZLpGOOA1Q&ab_channel=Sweden



PS. odpowiadając na pytania ciekawych, jeszcze nie przebrnęliśmy przez film z 2019 roku pod znamiennym tytułem: “Midsommar”, ale wszystko w swoim czasie.

Środa.To już pół roku od kiedy Dziennik przeniósł się do Szwecji. Wiele się przez ten czas wydarzyło, sporo się zmieniło...
09/06/2021

Środa.

To już pół roku od kiedy Dziennik przeniósł się do Szwecji. Wiele się przez ten czas wydarzyło, sporo się zmieniło.

Czerwiec to ciepły miesiąc. Słońce codziennie zalewa nas swoim blaskiem, wiatr wieje (w Skanii to norma), temperatura w ciągu dnia wynosi 23-24 stopnie. Jest cudnie - nie za ciepło, nie za zimno. Do pracy można ubrać długie spodnie, nie bojąc się, że się człowiek rozpuści. Komu zimno ten spokojnie może zarzucić sweter, ubrać skarpety, kto lubi smażyć się w słońcu ten też znajdzie dla siebie coś fajnego, wystarczy osłonic się od wiatru i voila! Można się smażyć.

Mieszkanie nad morzem sprawia, że wszystko postrzega się inaczej. Całe życie do najbliższego wybrzeża mieliśmy conajmniej 600 km, dlatego przebywanie na plaży nieodłącznie wiąże się nam z wakacjami. Wyjazd nad morze był nie lada wyprawą, całodniową ekspedycją poprzedzoną wielkimi przygotowaniami. Trudy dojazdu wynagradzało kilkanaście dni na plaży. Tak było kiedyś. Teraz do plaży mamy 8 km w linii prostej i kiedy nie mamy lepszego pomysłu na życie, wsiadamy na rowery i jedziemy na plażę, bo w sumie gdzie indziej? Tam zawsze jest coś do roboty: puszczanie latawców, kopanie w piasku, leżenie na wydmie, pływanie w Bałtyku, szukanie krzemieni… W taki sposób średnio raz w tygodniu jesteśmy nad morzem. I co? I mamy wieczne uczucie jakbyśmy byli na wakacjach. Z jednej strony piękne uczucie, z drugiej ciężko się nam zmotywować do pracy.

Dni są coraz dłuższe, co znaczy, że ciemno robi się dopiero koło północy. Dziwne uczucie, kiedy o jedenastej wciąż jest szaro, o czwartej rano już jasno jak w południe. Nie narzekamy, mamy solidne rolety, więc udaje nam się spać. Jest to dla nas nowość i jak wszystko co nas tu otacza musimy się do tego przyzwyczaić.

Czerwiec to także początek wakacji i lata. Szwedzka szkoła właśnie dobija do mety. W piątek nastąpi oficjalne zakończenie roku szkolnego, chociaż od wczoraj szczęśliwcy, którzy zdążyli już ukończyć swoją edukację świętują na ulicach Lund. Szwedzcy absolwenci szkół średnich mają w zwyczaju hucznie świętować koniec liceum. Przyozdobieni w charakterystyczne marynarskie czapeczki, wystrojeni, uzbrojeni w transparenty, elementy narodowe (najczęściej w postaci flagi), tuby, szampany i wszelkiego rodzaju utensylia do świętowania, obwożą się po mieście trąbiąc i krzycząc. Lokalne wojaże kończą najczęściej na domówce u kogoś, skąd do późnych godzin nocnych, ponad pogrążonym we śnie miastem, niosą się dźwięki muzyki. Zaraza, zarazą, ale świętować trzeba.

Poza tym poznajemy co to właściwie szwedzki hiking, czyli wędrowanie. Różne kraje mają do tego różne podejście. We Francji hiking był nierozerwalnie połączony z chodzeniem po górach, jest to właściwie synonim tego sportu. W południowej Szwecji gór niestety brak, ale szwedzki hiking ma się bardzo dobrze, bo obejmuje wędrówki z namiotem. Rozbić można się wszędzie, nawet u kogoś w ogródku. Wyznaczone miejsca do namiotowania pozwalają na zbudowanie koczowiska na kilka dni, w drugim przypadku można jedynie przenocować, a z rana należy się ulotnić, pozostawiając po sobie porządek (to ostatnie obowiązkowe jest zawsze i w każdych warunkach). Wypróbowaliśmy tego, spodobało się nam i mamy chęć na więcej. Dwie noce w lesie, z dala od cywilizacji, bez internetu, to przeżycie niezwykle oczyszczające. Kontakt z naturą gwarantowany, ilość komarów niepoliczalna, piękno krajobrazu bezcenne, odpoczynek mentalny gwarantowany. Już rozumiemy dlaczego Szwedzi pałają taką miłością do tego sposobu spędzania wolnego czasu. Czego tu nie kochać.

Zaraza jakby nieco odpuściła. We wszystkich krajach nastąpiło rozluźnienie. W Polsce i we Francji wiele się zmieniło na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni. Nawet w Szwecji, która już wcześniej była bardzo liberalna można więcej. Zgromadzenia na świeżym powietrzu mogą obejmować do pięciuset osób, poluźniły się również nieco restrykcje dotyczące podróżowania. Szczepienia idą pełną parą. Jeszcze nie jest różowo, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Miejmy nadzieję, że tak już pozostanie.

Wtorek.Dobiliśmy do połowy maja. W Polsce szkoły otworzyły swoje progi dla wybranych rzeszy uczniów, nie trzeba także za...
18/05/2021

Wtorek.

Dobiliśmy do połowy maja. W Polsce szkoły otworzyły swoje progi dla wybranych rzeszy uczniów, nie trzeba także zakrywać nosa i ust w przestrzeni publicznej, otwarto puby i restauracje. Od jutra Francja wchodzi w drugi etap wychodzenia z lockdownu. Godzina policyjna zostanie przeniesiona z siódmej wieczorem na dziewiątą, niekluczowe dla życia sklepy znów będą otwarte tak samo jak ośrodki kultury, hotele i restauracje. W Szwecji z początkiem czerwca obowiązujące regulacje po raz kolejny zostaną odpowiednio dostosowane do warunków.

Po tylu miesiącach walki z zarazą, kolejnych ograniczeń, nowych obowiązków i obostrzeń, nadszedł czas, w którym możemy wreszcie nieco odetchnąć. Odwilż, że tak pozwolimy to sobie poetycko nazwać.

Skoro odwilż to znaczy, że wiosna, a ta już na dobre zawitała do Szwecji. Dni mamy długie, zaczynają się już o czwartej i kończą o dziesiątej wieczorem. W ruch poszły rolety, zasłony i wszelkiego rodzaju materiały blokujące wpadanie światła. Do tego jest ciepło (kto nadal sądzi, że Szwecja to zimny kraj może już wreszcie przestać). Nawet tutaj temperatura jest jak na maj przystało. Kwitną tulipany i bzy, mieszkająca w okolicy para zajęcy dorobiła się trójki młodych, grasują więc na ulicach nieopodal, jak gdyby zamiast w mieście, mieszkały na łące. Zimowe gawrony zamilkły, a ich miejsce zajęły kosy.

Pogoda sprzyja wyjazdom, w tym rowerowym, odkrywamy więc coraz to dalsze rejony Skanii. Krótsze, lokalne wyjazdy dość brutalnie nauczyły nas adaptacji planów rowerowych pod kątem wiatru. Teraz każdą trasę wycieczki sprawdzamy z mapą aktualnych wiatrów. O ile w Pays de Gex nie było to aż tak dokuczliwe, to tutaj ma kluczowe znaczenie. Może i Skania jest względnie płaska, jednak wiatr nie jest tym, co można sobie tutaj pominąć. Krótkie pięć kilometrów w złym kierunku, może się okazać wysiłkiem godnym wjazdu na Saleve, dlatego Windy.com stało się naszym nieodłącznym przyjacielem. Wiadomo, że da się pod wiatr, jednak kto jeździł ten wie, że żadna z tego przyjemność, a w rowerze głównie o przyjemność chodzi. Krew, pot i łzy zostawiamy sobie na wyjazdy bez progenitury, nie chcemy jej na dzień dobry zniechęcać.

Szwecja to też kraj wikingów. Zwyczaje, historia i osobowość Szwedów jest ściśle związana z tymi wojownikami. Z racji Międzynarodowego Dnia Wikinga postanowilismy poznać nieco ich historię i sprawdzić jak też ogólnie funkcjonujące mity i wyobrażenia mają się do tego jacy wikingowie byli naprawdę. Wybraliśmy się do muzeum wikingów, a właściwie ich wioski. Dodatkowo napędzała nas nasza ostatnimi czasy ulubiona gra (czytaj Valheim), która dzieje się przecież w świecie tych mężnych wojowników. Ile z tego co widzimy na ekranie ma pokrycie w rzeczywistości? Wiele. Sama wioska wygląda jakby żywcem wyjęta z gry, a właściwie na odwrót - to gra idealnie odwzorowuje wioskę. Wszystko, czego dowiedzieliśmy się podczas naszej wycieczki, widzieliśmy w grze. Tym bardziej jesteśmy pełni podziwu dla twórców o poziom detali i smaczków, które (znane z gry) odnaleźliśmy tam. Pewnie nie bez powodu studio, które wypuściło grę mieści się niecałe 45 km od muzeum. Taki lokalny funfact.

Adress


Webbplats

Aviseringar

Var den första att veta och låt oss skicka ett mail när Dziennik czasu zarazy, czyli Covid-19 w Szwecji postar nyheter och kampanjer. Din e-postadress kommer inte att användas för något annat ändamål, och du kan när som helst avbryta prenumerationen.

Videor

Dela