Logistyka
Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy i skończyliśmy na kempingu Dardin
([email protected] +385 23 388 960) w miejscowości Sv. Filip i Jakov, była to dobra decyzja. Miejscowość wybrałem z powodu bliskości wysepek ułatwiających przeskoczenie pierwszej cieśniny. Kemping umożliwił wodowanie i załadunek kajaka 50 m od miejsca noclegu, bez problemów uzgodniliśmy też pozostawienie samochodu do czasu powrotu. Obsługa kempingu jest bardzo sympatyczna i pomocna. Polecam.
Sieć komórkowa.
Cały przebyty przez nas obszar był w zasięgu sieci. Sygnał był bardzo dobry i pozwalał na szybkie i płynne korzystanie z internetu. Nie zalecam jedynie odwiedzania polskich portali politycznych. Odpoczynek od naszego rodzimego szamba jest bezcenny.
Zaopatrzenie.
Sklepy znajdują się w każdej większej miejscowości, na ogół w pobliżu portów. Oczywiście zaopatrzenie jest zależne od wielkości i lokalizacji.
Na wyspie Kornat w marinie zaznaczonej na mapie naszej trasy jest malutki sklepik pozwalający na skromne uzupełnienie zapasów. W marinach właściciele akceptują uzupełnianie zapasów wody.
Wskazówki.
Jednym z codziennych problemów na takiej wycieczce jest wyciągnięcie po skałach załadowanego ciężkiego kajaka z wody. Patentem stosowanym przez nas od zawsze jest drewno. Morze wyrzuca na brzeg kawałki desek itp. Na brzegu w sosnowych zagajnikach da się znaleźć połamane konary. W łatwiej dostępnych miejscach zdarzają się też niestety rzeczy pozostawione przez turystów - kawałki styropianów, pianek. Wszystko to odpowiednio ułożone na drodze naszego okrętu pozwala na łatwe wyjechanie do miejsca pozwalającego na spokojny rozładunek bez konieczności przenoszenia. 2 długie deski lub kilka kołków umożliwiają bezwysiłkowy transport naszej łódki nawet na duże odległości.
Sunset over Kornat island.
Zachód słońca nad wyspą Kornat. Widok z wyspy Żut.
Sprzęt.
Podstawą jest oczywiście kajak. My swój własny przywieźliśmy z Polski na dachu samochodu. Nie wiem jak wygląda temat wypożyczenia wyprawowego kajaka w Chorwacji. Kajak musi mieć osobne kokpity na każdego pasażera, bezwzględnie zabezpieczone fartuchami. Fartuchów używaliśmy codziennie, przez cały czas pływania. Każdego dnia się przydawały.
Kamizelki asekuracyjne wieźliśmy na plecach tylko w pierwszym, najchłodniejszym i najbardziej wietrznym dniu. Potem nie dało się w nich wytrzymać, jechały na wyciągnięcie ręki, przywiązane leciutko na kokardę. Należy je traktować jako wymagane wyposażenie.
Pojemniki na wodę - zabraliśmy w sumie jakieś 20 litrów plus sześć 1,5 litrowych pet'ów z mineralną.
Solarny panel do ładowania telefonów i kamer w chorwackim słońcu jest po prostu niezbędny.
Młotek z dobrej stali - tego akurat nie mieliśmy. Nie w celu wbijania śledzi. Skały wysp chorwackich na ogół są z wapienia, coś takiego bez problemu rozetnie podłogę namiotu. Oczyszczając miejsce na namiot parę razy musiałem używać innych kamieni do rozkruszania wierzchołków skałek na tyle dużych, że nie dałem rady ich wyjąć.
Noclegi.
W trakcie takiej eskapady jest się skazanym na spanie w namiocie, a znalezienie miejsca na namiot jest tam naprawdę trudne. Szczególnym miejscem jest wyspa Kornat stanowiąca centralną część Parku Narodowego Kornati. Wyjście na brzeg poza zatokami jest na niej na ogół prawie niemożliwe. W większości jej zatok urzędują z kolei mariny, a najważniejszym punktem każdej z nich jest z reguły restauracja. Dwukrotnie korzystaliśmy z ich gościnności, o żadnych zapłatach nie było mowy. Kajakarze jako obiekty przypominające jednorożce cieszą się ogólną sympatią. W jednej na pytanie o zakup chleba kelnerka z baru pobiegła do sąsiedniej restauracji i przyniosła olbrzymi kawał pysznego świeżo upieczonego bochna. Oczywiście za friko. Pozwalają także na uzupełnianie zapasów wody. Jako honorowi goście możemy też być zmuszeni do mimowolnego uczestnictwa w trwających do połowy nocy biesiadach w rytmie rockowych ballad przełomu wieków (Nocleg nr 4 na mapie). Naszym zmęczeniem nikt się nie będzie przejmować.
Poza marinami skorzystaliśmy też raz z gościnności lokalnych właścicieli domów położonych nad brzegami.
Najpiękniejsze są jednak noclegi całkowicie poza cywilizacją. Przy ich poszukiwaniu obowiązuje parę zasad. Po pierwsze brydżowa: niewykorzystana karta nigdy nie wraca. W drugiej połowie dnia po trafieniu na miejsce nadające się na biwak po prostu się zatrzymujemy. Następne może być po paru/kilku godzinach wiosłowania. Kolejnym tipem jest roślinność na brzegu. Makia oznacza kamienie. Należy wypatrywać chociażby najmniejszych sosnowych zagajników. Sosny potrzebują trochę urodzajniejszego gruntu. Niekiedy nawet parę sosen zaściela ziemię kobiercem opadłych miękkich igieł, którymi da się przykryć niemożliwe do usunięcia kamienie spod pleców. Kolejna sprawa - prawie wszystkie !!! miejsca w których tak biwakowaliśmy pozwalały na rozbicie jednego namiotu 2m x 2m. Drugi niekiedy
Najważniejsza informacja ze wszystkich, które zostaną tu opublikowane.
Wycieczka podobna do naszej możliwa jest wyłącznie przy sprzyjających warunkach pogodowych. Wiatry o sile przekraczającej 20-25 km/h praktycznie wykluczają możliwość poruszania się kajakiem pomiędzy wyspami. Pokonywanie 2-3 km dystansów w cieśninach po otwartym morzu, dodatkowo rozhuśtanym falami łodzi motorowych, jest naszym zdaniem po prostu niebezpieczne. Nie jest to tylko kwestia fal przelewających ponad kajakiem, dzięki fartuchom, do pewnej wysokości są one nieszkodliwe. Po prostu walka z przeciwnym lub bocznym wiatrem i falami trwająca godzinami (powtarzam: godzinami), niepozwalająca nawet na chwilowy odpoczynek, w końcu zniszczy każdego siłacza. Dodatkowo przychodzi moment dobicia do brzegu najeżonego na ogół ostrymi skałami, a dno zazwyczaj opada tu szybko. Na filmie nagranym po wylądowaniu i rozpakowaniu morze już się trochę uspokoiło.
Kolejnym problemem jest temperatura. Wiosłowanie przez 5-6 godzin non stop przy 30 °C jest przynajmniej dla nas niewykonywalne.
Ze wspomnianych powodów termin podobnej wyprawy powinien być skorelowany z informacjami meteorologicznymi.
Nam się przypadkiem udało.