Wiem, niektórych to zdziwi, bo cóż więcej można tu zobaczyć? Reklamy zasłaniające elewacje? Szklane domy – i to wcale nie takie, o jakich marzył Seweryn Baryka? Niespełna siedemdziesięcioletnia Starówka? A może częsty chaos komunikacyjny ma zachęcać do zwiedzania? Sęk w tym, że reklamy nie wiszą jeszcze wszędzie. Są miejsca – na szczęście, gdzie nie opłaca się ich wieszać i wciąż można podziwiać p
rzedwojenną architekturę. Ogromne nowoczesne biurowce tez mają tylko kilka ulubionych miejsc, gdzie wyrastają. Starówka faktycznie jest stosunkowo nowa, ale nie całkiem. Przecież fundamenty, te najstarsze części kamienic, są oryginalne, trwają setki lat w tym samym miejscu. Co się tyczy koszmaru komunikacji - nie samą Marszałkowską Warszawa żyje. Chodzą nawet plotki po mieście, że jest tu kilka ulic, na których częstszy jest pies z kulawą nogą niż samochód. Nie wiem, ale warto sprawdzić. To, co najważniejsze w spacerach, to nie tysiące dat i setki nazwisk przy każdym budynku. To też nie alfabetyczny spis dekoracji, czy wyznaczony szlak z punktu A do punktu Z, z zaliczonymi wszystkimi punktami pośrednimi. Najważniejszy jest człowiek, ze swymi uczuciami i czynami. I to zarówno ten współczesny, jak i ten sprzed dziesiątków czy setek lat. Te spacery mają dwa główne cele:
- po pierwsze: pokazać, że Warszawa to nie zimne domów ściany, ale żywi ludzie, których czyny przez wieki kształtowały to miasto,
- po drugie: nie zanudzić zwiedzających.