Backpack & Sunglasses

Backpack & Sunglasses Strona poświęcona podróżom Agnieszki Michalskiej. Zawiera opisy miejsc wartych odwiedzenia, informacje kulturowe, kulinarne i wskazówki podróżnicze.
(10)

Dodatkowo "szycie podróży na miarę" - wyjście na przeciw osobą pragnącym podróżować w odległe zakątki świata pomimo lęku przed nieznanym.
-----------------------------------------------------------
Website dedicated to Agnieszka Michalska's trips. Includes descriptions of places worth visiting, cultural information, culinary and travel tips. Also "tailor-made trip" - to help people wishing to travel to different corners of the world despite the fear of the unknown.

https://secure.avaaz.org/campaign/pl/plastic_in_paradise_loc/?cEXjMlb
03/05/2019

https://secure.avaaz.org/campaign/pl/plastic_in_paradise_loc/?cEXjMlb

To nie do wiary: rządy krajów Zachodu wyrzucają miliony ton plastikowych odpadów w krajach rozwijających się, zaśmiecając ich malownicze wybrzeża – zamiast poddawać je recyklingowi! W Genewie właśnie odbywa się konferencja na szczycie, która może zakazać eksportu plastikowych śmie...

Update from koh Chang!  Sky and water getting ready for the season (beautiful blue colors).  Going on adventure it's alw...
23/09/2018

Update from koh Chang! Sky and water getting ready for the season (beautiful blue colors). Going on adventure it's always fun (discover new places 🌏🏝🌅🛳🛶🛵📷😎🤗😍🐒🐘🐦🐠🌸💮🏵🌺🌼🌴🍋🍌🍍🍹🍻

Nauczyciele w Tajlandii maja to szczescie ze obchodza swoje swieto dwa razy do roku. Procz standardowego dnia Nauczyciel...
15/06/2018

Nauczyciele w Tajlandii maja to szczescie ze obchodza swoje swieto dwa razy do roku. Procz standardowego dnia Nauczyciele obchodzi sie rowniez Wai Kru- czyli dzien okazywania szacunku nauczycielom, ktory mial miejsce wczoraj w mojej szkole. Kilka ujec z ceremonii podczas ktorej uczniowie wreczali bukiety kwiatow w przeroznych formach. Moze i nie sa oni najlepsi w nauce angielskiego ale kreatywnosc na 5 :D Dzien zakonczyl sie rowniez przywitaniem noworoczniakow :D dzialo sie oj dzialo 😍
""""""""""""""""""""""""""
Teachers in Thailand are lucky :) they celebrate their day twice a year. One is a regular teachers day and the other is Wai Kru, which took place yesterday at my school. Basically it's a day when students pay respect to the teacher's. They prepare beautiful flowers formations :) maybe they are not the best in learning English but their creativity is really high 🤗 Some pictures from yesterday's ceremony plus welcoming day for fresheners. It was so much fun 😍

Siedze, patrze i co ja patrze ze tylko 1 czesc zdjec z polnocy tajlandii sie wgrala!!! Juz nadrabiam :) biala swiatynia ...
19/04/2018

Siedze, patrze i co ja patrze ze tylko 1 czesc zdjec z polnocy tajlandii sie wgrala!!! Juz nadrabiam :) biala swiatynia w Chiang Rai😉
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Lazy day... I'm checking previous posts and I realized that only 1 part of the pictures from North of Thailand is there!!! Shame on me, here we go :) white temple in Chiang Rai 😉

17/04/2018

Pelen relax na wyspie Koh Kood ;) przygotowanie przed Koh Changiem hehe
""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Relax at Koh Kood - charging battery before Koh Chang (crazy parties) hehe

Trip to the north of Thailand :) Chiang rai  mai # Pai 🤗 part 1
09/04/2018

Trip to the north of Thailand :)
Chiang rai mai # Pai 🤗 part 1

25/03/2018

The best concert in Trat so far. Palmy very talented Thai singer :D, so much energy, so much fun :D

Part 2 independence day :)
25/03/2018

Part 2 independence day :)

Kilka ujec z dnia dzisiejszego w Trat :) dzien niepodleglosci :)! Zakonczone swietnym koncertem Palmy (dala czadu na sce...
23/03/2018

Kilka ujec z dnia dzisiejszego w Trat :) dzien niepodleglosci :)! Zakonczone swietnym koncertem Palmy (dala czadu na scenie :)! Czesc 1
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""

Few pictures from today. Trat independence day! With great Thai singer Palmy of the end ;) part 1

23/03/2018

Friday night :D Trat independence day :)

Kilka nowych odwiedzonych miejsc w mojej okolicy, uwielbiam takie weekendy ;) """"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""...
09/03/2018

Kilka nowych odwiedzonych miejsc w mojej okolicy, uwielbiam takie weekendy ;)

""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Few new beautiful places near Trat.
I love this kind of weekend, discovering ! :D

Czas na aktualizacje co sie dzieje i porabia w Trat :). Duzymi krokami zblizamy sie do wakacjii :D jeszcze zaladwie dwa ...
08/03/2018

Czas na aktualizacje co sie dzieje i porabia w Trat :). Duzymi krokami zblizamy sie do wakacjii :D jeszcze zaladwie dwa dni egzaminow,ewentualne poprawki i koniec :) najstarsi uczniowie ktorzy wybieraja sie na studia juz sie z nami pozegnali 😥 😉 Dodatkowo odbyly sie tu dwa festiwale (muzyka na zywo, duuuzo jedzenia w tym truskawki :D oraz wspaniale second hand ciuchy :D) I juz 23 marca kolejny! Z okazji rocznicy odzyskania niepodleglosci przez Trat
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Update, what's going on and what happened in Trat in few weeks :) it's almost holiday time. Two more days of exams, eventually retests and finish :D students who are going to the university after t, left us already and this how it looked like 😥 😉. We had also two festivals here in Trat with live music, a lot of food, strawberries!!! :) and a lot of second hand clothes. And Soon another festival :D. On 23th of March it's Trat independence anniversary :)

Winter season, weekend on the island- empty beaches, no parties, bad weather, terrible views and food...omg. BORING ;pZi...
18/02/2018

Winter season, weekend on the island- empty beaches, no parties, bad weather, terrible views and food...omg. BORING ;p
Zimowy weekend na wyspie - puste plaze, brak imprez, beznadziejna pagoda, nie wspominajac o widokach..a jedzenie szkoda gadac, jednym slowem.. nuda ;p
With Joanna Kerber

Friday night at "magic garden"  :D - magiczne miejsce na wyspie slonia :D Getting ready for the night out :D
16/02/2018

Friday night at "magic garden" :D - magiczne miejsce na wyspie slonia :D
Getting ready for the night out :D

Finally the first guest from Poland :D Joanna Kerber. Pretty good first day ;)
12/02/2018

Finally the first guest from Poland :D Joanna Kerber. Pretty good first day ;)

Kiedy rano zauwazylam ze jeden z moich kwiatow byl calkowicie zjedzony bylo mi naprawde przykro ale gdy zobaczylam kto t...
09/02/2018

Kiedy rano zauwazylam ze jeden z moich kwiatow byl calkowicie zjedzony bylo mi naprawde przykro ale gdy zobaczylam kto to zrobil doznalam szoku,nigdy nie widzialam takiej pieknej gasienicy(niebiesko oka) 🤔😮🐛
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
This morning I saw one of my plant completely ruined, I was really upset.. But when I saw who did it I was shocked... I have never seen before such a beautiful caterpillar ( blue eye caterpillar) 🐛😮

Nadszedl czas przedstawic wam "pinkiego" :D moj nowy nabytek :D“""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""...
08/02/2018

Nadszedl czas przedstawic wam "pinkiego" :D moj nowy nabytek :D
“"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Time to introduce "pinky" my new toy :D

Czasami trafiamy do takiego miejsca że nie chce nam się dalej jeździć i szukać innych wspaniałych miejsc jeśli w tym jed...
31/01/2018

Czasami trafiamy do takiego miejsca że nie chce nam się dalej jeździć i szukać innych wspaniałych miejsc jeśli w tym jednym jest po prostu extra.

To własnie przytrafiło mi się w Belize (2016 r.) na wyspie Cayo Coulker. Piękne kolorowe miejsce i dodatkowo spotkanie z moją bratnią duszą Lala.

Wszyscy mówili po angielsku co było milą odmianą, jedyne co nam przeszkadzało to nachalni lokalni faceci szukający przygód z turystkami.

Cale dwa tygodnie, spędziliśmy na leniuchowaniu na plaży, spijaniu kawy mrożonej, robieniu jogi dwa razy dziennie, pływaniu kajakami (miedzy innymi w poszukiwaniu krów morskich 🙂 nie spotkałam ich jednak, ale kilka delfinów się przewinęło).

Tam również po raz pierwszy spróbowałam jogi na długich deskach do surfowania oraz acro jogi. Super zabawa, polecam gorąco 😀

""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""

Sometimes we get to such a place that we don't really want to go discover and look for the other great places, if this one is just perfect .
That's what happened to me in Belize on the island of Cayo Coulker. Beautiful, colorful place and the best part was meeting with my soulmate Lala after over a year.

Everyone spoke English which was a nice change. The only thing that bothered us ware local guys looking for adventure with tourists.

We spent the whole two weeks relaxing on the beach, drinking ice coffees, doing yoga twice a day, swimming in canoes (a specially looking for sea cows 🙂 I didn't find them, but always at least few dolphins swam around).

Also for the first time I tried yoga on paddle boards and acro yoga. It was a great fun, I highly recommend it 😀

"I'm on holiday" :DTogether with teacher Kimberly and Megan we decided to discover new island around Trat. We went to Ko...
26/01/2018

"I'm on holiday" :D
Together with teacher Kimberly and Megan we decided to discover new island around Trat. We went to Koh Wai. Small island with only 4 resorts. I can easily describe this place by one word ... Paradise :D
Turquoise water with colorful fishes perfect for snorkeling, Palm trees, soft sand, nothing more :) it's very easy to make your daily plan here: every day looks the same...nothing more than reading books, snorkeling, swimming, eating fresh seafood, sunbathing, for more active people kayaking and at 10pm no more electricity :D I highly recommend this place for people who need a break :) even the music you can listen only on your headphones to not disturb others :)
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Czas na krotkie wakacje.
Razem z Kimberly i Megan nauczycielkami ze Stanow, zdecydowalysmy sie odwiedzic nowa wyspe w naszej okolicy. Wybralysmy zgodnie Koh Wai. Jest to mala wyspa, zaledwie z 4 resortami dla turystow. Z latwoscia moge ja okreslisc jednym slowem.. Raj :) piekna turkusowa woda pelna kolorowych rybek , rafa koralowa blisko od brzegu, palmy, mieciutki piasek, nic wiecej... :) Bardzo latwo mozna zaplanowac swoje zajecia na kilka dni poniewaz kazdy dzien wyglada tak samo :D nic wiecej niz czytanie ksiazek, plywanie,jedzenie swiezych owocow morza, wylegiwanie sie na sloncu, dla bardziej aktywnych mozliwosc wynajecia kajakow a o 22 wylaczaja prad :) Goraco polecam ta wyspe dla tych, ktorzy potrzebuja prawdziwego odpoczynku. Nawet jesli chcesz sluchac muzyki,musisz skorzystac ze sluchawek zeby nie przeszkadzac innym wypoczywajacym :D

Nie ma to jak zakonczyc poczatkiem historii :D ... a bylo to tak..;)(zmieniony tekst Ewy Skarzynskiej. Oryginal mozecie ...
23/01/2018

Nie ma to jak zakonczyc poczatkiem historii :D ... a bylo to tak..;)
(zmieniony tekst Ewy Skarzynskiej. Oryginal mozecie przeczytac na blogu One Dream Team) https://wyruszycwswiat.blogspot.com/2013/05/laos.html

Pierwszym miejscem gdzie się zatrzymałyśmy w Laosie było „4 tys. wysp”. Praktycznie każdy podróżnik jadący z Kambodży do Laosu od tej strony, zatrzymuje się tam. Na wielkiej rzece Mekong, znajduje się mnóstwo wysepek (stad ta nazwa ;p). Są one zarówno duże, jak i małe (niektóre z nich to jedynie krzaki rosnące na skałkach). Jedynie na trzech z nich mieszkają ludzie i także tylko tam turyści mogą się zatrzymać.

My zatrzymałyśmy się na wyspie Dondet, w uroczym bungalow nad rzeką, za który zapłaciłyśmy jedynie 4$. Początkowy plan był aby zostać tylko 3 dni, ale byłyśmy tak zrelaksowane, że zostałyśmy cale 6 dni.

Ogrom fruwających owadów wieczorami na zewnątrz, skłaniał nas do wczesnego spania (bądź chociażby leżenia w pokoju pod moskitiera i oglądania filmów), co było naprawdę miłą odmianą po długim czasie chodzenia późno spać (siedzenie do poźnych godzin z couchsurferami i pogaduchy :D)

Kilkukrotnie próbowałyśmy pływać w rzece ale prąd okazał się za silny na swobodne pływanie, także pozostały nam spacery lub leniuchowanie na hamakach :D. Jeśli chodzi o spacery to można by je okroić w sumie do jednego długiego na drugą wyspę, gdzie był między innymi wodospad, a pozostałe to jedynie krótkie, w poszukiwaniach fajnych restauracji :p

Najwięcej radości sprawiało nam jednak po prostu leżenie w hamaku przed domkiem i obserwowanie życia mieszkańców. To niesamowite ile się tam działo. Łódki co chwila przypływały i odpływały spod naszego bungalow'u: z jakimiś towarami do rozpakowania, to z dziećmi ze szkoły lub do szkoły, a także kilka razy "nasza sąsiadka" przeprawiała się na drugą stronę rzeki po jakieś zielsko do obiadu. Wielu ludzi przychodził się tam kąpać, robić pranie lub po prostu myć naczynia.

Czas mijał błogo ale trzeba było ruszyć dalej, bo jeszcze wiele przed nami. Ruszyłyśmy stopem w stronę Bolaven plateau - plantacji kawy. Raz po drodze, musiałyśmy jednak skorzystać z opcji "busa" bo nie za dużo aut jeździło, ale okazało się to, nie lada przeżyciem. Jechałyśmy sawng thaewem - tutejszym autobusem, który wygląda jak przyczepa z dachem. W środku zamiast siedzeń są wmontowane ławki, dzięki czemu łatwiej można upchnąć więcej ludzi, a dodatkowo ponieważ nie ma w nich osobnych schowków na bagaże, wszelkie wielkie pakunki jechały z nami w środku. Przez to własnie załapałyśmy się jedynie na miejsca stojące, na zewnątrz, na podeście.

W zabójczym tempie objechałyśmy plantacje na motorku i zobaczyłyśmy jeden wodospad. Bardzo wysoki, naprawdę piękny! Złapał nas tam niestety straszliwy deszcz, także w przeciągu 10 minut byłyśmy całkowicie mokre i w związku z tym przy pierwszej, lepszej okazji, gdy przestało padać, zdecydowałyśmy się jechać dalej do Tha Khaek.

Po wielu przesiadkach, szczęśliwie dotarłyśmy do Kong Lo Cave (jaskini Kong Lo). Miejsca zachwalanego i polecanego we wszystkich przewodnikach i przez wszystkich podróżników jakich spotkałyśmy - i tu śmiało podpisuje się pod tą opinią. Nie dość że sama jaskinia jest imponująca, ma 7 km długosci, zwiedza się ja na lodkach, pełno w niej stalagmitów, stalagnatów i stalaktytów, to dodatkowo, krajobraz dookoła jest po prostu piękny. Zieleń tak zielona jakiej jeszcze nigdy nie widziałam w życiu:D Perfekcyjne miejsce na wycieczki rowerowe.
fot. Ewa Skarzynska

22/01/2018
Sport week, Parade, Christmas party, Teachers day
22/01/2018

Sport week, Parade, Christmas party, Teachers day

22/01/2018
4000 islands, Vang Vieng, Bolaven Plateu, Kong Lo Cave, Vientiane, Luang Namtha, Luang Prabang
16/01/2018

4000 islands, Vang Vieng, Bolaven Plateu, Kong Lo Cave, Vientiane, Luang Namtha, Luang Prabang

Happy teachers day in Thailand
16/01/2018

Happy teachers day in Thailand

13/01/2018

Happy children day to everyone :D

Piekna cena!!!!  Zapraszam goraco na tajski nowy rok :Dhttps://www.facebook.com/Flipopl/posts/1577217032361356
11/01/2018

Piekna cena!!!! Zapraszam goraco na tajski nowy rok :D
https://www.facebook.com/Flipopl/posts/1577217032361356

❗❗❗TAJLANDIA Z WARSZAWY TYLKO ZA 1499ZŁ❗❗❗
Terminy w sezonie ;) Szybko rezerwujcie zanim będzie za późno!

➤➤ bit.ly/Bangkok_za_1499pln

Czy to jest dżungla? - zapiski z dziennika wypraw - Laos 2013Znowu z łatwością dotarłyśmy do Luang Namtha. Na miejscu za...
09/01/2018

Czy to jest dżungla? - zapiski z dziennika wypraw - Laos 2013

Znowu z łatwością dotarłyśmy do Luang Namtha. Na miejscu zaczynamy się rozglądać za wycieczką do dżungli, bo po opowieściach Michała i Pawła mamy ochotę tego doświadczyć. Spotykamy dziewczynę z Kanady z która byłyśmy wcześniej nad wodospadem. Ona także z dwójką przyjaciół rozglądają się za wycieczką. Jeśli grupa jest większa płaci się mniej, stąd pomysł połączenia sił. Mimo tego ich wybór był dla nas za drogi więc szukamy dalej. Trafiamy na dwie Francuzki i postanawiamy się do nich przyłączyć.
Agencja informuje, że będzie nas 8 więc koszta znacznie zmalały.

Świetnie, rano ruszamy!

Nasz kierowca i przewodnik już na nas czekają. Wsiadamy w czwórkę do wozu i nagle ruszamy. Okazuje się że będziemy jednak w mniejszym gronie za tą samą kwotę :) Dobra nasza! Na pobliskim targowisku przewodnik kupił dla nas jedzenie i wodę. Następnie w pobliskiej wiosce dosiada się do nas dodatkowych 2 przewodników.

W 7 osobowym składzie ruszamy w trasę. Przewodnicy wyposażeni w maczety idą z przodu aby ewentualnie torować drogę. Początek spokojny głównie wzdłuż rzeki. Jedynie każdy po kolei poślizgnął się na kamieniu wpadając butem do wody, hehe. Kolejny odcinek nie był już tak przyjemny..wspinaliśmy się ostro pod górę. Biorąc pod uwagę temperaturę, wilgotność powietrza i nasze nie zbyt małe bagaże, trzeba przyznać że łatwo nie było. Przyroda zmienia się wokół, jednak my wciąż mamy wrażenie, że spacerujemy po jakimś europejskim lesie. Nawet trochę jak w Kórniku wokół jeziora..? kiedy mijamy lasy bambusowe i docieramy do drzew gigantów, w końcu czujemy się egzotycznie. Jest tam bardzo głośno. Zwierzęta i owady wydają tak dużo odgłosów, że ma się wrażenie jakby były to jakieś maszyny... piły w tartaku.

Po kilku godzinach zatrzymujemy się na dłuższą przerwę z lunchem. Dziś szef kuchni serwuje wodorosty rzeczne, pędy bambusa, ostre papryczki, a to wszystko z dodatkiem lepkiego ryżu.

Dwóch przewodników po tym odcinku wracało z powrotem zatem teraz jedynie w 5 ruszyliśmy w dalszą drogę. Trasa lżejsza, bo z górki. Po drodze widzimy plantację kauczukowców z zamontowanymi małymi miseczkami na pniu. Przewodnik opowiada nam jak wygląda proces zbierania kauczuku. Zdobywamy więc kolejne nowinki. Późnym popołudniem docieramy do maleńkiej wioski, w której planowany jest nocleg. Już na wejściu obskoczył nas dzieci nie dając oddechu do końca pobytu tam. Mimo wszystko było to przyjemne widząc ich prawdziwą radość z grania balonem czy przeglądania zrobionych zdjęć. Dzieci towarzyszyły nam również podczas kąpieli w rzece popisując się przy tym swoimi umiejętnościami pływackimi. Nasz przewodnik kolejny raz wykazał się swoimi zdolnościami kulinarnymi serwując nam pyszną zupę z kwiatów bananowców (zdobytych podczas dzisiejszego trekkingu między innymi przez Ewę) oraz wieprzowinę z zieloną fasolką i czosnkiem.

Od rana znów niespodzianka, banany w cieście, do tego kawka. Możemy startować dalej! Uparcie namawiam przewodnika żeby znalazł ogromne pająki. Widzieliśmy kilka ładnych, dużych, nietypowych pająków ale ja chciałam jeszcze większych. Przewodnik w końcu zaczął wkładać ręce do ogromnych gniazd w ich poszukiwaniach, niestety bezskutecznie. Nie ma co i tak zasłużył na podziw z naszej strony. Dzisiejsza trasa była krótsza, choć nie koniecznie łatwiejsza.

Podsumowując. Ze względu na ekipę z jaką szliśmy było bardzo miło. Spacer także uznam za przyjemny, co nie zmienia faktu, że spodziewałyśmy się czego innego. Chciałyśmy ciągłego przedzierania się przez
ściany zrośniętych lian i korzeni drzew, a nie zaznałyśmy tego wielokrotnie. Myślę, że jeden dzień byłby wystarczający. Za pieniądze wydane na tą przyjemność, można było ze spokojem zrobić co innego. Słyszeliśmy od innych ludzi, że połączenie jednodniowego trekkingu i jednego dnia kajaków robi większe wrażenie. Kto wie, może jest to pomysł na kolejny raz.

Wracamy do Luang Namtha, gdzie następnego dnia docierają Kamil z Mikołajem. Zbliża się dzień wygaśnięcia naszych laotańskich wiz, więc decydujemy się na opuszczenie tego magicznego kraju.

Blue Lagun, pyszny bufet i laotanskie weselicho! - Zapiski z dziennika Laos 2013Wraz z szalonym "Indianinem" (Laotanczyk...
02/01/2018

Blue Lagun, pyszny bufet i laotanskie weselicho! - Zapiski z dziennika Laos 2013

Wraz z szalonym "Indianinem" (Laotanczykiem o surowych rysach twarzy, który zabrał nas na stopa) pokonujemy długi odcinek drogi, jednak ze względu na niesprzyjającą pogodę nie udaje nam się dotrzeć do celu tego samego dnia. Na niebie bowiem rozszalały się błyskawice, a deszcz padał z taką siłą, że wycieraczki nie nadążały. Zatrzymaliśmy się w pobliskim guesthousie i wieczór spędziliśmy z naszym nowym znajomym. Niestety nie mówił on ani słowa po angielsku więc mowa ciała musiała nam wystarczyć :).
Rano, migusiem dotarliśmy do Vang Vieng, miejscowości dawniej nazywanej zagłębiem imprezowiczów. Wszyscy przyjeżdżali tutaj tylko po to, żeby spłynąć rzeką na dętce od opony. Nie było by w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że nad rzeką było mnóstwo knajpek do których przycumowywano na liczne drinki. Niestety rocznie ginęło tam za dużo ludzi i po śmierci syna wicepremiera Australii, zamknięto większość knajp w tym miejscu rozpusty. Dla nas jednak to
miejsce okazało się kolebką spokoju. Mikołaj dojechał do nas porannym autobusem. Wynajęliśmy rowery i pojechaliśmy na "Blue Lagun" Zabraliśmy jedynie kilka potrzebnych rzeczy i namioty. Po drodze zwiedziliśmy jedną z wielu tutejszych jaskiń i dojechaliśmy w końcu na miejsce. Naszym oczom rzeczywiście ukazała się lazurowa woda w rzece. Jak to możliwe? :) Główną atrakcją tego miejsca były skoki do ?"niebieskiej" rzeki z wysokiego drzewa i z zawieszonej na nim liny. I my z Ewą dałyśmy się ponieść
zabawie i dałyśmy nura do wody. Najzimniejsza w jakiej do tej pory pływałyśmy! Ale po 7km trasie w słońcu na rowerze, była idealna. Przygotowani na biwakowanie, mieliśmy ze sobą także jedzenie. Palnik odpalony, smażymy jajecznice w menażce. W połączeniu z papierem ryżowym, była wspaniałym zakończeniem dnia. Spotkani przypadkowo ludzie przekonywali nas, że nie ma możliwości przenocowania na tym terenie, ponieważ pod wieczór wszystkich wypraszają i zamykają bramę. Mnie jednak nie przekonali i
poszłam zapytać właścicieli czy możemy się tu rozbić. Mili Laotańczycy nie mieli nic przeciwko. Tym sposobem spędziliśmy w tym uroczym miejscu 3 dni :). Początkowo z lękiem skakaliśmy do wody z 5 metrów, ale po kilku skokach było już całkiem przyjemnie. Na tym samym terenie, znajdowała się kolejna jaskinia. Aby do niej dojść, trzeba było wysoko wspiąć się do góry. Ale było warto! Jaskinia była genialna. Czołówki okazały się niezbędne! Wąskie, ciemne przejścia, imponujące formy naciekowe, a
nawet buddyjski ołtarz. Chyba zgodnie możemy powiedzieć, że była ciekawsza niż pierwsza przez nas odwiedzona Kong Lo.
Po powrocie do miasta i oddaniu rowerów, ustawiliśmy się na drodze prowadzącej do Luang Prabang. Kilometrowo, odcinek ten nie był bardzo długi, jednakże ze względu na trasę prowadzącą wysoko w górach, czas jej przebycia znacznie wzrastał. Szczęśliwie, zabrał nas ze sobą młody chłopak jadący ze stolicy. Klimatyzowany minibus..czego chcieć więcej :). Wieczorem byliśmy na miejscu.
Luang Prabang jest
dawną stolicą Laosu. Niewielkie miasto ale bardzo urokliwie. Niektórzy mówią, że czas się tam zatrzymuje i życie toczy się wolniejszym tempem. Planowałyśmy z Ewą zostać tam jakieś 2, 3 dni, a tu niespodziewanie zrobiło się 5 he he. Jeszcze tego samego wieczoru gdy dotarliśmy, na nocnym markecie spotkaliśmy Pawła ze Szczecina! Co za zbieg okoliczności. Już trzeci raz na siebie wpadamy :). Spacerował samotnie, ponieważ Michał po powrocie z trekkingu po dżungli źle się czuł. Paweł zaprowadził nas na pyszny

bufet. I wielkie dzięki mu za to :D! Od tamtej chwili jadaliśmy tam codziennie. Płaciło się dziesięć tys. kipów, czyli ok 6zł i nakładało się pełen talerz smakołyków. Dokładki także były dopuszczalne. Raj dla naszych niedojedzonych chłopaków :D. Kilka rodzajów makaronów z dodatkami, ryż, gotowane i smażone warzywa, banany w cieście i na deser świeże owoce. Za równie nie wielką opłatą, kurczak z grilla. Nie ma co się dziwić, że chłopcy zabawili tam dłużej od nas - ponad tydzień.
Jednego dnia zebraliśmy grupę 12 osób i pojechaliśmy nad pobliski wodospad. Jedynie Mikołaj został w mieście i krążył po jego uliczkach. Wodospad okazał się najpiękniejszym jaki do tej pory widziałam. Nawet Niagara przez otoczenie w jakim się znajduje (w pobliżu są kasyna...) jak dla mnie się nie umywa. Tutaj przyroda wokół sprawia, że człowiek może poczuć się jak w Edenie :). Jest tam również niewielki park z misiami. Czarne niedźwiedzie, leniwie wylegują się na hamakach zupełnie nie zwracając uwagi na
odwiedzających.
Kolejny raz miałyśmy okazję z Ewą skakać na linie i ze szczytu niewielkiego wodospadu. Ze względu na nasz fach, zabawy w wodzie sprawiają najwięcej radości.

W końcu po 5 dniach, zostawiamy chłopaków i bufet i ruszamy same dalej. Bez większych problemów pokonujemy kolejne kilometry. 7-o osobowa rodzina zabiera nas miniwanem. Podczas drogi na tyle nas polubili, że proponują żebyśmy zatrzymały się u nich w domu na noc. Dlaczego by nie? Na miejscu dowiadujemy się, że to nie wszystko. Jesteśmy również
zaproszone na wesele, które miało miejsce w wiosce. Jako jedyne "białe" wzbudzałyśmy spore zainteresowanie. Przyjęcie weselne odbywało się na środku piaszczystej drogi pod namiotami. Plastikowe stoliki i krzesła rozstawiono wokół parkietu, a dokładnie na wprost, znajdowalo się miejsce dla zespołu. Całkiem podobnie jak w Polsce, he he. Na każdym stoliku znajdowało się kilka butelek z napojami, w tym butelki piwa oraz kilka dań. Zupa z warzywami, grillowane kawałki mięsa, sałatka z papayi oraz co nam osobiście
najbardziej smakowało, ugotowane jajka z sosie piernikowym! Nie ma tam w zwyczaju, że młoda para siedzi razem, czy też tańczy. Szczerze mówiąc, nie miałyśmy okazji zobaczyć pana młodego przez całe wesele.. Zaczęły się tańce. Cóż, trzeba przyznać, że są one..inne. Panowie proszą panie do tańca ze złożonymi rękoma jak do modlitwy, następnie na parkiecie staje się do siebie twarzą w twarz ALE nie patrzy się sobie za często w oczy oraz nie dotyka się nawzajem. Obracamy się następnie w bok i w rytm
muzyki idziemy wolnym krokiem przed siebie. Żeby dodać trochę szaleństwa do tego, poruszamy wolno swoimi dłońmi tworząc kółka. Po 5-tym z kolei tańcu zostałyśmy nawet pochwalone przez "starszyznę" z wioski, że bardzo szybko załapałyśmy o co chodzi :D. Jedyny minus był taki, że zespół obsługujący całe przyjęcie całkowicie nie miał słuchu, ani głosu. Fałszowali niemiłosiernie. Ale co tam. Nowe doświadczenia :). Nasza młoda znajoma Oy ( jej imię wymawialo sie: Ojj) nudziła się w towarzystwie rodziny więc zaproponowała nam,
żebyśmy przeniosły się na techno party. Zaskoczone tą propozycją (gdzie tu, w takiej małej, laotanskiej wiosce techno party?!) poszłyśmy zaciekawione. Rzeczywiście, była mała sala w dawnej stodole czy tym podobnym z 5 stolikami i konsoletą Dj. Na ścianie wielki ekran do wyświetlania karaoke, które się tam także odbywa. Najprawdopodobniej byłyśmy z Ewą najstarsze na tej imprezie. Po spróbowaniu laotańskiego wina ryżowego, które okazało się naszym polskim jabolem, wróciłyśmy do domu. Co to był za wieczór. Rano po wspólnej kawie,
zostałyśmy odstawione na główną drogę w kierunku Luang Namtha.:)

ที่อยู่

Trat

เว็บไซต์

แจ้งเตือน

รับทราบข่าวสารและโปรโมชั่นของ Backpack & Sunglassesผ่านทางอีเมล์ของคุณ เราจะเก็บข้อมูลของคุณเป็นความลับ คุณสามารถกดยกเลิกการติดตามได้ตลอดเวลา

ติดต่อ ธุรกิจของเรา

ส่งข้อความของคุณถึง Backpack & Sunglasses:

แชร์


มัคคุเทศก์ อื่นๆใน Trat

แสดงผลทั้งหมด