Karkaz Bieszczady Inaczej.

Karkaz Bieszczady Inaczej. Karkaz Bieszczady Inaczej to pomysł na organizację czasu wolnego, motocykle, żeglarstwo, SUP i narty

Karkaz Bieszczady Inaczej – to wspólna inicjatywa dwójki osób kochających Bieszczady. Mamy dwie bazy – Polańczyk Surviwal domki holenderskie nad Jeziorem Solińskim oraz Myczkowce Noclegi Pod Bukowiną. ( Dziwna nazwa to początki imion naszych Babć Karoliny i Kazimiery, które będą nam zapewniać przychylność niebios i opiekę)
Marcin Marcinkowski – żeglarz, inicjator padlingu na Solinie, narciarz, s

nowboardzista, motocyklista osoba od zawsze związana z Bieszczadami. Alicja Gruza – nauczycielka, animator sztuki i warsztatów twórczych, twórca wielu projektów związanych z aktywnym wypoczynkiem w Bieszczadach. Karkaz Bieszczady Inaczej – to oferta dla:
- rodzin aktywnych – m.in. żeglarstwo, padling, sport dla każdego, turystyka aktywna, warsztaty twórcze oraz wycieczki zorganizowane, opieka dla dzieci podczas nieobecności rodziców
- rodzin zapalonych wędkarzy i myśliwych oferta organizacji czasu wolnego,
- motocyklistów – rajdy i questing,
- rowerzystów – rajd i questing,
- firm oraz innych organizacji.

23/01/2024

The perfect palette 🎨👩‍🎨

Snap: Adventuresofjesss

31.12.2023 - Mała Pętla Bieszczadzka :)
31/12/2023

31.12.2023 - Mała Pętla Bieszczadzka :)

Słowenia 2023Po zakończeniu zeszłorocznej wyprawy do Serbii, Albanii i Czarnogóry zaczęliśmy myśleć o nowej, dotychczas ...
11/08/2023

Słowenia 2023
Po zakończeniu zeszłorocznej wyprawy do Serbii, Albanii i Czarnogóry zaczęliśmy myśleć o nowej, dotychczas nie poznanej części bliskiej nam Europy. No, może nie do końca, bo nam znanej, ale nasi znajomi w Słowenii nie byli, Via Adriatici nie zaliczyli, a my nie byliśmy nigdy w BiH, no może oprócz przejazdu przez ich malutki kawałek właśnie na Via Adriatica jakieś 7 lat temu.
Przed wyjazdem po raz pierwszy zaprojektowaliśmy sobie naklejki :).
Dzień pierwszy, start tradycyjnie Uherce Mineralne i lecimy do Gyongyos – nie ma tam nic, po prostu trzeba to zrobić, a nasze tyłki nie lubią już tras ponad 400 km :).
Dzień drugi, Nagykanizsa przeskok autostradami z fajną prędkością przelotową :), do tego nauka jazdy przez 12 km w korku na autostradzie ( Węgrzy nie robią tunelu życia).
Dzień trzeci, celem jest Smurska Koca w górach, ale wcześniej zaliczamy Ptuj :) piękne miasteczko z malowniczym zamkiem – są tam już nasze naklejeczki. Smurska Koca okazuje się malowniczo położonym w górach schroniskiem z przesympatycznym właścicielem motocyklistą.
Dzień czwarty jest bardzo ambitny, mamy w planie dwie przełęcze łączące Austrię i Słowenię w Alpach Juliańskich. Pavlicowe Sedlo i Korensko Sedlo (Wurzenpass). Tu również nie da się opisać widoków i tras, to trzeba zobaczyć. Nocleg mamy 10 km od Planicy, tego miejsca również nie trzeba przestawiać.
Dzień piąty, rano jedziemy cyknąć parę fotek pod skoczniami i lecimy na Mangart, najwyżej położoną drogę Słowenii. Droga znów powoduje podniesienie się poziomu adrenaliny, a nieoświetlone tunele z dziurami zawał serca. Na szczycie parę fotek i uciekamy, bo od strony Włoch przez góry przelewa się granatowa chmura, ulewa dopada nas na dole i deszcz towarzyszy aż do Włoch. Nocleg mamy w Nogaredo Al Torre, na miejscu wychodzi słońce i cieszymy się spokojem do wieczora. Jednak koło 21 nadchodzi nawałnica z gradem wielkości jaj, na szczęście motocykle są twarde, zero strat gorzej z dwoma autami na parkingu, wybite szyby, pogięte dachy i maski :(.
Dzień szósty to ruletka pogodowa, liczymy, że uda nam się dotrzeć do Triestu pomiędzy frontami deszczowymi… Niestety po 20 km dopada nas ulewa i chronimy się na stacji benzynowej. Po przejściu głównej nawałnicy ubieramy „przeciwdeszczówki” i w drogę. W pierwszej miejscowości gubię (albo on się gubi) Pinia :( dalej jedziemy na 3 motocykle. Już wcześniej podjęliśmy decyzje, że w tych warunkach Triest musimy sobie odpuścić i jedziemy prosto na Crveny Vrh. Za Triestem zatrzymujemy się rozebrać z „przeciwdeszczówek” i Pinio się sam odnajduje :).
Dni siódmy, ósmy– spędzamy na leniuchowaniu nad morzem :), wyskakujemy sobie odwiedzić port, który widzimy z okien Piran – piękne miasteczko.
Dzień dziewiąty, wyruszamy przez Rijekę do miasteczka Senji, zwiedzamy miasteczko i twierdzę – tam też jest naklejka.
Dzień dziesiąty, celem jest Szybenik, ale przed nami około 150 km malowniczej drogi E65, czyli Via Adritici, mój DL spalił chyba z litr oleju, ale było warto !!! Docieramy do Szybenika, ostatnia miejscówka nad morzem, wiec idziemy na plaże na pożegnanie z Adriatykiem.
Dzień jedenasty, cel Medziugorie, po dotarciu na miejsce ekipa się dzieli na tych co idą na górę objawienia i nie idą, ja się waham. W końcu idę, ale w ¾ drogi poddaje się i wracam na dół, 35 stopni i skalista droga na szczyt mnie pokonały. Moja żona, która z łatwością z Piniem przeszła całą drogę i dotarła na szczyt góry objawień twierdzi, że jeszcze nie byłem widocznie gotów i jeszcze tam wrócę – zobaczymy :), osobiście nie podoba mi się cała otoczka tego miejsca z chińskim dziadostwem.

Dzień dwunasty – celem jest Sarajewo, ale po drodze zwiedzamy Mostar, i tu już stargany wyglądaj o niebo lepiej, przynajmniej jest trochę rękodzieła. Fotka na moście i na koń. Nocleg w Sarajewie okazuje się ukryty przed nami (stolica nie na B, a jednak :)), ale ludzie są tu naprawdę pomocni i życzliwi, Pani udostępnia nam internet, a potem sama dzwoni, żeby namierzyć nasz nocleg, okazuje się że stoimy 15 metrów od niego, ale na budynku nie ma żadnych reklam. Suma summarum okazuje się, że nocleg był super, właścicielka muzułmanka bardzo sympatyczna i mówiąca po angielsku. A wcześniej się oczywiście zgubiliśmy, więc reszta przyjeżdża prawie godzinę później. Zwiedzamy Sarajewo, miasto wielokulturowe, tętniące życiem z ciężką historią, fotka na moście, gdzie zabito arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonkę Zofię, co było przysłowiową iskrą zapalną I wojny światowej.
Dzień trzynasty – zaczynamy przejazdem aleją snajperów, sama myśl o tym co tam się działo jeży włosy na głowie…. Celem jest (są) Jajce, ale po drodze zwiedzamy Banja Lukę. Miało być odkrycie skąd to powiedzenie, ale okazało się, że to bajka o księżniczce co p.… głupoty i nic w miastem wspólnego nie ma. Co do samej nazwy miasta, po długich rozprawach etymolodzy ustalili, że Banja Luka oznacza tyle co równina bana. Z kolei ban był tytułem wysokiego dostojnika na południu Europy, coś w rodzaju wice-króla.
Tradycyjnie zapaliliśmy świeczki dla naszych nieżyjących bliskich w cerkwi.
Jacje słyną z wodospadu, jednak okazało się, że nocleg mamy nad Jajcami i czekał nas 2 km spacer. Samo miasteczko sympatyczne, a wodospady faktycznie ładne.
Dzień czternasty, ruszamy do Basanska Krupa, odległość do przejechanie 190 km, wiec luzik, ale pojawia się piękna, kręta i ciekawa droga R405, szybka decyzja- jedziemy :) Po około 80 km super krętej i stosunkowo nowej drogi … koniec !! Żeby zawrócić za późno, jedziemy…. Niestety to nie była droga szutrowa, ale stara droga brukowa, pewnie pamiętająca CK, częściowo pozrywana, przejazd 8 km zajmuje nam prawie godzinę.. Po 8 km huuura asfalt :) lecimy… ale po 50 km znów zonk 12 km szutru – jest lepiej, ale i tak tempo 20-30 km na godzinę. Do celu zostało 20 km i ostatnia przełęcz bez asfaltu jakieś 3 km. Docieramy do celu zmęczeni i zapoceni, na szczęście czeka na nas basen i zejście do lodowatej i krystalicznie czystej górskiej rzeki.
Dzień piętnasty i szesnasty to przeskok autostradami i powrót przez Węgry i Słowację do domu :)
Całość zamknęła się dystansem 3980 km, i była to najdłuższa nasza trasa.

Albania 2022 Zaraz po powrocie z Rumunii zaczął nam się krystalizować plan następnego wyjazdu – Bałkany!!!Niestety na te...
11/08/2023

Albania 2022
Zaraz po powrocie z Rumunii zaczął nam się krystalizować plan następnego wyjazdu – Bałkany!!!
Niestety na ten wyjazd wyruszyliśmy tylko na dwa motocykle, czyli My i Pinio ( Suzuki DL 650 i Honda CBF 600). Plan podobny, tj. dużo wrażeń, potem po środku odpoczynek i znów dużo wrażeń.
Dzień pierwszy przejazd przez Słowację i Węgry, czyli dojazd do Egeru, samo miasto bardzo fajne, ale znów musi być jakieś rozczarowanie- o godz. 21 nie ma gdzie zjeść, we wszystkich restauracjach kuchnie są zamknięte, idziemy do strefy lansu i bansu koło wejścia do zamku i jemy średniej jakości pizzę.
Dzień drugi to Timisoara i zgodnie z opisami miasto nas nie rozczarowuje, a oczarowuje- jest piękne i kolorowe.
Dzień trzeci, miasto na B do tego stolica Serbii… Zawsze rezerwując nocleg piszę właścicielom, że przyjeżdżamy na motocyklach i ważny jest dla nas bezpieczny parking, parking jest miejski i z zakazem wjazdu motocykli… Pan nie odbiera telefonu, a pod koordynatami z Bookingu nikt nic nie wie :(, w końcu przychodzi do nas jakaś Pani i prowadzi do apartamentu, nie tego co był na zdjęciach, klima nie działa, no dobra jest whirlpool bath :). Zwiedzamy sobie miasto, jemy pyszny obiadek i do spania. W cenie noclegu było śniadanie…. no właśnie było, właściciel milczy i nie odpisuje na wiadomości na booking, idziemy po świeże burki do pobliskiej piekarni, pakujemy się na motocykle i … stawiamy pierwszą w naszej podróżniczej karierze 1 na bookingu.
Dzień czwarty, po drodze miejscowość Topola z mauzoleum władców Serbii, zaczynamy uczyć się pokręconej historii Bałkanów. Novi Pazar – piekło jednak istnieje – zamiast tradycyjnego zimnego piwa po zejściu z motocykli ... ciepła woda. Miasto prawie w całości muzułmańskie, więc alko jest tylko w markecie w kącie. No dobra, trzeba coś zjeść, w pierwszej restauracji Pan rzuca nam menu, oczywiście omijając małżonkę, w drugiej to samo –połowica ma dość, wstaje i mówi „Panowie wychodzimy”, idziemy na kebaba, wcześniej pytając chłopaków czy obsłużą kobietę, na szczęście są młodzi i nie ortodoksyjni, możemy zjeść w środku :), miasto fajne kolorowe i bardzo różnorodne, oczywiście nad ranem budzą nas muzeini.
Dzień piąty, cel Szkodra, ale po drodze trasa SH20 no i drogi Rumunii lekko zaczynają blednąć…
Dzień szósty, stacjonujemy w Szkodrze zostawiamy kufry, aby odwiedzić sławna wioskę Teth oraz zwiedzić Góry Przeklęte. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć i kropka – Rumunia całkowicie zblakła.
Dojeżdżamy „do celu”, punktu zwrotnego i miejsca Chill out :), Velipoje gości nas przez 6 dni. Jesteśmy na uboczu kurortu i bardzo dobrze, mamy blisko knajpkę z pysznym jedzeniem, fajnym klimatem i mrożonym arbuzem na deser w cenie dania głównego :), a nieopodal plażę. Przy pierwszym wejściu widok „szałasów” trochę nas przeraził, jednak szybko zrozumieliśmy jak są ważne gdy piasek parzy w stopy .
Dzień trzynasty, wypoczęci startujemy do Kotoru, ale tylko na chwilkę, żeby wspiąć się na przełęcz nad Kotorem i dojechać do Cetyni w górach, gdzie czekał na nas piękny hotel z zimnym piwem :).
Dzień czternasty, rano lekko się cofamy z naszej trasy, żeby odwiedzić Mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza na szczycie Jezerskim. Potem kierujemy się na miejscowość Kolasin, gdzie mamy nocleg w Kamp Janketic. Gdy do celu mamy już tylko 12 km, Pani z Kampu pyta nas, czy dotrzemy i na którą, piszę jej, że za jakieś 15 minut będziemy, ona „że ok”, ale jak nie damy rady może za 50 Euro po nas wyjechać – ha ha ha, jak to my nie damy rady na jakąś górkę wyjechać…. Pierwsze niespodzianka wjazd do parku narodowego 5 Euro, oki płacimy i jedziemy dalej, asfalt się kończy i wjeżdżamy na parking nad pięknym górskim jeziorem. Już rozumiemy obawy właścicielki, pozostało nam 6 km drogą polną z serpentynami zrobionymi spychaczem. Dobra kto jak nie my…. Ilości przekleństw i uderzeń płytą silnika o kamienienie nie spamiętam, po niecałej godzinie wjechaliśmy do pięknej i dziewiczej doliny na poziomie 1500 m npm. Widoki, otwartość właścicielki kampu spowodowały, że całkowicie zapomnieliśmy, że na drugi dzień musimy zjechać te 6 km w dół….
Dzień piętnasty zaczął się od tradycyjnych słów niecenzuralnych, setki uderzeń osłoną w kamienie i banana na twarzy gdy wróciliśmy na parking nad jeziorem i zobaczyliśmy asfalt. Cel na ten dzień to Kokin Brod, miejscowość na górskim jeziorem. Trasa zapierająca dech w piersiach wzdłuż rzeki Tara, potem odbiliśmy w kierunku Serbii. Miejscówka obłędna – nowiutki domek w ogrodzie, właściciele bardzo sympatyczni, do tego kolacja taka ze mało nie pękliśmy.
Dzień szesnasty, kierujemy się do miejscowości Cacak, gdzie mamy zarezerwowane dwa dni, żeby odwiedzić Festiwali Trąbki w Guca.
Dzień siedemnasty – ubrani lekko, żeby wszystko spakować do kufra centralnego, bez kufrów bocznych jedziemy do Guca. Dzień wcześniej zajechaliśmy na chwilkę, żeby zrobić rozpoznanie, wiec wiem gdzie zaparkować blisko centrum. Zdjęcia nie oddają klimatu dlatego załączę filmik, ale odtwarzacie go na własną odpowiedzialność. Warto zobaczyć, ale raczej tam nie wrócimy …. na straganach koszulki z ‘Z’ , magnesy ze Stalinem, Tito i Putinem… dla nas słabo.
Dzień osiemnasty, kierujemy się do Novego Sadu nad Dunajem, klimat nasz galicyjski :) piękny zamek i w ogóle Europa.
Dzień dziewiętnasty, skok Novy Sad do Debreczyna, ale jak to my jedziemy przez Rumunie. Za granicą Rumuńska już na Węgrzech lądujemy na 20 km odcinku drogi gruntowej :).
Dzień dwudziesty to przelot Debreczyn – Sarospatak, celowo sobie tak to wymyśliliśmy, żeby jeszcze wymoczyć zmęczone ciała w zdrowotnych wodach termalnych.
Dzień dwudziesty pierwszy – DOM !!
Przejechaliśmy 3263 km i byliśmy w trasie 21 dni, był to nasz najdłuższy wyjazd w całej karierze wyprawowej w sensie czasu i drugi co do długości po wyjeździe z 2018 do Grecji, gdzie zrobiliśmy 3899 km.

Rumunia 2021Po powrocie z Ukrainy (2019), przerwie Covidowej wróciło pragnienie wyjazdu na przynajmniej dwa tygodnie jed...
11/08/2023

Rumunia 2021
Po powrocie z Ukrainy (2019), przerwie Covidowej wróciło pragnienie wyjazdu na przynajmniej dwa tygodnie jednak w zmienionej formule. Perypetie na stepach z naszym BMW R1100R spowodowały dwie zmiany – zmianę motocykla i decyzję o porzuceniu samotnych (we dwoje) wypraw i zaproszenie naszych znajomych do wspólnej zabawy. Na motocykl podróżny wybraliśmy Suzuki DL 650 V Strom (miliony nie mogą się mylić), a do zabawy zaprosiliśmy naszych znajomych z Piasków oraz świeżo upieczonego (odgrzanego) motocyklistę Pinia.
Sprzęty – Suzuki DL 650, Honda CBF 600, Triumph Tiger 800 i BMW GS 800 (650)
Cel – Rumunia :)
Tradycyjnie startujemy z Uherzec Mineralnych o 7 rano (no dobra 9.30) pierwszy cel Satu Mare – trasa znana nam na pamięć, ale dla reszty ekipy jazda przez tą część Słowacji i Węgier jest nowością. Do Satu Mare docieramy dość wcześnie, wiec mamy czas na zwiedzanie miasta i kolację w restauracji.
Dzień drugi, cel Sighsoara – nocujemy w pięknym miejscu z bardzo trudnym zjazdem w bramie. Miasto przepiękne, polecamy wszystkim zwiedzanie wąskich i krętych uliczek w zachowanej średniowiecznej zabudowie. W miasteczku odbywa się Festyn z grupami rekonstrukcyjnymi więc mamy dodatkowe atrakcje. Rano okazuje się, że dzielność terenowa Suzuki kończy się na krawężniku :) na szczęście mocno obrywa tylko osłona bez szkód dla motocykla.
Dzień trzeci to żelazne must be, czyli Transfogarska – my byliśmy tam 8 lat wcześniej, więc dla nas jest tylko szokiem skomercjalizowanie szczytu, ale cóż … życie: unia, obostrzenia – zniknęły Panie z garnkami pełnymi pysznych gołąbków zwijanych w winogronowe liście :(. Wieczór spędzamy na przeżywaniu widoków i zakrętów.
Dzień trzeci stolica Bukareszt – od tego wyjazdu będziemy się starać omijać miejsca na B, a szczególnie stolice :)- dlaczego? Bo są przereklamowane, tłoczne i latem można wyzionąć ducha stojąc w korkach. Warto jednak dodać, że zanim dotarliśmy do stolicy rano dokonaliśmy mega wyzwania i w ciuchach motocyklowych wyszliśmy na Zamek Vlada Palownika (podobno to Drakula).
Dzień czwarty Olimp, czyli walimy autostradami rozgrzanymi jak piekarnik nad Morze Czarne, miejscówka okazuje się być faktycznie 50 metrów od plaży, a po drodze mamy fajną knajpkę z basenem - czas się zrelaksować, opalanie, spacery czyli 7 dniowy chill out :).
Dzień dziesiąty, znów Bukareszt – i to nas upewnia, że nigdy więcej tam nie wrócimy; 2 godziny w korku miedzy tirami na „obwodnicy” powoduje wciąż palpitacje serca.
Dzień jedenasty kierujemy się do Novaci, aby zbliżyć się do drugiego wyzwania czyli Transalpiny, niestety zbyt długa degustacja lokalnych trunków powoduję, że wyjeżdżamy zamiast o 9 to o 11.
Dzień dwunasty to och i ach na temat widoków, oraz lęki spowodowane dniem wczorajszym (nigdy więcej- zawsze tak się mówi). Późnym popołudniem dojeżdżamy do Sebes, miedzy czasie gubiąc połowę ekipy. Na szczęście na miejscu się spotykamy, druga cześć zrobiła 80 km dłuższą trasę, ale też było super.
Dzień trzynasty (nie pechowy) to przeskok autostradami z fajną prędkością przelotową, mijamy Turde (my byliśmy w tej cudownej kopalni dwa razy, a reszta ekipy nie czuje klimatu). Potem odbijamy na drogę 18B, dużo szybkich zakrętów, ale po dwóch trasach wysokogórskich, nic już nie robi wrażenia.
Dzień czternasty to oczywiście odwiedzenie wesołego cmentarza w Sapancie, dla nas to znów powrót do miejsca, które się bardzo zmieniło i niestety skomercjalizowało.
Dzień piętnasty do znów pokonanie z Satu Mare trasy przez Węgry i Słowację do domu. Na koniec odwiedziny zamku w Velky Kamenec i czas pożegnania.
Pokonaliśmy w sumie 2630 km, paliwa motocykle spaliły tyle ile mogły, my też :).

Już na wakacje przygotujemy ofertę wypożyczania przyczep w Bieszczadach mamy staruszkę Niewiadów 127 ze spanie dla 3 osó...
04/05/2023

Już na wakacje przygotujemy ofertę wypożyczania przyczep w Bieszczadach mamy staruszkę Niewiadów 127 ze spanie dla 3 osób i nóweczke 126et z ubikacja , lodówka i spaniem dla dwóch osób :)

Już jest u nas nowiutka pachnąca N126et , za niedługo przedstawimy oferte wynajmu dwóch przyczep kempingowych.
26/04/2023

Już jest u nas nowiutka pachnąca N126et , za niedługo przedstawimy oferte wynajmu dwóch przyczep kempingowych.

21/11/2022
27/09/2022
13/09/2022

The kite season in Zanzibar is almost finished. Looking forward and very excited for the next adventure! Had a nice light wind sesh today with my from

Wearing ⚡️

📷

15/07/2022
13/07/2022

Great summer time paddling in the clear waters of Mellieha. Mahalo for the 📸:

01/07/2022

Red summer vibes. Mahalo for the 📸:

30/06/2022

Paddle out and take in the solitude of the sun with a friend. 📸: .riccione

Adres

Uherce Mineralne 273c
Olszanica
38-623

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Karkaz Bieszczady Inaczej. umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Widea

Udostępnij

Kategoria