Stare dzieje Dobrzynia nad Wisłą i okolic

Stare dzieje Dobrzynia nad Wisłą i okolic Wszelkie materiały na stronie są udostępnianie w celach informacyjnych. Prosimy o nie kopiowanie.

W przypadku wykorzystania w jakiejkolwiek formie informacji pochodzących z niniejszej strony należy podać źródło jej pochodzenia.

Ponownie z uporem maniaka jesteśmy w temacie pielgrzymki do Skępego. W roku 1935 uroczystości odpustowe odbyły się jedna...
20/09/2024

Ponownie z uporem maniaka jesteśmy w temacie pielgrzymki do Skępego. W roku 1935 uroczystości odpustowe odbyły się jednak nie 8 a 15 września! Kolejny raz znalazło potwierdzenie nocowanie w Dobrzyniu pielgrzymów z Warszawy. Zapraszamy do małej lektury i zapraszamy w niedzielne popołudnie na kolejne historyczne opowieści!

Źródło informacji:
Dziennik Kujawski R.43 nr 216 (19 września 1935)

„NARÓD, KTÓRY NIE SZANUJE SWEJ PRZESZŁOŚCI NIE ZASŁUGUJE NA SZACUNEK TERAŹNIEJSZOŚCI I NIE MA PRAWA DO PRZYSZŁOŚCI” – ma...
15/09/2024

„NARÓD, KTÓRY NIE SZANUJE SWEJ PRZESZŁOŚCI NIE ZASŁUGUJE NA SZACUNEK TERAŹNIEJSZOŚCI I NIE MA PRAWA DO PRZYSZŁOŚCI” – marszałek Józef Piłsudski

1 września 1939 roku, to data, która każdemu prawdziwemu P***kowi kojarzy się ze zbrodniczym i najbardziej krwawym konfliktem zbrojnym. Niemcy – tak, nie bójmy się używać tego słowa – Niemcy napadli na Polskę. Konflikt rozciągnął się na cały świat, a w naszym kraju było zarzewie całego wojennego ognia. Według szacunków wojna ta odebrała życie nawet 78 milionom ludzi… Nazwiska Rydz, Sikorski, Sosnowski czy Żymierski kojarzą się jednoznacznie z tym światowym konfliktem.
W tym roku mija 85. rocznica tych tragicznych wydarzeń. Ówczesny prezydent Warszawy, Stefan Starzyński, 1 września 1939 r. wygłosił wstrząsające i zarazem wzruszające przemówienie w radiu. Powiedział wtedy takie słowa: „A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie, publiczne i prywatne przestawiamy na specjalne tory, weszliśmy w okres wojny. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami. Musimy myśleć tylko o jednym – walka aż do zwycięstwa!”.
W naszych publikacjach zawsze staramy się być apolityczni, a przynajmniej trzymać się z dala od aktualnej polityki. Rozumiemy i szanujemy to, że każdy z nas ma prawo do własnych przekonań politycznych czy światopoglądu, tak więc nie próbujemy narzucać nikomu naszych poglądów, które też bywają niejednolite. Jednak w kwestii historii nie powinno się milczeć! Docierające do opinii publicznej głosy o przekręcaniu historii, której uczy się dzieci w szkołach, budzi w nas coraz większy niepokój. Wszelkie wydarzenia historyczne zostają zacierane, bo są niewygodne, czy też po prostu niepoprawne polityczne, godzące w dobrosąsiedzkie stosunki. Równocześnie postępowanie naszych sąsiadów względem nas, naszej historii i pamięci o ofiarach krwi naszego narodu pozostawia wiele do życzenia i jest wielce zastanawiające. Próbuje się wyprzeć z tożsamości naszego narodu ważne dla nas wydarzenia i twierdzić wręcz, że ich po prostu nie było. Jest to niesamowicie przykre i napawa obawą, że Polska nadal znajduje się pod pręgierzem innych mocarstw…
Maria Konopnicka, patronka Szkoły Podstawowej w Dobrzyniu nad Wisłą, już w 1908 roku napisała podniosły utwór „ROTA”. Oryginalny tekst tego utworu zawiera dodatkową zwrotkę i niezmieniony tekst. W pierwszej zwrotce, dwie ostatnie linijki brzmią: „…nie damy, by nas ZNIEMCZYŁ wróg… tak nam dopomóż Bóg”. Konopnicka wzywała do walki przeciwko Krzyżakom… Mówiła jasno, że „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił…”. Jak my, jako Naród Polski, dziś do tego zagadnienia podchodzimy? Każdy P***k powinien dzisiaj zacytować 4 strofę „Roty”, która brzmi: „Nie damy miana Polski zgnieść, nie pójdziem żywo w trumnę. Na Polski imię, na jej cześć podnosim czoła dumnie…”.
Bądźmy dumnymi P***kami! Ronald Reagan mówił o P***kach: „Odległości z Warszawy do Moskwy i z Warszawy do Brukseli są identyczne. Znak mówi, że Polska nie jest ani na wschodzie, ani na zachodzie. Polska jest centrum cywilizacji europejskiej...”.
Nie pozwalajmy nikomu deptać naszej historii!

Źródło grafiki:
www.facebook.com

Witajcie!Niedawna pielgrzymka do Skępego skłoniła nas do poszukiwań nowych i ciekawych informacji związanych z tym temat...
13/09/2024

Witajcie!
Niedawna pielgrzymka do Skępego skłoniła nas do poszukiwań nowych i ciekawych informacji związanych z tym tematem. Zatem dziś dzielimy się z Wami znaleziskiem sprzed 120 lat, czyli z 1904 roku. Pielgrzymi warszawscy, którzy w Dobrzyniu nad Wisłą tradycyjnie zatrzymywali się na nocleg, wyłamali się wówczas z obranego schematu wypłynięcia statkami ze stolicy kraju w kierunku Dobrzynia. Z powodu niskiego stanu Wisły zdecydowano się pójść z Warszawy do Skępego, a następnie wrócić całą drogę pieszo! Cała wyprawa trwała aż 13 dni i w zależności od wybranych dróg przemarszu pielgrzymów, mogła wynosić około 150 km w jedną stronę!
Przy okazji przedstawionego dziś wydarzenia sprzed 120 lat, przychodzi na myśl obecna sytuacja Wisły na odcinku warszawskim. Poziom wody w rzece osiągnął zaledwie 20 cm, odsłaniając dno i wiele ukrytych na nim skarbów z przeszłości stolicy. Tzw. letnio-jesienna niżówka hydrologiczna polskich rzek nie jest jakimś nadzwyczajnym wydarzeniem i występuje ona cyklicznie. Kiedy trafia się upalne i ubogie w opady lato, wówczas zjawisko to może się nasilać. Ponadto regulacja brzegów i zwężenie koryta rzeki w okolicach Warszawy pogarsza tą sytuację, nie mówiąc już o intensywnej eksploatacji piasku z Wisły w tamtych okolicach...
Jaki z tego płynie wniosek? Z pewnością działalność człowieka i ingerencja w środowisko naturalne przynosi wiele negatywnych skutków, ale czy argumenty o "płonącej planecie" i działalność "ostatniego pokolenia" nie są, jak te przysłowiowe domy budowane na piasku?
Życzymy przyjemnej lektury, a przy okazji ponawiamy prośbę o poszukiwania starych fotografii! Może ma ktoś jakieś pamiątki z pielgrzymek do Skępego?

Źródło informacji:
Kurjer Warszawski R.84 nr 225 (15 sierpnia 1904);
Kurjer Codzienny R.40, nr 244 (2 września) + dod.;
Kurjer Polski R. 7, nr 244 (3 września 1904).

PODŁOŻYĆ KOMUŚ ŚWINIĘ…Zapewne każdy z nas zna to powiedzenie o podkładaniu komuś świni. Ma ono wiele znaczeń. Jedno z ni...
08/09/2024

PODŁOŻYĆ KOMUŚ ŚWINIĘ…

Zapewne każdy z nas zna to powiedzenie o podkładaniu komuś świni. Ma ono wiele znaczeń. Jedno z nich jest związane z religią ludzi wschodu. Jak zapewne wielu z nas wie, obowiązuje tam zakaz spożywania wieprzowiny. Dodanie muzułmaninowi wieprzowiny do posiłku oznaczało wielkie oszustwo, co traktowano bardzo poważnie. Innym znaczeniem tego związku frazeologicznego jest interpretacja czarnej magii… Położenie komuś na progu świńskiego łba i odprawienie nad nim rytuałów było uznawane za skuteczną metodę sprowadzenia klątwy. Potocznie jednak „podłożyć komuś świnię” w zamyśle sprawcy ma skutkować tym, że ktoś znajdzie się w sytuacji, która mu zaszkodzi, a wręcz go skompromituje.
W nawiązaniu do powyższego przenosimy się dzisiaj do roku 1933. Toczyła się wtedy ciekawa sprawa przed Sądem Grodzkim w Lipnie, a zwrot „podłożyć komuś świnię” nabrał w Dobrzyniu nad Wisłą zupełnie nowego, dosłownego znaczenia…
„W dniu 5 września rb. [1933] na jarmarku w Dobrzyniu p. Władysława Łomonkiewicz kupiła od p. Marcina Kowalskiego „świniaka” za 34 zł 50 groszy. Targu dobito przy pomocy p. W. Gembarzewskiego, którego p. Łomonkiewiczowa poprosiła o radę. Przedtem jednak upewniono się co do zdrowia kupow.[anego] „świniaka”. Właściciel p. Kowalski uroczyście zapewniał, że świniak jest zdrów jak ryba i nic mu nie brakuje.
Tymczasem zaraz po przywiezieniu nowego nabytku do domu i wprowadzeniu go do chlewa, okazało się, że świniak nic źryć nie chce i ma jakoś coraz smutniejszy chorowity wygląd.
Na drugi dzień sam p. Łomonkiewicz z żoną i świadkami, odwiózł świniaka do dawnego jego pana, ale p. Kowalski ani słuchać nie chciał o przyjęciu świniaka i zwrocie pieniędzy. Zostawiono tedy świniaka na podwórzu p. Kowalskiego i wrócono z niczem do domu.
Biedny świniak na drugi dzień skończył to bezdomne swoje życie i stał się ofiarą czyściciela miasta. Pokrzywdzeni Łomonkiewicze wnieśli sprawę do sądu, który przysądził zwrot pieniędzy za świniaka, koszta sądowe i koszt świadków.”
Sytuacja wydaje się dość śmieszna, jednak morał z niej wynikający, mimo upływu lat, pozostaje niezmienny. Cwaniactwo zawsze „wyjdzie bokiem”. Żerowanie na ludzkim nieszczęściu jest dziś „na porządku dziennym”. O tym, że „kłamstwo ma krótkie nogi”, przekonało się już wielu, a „oliwa zawsze na wierzch wypływa” i prędzej czy później „prawda wyjdzie na jaw”.
Co warte uwagi, bohaterzy dzisiejszej historii nie pozostają anonimowi. Pokrzywdzeni małżonkowie, to Antoni Łomonkiewicz (ur. 1891), szewc z Dobrzynia i jego żona Władysława z Waleszkiewiczów (Waleśkiewiczów) (ur. 1885). Właścicielem „świniaka” był Marcin Kowalski (ur. 1879), rolnik spod Dobrzynia, pochodzący z Lucienia, par. Gostynin, natomiast świadkiem transakcji był Władysław Gembarzewski (Gębarzewski) (ur. 1865), gospodarz z Główczyna.

Źródło grafiki:
Przysposobienie Rolnicze – sprawozdanie za 1930 r. konkursy rolnicze R.2.

Źródło informacji:
Dziennik Kujawski R.41 nr 271 (24 listopada 1933).

KS. JÓZEF ORZECHOWSKI – CZĘŚĆ III – DOBRZYŃ NAD WISŁĄDziś ponownie zapraszamy na kolejną część życiorysu ks. Józefa Orze...
01/09/2024

KS. JÓZEF ORZECHOWSKI – CZĘŚĆ III – DOBRZYŃ NAD WISŁĄ

Dziś ponownie zapraszamy na kolejną część życiorysu ks. Józefa Orzechowskiego, autorstwa pana Dawida Dejneckiego. Tym razem wspomniany jest pobyt i działalność tego księdza w Dobrzyniu nad Wisłą, kiedy był proboszczem miejscowej parafii. Życzymy przyjemnej lektury!

8 listopada 1864 r. carskie władze wojskowe przejęły gmachy seminarium prowadzone przez skasowanych ukazem carskim księży misjonarzy. Prawdopodobnie wtedy odebrano mu probostwo w Bądkowie, gdyż od początku 1865 r. obowiązki rządcy parafii pełnił dotychczasowy wikariusz ks. Emilian Lucjan Witold Dąmbski, który od 1867 był już oficjalnie proboszczem Bądkowa. Od tego czasu ks. Orzechowski przeszedł do pracy wśród kleru diecezjalnego. 13 marca 1865 r. dyrektor Głównej Komisji Rządowej zażądał od biskupa Popiela imiennej listy profesorów seminarium płockiego uczących w roku 1864/65, z podaniem informacji, czego uczyli oraz złożenia przysięgi homagialnej na wierność carowi i deklaracji, że nie należą do żadnych tajnych stowarzyszeń. W dniu 4 kwietnia biskup Popiel przesłał listę księży profesorów misjonarzy, na której znalazł się ks. Józef Orzechowski, jako regens seminarium oraz profesor teologii i śpiewu. W sierpniu 1865 r. księża misjonarze zrezygnowali z nauczania w seminarium i poprosili o probostwa. 14 września 1865 r. biskup powiadomił o tym Komisję, a 19 października uzyskał na to zgodę rządową. Podziękował więc misjonarzom za ich dotychczasową pracę i powierzył im probostwa na terenie diecezji płockiej. Tak zakończyła się działalność księży misjonarzy prowadzących Seminarium Duchowne w Płocku przez 155 lat (1710-1865).
Ks. Józef Orzechowski otrzymał od bpa płockiego Wincentego Chościaka Popiela komendę parafii Dobrzyń nad Wisłą, którą od 1867 r. przemianowano na administrację parafii. Nie wiadomo kiedy dokładnie tu się pojawił, jednak już 2 sierpnia 1865 r. udzielił w tym charakterze w Dobrzyniu sakramentu chrztu świętego. Łatwo więc zauważyć, że był w Dobrzyniu już wcześniej, niż na formalne objęcie probostwa pozwalała oficjalna zgoda rządowa. Być może dlatego dopiero po 2 latach pracy, w listopadzie 1867 r. został na probostwie instytuowany. Był więc pierwszym proboszczem po kasacie zakonu franciszkanów. Opiekował się również parafią Grochowalsk, gdzie w latach 1865-1866 spełniał tam obowiązki komendarza, a od roku 1867 był administratorem tejże parafii. Z tego, co udało się ustalić, wszystkie dokumenty z Grochowalska były spisywane w Dobrzyniu. Praktycznie przez cały okres jego posługi w dobrzyńskiej parafii miejscowym organistą był Walenty Ciechomski, mimo tego ks. Orzechowski osobiście spisywał dokumenty cywilno-metryczne.
Po przybyciu do Dobrzynia musiał zauważyć nowo wystawioną murowaną dzwonnicę, której budowę ukończono w 1864 r. Pierwszym wikariuszem za czasów ks. Orzechowskiego był Euzebiusz Feliks Skłodowski, który jako jedyny został w klasztorze po kasacie konwentu franciszkanów do obsługi duszpasterskiej parafii. Był to młody ksiądz, niedawno wyświęcony, który do Dobrzynia przybył z Kalisza. Kolejnymi wikariuszami byli odpowiednio: Wacław Szefler, Ludwik Stangrecki (1868-1869), Seweryn Krąkowski (1869) i Stanisław Radziszewicz (1869-1870). 6 sierpnia 1867 r. zaczęto murować parkan na około cmentarza przy kościele, po ukończeniu którego pomurowano figurę na środku tegoż cmentarza. Należy przypuszczać, że parkan, który widzimy obecnie, to parkan pobudowany przez ks. Orzechowskiego.
12 września 1867 r. biskup Popiel wracając z Włocławka przybył po południu do Dobrzynia na dwa dni. Pierwszego dnia wybierzmował pierwszą grupę, a nazajutrz po odprawieniu mszy porannej bierzmował grupę drugą i po obiedzie odjechał do Płocka. Kilka dni później, 22 września, odbyło się poświęcenie figury na przykościelnym cmentarzu.
Policja carska śledząc jego pracę w Dobrzyniu zanotowała, że w 1869 roku „miał kazanie o treści buntowniczej, które dotyczyło ówczesnej sytuacji Kościoła w Królestwie Polskim. Później w czasie śledztwa nakłaniał świadków do krzywoprzysięstwa. Pierwotnie uznany za niewinnego, dopiero po skargach dozoru kościelnego, parafian i wikarego został przeniesiony we wrześniu 1870 r. na administratora do Sobowa”.

Źródło grafiki:
AP Toruń O/Włocławek, ASC PRK Dobrzyń nad Wisłą oraz ASC PRK Grochowalsk - podpisy ks. Józefa Orzechowskiego w księgach aktów stanu cywilnego parafii w Dobrzyniu, jako komendarz, administrator i proboszcz (w okresie rosyjskojęzycznym - nastojatiel) tej parafii oraz w księgach aktów stanu cywilnego parafii w Grochowalsku, jako komendarz i administrator (także w okresie rosyjskojęzycznym) tej parafii.

Źródło informacji:
Archiwum prywatne Autora.

Witajcie! 👋Mamy dzisiaj dla Was kolejną foto zagadkę. Jak myślicie, gdzie prezentowane przez nas zdjęcie zostało wykonan...
30/08/2024

Witajcie! 👋
Mamy dzisiaj dla Was kolejną foto zagadkę. Jak myślicie, gdzie prezentowane przez nas zdjęcie zostało wykonane? 🤔 Prosimy pochwalić się swoimi pomysłami...
Pewnie się domyślacie, że to zdjęcie, to nie wszystko, czym chcieliśmy się z Wami dziś podzielić. Święta racja! - bliźniaczka słynnego dobrzyńskiego "świętego spokoju". 🤣
Kiedy staniemy na życiowym rozdrożu pomocne stają się drogowskazy, szczególnie te dobre, nie sprowadzające człowieka na manowce. My podobnie stanęliśmy przed dylematem, czy poniedziałek, to najlepszy wybór na dzień, w którym publikujemy nasze główne posty? Może jednak niedzielny wieczór, kiedy większość osób łapie jeszcze ostatni oddech odpoczynku przed zgiełkiem całego tygodnia pracy lub innych obowiązków, byłby lepszym wyborem? Czy zwiększy to odbiór naszych postów?
Postanowiliśmy zaryzykować i już od kolejnego posta zmienić termin ich publikacji na niedzielny wieczór. Przyspieszyliśmy też godzinę publikacji i zdecydowaliśmy się przełożyć ją na godzinę 18, mając na uwadze, że o godzinie 20 mogą zajmować naszych czytelników ciekawe seanse lub inne programy telewizyjne...
Koniec wakacji i początek nowego roku szkolnego może być najlepszą okazją do zmian. Zatem zapraszamy już w niedzielę, o godzinie 18 na kolejną dawkę lokalnej historii!
Do zobaczenia! 🤗

TESTAMENT WŁADYSŁAWA TARNICKIEGOWitajcie! Dziś zapraszamy na post przysłany przez naszego czytelnika. Ponownie historią ...
26/08/2024

TESTAMENT WŁADYSŁAWA TARNICKIEGO

Witajcie! Dziś zapraszamy na post przysłany przez naszego czytelnika. Ponownie historią rodziny swoich przodków zainteresuje zapewne wielu z Was pan Tomasz Skibiński, któremu serdecznie dziękujemy za podzielenie się z nami dość obszernym tekstem. Życzymy przyjemnej i wciągającej lektury!

Zgodnie z moją zapowiedzią, zamieszczoną w tekście na temat spadku po Antonim i Emilii Tarnickich, tym razem opiszę sprawę spadku po jednym z ich synów – Władysławie Tarnickim. Właściwie, to podzielę ten temat na dwie części – wpierw przedstawię sprawę samego testamentu i składników majątku, jaki pozostawił po sobie Władysław Tarnicki, natomiast następnym razem opiszę realizację postanowień testamentu przez jego spadkobierców i dalsze losy odziedziczonych przez nich nieruchomości.
Jeśli chodzi o postać Władysława Tarnickiego, to została ona już dość dobrze przedstawiona przez autorów tej strony w jednym z postów dotyczących założycieli straży pożarnej w Dobrzyniu, który został tu opublikowany w dniu 3 października 2022 roku. Pozwolę sobie zacytować wybrane fragmenty z tego postu:
„Władysław urodził się 4 listopada 1857 r. w Dobrzyniu nad Wisłą. Był synem Antoniego Tarnickiego, wieloletniego urzędnika dobrzyńskiego magistratu, wówczas pisarza, a później ławnika - sekretarza, oraz jego żony Emilii z Mikołajczewskich. Chrztu św. udzielił mu już następnego dnia po narodzeniu ks. Elzeary Wyszomierski, franciszkanin, gwardian konwentu i komendarz parafii w Dobrzyniu, a rodzicami chrzestnymi zostali Michał i Kunegunda Tarniccy, dziadek i babcia Władysława. Świadkami przy spisaniu aktu urodzenia Władysława byli dwaj gospodarze z Dobrzynia, Roman Karaskiewicz i Jan Zgryziewicz.
Brak jest dokładnych danych, co do przebiegu jego edukacji, jednak jedno jest pewne, nie był analfabetą. Niewątpliwie ojciec Władysława, jako jeden z najważniejszych lokalnych urzędników, miał motywację i środki finansowe do tego, aby zapewnić synowi, jak i wszystkim swoim dzieciom, możliwości jak najlepszego rozwoju.
Władysław był dwukrotnie żonaty. Za pierwszym razem poślubił 3 marca 1886 r. w Sobowie Zofię Krajewską. Była ona córką gospodarzy na części dziedzicznej: Józefa Krajewskiego, pochodzącego z Uniejewa w parafii Rokicie, z rodziny gospodarzy, którzy używali też innej wersji nazwiska – Krajenta, i Pauliny z Paprockich, z licznie rozrodzonej w okolicach Sobowa rodziny szlacheckiej. Zofia urodziła się w 1862 roku w Strupczewie Dużym, a w późniejszym okresie mieszkała przy matce w Czartowie, gdzie w 1881 roku zmarł jej ojciec”.
Byłbym nieuczciwy, gdybym nie przyznał, że odkrycie autora tego postu w kwestii właściwego nazwiska rodziny pierwszej żony Władysława Tarnickiego, bardzo mnie zaskoczyło. Faktycznie, nic o tym nie wiedziałem i nawet na myśl by mi nie przyszło, aby śledzić pochodzenie każdej żony czy męża kogokolwiek z rodu Tarnickich. To jest ogrom ludzi, samych mężów lub żon osób, które urodziły się pod nazwiskiem Tarnicki/Tarnicka, to na obecny stan mojej wiedzy jest około 180 osób, do których należało by jeszcze dodać małżonków, o których istnieniu wiem, ale nie znam ich imiennie. To jest wręcz zadanie nie do „ogarnięcia”…
Okazuje się, że dziadek Zofii – Ignacy Krajenta (Krajewski) oraz dziadek Julianny Krajenty, żony Romana Tarnickiego, moich pradziadów – Antoni Krajenta (Krajewski) byli rodzonymi braćmi, synami Kazimierza i Zofii z Gurczyńskich (Górczyńskich) małżonków Krajentów. Jednak, to nie wszystko, co łączyło w przeszłości żony dalekich kuzynów – Władysława i Romana Tarnickich. Otóż żony obu wspomnianych wyżej braci Krajentów też były ze sobą spokrewnione. Żona Ignacego – Marianna Szwech, była córką Piotra, natomiast żona Antoniego – Józefa Katarzyna Szwech, była córką Kazimierza, rodzonych braci, a zarazem synów najpewniej Jana i Marianny Szwechów. Po wczesnej śmierci Kazimierza i Zofii Krajentów, niepełnoletni Antoni znajdował się, aż do swojego ślubu, pod prawną opieką swego brata Ignacego. Wspomniane rodziny Krajentów i Szwechów pochodziły z Uniejewa, w parafii Rokicie i utrzymywały się z prowadzenia gospodarstw rolnych. Nazwisko Krajenta wspominane było w tych okolicach już w połowie XVI wieku.
Dalej we wspomnianym poście o Władysławie Tarnickim można przeczytać:
„Z małżeństwa tego [z Zofią Krajewską] urodziło się w sumie pięcioro dzieci:
- Bronisława – urodzona w 1887 roku w Strupczewie Dużym, poślubiła w 1909 roku w Mokowie Jana Kłosińskiego. Jan Kłosiński był synem Antoniego, stelmacha i Antoniny z Szymańskich, małżonków Kłosińskich. Urodził się w 1879 roku w Dobrzyniu nad Wisłą, jednak wówczas mieszkał już w Warszawie, a właściwie w parafii Matki Bożej Loretańskiej na Pradze, gdzie praktykował zawód lekarski, gdyż był starszym cyrulikiem. Zapowiedzi przedślubne zostały ogłoszone w kościele tejże parafii, jak również w Dobrzyniu, gdzie mieszkała Bronisława. Jednak, z nieznanych nam dziś powodów, obrzęd ich zaślubin odbył się za pozwoleniem ks. Michała Kaczorowskiego, wikariusza i zawiadującego kościołem parafialnym w Dobrzyniu, właśnie w kościele parafialnym w Mokowie w asyście ks. Józefa Ciołkowskiego, administratora parafii, a akt ślubu spisany został w Dobrzyniu w obecności świadków: Jakuba Marcinkowskiego, organisty i Władysława Leśniewskiego, kościelnego (sługi), obojga z Mokowa;
- dziecko płci męskiej martwo urodzone w 1888 roku w Strupczewie Dużym;
- Zygmunt – urodzony w 1889 roku w Strupczewie Dużym, zmarł w 1896 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Edward – urodzony w 1890 roku w Czartowie, zmarł w 1891 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Kazimierz – urodzony i zmarły w 1892 roku w Dobrzyniu nad Wisłą.
Zofia zmarła 19 maja 1892 r. w Dobrzyniu nad Wisłą, w trzy dni po śmierci swojego najmłodszego dziecka. Z pewnością została pochowana na miejscowym cmentarzu parafialnym, choć istnienie i lokalizacja jej grobu nie jest dziś znana”.
Nie wiem, jak długo dawniejszym zwyczajem powinna trwać żałoba po zmarłej żonie, ale…
„Nie długo Władysław zwlekał z ponownym ożenkiem i za drugim razem poślubił 23 listopada 1892 r. w Dobrzyniu nad Wisłą Stefanię Józefę Cytacką. Była ona córką Józefa i Franciszki ze Smużewskich, małżonków Cytackich, gospodarzy z Dobrzynia. Stefania urodziła się w 1869 roku w Dobrzyniu nad Wisłą. Małżeństwo to poprzedziła notarialna intercyza zawarta w miejscowej kancelarii notariusza Karola Potrzobowskiego, mająca zapewne na celu zabezpieczenie dla żyjących dzieci z pierwszej żony Władysława, należnego im po jej śmierci udziału w prawach spadkowych”.
Faktycznie, w wyżej wspomnianej umowie przedślubnej, zawartej pomiędzy Władysławem Tarnickim, małżonkami Józefem i Franciszką Cytackimi oraz Stefanią Cytacką, ustalono zasady wspólności majątkowej małżeńskiej pomiędzy Władysławem i Stefanią. Również rodzice Stefanii przekazali Władysławowi pewną kwotę pieniędzy, na zabezpieczenie córki na wypadek przyszłego dziedziczenia, co chyba można nazwać posagiem. W dokumencie tym Władysław oświadczył też o przelaniu na dwoje żyjących wówczas dzieci, które miał z pierwszą swoją żoną, wszelkich praw spadkowych w równych częściach do nabytych przez niego od spadkobierców Józefa Krajewskiego (Krajenty) praw do części ziemskiej w Strupczewie, o powierzchni 60 morgów miary nowopolskiej, za sumę 1666 rubli. Niestety nie znam dalszych losów tej nieruchomości, czy raczej zabezpieczonych na niej należności spadkowych po pierwszej żonie Władysława.
Dalej z opublikowanego tekstu o Władysławie Tarnickim można dowiedzieć się, że:
„Z drugiego małżeństwa Władysława urodziło się dziesięcioro dzieci:
- Edward – urodzony w 1893 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Eleonora – urodzona w 1895 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Helena – urodzona w 1898 roku i zmarła w 1917 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Czesława – urodzona w 1900 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Stanisława – urodzona w 1902 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Zygmunt Bronisław – urodzony w 1904 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Janina – urodzona w 1906 roku w Dobrzyniu nad Wisłą;
- Jan – urodzony w 1909 roku w Dobrzyniu nad Wisłą, brat bliźniak Adama;
- Adam – urodzony w 1909 roku w Dobrzyniu nad Wisłą, brat bliźniak Jana;
- Kazimierz – urodzony w 1912 roku w Dobrzyniu nad Wisłą”.
Wspominając o drugiej żonie Władysława Tarnickiego przypomniał mi się epizod związku moich przodków z rodziną Smużewskich. Otóż dziadek Stefanii Cytackiej – Antoni Smużewski był starszym bratem Teofila Smużewskiego, a obaj oni synami Feliksa Smużewskiego i Elżbiety z Wachlewiczów, rodziny poprzez małżeństwo również powiązanej z najstarszą linią rodu Tarnickich. Teofil Smużewski, czeladnik garncarstwa, jeszcze jako 20-latek poślubił na początku 1830 roku w Dobrzyniu nad Wisłą Juliannę Szczyrecką (Szczerecką). Podejrzewam, że po wybuchu powstania listopadowego Teofil Smużewski zaciągnął się do Wojska Polskiego i walczył po stronie powstańców, służąc w pułku 17-tym. Niestety, dopadła go zawleczona przez wojska rosyjskie do Królestwa Polskiego epidemia cholery (moje przypuszczenie) i zmarł w lazarecie w twierdzy w Modlinie, o czym jego młoda żona dowiedziała się „według wypisu wierzytelnego Sądu Pokoju Wydziału Spornego Powiatu Lipnowskiego w miejsce Aktu Zeyścia zatwierdzonego”. Niestety wspomniany dokument nie zachował się i stąd nie wiadomo, kiedy dokładnie zmarł Teofil Smużewski. Młoda wdowa poślubiła już w 1832 roku Andrzeja Kozłowskiego, a ich córka – Marianna Kozłowska poślubiła później Andrzeja Tarnickiego, którzy byli moimi prapradziadami, o których wspominałem przy okazji opisywania testamentu Jakuba Tarnickiego. Przy okazji również wyjaśniło się, dlaczego małoletnia Marianna Kozłowska znajdowała się pod opieką prawną Łukasza Stanczewskiego. Otóż jej babką, a matką Julianny Szczyreckiej, była Marianna ze Stanczewskich, bliska krewna Łukasza. Pewną ciekawostką jest, że na cmentarzu parafialnym w Dobrzyniu zachował się nagrobek (co prawda mocno uszkodzony) matki Stefanii – Franciszki ze Smużewskich Cytackiej, przy którym kiedyś śp. Maria Nyckowska złożyła symboliczną garść ziemi z domniemanego grobu Jana Tarnickiego (zm. 1936), zlikwidowanego pod budowę grobowca rodzinnego Nyckowskich.
Jak wiadomo, Władysław Tarnicki w późniejszym okresie swojego życia udzielał się społecznie, np. biorąc udział w założeniu straży pożarnej, a już w wolnej Polsce wszedł do władz miejskich Dobrzynia, jako ławnik. W życiu Władysława zapewne wiele się zmieniło, kiedy „w roku 1926 zmarła [jego druga żona] Stefania. Również ona została pochowana na cmentarzu parafialnym w Dobrzyniu […]. Niedługo potem Władysław przeprowadził się do swojego syna Edwarda, który mieszkał w Stoczku Węgrowskim. Tam zmarł 5 września 1935 r. i został pochowany w grobowcu rodzinnym na cmentarzu parafialnym w Stoczku Węgrowskim”.
Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie opisałem zbyt wiele spraw, które nawinęły się tu jedynie przy okazji, wydłużając przez to dzisiejszy temat. Uznałem jednak, że są to kwestie na tyle ciekawe, że nie mogłem ich pominąć, ale też nigdzie indziej, jak przy temacie Władysława Tarnickiego, nie pasowały by, aby o nich wspominać.
Wracając więc do sedna sprawy, Władysław Tarnicki, zapewne przeczuwając nieubłaganie zbliżającą się swoją śmierć, postanowił spisać swoją ostatnią wolę (testament), którą rozporządzał pozostawionym w Dobrzyniu majątkiem. Władysław sporządził 15 lipca 1935 roku w Stoczku Węgrowskim brudnopis swojej ostatniej woli, który został następnie przez kogoś (może przez syna Edwarda) przepisany „na czysto”. Niestety nie wiem, czy na podstawie tego dokumentu sporządzono testament w formie aktu notarialnego, nigdy na taki dokument nie natrafiłem, a w późniejszym akcie podziału spadku po zmarłym Władysławie Tarnickim nie wzmiankuje się takiego wcześniejszego testamentu.
Według zapisów we wspomnianym testamencie, Władysław pozostawił po sobie w Dobrzyniu majątek nieruchomy, który składał się z następujących elementów:
- 20 morgów ziemi w terytorium miasta (odziedziczone po Antonim Tarnickim);
- 2 morgi ziemi, tzw. przyce (dwie działki kupione od różnych właścicieli, graniczące ze sobą i zlokalizowane gdzieś w obszarze pomiędzy obecną ulicą Królowej Jadwigi a Wisłą);
- plac koło młyna przy ulicy Lipnowskiej (odziedziczone po Antonim Tarnickim);
- plac koło Bielickiego, tzn. przy ulicach Skaszewskiej i Stodólnej (odziedziczone po Antonim Tarnickim);
- dom ze sadkiem i warsztat (wraz z przyległym gruntem) przy ulicy Zamkowej (również odziedziczone po Antonim Tarnickim);
- pół domu (wraz z przyległym gruntem) przy ulicy Farnej (kupione wraz z jedną działką przyce od poprzednich właścicieli).
Jak widać, większość majątku w Dobrzyniu, którą posiadał Władysław Tarnicki do końca swoich dni, pochodziła ze spadku po jego ojcu – Antonim Tarnickim. Wyjaśnienia wymaga natomiast pochodzenie owych małych pól ornych, tzw. przyce albo przecze, oraz połowa domu z przyległą działką przy ulicy Farnej. Mniejsze pole o powierzchni ponad pół morgi Władysław kupił w 1911 roku od Józefa Chęckiego. Większe pole o powierzchni około 1,5 morgi (graniczące od strony zachodniej z polem Józefa Chęckiego) oraz połowa domu i działki w mieście były częścią majątku, jaki pozostawili po sobie rodzice Stefanii Tarnickiej – Józef (zm. 1914) i Franciszka ze Smużewskich (zm. 1910) Cytaccy. Małżonkowie Cytaccy postanowili rozwiązać kwestię dziedziczenia po swojej śmierci w ten sposób, że na mocy zawartego w 1910 roku aktu notarialnego sprzedali wszystkie posiadane od około 30 lat nieruchomości zlokalizowane w Dobrzyniu swojej córce Stefanii, z zastrzeżeniem jednak prawa dożywocia dla rodziców oraz spłaty przez nią po objęciu tego majątku dwóch jej braci Cytackich, którzy już wtedy mieszkali w Warszawie. Małżonkowie Cytaccy mieszkali w posiadanym drewnianym domu, mieszczącym się przy Rynku, pod numerem 11, natomiast wspomniana połowa domu i działki przy ulicy Farnej była w posiadaniu Cytackich krócej od pozostałych nieruchomości, ponieważ kupili to od poprzednich właścicieli małżonków Zaburskich dopiero w 1898 roku. Po śmierci Stefanii grunt na Rumunkach zachodnich oraz nieruchomość przy ulicy Farnej przeszła na własność Władysława Tarnickiego. Nie wiem natomiast, jakie były losy domu i działki nr 11 przy Rynku oraz małej działki (ogrodu) gdzieś przy ulicy Lipnowskiej, na której jeszcze za życia teściów Władysław postawił swoją stodołę.
Postanowieniem Władysława Tarnickiego:
- trzej wnukowie Kłosińscy (po córce Bronisławie) mieliby otrzymać po 100 zł każdy;
- syn Edward – 200 zł;
- córka Leokadia (właściwie Eleonora) – pół domu przy ulicy Farnej;
- córka Czesława – 5 morgów ziemi pod Bachorzewem (środkowa część), ogród koło młyna przy ulicy Lipnowskiej, miałaby natomiast dać swojej siostrze Janinie 500 zł;
- córka Stanisława – połowa (domu i działki „od Kopaczewskiej”) przy ulicy Zamkowej, ogród koło Bielickiego, miałaby natomiast dać siostrzeńcowi Erazmowi Kłosińskiemu 100 zł;
- córka Janina – druga połowa przy ulicy Zamkowej, grunty zwane przyce, dodatkowo od siostry Czesławy miałaby dostać 500 zł, natomiast bratu Edwardowi miałaby dać 200 zł;
- syn Jan – 5 morgów ziemi pod Bachorzewem (południowa część, od strony Wisły), miałby natomiast dać siostrzeńcowi Władysławowi Kłosińskiemu 100 zł;
- syn Kazimierz – 10 morgów ziemi pod Bachorzewem (północna część, aż do granic Zbyszewa), miał natomiast dać siostrzeńcowi Klemensowi Kłosińskiemu 100 zł.
W swojej ostatniej woli Władysław zaznaczył, że podział majątku w Dobrzyniu miał być dokonany dopiero „po wyjściu dzierżawy” jego syna – Jana Tarnickiego.
O tym, czy ostatnia wola Władysława Tarnickiego została całkowicie spełniona oraz o dalszych, znanych mi losach poszczególnych nieruchomości, które pozostawił po sobie, odchodzący z tego świata Władysław, opiszę kolejnym razem…

Źródło grafiki:
Testament Władysława Tarnickiego – rękopisy: brudnopis i czystopis – skany oryginalnych dokumentów otrzymane od potomków Władysława Tarnickiego.

Źródło informacji:
Archiwum Diecezjalne w Płocku, Księgi Metrykalne parafii Dobrzyń nad Wisłą;
Archiwum Państwowe w Toruniu Oddział we Włocławku, Akta stanu cywilnego Parafii rzymskokatolickiej Dobrzyń nad Wisłą;
Archiwum Państwowe w Toruniu Oddział we Włocławku, Księgi i akta hipoteczne Sądów w Lipnie;
Archiwum Państwowe w Toruniu Oddział we Włocławku, Akta Notariusza Karola Potrzebowskiego z Dobrzynia n/Wisłą i z Włocławka (od 1898 r.);
Archiwum Państwowe w Toruniu Oddział we Włocławku, Akta Notariusza Władysława Nowcy z Włocławka i Dobrzynia n/Wisłą (od 1898 r.);
W. Góralski; Kronika Rodzinna; Foto album Nr 1; 1710-1942: część pierwsza, część II i część III – rękopis, zbiór materiałów + skany zdjęć i dokumentów.

Adres

Dobrzyn Nad Wisła
87-610

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Stare dzieje Dobrzynia nad Wisłą i okolic umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij