26/08/2024
Moj stary tekst z przed lat o zielonej granicy o przekraczaniu granic bez wiz i pozwolen:
------
Różnica pomiedzy Europą wschodnią postsowiecką a Europą Zachodnią:
Osobiście przeżywam dramat koczujących uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Sam byłem w podobnej sytuacji aż trzykrotnie w latach 80 tych kiedy "nielegalnie" przekraczałem granice w Europie Zachodniej. Wiosną 1982 roku nie mając żadnego pobytu w żadnym kraju i żadnej wizy wracałem z moją młodzieńczą miłością piękną dziewczyną stopem z Francji do Niemiec. Ponieważ już wcześniej bez wizy dostałem się do Francji stopem, byłem pewien, że tym razem uda się wrócić do RFN podobnie . Wybraliśmy przejście graniczne koło Colmar ((Francja) gdzie złapaliśmy samochód z niemiecką rejestracją, którego przesympatyczny kierowca zaproponował przejazd do Niemiec. Niestety mieliśmy pecha po przejechaniu bez kontroli francuskiego posterunku po drugiej stronie mostu na Renie zatrzymali nasz samochód niemieccy pogranicznicy. Poprosili nasze paszporty i jakież było ich zdumienie kiedy po przeglądaniu dokładnym i wertowaniu wszystkich stron nie-znaleźli wizy niemieckiej a i francuskiej też tam nie było. Niestety poprosili nas o opuszczenie samochodu. Cóż piękna okazja stopu do Stuttgartu odjechała. Niemieccy pogranicznicy poprosili nas abyśmy wracali do Francji na drugą stronę mostu bo stamtąd przyjechaliśmy i to Francja powinna się nami zaopiekować. Po przejściu mostu Francuzi również nie chcieli nas wpuścić bo: idźcie na drugą stronę mostu do Niemiec bo cyt. bo stamtąd przyszliście i to Niemcy powinni się wami zaopiekować, chyba, że prosicie o azyl to zaczniemy procedurę i wejdziecie do nas. Ale to będzie trwało. O azyl nie-chcieliśmy prosić i cóż wróciliśmy na środek mostu nad Renem czekając na rozwój wydarzeń. Byliśmy chyba na ziemi niczyjej. W końcu Niemcy zaczęli do nas wołać i wpuścili nas do RFN u. prosząc aby uregulować swój statut pobytowy w Monachium do którego jechaliśmy.....( !!! tej historii cdn w moich opowiadaniach przez zielone granice Europy... !!! ) Inna historia miała miejsce w roku 1985 kiedy nielegalnie w lesie w nocy przekraczałem granice Niemiecko Duńską koło Flensburga. Udało mi się bez problemów przejść lasami do Dani ale miałem pecha trafiłem na obszar gdzie odbywały się manewry wojsk NATO i na polnej drodze nad ranem już głęboko w Dani złapał mnie patrol wojskowy nomen omen Niemiecki. Zatrzymali mnie i odwieźli mnie do przejścia granicznego w ręce pograniczników i celników Niemieckich. Wzięli mnie za przemytnika narkotyków. Nic nie znaleźli po osobistej kontroli. W plecaku bardzo podejrzana dla nich była moja puszka pełna saszetek cukru z Italli. Nie mogli uwierzyć, ze to cukier. Próbowali, uwierzyli. Trzymali mnie w areszcie do południa, sprawdzali dokładnie mój paszport, moją opowieść . Pomogła mi oczywiście moja znajomość niemieckiego i to, że wcześniej miałem już niemiecką wizę studencką w paszporcie, ale jej ważność dawno już dawno się skończyła. Oczywiście puścili mnie wolno z powrotem do Niemiec dając papier z nakazem abym opuścił terytorium RFN w ciągu 48 godzin. Wręcz zasugerowali między wierszami abym próbował jeszcze raz wejść do Dani ale oni nie chcą już o tym nic wiedzieć . Chłopie nie daj się złapać... (cdn w moich opowiadaniach przez zielone granice Europy, chcę tylko dodać, że tego właśnie roku 1985 bez wiz i przez zielone granice dotarłem z Dani, RFN, Austrię, Włochy, Jugosławię, Grecję aż na Rodos gdzie promem popłynąłem do Turcji do portu Marmaris gdzie dopiero tam musiałem kupić pierwszą wizę tej wędrówki. Wszystkie granice przekraczałem nielegalnie, mogę śmiało powiedzieć , że szedłem szlakiem emigrantów tzw bałkańskim (nazwa z 2016) ale w drugą stronę z Europy do Azji, a był to rok 1985 🙂 )